W tym Fields of Mistria jest lepsze od Stardew Valley. Mamy godnego następcę?
Mam obsesję na punkcie nowej gry i muszę się tym z Wami podzielić.
Na początku nie za bardzo wierzyłam, że Fields of Mistria zdoła wciągnąć mnie tak, jak Stardew Valley. W końcu powstało już naprawdę wiele gier, które próbowały odtworzyć sukces Erica Barone’a aka Concerned Ape... z marnym skutkiem. Sama kilka razy szukałam czegoś podobnego, gdy już dotarłam do etapu, w którym pamiętałam plan dnia każdego mieszkańca i po liczbie kroków mogłam przewidzieć, czy spadnie deszcz. Problem w tym, że mimo wspólnych cech – takich jak pikselowa grafika, małe miasteczko czy prowadzenie farmy – żaden nowy tytuł nie miał w sobie tego czegoś, co zatrzymałoby mnie na dłużej. Czegoś, co wzbudziłoby we mnie takie ciepłe i autentyczne emocje, jak Stardew Valley. Aż do teraz!
Fields of Mistria – MY, a nie TY
Fields of Mistria także ma wiele elementów wspólnych ze Stardew Valley. I tak, w tym tekście pojawi się wiele takich porównań. Trudno ich uniknąć, gdy mówimy o grze, która postawiła wysoko poprzeczkę dla całej branży i jest na tyle popularna, że stała się najbardziej oczywistym punktem odniesienia dla recenzentów i ich odbiorców.
Więc tak, Fields of Mistria jest pod wieloma względami podobne do Stardew Valley. Mamy małe miasteczko, nowego farmera i uroczą pikselową grafikę do kompletu. A jednak już po pierwszych godzinach widać pewne różnice. Według mnie gra od Concerned Ape zawsze była w dużej mierze skupiona na postaci farmera i prowadzeniu farmy. Dla wielu graczy największą rozrywką było optymalizowanie – kombinowanie, jak najszybciej zarobić swój pierwszy milion, przejść wszystkie poziomy w kopalni i zapalić każdą świeczkę na grobie dziadka. Oczywiście, nadal można było robić zadania dla mieszkańców, odnowić community center czy w pojedynkę uzupełnić muzeum eksponatami, ale zawsze patrzyło się na to raczej w kontekście własnego osiągnięcia. Gracze uważali, że to bezcelowe. Na przykład po renowacji community center budynek cały czas stoi pusty i praktycznie nikt z niego nie korzysta, może oprócz Gusa. W dialogach z NPC-ami także niespecjalnie było czuć, że miasteczko pod wpływem farmera zmienia się na lepsze.
Fields of Mistria jest pod tym względem inne. Dbanie o własną farmę, przynajmniej dla mnie, szybko stało się drugorzędne. Od początku jest podkreślane to, że po trzęsieniu ziemi miasteczko znalazło się w fatalnej sytuacji i potrzebuje pomocy. Myślałam, że będzie to tylko pretekst, by jakoś wyjaśnić nagłe pojawienie się naszego farmera – w inny sposób niż oklepane odziedziczenie domu po dziadku i ucieczka z wielkiego miasta. A jednak twórcy zadbali o to, by gracz naprawdę czuł, że to, co robi, ma realny wpływ na Mistrię. Jakie było moje zdziwienie, gdy po dodaniu nowych eksponatów do muzeum okazało się, że mieszkańcy je widzieli i mają na ten temat coś do powiedzenia! Często pasowało to do ich charakteru i wydawało się zupełnie naturalne – oczywiście, że Balor, który uwielbia błyskotki, zauważył kamienie szlachetne na wystawie, a mały Luc, który jest wielkim fanem insektów, zainteresował się wyjątkowymi owadami z podziemi. Podoba mi się także sposób, w jaki wypełnia się zadanie dla mieszkańców. Każdy z nich może zostawić prośbę na tablicy ogłoszeń, a nasz farmer może ją zaakceptować. Wydaje się to naprawdę naturalne, ponieważ nie każdy będzie w stanie zapłacić ci pieniędzmi. Na przykład, gdy zadanie zleciła mi mała Dell, zamiast gotówki dostałam jabłko, co wydaje się dość prawdopodobne, gdy o przysługę prosi dziecko.
