Wszyscy mamy nadzieję, że ten rok będzie lepszy od poprzedniego. Wiele wskazuje jednak na to, że branża gier będzie potrzebowała więcej czasu na powrót do normalności.
Rok 2020 zdecydowanie nie rozpieszczał fanów popkultury. Odwołane imprezy, koncerty, festiwale, zamknięte kina i masa premier przesuniętych na odległe terminy – to problemy, z którymi zmagała się branża filmowa, ale podobne skutki odczuła też gałąź wirtualnej rozrywki. Odwołano m.in. targi E3, największe i uznawane za najbardziej prestiżowe na świecie, niektóre wydarzenia przeniesiono do sieci, wiele gier nie trafiło na rynek, a inne zadebiutowały, ale w atmosferze kontrowersji. Wystarczy wspomnieć na przykład The Last of Us: Part II, przed którego premierą do sieci wyciekły istotne informacje na temat fabuły czy Cyberpunk 2077. Dzieło studia CD Projekt RED dla wielu miało być prawdziwym zbawcą roku, rekompensatą wcześniejszych, fatalnych miesięcy, jednak ostatecznie wyszło… nie najlepiej. Serwisy branżowe zamiast pochwał publikowały kolejne teksty o bugach, kiepskiej optymalizacji i pozwach zbiorowych.
Oczywiście nie jest tak, że nie udało się absolutnie wszystko. Cyberpunk 2077 to dobra gra, choć pełna błędów i problemów technicznych, a The Last of Us: Part II, nawet mimo poważnego wycieku, spotkało się z uznaniem graczy oraz krytyków. Na rynku pojawiło się też sporo innych, interesujących produkcji – m.in. niemal fotorealistyczny Microsoft Flight Simulator, który zachwycił pasjonatów lotnictwa, doskonały Hades czy długo wyczekiwane Final Fantasy 7 Remake. Mimo tego można było czuć pewien niedosyt, do czego przyczynił się brak wspomnianych już imprez, które zawsze obfitowały w głośne zapowiedzi i ogłoszenia. W listopadzie mieliśmy zaś debiut nowej generacji konsol, który również wypadł… średnio – można odnieść wrażenie, że głośniej było o problemach z dostępnością urządzeń, niż o ich mocy, grach czy możliwościach.
I chociaż chciałbym w tym tekście dać Wam trochę nadziei, to wydaje mi się, że i ten nowy, rozpoczęty niedawno rok będzie podobny do 2020, a branża w dalszym ciągu będzie odczuwała skutki pandemii koronawirusa. Chociaż cały świat liczy na szybsze poradzenie sobie z COVID-19 dzięki szczepionce, to na zobaczenie jej efektów będziemy potrzebować co najmniej kilku miesięcy. To zaś oznacza, że i na powrót do względnej normalności trzeba będzie poczekać. Nie zdziwię się, jeśli i w tym roku będziemy musieli obejść się bez E3 i Gamescomu w standardowej formie, bo są to wydarzenia o naprawdę dużej skali, które wymagają ogromu przygotowań nawet w „normalnym” czasie, bez dodatkowych zagrożeń związanych z wirusem. Całe szczęście, że mamy jeszcze The Game Awards, które z roku na rok staje się coraz bardziej znaczącą imprezą i tym razem również dało radę, mimo tak niesprzyjających warunków…
Również kalendarz wydawniczy na rok 2021 na ten moment wygląda… bardzo słabo. Głośnych, wysokobudżetowych premier jest zaskakująco mało. Co gorsza, nawet te największe tytuły nie mają jeszcze ustalonych konkretnych dat premier, a więc ich los jest niepewny: God of War: Ragnarok, Horizon Forbidden West, Far Cry 6 czy Resident Evil: Village teoretycznie mają pojawić się w ciągu najbliższych miesięcy, ale przesunięcie ich debiutów na rok 2022 raczej nikogo już nie zdziwi. Oprócz tego mamy też gry-widma, od dłuższego czasu zawieszone gdzieś w deweloperskim limbo: Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2 zmaga się z wieloma problemami i wedle ostatnich informacji, prawdopodobnie nie zadebiutuje w pierwszej połowie 2021 roku, jak zapowiadano, a Elden Ring śni się fanom twórczości From Software po nocach. Mamy też pewne produkcje, które doczekały się jakiegoś zwiastuna czy zapowiedzi, ale od tego czasu słuch po nich zaginął – Gotham Knights czy Hogwart’s Legacy to idealne przykłady.
Ta cisza w temacie wyczekiwanych premier może mieć jednak więcej sensu, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Wydawcy nie chcą dawać złudnych nadziei na to, że ich gra pojawi się w danym terminie, a później informować ich o opóźnieniach. Za przykład kolejny raz może posłużyć Cyberpunk 2077, który datę premiery zmieniał kilkukrotnie, za każdym razem wywołując ogromne fale niezadowolenia wśród internautów. Jedni głośno wyrażali swoją niechęć do takich decyzji, inni nawoływali do bojkotu, a ci najbardziej skrajni… tworzyli teorie spiskowe, że gra po prostu nie istnieje.
Trzeba jasno zaznaczyć, że branża gier jest specyficzna i dużo bardziej elastyczna od tej filmowej. Wiele współczesnych produkcji może powstawać w pełni zdalnie, ale oczywiście konieczna jest zmiana przyzwyczajeń, przestawienie się na tę nową, niecodzienną sytuację. To zaś wymaga czasu i często bywa powodem znienawidzonych przez graczy opóźnień. Wielu twórców zresztą się z tym nie kryje i w komunikatach piszą wprost, że to właśnie praca z domu spowodowana pandemią przyczynia się do poślizgów.
Przyjęcie modelu „gra wyjdzie, gdy będzie gotowa”, z którego od lat słynie m.in. Blizzard Entertainment lub ujawnianie produkcji na krótko przed ich debiutami jest więc rozwiązaniem jak najbardziej sensownym – przynajmniej z czysto biznesowego punktu widzenia. Jednocześnie jednak odziera to branże z pewnej magii, bo śledzenie targów, zapowiedzi czy zwiastunów zawsze powodowało ogromne emocje i było nieodłączną częścią tego hobby. I dlatego też, korzystając z okazji, chciałbym życzyć Wam tej magii w nowym roku. I by był on łaskawszy dla wszystkich pasjonatów popkultury – niezależnie od tego, czy konsumujecie ją z padem w ręku, przed ekranem telewizora, w kinie, teatrze czy na fotelu z ulubioną książką.