Oglądałem Pamiętniki wampirów jako dorosły widz. Nie żałuję
Pamiętniki wampirów skończyły 15 lat! Premiera serialu odbyła się 10 września 2009 roku. Z perspektywy czasu wspominam przygodę z tym hitem.
Pamiętniki wampirów to teen drama, co znaczy, że serial tworzono z myślą o nastoletnich odbiorcach. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce nie do końca tak to działa. Jako że projekt był zamówiony przez telewizję The CW, w grę wchodziło kilka dość specyficznych czynników, które jednych widzów mogły zniechęcić, innych przyciągnąć jeszcze bardziej, a ostatecznie wpłynęły one na to, że serial zawiera jakiś element uniwersalności. Przy odpowiednim nastawieniu widz w każdym wieku może w to wsiąknąć. Co ciekawe, grupą docelową były młode kobiety. W rolach głównych obsadzono atrakcyjnych aktorów, którzy – ku uciesze fanek – stronili od ubrań. Innymi słowy, wampiry miały alergię na koszulki mocniejszą niż na słońce czy czosnek.
Pamiętniki wampirów, czyli creepy facet pragnie nastolatki
To były czasy po sukcesie Zmierzchu. Nie da się ukryć, że oba hity mają cechę wspólną, która w 2009 roku prawie w ogóle nie była poruszana – dostaliśmy wampira udającego dzieciaka z liceum, bo spodobała mu się jedna nastolatka. Amerykańskie słowo "creepy" idealnie oddaje tego typu wizję na postać, bo jednak z dzisiejszej perspektywy brzmi to niepokojąco, ale też prześmiesznie. Pamiętniki wampirów wymagają od dorosłego widza dystansu i przymknięcia oka na rozmaite dramy, które nawet w tamtych latach były niedorzeczne.
Na początku ten serial był trudny w odbiorze, bo za bardzo przypominał koszmar w postaci Zmierzchu. A kwestię relacji żyjących dekady wampirów z nastolatkami trudno było zaakceptować – nie z powodów etycznych, które dziś przychodzą na myśl. Po prostu to nie było za grosz wiarygodne! Budowa wątku romantycznego, przeobrażającego się w trójkąt, miała solidne podstawy, ale twórcom towarzyszył jeden cel: "Róbmy tak, jak w Zmierzchu, bo inaczej klapa" – co okazało się zwyczajnie niestrawne. Co ciekawe, z opinii nastolatków, które wchłaniały tę opowieść z całym dobrem inwentarza, wynika, że dla nich szczegóły fabularne, moralne czy wylewający się z telewizora kicz nie miały znaczenia. Na ekranie byli ładni ludzie, a widzowie angażowali się w wątki na poziomie emocjonalnym. Z czasem zrozumiałem, o co chodzi.
W trakcie pierwszego sezonu Pamiętniki wampirów zaczynały się zmieniać. Można powiedzieć, że im dalej, tym lepiej. To, co początkowo wydawało się podstawą i głównym celem fabularnym, czyli trójkąt miłosny, stało się tłem, a przez kolejne sezony serial oferował ciekawą i wciągającą historię z rozmaitymi i często absurdalnymi wątkami. Nie brakowało przy tym dziwnego, ale całkiem przemyślanego rozwoju postaci, który satysfakcjonował. Tak naprawdę pod koniec drugiego sezonu stwierdziłem: "Ej, to jest fajne!". Twórcy wpadli na pomysł wprowadzenia wielkiego złego – najstarszego wampira Klausa. Dzięki talentowi i charyzmie Josepha Morgana bohater stał się najlepszą postacią serialu. Jego ekranowa prezencja i magnetyzm sprawiły, że wszystko nabrało kolorów. To ten moment, gdy stawka zaczęła być odczuwalna, a historia coraz ciekawsza. To ten moment, w którym stałem się fanem.
W takiej chwili przymyka się oko na głupoty, fatalne dialogi, dziwne relacje postaci i inne wady. To wówczas serial staje się tak zwanym guilty pleasure. Czerpiemy z niego masę przyjemności i frajdy, doskonale wiedząc, że jakościowo nie jest najwyższych lotów. Tym dla mnie Pamiętniki wampirów były i nadal są – lekkim tworem, który dobrze się ogląda, bo ma fajną opowieść, sympatycznych bohaterów i niekiedy zaskakujące wątki.
