To idzie młodość, czyli jak MCU wprowadziło nowe pokolenie herosów
Już nie tylko Spider-Man, ale też inni młodzi superbohaterowie dochodzą do głosu w Kinowym Uniwersum Marvela. Jak filmowy oddział Domu Pomysłów podchodzi do wprowadzania nieletnich herosów?
Do tej pory w Kinowym Uniwersum Marvela młodzi widzowie musieli przede wszystkim śledzić losy dorosłych facetów, których problemy mocno wykraczały poza to, co może dotyczyć nastolatka zapatrzonego w ekran. Abstrahując nawet od ratowania świata przed złem, nasi bohaterowie mają przecież sporo przyziemnych problemów, które sprezentowali im scenarzyści. I mimo niezwykłych mocy, próbują sobie z nimi radzić tak, jak robią to zwykli ludzie w otaczającej nas rzeczywistości. Dla dzieciaka nierozumiejącego wszystkich tych spraw nie jest to żaden problem. Nawet jeśli pojawi się wątek pijącego alkohol Tony'ego Starka lub Bruce'a Bannera mówiącego o próbie samobójczej, to nie zostanie to w głowie młodego widza na długo. Inne rzeczy się liczą – np. to, że Iron Man znowu zasuwa w swojej zbroi, a Hulk miażdży.
Widowiska MCU planowane są tak, żeby każdy widz znalazł coś dla siebie. Trochę jak z produkcjami Pixara, na które mogą wybrać się i dzieci, i dorośli. Odbiór treści będzie inny, ale element rozrywkowy zostanie zachowany i to jest najważniejsze. Inna sprawa to konieczność angażowania widzów postaciami, ich historiami i problemami właśnie. Jeśli z nimi sympatyzujemy, bo rzucają żartami na lewo i prawo, to super. Jeśli jednak będziemy mogli im jeszcze kibicować w radzeniu sobie z przyziemnymi problemami, zwłaszcza takimi, które sami miewamy w życiu codziennym, to widowisko zyska na znaczeniu i nie będzie już tylko typowym filmem akcji.
Tutaj nie chodzi oczywiście o odnoszenie problemów fikcyjnych postaci do siebie w znaczeniu dosłownym. Wyobrażam sobie jednak, że są osoby, które na pewnym poziomie tak samo jak odmrożony po latach Kapitan Ameryka, czują się wyalienowane ze społeczeństwa i nie bardzo łapią wszystkie te konwenanse panujące wśród współczesnych ludzi. Jeśli ten przykład was nie przekonuje, to MCU dotyka też znacznie bardziej przyziemnych kwestii. Okazuje się, że nawet bogowie z Asgardu miewają znajome dla nas problemy. Przypomnijmy sobie napiętą sytuację między braćmi – Thorem i Lokim. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że znalazłby się tutaj ktoś, kto ma na pieńku ze swoim rodzeństwem. Bywały też wątki naprawdę poważne, jak temat bezpłodności Czarnej Wdowy. Wszystko to jednak obserwujemy z perspektywy bohaterów dorosłych. Kinowe Uniwersum Marvela słusznie czekało z wprowadzaniem nastoletnich superbohaterów, ale w końcu nastał odpowiedni moment, żeby przedstawić inne punkty widzenia i rozpocząć nową erę dla łączonego uniwersum.
Jesteśmy w trakcie 4. fazy, za nami pierwsze podsumowanie w postaci Avengers: Koniec gry. To doskonały moment, żeby zaprosić do MCU nowe pokolenia widzów. Od 2008 roku i premiery filmu Iron Man minęło trochę czasu, a fani tamtego widowiska zdążyli dorosnąć. Wyobrażam sobie, że gdybym miał dzisiaj 13 lat, trudno byłoby mi wskoczyć na ten rozpędzony pociąg. Zakładam, że gdybym dostał serial o superbohaterze w nastoletnim wieku, chciałbym go sprawdzić, by zobaczyć, jak mój rówieśnik z niezwykłymi mocami radzi sobie w tym świecie. Może jest to banalne założenie, żeby uczyć się tego uniwersum razem z bohaterem serialu, ale cieszy mnie fakt, że Marvel Studios nie zamierza przespać tego momentu i odważnie wprowadza odrobinę młodzieńczej werwy.
Przez długi czas, jeśli chodzi o młodocianych herosów, rodzynkiem na dużym ekranie był Spider-Man. Być może pamiętacie moment podczas walki na lotnisku w Niemczech w filmie Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów, kiedy to wszyscy byli zaskoczeni faktem, że chłopak w kostiumie pająka nie ma jeszcze dowodu osobistego. Ścianołaz szybko rozpoczął swoją karierę i pobierał nauki, walcząc u boku doświadczonych obrońców dobra. Na szczęście nie każdy nastolatek może pochwalić się bójką z Thanosem. Gdyby w tych starciach uczestniczyło więcej nieletnich bohaterów, my jako widzowie mielibyśmy problem z zawieszeniem niewiary. Trzeba przyznać, że MCU ma plan na wszystko i nawet ten aspekt związany z wprowadzaniem młodzieży musiał poczekać na odpowiednią chwilę.
