Walczy na noże z przyzwyczajeniami widzów. Rian Johnson i jego miłość do postaci
Rian Johnson jest człowiekiem wielu talentów – pisze scenariusze, kręci filmy, gra na banjo. Dorastał z Gwiezdnymi wojnami, jest fanem Agathy Christie, a pasje te przejawiają się w jego własnych projektach.
Rian Johnson zaczynał od kręcenia krótkich filmów ze znajomymi i zanim jeszcze ukończył edukację, miał na koncie około 90 krótkich metraży. Jak to często bywa, właśnie w tych filmikach można było odnaleźć namiętności młodziutkiego wówczas twórcy – jego ośmiominutowy Evil Demon Golfball From Hell!!! z 1993 roku był luźno inspirowany Sercem oskarżycielem Edgara Allana Poego. W tak wczesnej twórczości reżysera dostrzegamy zapowiedź stylu, który dziś jest jego wizytówką. Nim zaskoczył świat początkiem serii Na noże, dawał się poznać jako mistrz przewrotnych historii z zaskakującymi zagadkami i charakterystycznym humorem.
Następne lata Johnson spędził na tworzeniu filmów instruktażowych i materiałów promocyjnych seriali dla dzieci. Zajął się także edycją horroru May z 2002 roku. Jego pasja nie ograniczała się jednak tylko do kina. Za młodu, gdy mieszkał w LA, kolekcjonował hobby. Podjął nawet decyzję, że nauczy się gry na banjo, byle tylko coś angażowało go kreatywnie i twórczo. W międzyczasie zbierał też fundusze na zrobienie swojego pierwszego filmu. Warto poznać historię Johnsona, bo jest to z pewnością jeden z ciekawszych twórców z tego pokolenia, który pewnie jeszcze nie raz zaskoczy widzów.
Nakręcony w większości w San Clemente High School, do którego uczęszczał Johnson, film Kto ją zabił z 2005 roku jest dramatem kryminalnym. To właśnie nim reżyser na dobre rozpoczął swoją karierę. Johnson napisał scenariusz, a także wyreżyserował i zmontował produkcję. Główną inspiracją stała się pasja do powieści Dashiella Hammetta. Polecił wszystkim osobom zaangażowanym w projekt, aby nadrobili dzieła tego pisarza. Nie chciał jednak, by opowiadana historia była zwykłą imitacją twórczości Hammetta – osadził ją więc w amerykańskim liceum. Film nie miał pokaźnego budżetu (jedynie 500 tysięcy dolarów, a część inwestycji pokrył między innymi dziadek reżysera) ani wielkich gwiazd, ale to tutaj widzowie mogli zobaczyć początki młodego Josepha Gordona-Levitta. Wypadł on zresztą świetnie, a pomogła w tym ciekawa rekonstrukcja gatunku noir we współczesnych klimatach i mocno młodzieżowa otoczka.
Następnie przyszedł czas na Niesamowitych braci Bloom, komedię romantyczną z 2008 roku. Johnson miał na nią pomysł jeszcze przed Kto ją zabił? i początkowo planował, aby historia ta była bardziej poważna i opowiedziała o relacji mentorskiej, a nie braterskiej. Pisanie scenariusza okazało się wyzwaniem – reżyser chciał, aby opowieść skupiła się na postaciach, ale jednocześnie zachowała znane elementy gatunkowe. W filmie zagrali: Mark Ruffalo, Rachel Weisz i Adrien Brody. Mimo większego budżetu i uznanych nazwisk nie była to produkcja, która się jakoś szczególnie przebiła. Szkoda, bo może już wtedy wielu widzów zobaczyłoby, jak pomysłowe i zabawne dialogi potrafi pisać Johnson.
Pomiędzy tworzeniem kolejnych filmów Johnson zaliczył też udział przy jednym z najlepiej ocenianych seriali w historii. Vince Gilligan, główny autor scenariusza oraz producent wykonawczy serialu Breaking Bad, skontaktował się z reżyserem po obejrzeniu Kto ją zabił?. Johnson po raz pierwszy stanął za kamerą w sezonie trzecim. Odcinek zatytułowany Mucha nie zebrał najlepszych ocen i widzowie typują go jako jeden z gorszych, ale za to dwa kolejne doczekały się zupełnie innych reakcji ze strony fanów i krytyków. Szczególnie Ozymandiasz, odcinek z piątego sezonu, jest uważany za jeden z najlepszych w historii nie tyle serialu, co telewizji w ogóle. Johnson podczas pracy nad serialem miał szansę pracować z największymi talentami, takimi jak Bryan Cranston i Aaron Paul. Współpracował też z Gilliganem nad elementami wizualnymi i tonem trzech odcinków, które wyreżyserował. Johnson uważa Breaking Bad za ważne doświadczenie, a podzielone opinie fanów mogły go przygotować na to, co później nadeszło wraz z serią Gwiezdnych wojen...
W trzecim filmie, Looper - Pętla czasu z 2012 roku, twórca znów połączył siły z Josephem Gordonem-Levittem, a także Ramem Bergmanem, który zajął się produkcją pierwszych dwóch dzieł reżysera. Johnson przepisywał scenariusz w nieskończoność, by osiągnąć jak najlepszy wynik. Tutaj trzeba przyznać, że nie wszystko się udało – w fabułach o podróżowaniu w czasie zawsze znajdą się jakieś paradoksy lub wpadki logiczne. Na szczęście film został doceniony, bo choć nie wyrwał widzów z kapci, to jednak potwierdził, że Johnson kapitalnie porusza się między gatunkami i potrafi tworzyć hybrydy według własnego smaku. Nie brakuje tu scen akcji, ale reżyser położył nacisk przede wszystkim na bohaterów i ich historii.
Strona Mocy, na którą nie byli gotowi fani
W 2014 roku Johnson potwierdził plotki, że napisze i wyreżyseruje ósmą część z serii Gwiezdnych wojen. Część fanów była sceptyczna, bo był to jednak młody reżyser bez wielkiego dorobku, ale widzowie po latach mieli zobaczyć w większej roli Luke'a Skywalkera, więc tonowano niepokoje. W grudniu 2017 roku do kin trafiły Gwiezdne wojny: ostatni Jedi. Według Johnsona to esencja Star Wars, która łączy samoświadomość i zabawę z humorem. Był to dla niego projekt wyjątkowy – w końcu dorastał z kultową serią, a jako dziecko zobaczył Imperium kontratakuje, które wywarło na nim ogromne wrażenie. Ostatni Jedi nie od razu został dobrze przyjęty. Kością niezgody okazało się podejście do wspomnianego Skywalkera. Wielu chciało zobaczyć potężnego mędrca i Mistrza Jedi, który jednym ciosem zniszczy siły zła, natomiast Johnson postawił na zagubionego starca, któremu nie do końca powiodło się w życiu. Fanom nie spodobało się też poczucie humoru (śmierć Snoke'a) – według wielu z nich było zbyt współczesne i nie pasowało do ogólnego tonu znanej serii. Historia przedstawiona w Ostatnim Jedi odrzuciła także wiele fanowskich teorii, nie rozwijając wątków, które tak bardzo ciekawiły. Niekoniecznie było to oczywiście winą Johnsona, tylko braku planu na całą trylogię ze strony Lucasfilm, jednak reżyserowi mocno dostało się w sieci. Dopiero teraz, po kilku latach, coraz więcej widzów przekonuje się do tamtej produkcji, bo w końcu Johnson zrobił coś świeżego i pomysłowego. Nieoczywista fabuła, humor i wiele widowiskowych scen, które wyglądałyby inaczej bez precyzyjnego oka twórcy. Johnson przyznał nawet po czasie, że to doświadczenie było bolesne, a poradzenie sobie z niezadowoleniem widzów było trudnym procesem. Na szczęście nie pozwolił, aby toksyczna część fanów Gwiezdnych wojen podcięła mu skrzydła:
W listopadzie 2017 roku, na miesiąc przed premierą Ostatniego Jedi, Lucasfilm ogłosiło, że Rian Johnson napisze nową trylogię Gwiezdnych wojen oraz wyreżyseruje jej pierwszy film. Miałaby to być historia zupełnie odrębna, ale po negatywnych reakcjach wytwórnia niestety wystraszyła się i tymczasowo wycofała z planów. Johnson utrzymuje, że projekt powstanie. Być może pomoże mu w tym nowa autorska seria, która odnosi ogromne sukcesy – Na noże.
Po Gwiezdnych wojnach przyszedł bowiem czas na zagadkę morderstwa inspirowaną Agathą Christie w filmie Na noże. Pomysł na tytuł Johnson wziął z piosenki zespołu Radiohead, Knives Out. Utwór ten nie ma jednak nic wspólnego z produkcją, reżyser stwierdził, że to po prostu dobry tytuł dla historii kryminalnej. Scenariusz do Na noże napisał w niecałe sześć miesięcy. Taki szybki proces okazał się dla niego wyzwalający, gdyż był odmianą od poprzedniego trybu pracy nad tekstami. Premiera w 2019 roku została entuzjastycznie odebrana zarówno przez krytyków, jak i widzów. Zaskakująca fabuła i gwiazdorska obsada z Danielem Craigiem, Aną de Armas, Jamie Lee Curtis i Chrisem Evansem porwały publiczność i zapewniły komedii kryminalnej ogromny sukces.
Netflix zakupił prawa do dwóch sequeli Na noże, a premiera pierwszego z nich odbyła się na platformie streamingowej 23 grudnia 2022 roku. Johnson zaproponował nową zagadkę, a Daniel Craig powrócił do roli detektywa Benoit Blanca. Johnson stwierdził jednak, że – podobnie jak u Agathy Christie, której jest fanem – to nie detektyw ma znajdować się w centrum zdarzeń. Kluczowe są przede wszystkim inne postacie, a w Glass Onion: Film z serii Na noże nie zabrakło gwiazd, które po raz kolejny zapewniły świetne widowisko. W obsadzie zobaczyć można chociażby Edwarda Nortona, Janelle Monáe, Kathryn Hahn czy Dave’a Bautistę.
Rian Johnson dał się poznać jako twórca czerpiący garściami z kina gatunkowego. Umiejętnie selekcjonuje z nich poszczególne elementy i przenosi na ekran w charakterystycznym dla siebie miszmaszu. W jego twórczości imponuje coś jeszcze – mianowicie miłość do postaci. Może niewielu tak na to patrzy, ale Johnson ma coś z romantyka, bo w każdej jego produkcji pojawia się wątek miłosny. Często jest to miłość nieoczywista, może trudno dostrzegalna na pierwszy rzut oka, ale jest coś w tym, że nawet jeśli jego postacie nie do końca wygrywają, to mogą liczyć na wsparcie swojego stwórcy. Tym bardziej nie dziwi, że osobowość reżysera skupia wokół siebie grupę oddanych fanów. Rian Johnson znajduje wiele inspiracji w dziełach innych, wypracował jednak swoją własną, wyjątkową wizję, która nie przestaje zaskakiwać i wyróżniać go w dzisiejszym świecie kina.