To przypomnienie o tym, jaką moc ma natura pozostawiona sobie samej. W Toronto to, co zaczęło się jako wysypisko odpadów budowlanych, stało się kwitnącą zieloną przestrzenią, domem dla wielkich i małych dzikich zwierząt. Ewoluujące na przestrzeni 60 lat, kilka minut od centrum jednego z największych miast Ameryki Północnej, miejskie składowisko odpadów budowlanych stało się niesamowitym przykładem rewitalizacji natury. Od kojotów, sów i bobrów, po żółwie, węże i kilkaset gatunków ptaków i flory; dzika przyroda i roślinność odzyskały ten pięciokilometrowy miejski krajobraz, wtapiając się w przemysłową infrastrukturę i stając się domem dla wielkich i małych stworzeń. Park Tommy Thompsona, ale życzliwi zwą go Spit – półwyspem. Można odnieść wrażenie, że otacza nas pradawna przyroda. Tymczasem - wzdłuż wybrzeża wystaje z lodu zardzewiały pręt zbrojeniowy, odkrywając sekret. To post przemysłowe nieużytki - zdobyte przez Matkę Naturę. Odwiedzający sądzą, że uciekli z miejskiej zimy w dalekie, dzikie uroczysko. Niemniej - wcale nie jest dalekie. Leży w samym sercu Kanady, w Toronto. Przemysłowe nieużytki są teraz pełne życia. Jak powstało takie uroczysko z przypadku? [Opis VOD]
Reklama
Reklama
Reklama