Franek to młody naukowiec, którego interesują wszelkiego rodzaju eksperymenty, nawet te najbardziej zwariowane. Izka to szalona, pełna energii dziewczyna, która żadnej przygody się nie boi. Ten niecodzienny duet pewnego dnia spotyka tajemniczego przybysza z innego wymiaru, Eddiego. Mężczyzna ucieka przed okrutnymi łowcami głów, którzy nie cofną się przed niczym, aby złapać zbiega z krainy Oblivio. Aby pomóc nowemu znajomemu, Franek i Izka będą musieli zdobyć pewien gramofon o wyjątkowych właściwościach. Jednak zadanie wcale nie będzie łatwe. Władcy przygód. Stąd do Oblivio wygrywają duetem odtwórców głównych ról, czyli Szymonem Radzimierskim i Weroniką Kaczmarczyk. Młodzi, nieopierzeni aktorzy nadrabiają wiadome braki w warsztacie swoją niespożytą energią i wyjątkowym luzem, który reprezentują na ekranie. Każde z nich nadaje swojej postaci wyjątkowości i zadziornego charakteru, przez co widzowie bardzo szybko mogą się z nimi utożsamić i im kibicować. Przede wszystkim czuć również chemię między duetem bohaterów, którzy świetnie uzupełniają się i całkiem nieźle ogląda się ich poczynania w czasie opowieści, nawet te najbardziej szalone i nieprzewidywalne. Przy całej tej młodzieńczej energii i dosyć przerysowanym charakterze relacji i sposobu myślenia czuć od nich pewną dojrzałość, która jednak nie bije z ekranu sztucznością. Jest ona raczej organicznie zespolona z DNA bohaterów. Nie ma może sprawnie zachowanego balansu między poszczególnymi stanami emocjonalnymi, ale wszystko dobrze się prezentuje. Nie wszyscy bohaterowie drugiego planu stają na wysokości zadania. Antagoniści widowiska są po prostu standardowymi, mało znaczącymi czarnymi charakterami, kliszą brutalnych, małomównych wojowników, którzy niewiele mówią i sieją popłoch. Nawet twist fabularny z nimi związany nie jest w ogóle zaskakujący, raczej mocno przewidywalny i niepotrzebny, potraktowany po macoszemu w finale opowieści. Trochę więcej spodziewałem się również po postaci Eddiego granej przez Macieja Makowskiego. Bohater, wokół którego koncentruje się intryga historii, powinien mocniej zaznaczyć na niej swoje piętno. W tym wypadku jednak Eddie wydaje się czasem w ogóle niepotrzebny, z pewnymi wyjątkami, gdzie staje się drobnym przyczynkiem dla wydarzeń. Za to Kamila Bujalska, która została wbita w ramy stereotypu lekko roztrzepanej, młodej dziewczyny stanowi interesujący, humorystyczny element opowieści. W odpowiednich miejscach potrafi nadać lekkości narracji i rozładować napięcie. Mikołaj Grabowski jako Szaucer stanowi za to przykład mentorskiego sznytu, który dobrze kontruje młodzieńczą energię i zapędy dwojga głównych bohaterów. Reżyser filmu Tomasz Szafrański, pod płaszczem przygodowej opowieści fantasy chciał przekazać pewne uniwersalne wartości dotyczące walki z własną traumą, przyjaźni czy moralności. I w większości udaje mu się przejść przez tę alegoryczną wizję świata przedstawionego bez szwanku. Udaje mu się przepracować wewnętrzne rozterki i ból z głównym bohaterem. Twórca nie sili się na zaprezentowanie nam czegoś wyjątkowego, posiadającego ogromną głębie. I być może ta prostota sprawdza się tutaj najbardziej. Nie ma umartwiania się, wszystkie problemy zostają nam podane ze smakiem i lekkością charakterystyczną dla kina familijnego. Twórcom nie wychodzi za to budowa relacji między poszczególnymi postaciami. Te często wyglądają na wymuszone, nie mają do zaproponowania niczego wartościowego w sferze emocjonalnej. Dlatego ocena takiego filmu musi zawierać określony dystans, bo to przede wszystkim oni będą odbiorcami i patrząc na określone elementy, dostrzegam potencjał trafienia w gusta młodszej widowni. To oni mają identyfikować się z głównymi bohaterami, wciągnąć się w konwencję, pomysł i wspólnie przeżywać przygody. Film pokazuje mi, że to powinno się udać i może rozpalić dziecięcą wyobraźnię. A może starsi też znajdą coś dla siebie. Polecam.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj