Pierwszy odcinek nowej brytyjskiej produkcji to przyzwoicie dobry start sezonu. Porzucony według Harlana Cobena zapowiada się jako dobry serial kryminalny.
Historia dotyczy zaginięcia pięcioletniego chłopca. A w zasadzie traumy, z jaką borykają się starszy brat i jego koledzy po latach, ponieważ to właśnie oni obwiniają się za całą tę sytuację. Widz co chwilę otrzymuje przejmujące retrospekcje, które przybliżają mu to, co zdarzyło się przed wieloma laty – widzimy roześmiane towarzystwo nastolatków, które próbuje opędzić się od natrętnego przedszkolaka. Brat poleca mu wracać do domu, bo jest „za mały, żeby iść z nimi”, po czym znikają, pozostawiwszy dziecko w środku lasu.
W fabule bieżącej obserwujemy całe to towarzystwo w ich dorosłości. Choć życie każdego ułożyło się na własnym torze, wszyscy wciąż czują się odpowiedzialni za tragedię. A ta, niczym bumerang, zaczyna nagle powracać, na nowo otwierając dawne rany – okazuje się, że DNA Jesse’go znaleziono na miejscu zbrodni, co oznaczać może, że zaginiony chłopiec wciąż żyje.
Cała akcja, jaką zaproponował nam Harlan Coben, słynny twórca trzymających w napięciu thrillerów, toczy się wartko w zasadzie od samego początku. W odcinku nie ma niepotrzebnej nudy i rozwlekania wątków, a każdą postać poznajemy symbolicznie, tak, by nikogo do siebie nie zniechęciła. W związku z tym trudno w jakikolwiek sposób oceniać czwórkę przyjaciół, ponieważ tak naprawdę nic jeszcze o nich nie wiemy. Na razie najciekawiej wypada Lee Ingleby w roli Slade’a – paradoksalnie dlatego, że to postać najbardziej tajemnicza i mamy wrażenie, że posiada swoją własną, nieco mroczną przeszłość. Interesujący jest też Danny Kenwood (O.T. Fagbenle), który musi połączyć pracę w policji z codzienną opieką nad chorym ojcem. Już na samej tej płaszczyźnie widać, że będzie to postać bardzo ważna dla całej fabuły – to właśnie on jako pierwszy dowiaduje się o tym, że Jesse żyje, a co więcej – jego obecnie chory ojciec zajmował się tą samą sprawą 20 lat temu.
Serial jest głośny i energiczny – niemal każdej scenie towarzyszy muzyka, często za pośrednictwem słuchawek głównego bohatera, jakim jest Mark Wells (Tom Cullen). W retrospekcjach mamy dodatkowo do czynienia z wielobarwnymi kadrami, które symbolizują wyrazistość bolesnych wspomnień. Dużą rolę pełni tutaj również montaż i praca kamery – uwypuklanie detali, szybkie skakanie po kolejnych ujęciach i częste zbliżenia na twarze absorbują uwagę widza, dzięki czemu całość oglądamy z dużym zainteresowaniem. Jak na epizod pilotowy, był to odcinek naprawdę całkiem dobry i już w połowie jego trwania zawiązała się trzymająca w napięciu akcja, która może stać się kluczowa dla kolejnych odcinków. W fabułę zaczynają wplatać się zupełnie nowe wątki, zwiastujące, iż samo zaginięcie Jesse'go to nie jedyna sprawa kryminalna, z jaką będą musieli borykać się główni bohaterowie.
Porzucony według Harlana Cobena na chwilę obecną zapowiada się jako dobry serial kryminalny. Obecność policji, poszukiwanie poszlak i dowodów, owszem, mogą sprawiać wrażenie, że już gdzieś to oglądaliśmy – na tej samej zasadzie działa bowiem każdy inny serial kryminalny. Jednak ciekawe i bardzo emocjonalne tło, a także powolne tempo odkrywania kolejnych kart przez twórców nadają serialowi pewnej wyjątkowości i tajemniczego, pociągającego klimatu, co czyni z niego produkcję którą na pewno warto się zapoznać. Po dobrym starcie oczekuję już tylko więcej.
Serial Porzucony według Harlana Cobena można oglądać na kanale FilmBox Extra HD.