Wiedźmin - słów kilka o metodzie. Jak od strony wizualnej adaptowana jest proza Andrzeja Sapkowskiego?
Andrzej Sapkowski, komentując 2. sezon, pochwalił twórców za wykonaną pracą, bo nie jest łatwo adaptować jego prozę. Sprawdźmy, jaką drogę obrał Netflix i jak się ma to do wizji twórców gier.
Adaptowanie Wiedźmina jest – wybaczcie żart – potwornie trudne, bo świat wykreowany przez Andrzeja Sapkowskiego składa się z wielu inspiracji legendami arturiańskimi, celtyckimi, baśniami i mitologią słowiańską. Próba przeniesienia tego na ekran w takiej formie, w jakiej widzieliby to czytelnicy, to karkołomne zadanie. I to podkreśla magię słowa – napisać można więcej, niż da się potem pokazać nawet w serialu o niezłym budżecie. Proza Sapkowskiego daje się interpretować na wiele różnych sposobów. Każdy z fanów może widzieć ten świat na swój sposób, co znamienne jest w kontekście serialowej adaptacji od Netflixa, której twórcy wychodzą właśnie z założenia o swobodnym traktowaniu adaptacji.
W premierowym sezonie nie udało się jeszcze odnaleźć klucza do spójnego przeniesienia historii z książek na mały ekran, ale po 2. sezonie ekipa jest znacznie bliższa odnalezienia własnej identyfikacji tego świata. Dla fanów książek i gier nie oznacza to pewnie dobrych informacji, bo będą musieli przełknąć wiele zmian, ale oryginalnych historii nikt im przecież nie zabierze.
Wiedźmin od Netflixa jest czymś zupełnie innym od każdej dotychczasowej próby adaptowania prozy Sapkowskiego. CD Projekt Red wybrał średniowieczne tropy z dużym naciskiem na słowiańskość, komiksy czerpały dużo z Tolkiena, natomiast polski film Wiedźmin i serial z Michałem Żebrowskim miał w sobie mniej baśniowości, ale za to więcej historycznej estetyki (nie licząc pasującej tam jak pięść do oka katany jako broń Białego Wilka). Skromne opisy świata dokonane przez Sapkowskiego jednocześnie utrudniają i ułatwiają zadanie, bo pozwalają na autorską interpretację i swobodę. Śmiało można iść w klimaty brytyjskie i rzymskie, jeśli chodzi o kostiumy, oraz indyjskie, jeśli mówimy o architekturze. Oczywiście inną sprawą jest pieniądz, a ten jest niestety niezbędny, jeśli chcemy ten świat ukazać wiarygodnie. Najlepszym podejściem będzie jednak porzucenie granic i zerwanie się z krępującego gorsetu narzuconego przez inne media.
Wiedźmin - potwór potworowi nierówny
Jak można zatem scharakteryzować metodę wizualnego adaptowania serialu przez Netflixa? Gra o tron była produkcją, która dość szybko znalazła swój klucz tonalny i wizualny, ale bezsprzecznie Wiedźmin ma o wiele trudniejsze zadanie. Przyjrzyjmy się potworom, pochodzącym często z mitologii słowiańskiej, których wizerunek nie zawsze jest zgodny z ówczesnymi wyobrażeniami. Kikimora, która pojawia się na początku 1. sezonu, pochodzi z opowiadań słowiańskich i symbolizuje żeńskiego ducha nawiedzającego domy. Zwykle chodziło o zdeformowanego człowieka, bardzo chudego i skąpo odzianego. W serialu i grach twórcy udali się jednak w zupełnie inną stronę, tworząc coś przypominającego rosłego kraba z licznymi odnóżami i paszczą gotową połknąć głowę niczym wyłowionego rodzynka z mieszanki studenckiej. Inspiracja, interpretacja i przetworzenie, tak działa ten schemat - i dowodzą tego kolejne przykłady.
W grach i serialu pojawia się strzyga, bestia mająca swoje miejsce w mitologii wschodnioeuropejskiej. Wizerunek potwora w serialu wydaje się być zestawieniem właśnie europejskiego folkloru, a tutaj samo przedstawienie zależne jest od wybranego regionu. Strzyga była uosobieniem wampirycznego ducha lub demona nawiedzającego domy lub zjawy, bo taka wersja dominowała w naszych bajkach ludowych. Sapkowski dokonał tutaj istotnych zmian, ukazując zdeformowaną dziewczynę urodzoną z kazirodczego związku. W serialu swoim ciałem przypominała bardziej dziewczynę, natomiast w grach postać strzygi znacznie zwiększała swoją masę i siłę.