Team Damon czy Team Stefan?
Nie da się ukryć, że atutem dla polskiego widza był Paul Wesley w roli Stefana. W końcu to swój chłop z Polski! Gdzieś tam nawet przemycił coś po polsku. To, co jednak napędzało większość fanów, to trójkąt miłosny Eleny (Nina Dobrev) z bad boyem, czyli Damonem (Ian Somerhalder) oraz Stefanem (Paul Wesley). Każdy musiał być w jednej z grup – Team Damon lub Team Stefan. Nie istniało "pomiędzy", a dyskusjom o tym, dlaczego tak, a nie inaczej, nie było końca. Wagę tego motywu, jak i status Somerhaldera oraz Wesleya jako kogoś, kogo fanki kochają, zrozumiałem podczas Warsaw Comic Con w 2019 roku. Po rozmowach za kulisami i wywiadzie z Wesleyem stałem wśród publiczności i czekałem na ich panel. Kiedy panowie wyszli... Wciąż słyszę ten pisk w uszach! To nie był krzyk, jazgot, to był pisk przypominający reakcje fanek na widok Beatlesów. Zdałem sobie sprawę, że tego typu seriale są ważne. Dają frajdę i radość.
Nie kryłem zdziwienia, kiedy sam wciągnąłem się w rywalizację pomiędzy grupami. Do końca byłem po stronie Stefana. Coś, co nie powinno na mnie zadziałać – w końcu jestem dorosły – przemówiło do mnie na poziomie emocjonalnym. Byłem w to zaangażowany i dzięki temu bawiłem się świetnie. Nie jest to powód do wstydu. Tego typu produkcje tak działają na widza – bez względu na to, kim jest, ile ma lat, jakiej jest płci.
Pamiętniki wampirów – produkcja z ładnymi ludźmi
Podobno kobiety często oglądają jakiś serial tylko dlatego, że podoba im się aktor. Motyw filmowych crushy, czyli ekranowych zauroczeń, zasługuje na osobny artykuł. Dodam jednak, że wbrew pozorom nie dotyczy to tylko pań. Sam przyznaję, że początkowo oglądałem Pamiętniki wampirów dla Niny Dobrev – to atrakcyjna kobieta, która stworzyła sympatyczną postać.
Wiele osób mówiło, że ogląda Pamiętniki wampirów właśnie z tego powodu. Naturalnie to bardziej oddziaływało na młodszych odbiorców, którzy mieli w kim przebierać na ekranie. Znakiem firmowym amerykańskiej telewizji The CW było wybieranie atrakcyjnych aktorów, by trafić do odpowiedniej grupy docelowej. Reszta była drugorzędna.
W życiu nie powiem, że Pamiętniki wampirów to znakomity serial, który każdemu polecam. Wciągnął mnie, bo ma znakomite momenty fabularne, ale dostrzegam też masę błędnych decyzji. Twórczyni Julie Plec pod koniec tak bardzo się pogubiła, że guilty pleasure stawało się męczarnią. Na tym etapie było gorzej niż w telenoweli. To jednak coś więcej niż serial dla nastolatków. Twisty, nieoczekiwane zgony, wysoki poziom przemocy i absurdalność w pokazywaniu wampirów (czasem w komicznie złym wydaniu) sprawiają, że to twór... przedziwny. Nie każdy, tak jak ja, poczuje, że to może dać frajdę. To rzecz bardzo indywidualna.
Droga, którą Pamiętniki wampirów przebyły, jest interesująca. Od serialu, który oglądało się dla ładnych ludzi, do czegoś, co angażowało dzięki fajnej historii i interesującym postaciom. To idealny przykład guilty pleasure. I dowód na to, że teen drama może wciągnąć dorosłego widza, zrelaksować go i dać poczucie dobrze spędzonego czasu.
Najlepsze filmy i seriale o wampirach
Co sądzicie o rankingu? Które Vampire Shows powinny znaleźć się wyżej, a które zasługują na degradację do dalszych dziesiątek klasyfikacji? Dajcie znać w komentarzach.