Superman Richarda Donnera 45 lat później. To dzięki niemu ludzie uwierzyli w to, że człowiek potrafi latać
Minęło 46 lat od premiery filmu Superman. Przypomnijmy więc sobie o tym ponadczasowym obrazie w reżyserii twórcy serii Zabójcza broń.
Postać Supermana po raz pierwszy pojawiła się na stronach komiksu Action Comics w 1938 roku. Bohater ten został stworzony przez Jerry’ego Siegela i Joego Shustera. Od tego momentu jego popularność znacząco wzrosła, aż w końcu zainteresowało się nim Hollywood. Pierwszym filmem z tą postacią był Superman i Człowiek-Kret z 1951 roku, który tak naprawdę można traktować jako pierwszy epizod serialu. W roli Clarka Kenta wystąpił George Reeves, który później ponowił występ w bardzo popularnym serialu Adventures of Superman.
Pierwsza poważna adaptacja powstała dopiero później. Richard Donner, znany w tamtym czasie głównie z klasyka kina grozy pt. Omen, podjął się wyreżyserowania kina komiksowego, czyli gatunku, który wtedy praktycznie nie istniał. A już na pewno próżno go było szukać na wielkim ekranie. Postanowił jednak spróbować i... stworzył film absolutnie wyjątkowy i ponadczasowy! Historia ostatniego syna Kryptonu, który ląduje na Ziemi i staje się obrońcą obywateli, jest do dziś wzorem do naśladowania dla wielu filmowców i twórców gatunku superbohaterskiego. Dlaczego?
Film nawet po tylu latach imponuje swoją oprawą wizualną, muzyką autorstwa legendarnego Johna Williamsa (chociaż pierwszym wyborem na kompozytora był Jerry Goldsmith, z którym Donner już współpracował przy wspomnianym wcześniej horrorze Omen) i przede wszystkim wspaniałymi występami aktorskimi. Marlon Brando jako Jor-El i Gene Hackman jako Lex Luthor są świetni, ale to Christopher Reeve jako tytułowy (super)bohater daje prawdziwy popis. Wygląda tak, jakby ta rola była specjalnie napisana dla niego.
Ta produkcja stara się być czymś więcej niż tylko widowiskowym filmem. Pozornie banalna fabuła (klasyczne origin story) jest zaledwie pretekstem do rozmyślania nad ludzką naturą oraz do zadania sobie pytania: co to znaczy być dobrym człowiekiem? Z ust biologicznego ojca głównego bohatera, Jor-Ela, padają mniej więcej takie słowa: Mogą być wspaniałymi ludźmi, marzą o tym. Jedyne, czego im brakuje, to kogoś, kto wskaże im drogę.
To idealnie pokazuje powód istnienia kogoś takiego jak Superman. Ludzie mogą być dobrzy, ale często brakuje im wzorców. Nie chcą też robić nic bezinteresownie, zwłaszcza w czasach, w których wszyscy robią tylko te rzeczy, które im się opłacają. Aż tu nagle pojawia się ktoś, kto pomaga ludziom, bo chce! Bo to mu daje przyjemność i satysfakcję. Na dodatek nie oczekuje żadnego wynagrodzenia. Dzięki swoim działaniom Superman daje nadzieję na lepsze jutro.
Lex Luthor natomiast to prawdziwy sprawdzian dla Człowieka ze Stali. Nie chodzi o siłowy pojedynek. Superman, gdyby tylko chciał, mógłby go wykończyć dosłownie pstryknięciem. To test na to, czy ludzkość jest warta ocalenia, skoro tacy złoczyńcy istnieją. Jednak Clark wie, że gra jest warta świeczki, bo na świecie jest więcej osób dobrych niż złych. To pokazuje, że ta najważniejsza walka dzieje się nie w fizycznym starciu z Luthorem, a w jego głowie, bo Superman, poznając kogoś takiego jak Lex, mógł stracić to, co czyniło go tak wyjątkowym – wiarę w ludzkość.
Człowiek ze Stali uczy się też w filmie jednej rzeczy, która jest niesamowicie ważna, choć niezwykle bolesna: nie każdego da się uratować. Clark po raz pierwszy się o tym przekonuje, gdy umiera jego "ziemski'' ojciec Jonathan. Wtedy to do niego dociera. Może i jest potężną istotą, ale są rzeczy na tym świecie, których nawet on nie powstrzyma. Taką rzeczą jest śmierć. Może mu się to nie podobać, ale z racji tego, że trafił na Ziemię i postanowił na niej zostać, musiał się dostosować do zasad.
Śmierć ojca to punkt zwrotny w życiu Kal-Ela. Bohater nie chce, by ludzie doświadczali podobnych cierpień. Chociaż powinien wiedzieć, że śmierć z przyczyn naturalnych to coś normalnego. To pokazuje, że jeszcze daleka droga przed nim, by przyjąć do wiadomości fakt, że złe rzeczy mogą się przydarzyć każdemu, nawet komuś tak wyjątkowemu jak Człowiek ze Stali.
To wymyka się stereotypom dotyczących tej postaci. Twórcom filmu udało się pokazać go w bardzo ciekawy i zniuansowany sposób. Udowodnili, że nawet ktoś o takich niesamowitych zdolnościach ma swoje ograniczenia. Dzięki temu stał się dla odbiorcy bardziej ludzki, a co za tym idzie – widzom łatwiej było się z kimś takim utożsamiać.
Szkoda, że kolejne filmy o Supermanie nie osiągnęły takiego sukcesu jak pierwsza część. Drugi jeszcze się jakoś trzyma, zwłaszcza wersja Richarda Donnera (długa historia), ale pozostałe są po prostu słabe. Superman IV wygląda tak źle, że aż śmiesznie! Superman-Powrót ma z kolei jedną ogromną wadę – jest cholernie nudny. Człowieka ze Stali natomiast nienawidzę. To film, o którym najlepiej zapomnieć (ta nachalna symbolika jest durna).
James Gunn szykuje nowy film o Ostatnim Synu Kryptonu. W roli głównej Superman: Legacy wystąpi David Corenswet (na zdjęciach poniżej). Mam wielkie nadzieje co do tego tytułu. Nie oczekuję oczywiście poziomu pierwszej części. Jednak fakt, że scenarzystą i reżyserem jest sam twórca Strażników Galaktyki, zapowiada coś o wiele lepszego niż to, co stworzył Zack Snyder.
Superman to jeden z najważniejszych filmów w historii. Dał on początek nowemu gatunkowi i sprawił, że ludzie uwierzyli w to, że człowiek potrafi latać. Jest to też piękna, inspirująca historia o czynieniu dobra. Superman siedzi w każdym z nas, tylko musimy go w sobie odkryć. Może za jakiś czas ta planeta naprawdę będzie lepszym miejscem?