Druga część Lupina pokazuje dość dosadnie, jak sztucznie ten serial został rozbity. Mamy tutaj jedną, spójną historię, którą należałoby ocenić jako jeden twór, bo całokształt oferuje więcej niż dwie troszkę różniące się od siebie części. Można domniemać, że powodem decyzji jest obecny brak gorących nowości na Netfliksie, więc te sześć dodatkowych odcinków w czerwcu zapewni platformie ruch. Trochę szkoda, bo wydaje się, że całokształt można by ocenić inaczej, ale czy lepiej? Raczej nie. Pierwsza część Lupina to dobra, rozrywkowa rzecz, która wygrywa charyzmą Omara Sy. Łatwo wówczas przymykać oko na niedociągnięcia lub – co w tym serialu wydaje mi się ważniejsze – naciągnięcia. Tyczy się to między innymi przebrań Assane'a, w których i tak doskonale widać, że to nadal on. Można było odnieść wrażenie, że w jakimś stopniu ten aspekt bawił się konceptem, że dla niektórych ludzi każda czarnoskóra osoba wygląda tak samo, ale i tak duży plus dla twórców, że w drugiej części ten temat poruszono. Policjantka od razu rozpoznaje bohatera i udaje się w pościg.  Rozwiązanie kwestii porwania Raoula wypada naprawdę emocjonująco, bo porywacz okazuje się bezwzględny i prawdopodobnie zdolny do wszystkiego. Teoretycznie wszelkie aspekty wątku są oczywiste i jego ewolucja jest dość organiczna. Najważniejsze nie okazuje się uratowanie syna, ale nawiązanie relacji z policjantem, również fanem Arsene'a Lupina. Jest to w końcowym rozrachunku bardzo ważne, a glina wiele zyskuje jako Ganimard, czyli sojusznik Lupina z książek. Szybko ten wątek procentuje i ma kluczowe znaczenie w końcówce sezonu. W prostocie siła! Szkoda, że motyw porwania Raoula został trochę popsuty przez siepacza Pellegriniego, który przeżył upadek z takiej wysokości. Całkowicie rozumiem motywacje twórców, którzy nie chcą ze współczesnego Lupina robić mordercy, ale to trochę naciągane. Jednocześnie jednak mamy tutaj spektrum sprzecznych emocji. Z jednej strony Omar Sy świetnie zagrał zrozpaczonego ojca, który myśli, że jego syn spłonął żywcem, a z drugiej strony zachowanie policjantki jest niedorzecznie kuriozalne i nieludzkie, gdy podejrzewało go o kłamstwo. Nie uwiarygodniono dobrze jej zachowania.
Netflix
Problem mam z odcinkiem, w którym Assane decyduje się wykorzystać Juliette do zemsty na Pellegrinim. Nie chodzi nawet o sprzeczne moralnie zachowanie (mimo wszystko umotywowane fabularnie), ale bardziej o to, że jej udział stał się nudny i ckliwy, bo twórcy musieli poświęcić czas na budowie pozornego romansu. A potem to zostało nagle urwane, jakby bez określonego zakończenia wątku i relacji. Brakowało w tym odpowiedniej kropki nad i. Lupin jest najciekawszy i zarazem najbardziej  rozrywkowy, gdy dochodzimy do działań Assane'a, by doprowadzić sprawę do końca. Po pierwszej połowie sezonu można było już nauczyć się, że najmniejszy detal może mieć znaczenie. Gdy pod koniec odkrywane są wszystkie karty, trudno nie być zaskoczonym, że w kilku określonych miejscach to poszło tym kierunkiem czy że w ogóle ta część jest elementem tej układanki. Choćby kwestia Courbetta. To sprawia, że całość nabiera wyrazu, charakteru i po prostu świetnie się ją ogląda pomimo naciągnięć czy przewidywalności. Czuć, że udaje się na tyle dobrze angażować w historię, że z zainteresowaniem możemy śledzić i – mimo wszystko –  dać się zaskoczyć. To jest najważniejszy element obok świetnego Omara Sy, który decyduje o sukcesie Lupina. Choć do finału droga jest dobra, emocjonująca, a wrobienie bohatera w morderstwo dobrze skomplikowało sprawę, finał pozostawia niedosyt, a nawet buduje lekkie rozczarowanie. Cała misternie planowana zemsta kończy się w sposób banalny i trochę sprzeczny z całą konwencją serialu. Po co więc wymyślne szykowanie zemsty, skoro wystarczyło zaczaić się na Pellegriniego, przyłożyć mu nóż i kazać się przyznać? Można by zastanawiać się, czy w innym wypadku mógłby się do niego tak zbliżyć? Biorąc pod uwagę zdolności Assane'a, nie mam co do tego wątpliwości. Zwłaszcza że przez większość sezonu Pellegrini nie miał zielonego pojęcia, jak dorosły Diop wygląda i że to on mu zagraża. Tak jak pozostałe elementy satysfakcjonują (choćby aresztowanie Dumonta), tak ten motyw jest trochę nieporozumieniem. Jest jeszcze inna kwestia. Skoro Pellegrini przyznał się do tego, że Assane nikogo nie zabił, czemu ściga go armia policjantów? Przecież nic nikomu nie zrobił. Odpowiedź, że ukradł naszyjnik z Luwru, wydaje się ciut przesadzona. Twórcy mogli jednak ten motyw lepiej dopracować. Oczywiście, dzięki temu pozostaje otwarta furtka do 2. sezonu. Pomimo wyraźnych wad, niedociągnięć i rozczarowującego finału Lupin to całkiem przyjemny serial. Wady nie przeczą temu, że to po prostu kawał dobrej rozrywki godnej talentu Omara Sy. Pozostaje mieć nadzieję, że jeśli powstanie kontynuacja, a z uwagi na to, jak Lupin był wielkim hitem, to raczej formalność, twórcy wyciągną wnioski z popełnionych błędów. Jeśli jednak nie, udaje się opowiedzieć mimo wszystko solidną i zamkniętą historię.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj