Czarna walizka. Wszystko dla ciebie - fragment powieści
Tymczasem Mikołaj żył pełnią młodzieńczego życia, nie zdając sobie sprawy, że dzięki przedziwnemu splotowi wydarzeń staje się dziedzicem dwóch pokaźnych fortun. Nawet trwająca wojna polsko-bolszewicka nie była w stanie ujemnie wpłynąć na interesy Konstantego. – Z tym trzeba się urodzić – twierdziła ciotka. Pewnie było w tym sporo prawdy, bo Eugeniusz urodził się pod całkiem inną gwiazdą i gdyby nie zapobiegliwość i przenikliwość przyjaciela, z pewnością straciłby wszystko, co miał. – Jakże ja się wam odwdzięczę – powiedział pewnego wieczoru. Konstanty już miał zamiar otworzyć usta, ale ubiegła go Zinaida. – Czasy dzisiaj takie – powiedziała – że człowiek z człowiekiem powinien trzymać… Pilnować, aby majątek w obce ręce się nie dostał… – Prawda – przytaknął Eugeniusz. – Tylko jak to zrobić… Zinaida spojrzała w stronę bawialni, gdzie Mikołaj pokazywał Marii jakieś miejsce na mapie. – Ot, tak – odrzekła krótko. W ten sposób odbyły się nieformalne zaręczyny, o których Mikołaj dowiedział się później, podobnie jak szczęśliwa narzeczona. Młody mężczyzna, bo tak już można było go określić, przyjął ów fakt całkiem naturalnie, jakby wiedział, że jego przyjaźń z Marią musi się zakończyć małżeństwem. Pocałował najpierw jej dłoń, a potem musnął wargami ciepły policzek. Dziewczyna zaczerwieniła się, pocałunku nie oddała, co Zinaida poczytała za dobry znak – znaczy, niezepsuta, czysta jak ten anioł. Za to Maria rzuciła się ojcu na szyję, a potem ucałowała matkę. – No cóż, no cóż – rzekł Eugeniusz – życzyć szczęścia trzeba… dużo szczęścia. To mówiąc, spojrzał na Zinaidę, a potem na żonę. Nie miałem go zbyt wiele, pomyślał i przeniósł wzrok na córkę. To było jego szczęście, choć w żaden sposób nie przyczynił się do jej pojawienia się na świecie. Jednak była dlań najdroższą istotą i oddając Marię w ręce Mikołaja, miał pewność, że czeka ją dobre i szczęśliwe życie. Coś tam co prawda przebąkiwano, że młody Brodski był widziany, kiedy opuszczał przybytek pani Pilskiej, ale krew nie woda, a młodość ma swoje prawa. Zawsze to lepiej, gdy mężczyzna doświadczony, pomyślał Eugeniusz i poczuł bolesne ukłucie w piersi. Jego serce coraz częściej dawało znać o swojej obecności, lecz zbywał tę drobną niedomogę, mówiąc, iż na coś umrzeć trzeba, a wtedy Jelizawietta bladła i przynosiła mu krople. Opuszczając tego wieczoru dom Konstantego, czuł w sobie dziwną lekkość, zupełnie jakby w jego piersi ktoś umieścił napełniony powietrzem balon. Wszystko dokoła wydawało mu się jakieś inne. Nie, żeby świat się odmienił, ale postrzegał całkiem zwyczajne rzeczy z przedziwną ostrością, a zapachy docierały do niego zwielokrotnione jak dźwięki. Dziwił go ten stan, zachwycał i przerażał. Toż tak właśnie się czułem, będąc w wieku Mikołaja, stwierdził na koniec, wchodząc do swego gabinetu. – Eugeniusz to idealista – powiedział Konstanty wieczorem, siadając na brzegu łóżka. – Dusza człowiek, ale nieżyciowy. – No i kamień z serca spadł – szepnęła Zinaida, kładąc się obok męża. Małżonek spojrzał na nią z podziwem. Dyplomatka, pomyślał. I na dodatek pyszna kobieta. Jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co istotne w popkulturze.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj