[IMG]http://i42.tinypic.com/noh9ut.jpg[/IMG]
"I am awake"
Każdy z nas zadał sobie to pytanie – co zrobiłbym, gdybym dowiedział się, że został mi rok życia. To niewyobrażalnie bolesne - zostać tak zahamowanym przez los, który nie pozwoli nam rozwinąć skrzydeł i zrealizować swoje największe plany. Walter White pragnął oglądać, jak jego dzieci stawiają pierwsze kroki w dorosłym życiu i choć radził sobie świetnie, w głębi serca prawdopodobnie nie uważał roli nauczyciela chemii za spełniającą jego marzenia. Ledwo zdążył go dotknąć kryzys wieku średniego, a musi zacząć godzić się z myślą, że nawet nie wkroczy w starczy etap, nie będzie miał czasu na wygrzewanie się przy kominku w ramach spokojnej emerytury. Zapisanie się na wyniszczającą chemioterapię byłoby końcem aktywności, jakiej oczekiwanoby od kogokolwiek, u kogo zdiagnozowano raka płuc. Pan White postanawia jednak zadbać o jeszcze jedną rzecz poza własnym zdrowiem – dobrobyt swojej rodziny, przed którą stoi perspektywa utraty ojca i męża.
"You want to cook crystal meth? You and, uh... and me? "
Waltowi daleko do archetypu prawdziwego mężczyzny – ma taki w swojej własnej rodzinie, bowiem jego szwagier – Hank – jest czynnym agentem DEA, czyli amerykańskiej agencji rządowej, trudniącej sie walką z narkotykami. Jego postać w paradoksalny sposób inspiruje skromnego chemika do przemiany w wielkiego barona narkotykowego. Celem jest wykalkulowana suma, która pozwoli jego najbliższym na osiągnięcie tego, co udałoby się im zdobyć wraz ze wsparciem żyjącego pana domu. Walter zdaje sobie sprawę, że jego rodzina nie jest w stanie pozwolić sobie na taki luksus, a jego finansowy wkład – nie dość, że będzie topniał przez nadchodzące pasmo wizyt u lekarzy i różnych, drogich terapii – to jeszcze gwałtownie skończy się w momencie, w którym ekran szpitalnej konsoli wyświetli ciągłą linię sugerującą, że należy zatelefonować do domu pogrzebowego. Do pomocy angażuje byłego ucznia, co do którego ma słuszne podejrzenie, że będzie się orientował w brutalnym świecie handlu narkotykami. Z jednej strony – Walter White, trwający w służbie nauce, dumny ojciec i przykładny mąż, będzie w prowizorycznym laboratorium na kółkach wpadał na skrajnie różnego Jessiego Pinkmana – drobnego kryminalistę, ćpuna, który na jego lekcjach z pewnością nie siedział w pierwszej ławce.
"Yeah, Mr. White! Yeah, science!"
Po latach użerania się z licealistami, którzy nie potrafili zapamiętać wartościowości tlenu, Walter White zdaje sobie sprawę, że akademickie pojęcia znajdują odzwierciedlenie w świecie, w którym wygłodnione, niczym pustynne rośliny, ulice, czekają na jego produkt. Nauczycielowi ciężko jest przyznać, że z biegiem czasu migoczące na horyzoncie perspektywy stają się dla niego zbyt kuszące, a on zdaje się wyciągać rękę po więcej i więcej. Pragnienie zapewnienia dobrobytu swojej rodzinie zamienia się we wzrastającą dumę z własnej pracy i w efekcie utworzenie alter ego, sygnowanego obrastającą w legendę nazwą Heisenberg. W momencie, w którym nakłada on maskę i rozpoczyna szalony proces krystalizacji metamfetaminy – staje się niezwyciężonym Heisenbergiem, a kiedy wsuwa stopy w ciepłe kapcie w domowym zaciszu – przemienia się w postać dramatyczną, Waltera White’a, trwającego w nierównej walce z chorobą. W głowie przebrzmiewa mu dalej zabójcza diagnoza, która może i zmroziłaby większość pacjentów, ale jego popycha do coraz bardziej wątpliwych moralnie czynów, mających zapewnić mu spokój ducha, kiedy juz będzie czuł, że odchodzi z tego świata.
"I'm not in the meth business. I'm in the empire business"
Wymykające się spod kontroli ambicje osoby, która za szczyt niebezpieczeństwa uważała jeszcze niedawno przejażdżkę na karuzeli, stają się wątkiem przewodnim całego Breaking Bad, a ewolucja, jaka dotyka zdesperowanego pięćdziesięciolatka osiągnęła już status legendarnej. Walter White budził strach jedynie wtedy, gdy robił niezapowiedziane kartkówki, aby kilkanaście miesięcy później ksztaltować rynek narkotykowy. Ta niesamowita zmiana mogłaby przejść bez echa, gdyby nie fenomenalna kreacja Bryana Cranstona, który wcielił się w głównego bohatera tak, jak gdyby urodził się tylko i wyłącznie do tej roli. Jest to stwierdzenie nie mijające się bardzo z prawdą, bowiem co prawda osiągnął on umiarkowaną popularność dzięki "Zwariowanemu światu Malcolma", ale to rola Waltera White’a przyniosła mu reputację aktora z absolutnego topu, rozchwytywanego przez każdego rozsądnego reżysera. Karykaturalnie wyglądałby jednak wspaniały pierwszoplanowy bohater, gdyby tło znacząco odstawało od jego poziomu – żona Waltera – Skyler, zagrana przez Annę Gunn, jest postacią bardzo wiarygodnie zagraną i napisaną, co jest głównym powodem braku sympatii, jakim darzy ją większość widzów. Na oklaski zasłużył także Aaron Paul, którego rola Jessiego błyskawicznie umiejscowiła na czerwonym dywanie, załatwiając mu angaż choćby w nadchodzącej adaptacji gry "Need for Speed". Drugi plan jest właściwie w BB tak głęboki, że na każdej z postaci można by oprzeć oddzielny serial, co zresztą się już niedługo wydarzy ("Better call Saul").
"We’re done when I say we’re done"
Kiedy rozpoczniesz oglądać Breaking Bad pomyślisz sobie – "o, 62 odcinki, to przecież tak dużo!", ale uwierz mi – wciągnie Cię równie błyskawicznie co turbina samolotu. Stacji AMC udało się stworzyć najlepiej oceniane show w historii telewizji, zdobywając przy okazji nieprawdopodobną liczbę nagród na każdej płaszczyźnie. Każdy, kto dołożył swoją cegiełkę do sukcesu kampanii Waltera White’a może teraz przebierać w ofertach – zaczynając na aktorach, człowieku odpowiedzialnym za pomyślność całego projektu, a którym jest Vince Gilligan, aż do kamerzystów czy scenografów. Mania na punkcie Breaking Bad ogarnęła właściwie cały świat i decydując się na ten tekst, wykonywałem go nie jako reklamę, ale hołd. Żaden inny serial nie zasługuje na taką liczbę pochwalnych słów, nic tak nie zaszokowało widownię zgromadzoną przed ekranami jak pokaz walki człowieka ze słabościami, który później przeradza się w narodziny prawdziwego kolosa. Breaking Bad należy do dzieł tak inteligentnych, że nazywanie go elementem kultury niskiej zakrawa o herezję. Jestem zwolennikiem zachowywania w głowie pierwotnych intepretacji, czemu przeszkadza chęć obejrzenia czegoś jeszcze raz, ale w tym przypadku sobie podaruję – ilość symboliki, nawiązań, zabiegów jest tutaj nieludzko duża, a żeby to wszystko wychwycić potrzebujemy więcej niż jeden seans.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 29 lat
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1965, kończy 60 lat
ur. 1985, kończy 40 lat
ur. 1962, kończy 63 lat