Brandon Sanderson w ostatnich latach zyskał niebywałą popularność, głównie za sprawą cyklu Archiwum Burzowego Światła. Rozjemca to jedna z jego wcześniejszych książek – niestety zarazem jedna z tych słabszych.
Autor prowadzi w powieści kilka różnych wątków. Śledzimy losy księżniczki wysłanej do królestwa, gdzie rządy sprawuje Król-Bóg, a także jej siostry pragnącej ją uratować. Istotną rolę odgrywa też bóg Dar Pieśni, który podważa własny kult, a także tajemniczy Vasher. Ta czwórka będzie miała niebagatelny wpływ na przyszłość świata, w którym może rozpocząć się nowa wojna.
Książka Warbreaker ma ponad 600 stron, ale po jej lekturze trudno mi uznać to za zaletę. Powieść byłaby lepsza, gdyby autor skrócił ją przynajmniej o 1/4 treści. Jako że tak się nie stało, przez większość czasu trzeba męczyć się z powolną akcją i dłużyznami w postaci mało konkretnych rozmów i nudnych rozmyślań bohaterów. Dar Pieśni wolne chwile spędza na prawie nic nie robieniu, co stanowi główny aspekt jego rozważań. Jak ktoś może być bogiem, skoro nie robi nic? Podważanie religii, w której jest się obiektem kultu, czasami wypada zabawnie, zresztą sam Dar pokazuje się jako inteligentna, często żartująca postać, czym budzi zainteresowanie. Jednak co z tego, skoro poświęcony mu wątek zawiera sporo mało istotnych konwersacji, których jeden dobrze wykreowany charakter nie uratuje.
Nudę można odczuć również przy wątku księżniczki Vivenny. Tu też akcja jest mozolna, choć pisarz usilnie stara się przekonać czytelnika, że coś się dzieje. Niestety kolejne spotkania, planowanie, rozmowy czy działania partyzanckie nie maskują bylejakości tego „coś się dzieje”. Nie wspominając o tym, że Vivenna zachowuje się naiwnie i arogancko, czym denerwuje, a jej rozmyślania o nienawiści do Hallandren są zbyt powtarzalne. Lepiej sprawuje się historia drugiej księżniczki – Siri. Przez pewien czas Brandon Sanderson trzyma nas w niepewności – nie wiemy jak będzie wyglądał jej los. Do tego intrygująco wypada sam Król-Bóg, po którym nie wiemy, czego się spodziewać. Ostatecznie fabuła zostaje sprowadzona do rozmów – wiążących się co prawda z intrygami, choć nieposłuszna i nieprzygotowana dziewczyna nie powinna mieć szans w świecie pałacowych knowań. Dlatego prezentuje się raczej niepoważnie, jednak, z uwagi na kilka tajemnic, jej wątek ciekawi.
W końcu Sanderson odkrywa karty – i boli, że tym samym odziera uniwersum z jego sekretów. Dlaczego nie można poprzestać na zwykłej historii rozgrywającej się tu i teraz, tylko trzeba sięgać gdzieś wstecz i wyjaśniać każdą legendę? Przez to oryginalne pomysły na świat i magię tracą na atrakcyjności, choć staje się tak dopiero na ostatnich stronach. Wcześniej elementy fantastyczne, polegające na rozbudzaniu rzeczy za pomocą Oddechów i kolorów, imponują – nie będę zdradzał szczegółów, ale poznawanie całego procesu jest bardzo interesujące i zrozumiałe. Poza tym wrażenie robią same realia, w tym koncepcja dwóch różnych królestw – jednym kolorowym do przesady oraz drugim, stawiającym na szare, niewyróżniające się barwy i skromność.
Rozczarowuje także finał. Niknie w nim napięcie, ponieważ szybko stało się jasne, do czego dąży Sanderson. Wcześniej trafiło się parę fabularnych niespodzianek, ale koniec bardziej sprowadza się do wyjaśnienia najważniejszych tajemnic. Pisarz przedobrzył, nie potrafił zamknąć opowieści z właściwym hukiem, a jednocześnie postawił na tak prostą furtkę do kontynuacji, że nie wywołuje ona żadnej ekscytacji. Gdy pragnie się zaskoczeń lub większych emocji, trzeba męczyć się z wydłużaną i naiwną treścią, która pokazuje, że Rozjemca jest jednak przesłodzoną fantasy. Najwięcej lukru znajduje się w wątkach miłosnych, zbędnych i chwilami ckliwych.
Rozjemcę nie czyta się źle – to należy przyznać. Brandon Sanderson jest dobrym pisarzem, mającym dryg do literatury fantasy. Tworzy atrakcyjne światy, pokazuje swoją wyobraźnię, ale nie zawsze zachwyca. Tym razem zabrakło czegoś, co mocniej przykuwałoby do lektury, ponieważ powieść okazała się przegadana i przeciągnięta. Jej finał zawodzi, a do tego - poza Darem Pieśni - zabrakło przekonujących i jednocześnie ciekawych postaci: większość z nich przeważnie traci przy bliższym poznaniu. Rozjemca to średnie fantasy, którego ewentualna kontynuacja nie rysuje się w pomyślnych barwach, chociaż może autor nas zaskoczy.