Stardew Valley jest uwielbiane dzięki ciekawym bohaterom i – wbrew pozorom – dość głębokiej historii, w której pojawia się alkoholizm czy PTSD po powrocie z wojny. Dobrze jednak, że skupiono się nie tylko na budowaniu postaci, ale także na społeczności. Jednym z moich ulubionych elementów Fields of Mistria są piątkowe spotkania organizowane w tawernie, podczas których mieszkańcy spędzają ze sobą czas. Na początku jest na przykład grupa grająca w Dungeons & Dragons. Jeśli będziemy przychodzić regularnie, poznamy losy ich kampanii, od tworzenia postaci aż do pokonania wroga. Jest także ekipa, która spotyka się co tydzień, by wspólnie rysować – za każdym razem wybierają kogoś innego na modela i komentują swoje prace. Widać, jak pewne relacje się rozwijają. Wystarczy spojrzeć na Juniper, która tak jak nasz farmer jest nową osobą w miasteczku. Mimo tego, że jest dość wredna i oziębła, z czasem zaczyna czuć się częścią Mistry. To poczucie, że mamy do czynienia ze społecznością, jest także podkreślone przez fakt, że mieszkańcy oferują nam swoją pomoc – na początku, zamiast siedzieć i craftować na farmie, robimy to u lokalnego rzemieślnika, a zanim będzie nas stać na kuchnię, właściciele lokalnej restauracji udostępniają nam swoją.
Fields of Mistria niejako przypomina mi też Animal Crossing: New Leaf, które szczerze kocham – i mówię to bez cienia nostalgii, ponieważ pierwszy raz zagrałam w tę grę, gdy miałam ponad dwadzieścia lat. W obu przypadkach ważni są mieszkańcy i rozbudowywanie miasteczka, a w międzyczasie powiększanie kolekcji w muzeum, łapanie owadów i łowienie ryb.
Najlepsze cozy games
Fields of Mistria – rozgrywka
Pozmawiajmy jednak o innych ciekawych elementach Fields of Mistria. Na pewno interesujące jest to, że dodano szczyptę magii. Dosłownie. Wiemy, że miasteczko ma silną mistyczną energię, która przyciągnęła między innymi Juniper. Mamy także ścieżkę fabularną, w której pomagamy smokowi Caldarusowi, a w zamian dostajemy od niego przydatne zaklęcia. Na razie moja postać poznała tylko trzy z nich, choć całkiem żwawo chodzę do kopalni, która odgrywa ważną rolę w postępie tej historii. Moim ulubionym zdecydowanie jest przyzywanie deszczu, dzięki któremu nie muszę podlewać codziennie roślin. Muszę jednak uprzedzić – jeśli liczyliście na dużą ilość magii, to możecie się zawieść, ponieważ jest to dość niewielka część rozgrywki. Możliwe jednak, że z czasem będzie to nieco bardziej rozbudowane. Jestem w trakcie zimy pierwszego roku i w końcu zaczęły pojawiać się naprawdę ciekawe smaczki, więc liczę, że potrzeba trochę czasu, by w pełni poznać tę stronę gry.
Wiem, że dość mieszane emocje wzbudza wśród graczy brak urządzenia, które automatycznie podlewałoby rośliny, jak w Stardew Valley. Mnie na razie to nie przeszkadza, ponieważ ulepszona konewka radzi sobie całkiem nieźle nawet przy większych plonach, a co parę dni mogę przyzwać deszcz. Może Was to jednak denerwować, jeśli liczyliście, że z czasem farma będzie coraz bardziej zmechanizowana. Szczególnie że (przynajmniej na razie) nie można budować urządzeń zamieniających owoce na dżemy czy jajka na majonez. Niektóre produkty możecie przetwarzać w mieście, ale nie nastawiajcie się na to, że tak jak w Stardew Valley zbudujecie sobie małe fabryki, rozmieszczone po całej farmie. Crafting służy tu raczej do tworzenia estetycznych, a nie praktycznych rzeczy, na przykład ładnych mebli. Dla mnie to plus, ponieważ – tak jak wspomniałam wcześniej – oferuje to nieco inną rozgrywkę niż Stardew Valley, które na późniejszym etapie mogło być trochę przytłaczające z liczbą maszyn, zwierząt i plonów, o których trzeba było pamiętać. Poza tym cieszę się, że Fields of Mistria daje szansę na nieco bardziej „wyluzowaną” zabawę, a optymalizacja schodzi na drugi plan.
