Hook: między snem a rzeczywistością
Wybitny reżyser Steven Spielberg (E.T., Park Jurajski, Indiana Jones) przedstawił własną wizję dalszych losów chłopca znanego z kultowej powieści J.M. Barriego. Hook, opowiadający historię dorosłego już Piotrusia Pana, 8 grudnia 2021 roku skończył 20 lat. Film nadal pozostaje magiczną i niezwykle aktualną produkcją - również dla starszych widzów.
Poszukując nowej filmowej przygody, postanowiłam powrócić do gatunku fantasy, aby ponownie zatracić się w perspektywie innej rzeczywistości. Idealną propozycją na wieczór okazał się właśnie Hook, w którym nie brakuje malowniczych kadrów, a także ważnych, życiowych wartości. Produkcja na podstawie scenariusza Jamesa V. Harta oraz Malii Scotch Marmo po latach przypomina nam wszystkim, jak ważne jest to, aby pomimo często przytłaczającej nas szarej rzeczywistości dorosłego życia nadal marzyć i widzieć świat w barwach równie kolorowych, jak za czasów beztroskich lat.
Steven Spielberg zaprasza nas do magicznej rzeczywistości znacznie wcześniej, niż filmowy Peter Banning (Robin Williams) wkracza do Nibylandii. Reżyser, posługując się postacią starszej Wendy (Maggie Smith), sprawił, że to właśnie jej krótki dialog w połączeniu z realistycznymi elementami scenografii i tworzącym przytulny klimat ciepłym oświetleniem odmienił moją perspektywę filmu. "Tylko ty możesz ocalić swoje dzieci. Jakoś musisz wrócić. Musisz sprawić, że sobie przypomnisz. Peter, nie wiesz, kim jesteś?"- pyta go Wendy w jednej ze scen po porwaniu Maggie (Amber Scott) i Jacka (Charlie Korsmo) przez magiczne moce kapitana Hooka. Otwiera przy Peterze książkę o przygodach Piotrusia Pana, aby ten zrozumiał, że to właśnie on jest jej tytułowym bohaterem. Tym samym na chwilę udało jej się zabrać zarówno mnie, jak i z pewnością wielu wcześniejszych widzów, w sentymentalną podróż do czasów dzieciństwa. To Wendy po raz pierwszy nadaje historii niezwykłą autentyczność. Scena ta w szczególności zapadła mi w pamięć również dlatego, że to właśnie ona w wyjątkowy sposób przełamuje w filmie granicę pomiędzy przedstawioną w nim spokojną rzeczywistością a tą sprawiającą wrażenie sennego koszmaru Petera, który rozgrywa się w domu po zniknięciu dzieci. Po rozmowie z domniemaną babcią mężczyzna zdaje sobie sprawę, że na pozór nierealna sytuacja porwania niedługo na nowo pozwoli mu okryć dawno zapomnianą przez niego rzeczywistość. Warto wspomnieć, że cała scena powstała bez wykorzystania efektów specjalnych, które w filmie nie pojawiają się zbyt często, sprawiając, że pozostaje ona dla mnie tak wyjątkowa.
Przewodnikiem po odzyskaniu wspomnień - zarówno dla Petera, jak i nas, widzów - staje się Dzwoneczek (Julia Roberts). Kultowa wróżka pojawia się w odpowiednim momencie, zabierając nas w podróż po wyspie wiecznego dzieciństwa. Wkraczając do Nibylandii - przepełnionej znanymi z oryginalnej baśni motywami piratów, syren i zagubionych dzieci - stajemy się częścią czarującej opowieści, otwierającej nam portal do świata wyobraźni. Magiczna kraina wiecznego dzieciństwa zachęca nas do odbiegnięcia od codziennych obowiązków i zatracenia się w świecie świetnej zabawy. Sama postać Hooka, choć jest on głównym antagonistą w filmie, zamiast wzbudzać we mnie strach, wywołała niejeden uśmiech. Wykorzystując swoje niewątpliwe poczucie humoru, pozornie niebezpieczny pirat przedstawia dość luźne i absurdalne podejściem do Petera. "Niezależnie od tego, czy będą to trzy dni, czy trzy dekady, on zawsze będzie grubym, starym Piotrusiem" - mówi Hook. Moim zdaniem w ten właśnie sposób stara się nam przekazać, że opowieści, które słyszeliśmy w dzieciństwie, zostają z nami na zawsze. Co ciekawe, sam Dustin Hoffman, który w filmie wcielił się w rolę Hooka, miał znaczny wpływ na jego przyjazny wygląd: "Chodząc po ulicach Nowego Jorku w kostiumie postaci, zdałem sobie sprawę, że piraci, zwłaszcza piraci z hakiem zamiast ręki, drewnianą nogą lub opaską na oku, są oceniani znacznie surowiej niż inni ludzie. Poprosiłem makijażystów, aby zrobili ze mnie mniej groźnego pirata" - twierdzi aktor. Postać Hooka jest doskonałym dowodem na to, że produkcja Stevena Spielberga nadaje się również dla młodszych widzów. Wpływająca na wyobraźnie produkcja z pewnością udowodni im również, że warto zawalczyć z przeciwnościami losu, gdyż to właśnie dobro zawsze wygrywa.
Początkowo sceptyczne nastawienie Petera do magicznego świata jest idealnym odniesieniem do tego, jak wiele zmienia się w kwestii naszej wyobraźni wraz z wiekiem - im starsi jesteśmy, tym trudniej jest nam uwierzyć w rzeczy, które niegdyś sprawiały nam największą radość. Te często pozostają tylko sentymentalnym wspomnieniem z dzieciństwa lub odchodzą w wieczne zapomnienie. Mimo iż wielu starszych widzów zapewne zapamiętało Piotrusia Pana jako małego chłopca i to właśnie jego wolałoby oglądać na ekranie, moim zdaniem dorosła wersja bohatera jest równie ponadczasową postacią. Peter Banning szczególnie podkreśla według mnie najważniejsze przesłanie filmu. To właśnie prawnik jest doskonałym przykładem na to, że nawet najbardziej pochłonięty pracą człowiek jest w stanie wydobyć z siebie dawno zapomnianą perspektywę świata z najmłodszych lat, jeśli tylko naprawdę tego chce. Ponadto, poprzez głównego bohatera, film porusza niezwykle ważną kwestię, przypominając nam, jak bardzo istotne jest spędzanie chwil z rodziną. W moim odczuciu to zegary, które wielokrotnie pojawiają się w scenach, symbolizują uciekający czas - nim więcej dni za nami, tym szybciej zdaje się on uciekać. Kiedy postać Petera Banninga w końcu to zauważa, dochodzi do wniosku, że to rodzinne chwile są dla niego najważniejsze. To właśnie wtedy przekazuje swój miecz jednemu z zagubionych chłopców - tym samym ponownie przypominając nam, jak ważne jest rozwijanie wyobraźni od najmłodszych lat, gdyż ta przydaje się również w dorosłym życiu.
Co ciekawe, podczas kręcenia sceny z mieczem, żaden z młodych aktorów nie wiedział, który z nich ostatecznie otrzyma rekwizyt:
Jak się okazuję, zarówno widzowie, jak i obecni na planie aktorzy, po latach nadal są w stanie poczuć magię wypływającą z ekranu, wzbogaconą wciąż aktualną treścią.