Geralt spotyka na swojej drodze w premierowym sezonie Silvana, nazywanego przez okolicznych mieszkańców diabołem. To połączenie człowieka i kozy, co również ma mocne naleciałości z wierzeń i folkloru. Demoniczna postać kozła związanego mocno z diabłem i piekłem. A jak do tego wszystkiego ma się doppler? Pamiętamy z książek, że to postać mogąca zmieniać swój wygląd i przybierać wizerunek kogoś innego. Koncept pochodzi nawet z mitologii egipskich, w których pojawia się duchowy sobowtór człowieka, lub z folkloru fińskiego, gdzie mamy postać ludzkiego sobowtóra będącego kimś na wzór strażnika wykonującego za nas trudne zadania, zanim sami się za nie weźmiemy. Nie sposób nie wspomnieć też o dżinie, potworze z Bliskiego Wschodu. Znamy mit o dżinie, który spełnia życzenia tego, kto go uwolnił.
Wiedźmin - dlaczego wygląda, jak wygląda?
Strona wizualna Wiedźmina czerpie bardzo dużo z gotyckich klimatów, bo jest to styl o dużym zakresie czasowym i dlatego objawia się nam w różnych odsłonach. Nie są to jednak dosłowne inspiracje - niekiedy są mniej lub bardziej subtelne, miksowane z elementami architektury słowiańskiej lub indyjskiej. Kostiumy w premierowym sezonie czerpały mocno z haute couture i łączone były z nowymi wyobrażeniami o świecie Wiedźmina, co w jeszcze większym stopniu widoczne jest w drugim sezonie (warto podkreślić zmianę na stanowisku kostiumografa). Jeśli chodzi o kostiumy, w obu stylistykach mamy przetworzenie wyobrażeń o średniowieczu w połączeniu ze stylistyką innych epok.
Polski folklor widoczny jest w serialu, chociaż siłą rzeczy nie tak mocno jak w grach. CD Projekt Red poszedł swoją drogą, wyróżniając świat wiedźmina od innych gier w tym samym gatunku, ale nie jest to wizja całkowicie zgodna z książkami. Sam autor twierdził, że: “słowiańskości w niej, jak rzekł Wokulski Starskiemu, tyle co trucizny w zapałce”. Niewątpliwie jednak interpretacja warstwy wizualnej serialu zależna jest od widza – wschodnioeuropejski widz inaczej spojrzy na te elementy, a jeszcze inaczej zrobi to fan zachodnioeuropejski. Dochodzą do tego przecież jeszcze kluczowi dla Netflixa widzowie w Stanach Zjednoczonych, dla których odbiór stylu architektury Kontynentu oraz wygląd potworów będzie stanowić coś zgoła innego.
Średniowieczna stylistka narzuca się sama, co widać w zbrojach rycerzy Cintry w pierwszej odsłonie. Po fali krytyki zmieniono opancerzenie Czarnych rycerzy Nilfgaardu i dzięki temu znacznie bliżej są tego, co prezentowały gry. Warto jednak ponownie podkreślić, że niemożliwe jest podążanie za stylistyką wypracowaną przez CD Projekt Red, ponieważ jest ona bardzo wystylizowana, niemal ocierająca się o kreskówkę. Wszystkie fikuśne, kolorowe stroje mogłyby źle prezentować się na naturalnym gruncie. Jednak współpraca z CD Projekt Red zacieśniła się i będzie w nowym sezonie wiele smaczków wyjętych prosto z gier. Wiedźmin kręcony jest nawet w czasach pandemii w prawdziwych plenerach, niewiele rzeczy odbywa się w studiu. I chociaż tym razem nie udało się twórcom trafić do Polski, wciąż dobrze oddają ogólny charakter Kontynentu, miejsca bardzo zróżnicowanego. Połączenie fantazji z horrorem, mitologicznych inspiracji ze średniowieczem wypada coraz lepiej.
Grosza daj wiedźminowi, czyli co z muzyką?
W pierwszym sezonie za muzykę odpowiedzialni byli Giona Ostinelli i Sonya Belousova, która moim zdaniem wypadła fantastycznie. Kreatywność muzyków napędzana była fabułą. Ścieżki świetnie dopasowano do wydarzeń oraz poszczególnych postaci. Prawdziwym hitem okazał się utwór Toss A Coin To Your Witcher, który doczekał się wielu coverów. Muzyka zespołu Percival mocno zapisała się w świadomości fanów, ale wspomnianemu duetowi udało się kapitalnie uchwycić świat Wiedźmina. Stworzyli bardzo interesujące tło muzyczne pełne uroku i magii. Nie jestem fanem muzyki w 2. sezonie, zmieniono kompozytora i brzmi ona dla mnie mocno generycznie, jak z pierwszego lepszego wysokobudżetowego widowiska, w którym muzyka nie ma żadnego znaczenia. To oczywiście będzie jednak kwestią gustu i każdy może mieć własne odczucia w tym temacie.
Jakaż więc jest to metoda? Czerpać garściami z tego, co oferują skromne opisy świata Sapkowskiego, inspirować się europejskim folklorem i przetwarzać to na własną modłę. Kontynent pod wieloma względami jest bardzo zróżnicowany - nie tylko średniowieczny, nie tylko wschodnioeuropejski. Nie pomaga to w spójnym wizerunku, ale w drugim sezonie jest znaczna poprawa. Być może ten klucz do adaptowania serialu od strony wizualnej zostanie w pełni odnaleziony.