Uczciwie przyznam, że niewiele wiem o opiece nad zwierzętami, ponieważ najzwyczajniej w świecie dopiero zbudowałam potrzebne pomieszczenia gospodarcze i kupiłam pierwszą kurę, koguta i krowę. Na razie jest to jednak podobne do wszystkich innych gier z gatunku, w których karmisz podopiecznych i w ładne dni wypuszczasz je na zewnątrz. Choć na pewno czymś nowym jest opcja, by zatrudnić Haydena, farmera z sąsiedztwa, do opiekowania się nimi. Jeśli za jakiś czas, gdy w grze minie parę lat, będę miała ochotę na nowe refleksje, na pewno dam Wam znać.
Fields of Mistria – wciąż trwają prace
Przy tym wszystkim należy pamiętać, że gra Fields of Mistria wciąż nie miała oficjalnej premiery i jest dostępna w wersji beta, co oznacza, że nie mamy dostępu do całego contentu, który pragną zaprezentować twórcy. Wiemy na przykład, że mają pojawić się jeszcze co najmniej dwie opcje romansowe. Na ten moment nie można się ożenić ani mieć dzieci, ale zostało potwierdzone, że pojawi się to w kolejnych aktualizacjach. Poza tym limit serduszek zostanie zwiększony, a wraz z nim będą dodane nowe scenki. To tylko kilka przykładów, które wybrałam. Na pewno także inne elementy gry zostaną rozbudowane.
Na razie jestem pod wrażeniem, bo gra Fields of Mistria wcale nie wydaje się niekompletna czy wybrakowana. Mam już ponad dwadzieścia godzin na liczniku i kończę pierwszy rok w grze, a nie doświadczyłam żadnych bugów i świetnie się bawię. Jest także cała masa contentu, który dopiero na mnie czeka. Jasne, można się przyczepić do kilku rzeczy – na przykład faktu, że nie można przesuwać obiektów gospodarczych – ale to są naprawdę drobne minusy, które w dodatku dość łatwo skorygować. Tak naprawdę na ten moment największym minusem są rozmowy z NPC-ami i relacje romantyczne. Nie zrozumcie mnie źle, ponieważ bohaterowie są świetni i szybko się do nich przywiązałam. Problem w tym, że w porównaniu z takim Stardew Valley, nasza postać ma bardzo mało opcji dialogowych, przez co interakcje wypadają trochę sztucznie. Przez większość czasu można wybrać albo cywilizowaną odpowiedź, albo bycie kompletnym dupkiem. Z kolei w przypadku gry Concerned Ape, było to o wiele ciekawsze i czasem zmieniało rozwój mieszkańca – chociażby zespół Sama grał taką muzykę, jaka podobała się farmerowi, a Elliot napisał książkę z gatunku, który najbardziej lubiła postać gracza. Brakuje mi tego w Fields of Mistria. Przez to mam także wrażenie, że jakiekolwiek relacje romantyczne wypadają płasko, bo zależą praktycznie tylko od prezentów. Naprawdę szkoda, bo widać, że twórcy potrafią napisać dobry scenariusz.
Na koniec muszę powiedzieć, że – mimo dość prowokacyjnego tytułu – kocham obie gry. Już dawno nie widziałam takiego poruszenia w społeczności cozy games, jak właśnie w przypadku premiery wczesnej wersji Fields of Mistria. Łatwo jest zdobyć zainteresowanie graczy, ale o wiele trudniej je utrzymać. Wygląda na to, że w tym przypadku po kilkunastu godzinach rozgrywki ludzie wciąż chcą więcej i pragną dzielić się swoimi doświadczeniami. Twórcom udało się zbudować społeczność – nie tylko w samej grze, ale też poza nią.