Od samych początków MCU nie mieliśmy zbyt wielu dziecięcych bohaterów. Jednym z pierwszych dzieciaków z istotną rolą był Harley Keener (Ty Simpkins) z Iron Mana 3. Tony Stark zmierzył się wtedy pierwszy raz z dziecięcą wrażliwością. Później mieliśmy jeszcze Cassie Lang, córkę Ant-Mana. Scott Lang był w tamtym czasie gościem po rozwodzie, który starał się jak najwięcej czasu spędzać ze swoją latoroślą. Jako widzowie, otrzymujemy szansę zmierzenia się z problemem, który przecież dotyka tak wielu ludzi na świecie. W międzyczasie poznaliśmy rodzinę Clinta Bartona, ale tutaj była to rola epizodyczna i nawet nie została specjalnie rozwinięta w serialu, oraz córkę Tony'ego Starka – Morgan. Uroczy występ, pewnie twórcy jeszcze od niej wrócą, ale na ten moment to melodia przyszłości. W innych sytuacjach dziecięcy bohaterowie pojawiali się raczej jako młodsze wcielenia dorosłych postaci, widzieliśmy to w filmach o Thorze (młody Thor i Loki) – mieliśmy retrospekcję z dziecięcą Gamorą, a także młodego Petera Quilla. Przykłady skromne, stanowiące jedynie rolę nośników fabuły, ale warto podkreślić to jeszcze raz, że należało zbudować uniwersum na dorosłych, kształtujących się bohaterach, szykując dopiero miejsce na wprowadzenie młodych herosów.
Otwarcie się na nowe pokolenie przy okazji 4. fazy to dobry kierunek. Może zabrzmi to patetycznie, ale kino superbohaterskie powinno pokazywać, że nie trzeba być dojrzałym mężczyzną, żeby nieść dobro. Młodzi herosi popełniają błędy, zmagają się z podwójną tożsamością, tracą coś ze swojego nastoletniego życia – tematów wokół takich postaci jest bardzo dużo. Już teraz fani MCU mogą oglądać przygody Ms. Marvel, pierwszej pakistańskiej superbohaterki Marvela. Kamalę Khan wyróżnia też to, że jej supermoce powiązane są z motywem dojrzewania, co może być wartościowe dla młodych widzów, ale też ich rodziców.
Young Avengers - najsłynniejsi członkowie
Hollywood nie lubi recastów ważnych postaci. Wymiana pokoleniowa pozwoli nam więc na śledzenie przygód następców, którzy będą się zmagać z innym rodzajem problemów. W końcu też dorosną jak my wszyscy. Możliwość oglądania ich na początku drogi życiowej to dodatkowa wartość. Nie rozumiem w tym kontekście narzekania na serial Ms. Marvel i próby udowadniania wszystkim, że nie jest się już w targecie tej produkcji. Przecież o to właśnie chodzi, żeby ukierunkować serial na inną grupę odbiorców, a ponieważ wciąż mamy do czynienia z Marvelem, to na pewno nikt nie zostanie zostawiony na lodzie. Dojrzalsi widzowie mieli swojego Moon Knighta, teraz nowi widzowie mogą bawić się w towarzystwie Ms. Marvel. Pisałem o tym już wcześniej, stając w obronie bohaterki. Może to już ten czas, kiedy MCU przyjmie strukturę komiksową? Obejrzą go wyłącznie zainteresowani. Gdyby zawsze próbowano przyciągać wszystkich do ekranu, byłoby to jak hamulec dla kreatywności twórców.
Na szczęście przed Ms. Marvel wprowadzono już kilku nowych, młodzieńczych herosów. W serialu WandaVision mamy debiut Billy'ego i Tommy'ego, dzieci Wandy i Visiona. W Falcon i Zimowy żołnierz zaprezentowano nam na krótko Eliego Bradleya - nikt nie ma wątpliwości, że powróci jeszcze jako Patriot. W serialu Loki otrzymaliśmy Kid Lokiego, który został pozytywnie przyjęty, więc miejmy nadzieję, że będzie rozpatrywany w kontekście planowanego (prawdopodobnie) projektu o Young Avengers. Zobaczcie, ile już wymieniłem, a to jeszcze nie koniec. Czarna wdowa wprowadziła Yelenę Belovą i chociaż postać grana przez Florence Pugh nie jest nastolatką, to jednak wpisuje się w wymianę pokoleniową, podobnie jak Kate Bishop (Hailee Steinfeld) z serialu Hawkeye. Ostatnio na dużym ekranie widzieliśmy też debiut Ameriki Chavez (Xochitl Gomez) w Doktor Strange w multiwersum obłędu i jest to jedna z nielicznych sytuacji w MCU, kiedy to tytułowy bohater musi współpracować z dzieckiem. Zadziałało to korzystnie na film, bo dało się dzięki temu odczuć przygodowy sznyt.
Pamiętam narzekanie starszych widzów, kiedy zadebiutował Spider-Man: Homecoming. Nie wszystkim było w smak obserwowanie nieporadnego Petera Parkera, który chodzi na pierwsze randki i domówki. Spójny charakter MCU pozwala na to, żeby nikt podczas seansu się nie nudził, niezależnie od wieku, ale akcent położony na rozprawianie się z problemami nastolatków to ważna rzecz, wręcz kluczowa z dzisiejszego punktu widzenia. MCU z ekspansją w kinie i na streamingu, musi łapać też inne grupy odbiorców, żeby dalej napędzać całą tę koniunkturę. Wcześniej dzieciaki nie miały żadnych większych ról, ale to już teraz się zmienia. Nie chodzi o to, by zrobić z tego uniwersum przedszkole, ale jeśli pojawi się spora gromadka młodszych postaci, to zyskamy z pewnością większy, żywszy i barwniejszy świat.