DAWID MUSZYŃSKI: W trzecim sezonie Sukcesji rola Connora w całej intrydze jest dużo większa niż w poprzednim, gdzie został poniekąd zepchnięty do roli gospodarza.

ALAN RUCK: To prawda. Jest to spowodowane walką o przetrwanie. Kendall wrzucił staruszka pod rozpędzony pociąg i teraz Connor rusza mu na ratunek. Rodzina została rozbita na dwa obozy i każdy musi wybrać swój. Mój bohater nigdy nie chciał brać udziału w tych korporacyjnych gierkach rodzinnych. Był szczęśliwy ze swojego położenia, które polega tylko na przyjmowaniu finansowych profitów. Mam wrażenie, że on nigdy nie chciał brać odpowiedzialności za ich rodzinną firmę. Ale w obecnej sytuacji nie może już robić uników i musi działać. Do tego dochodzą jeszcze jego aspiracje polityczne, które zaczynają w tym sezonie nabierać rozpędu. Z punktu aktorskiego jest to to genialna wiadomość, bo daje mi więcej czasu na ekranie. A propos prezydentury. Wszyscy dookoła włącznie z Connorem naprawdę w to wierzą, czy to jest sztuczne podtrzymywanie pewnej iluzji, by ten lekkoduch miał jakiś cel w życiu? Moim zdaniem Connor cierpi na pewną odmianę schizofrenii, która wpycha go w ramiona takich nierealnych pomysłów jak wizja objęcia fotela prezydenta Stanów Zjednoczonych. On jest o tym śmiertelnie przekonany. I trudno mi powiedzieć, czy jest to coś naprawdę nierealnego. W naszym kraju już dziwniejsze rzeczy miały miejsce, więc nic dziwnego, że nikt z rodziny nie może tego w stu procentach wykluczyć. Ja naprawdę nie mam problemu z wyobrażeniem sobie tego, że Connor Roy – chłopak z obrzydliwie bogatego domu, bez żadnych kwalifikacji i wiedzy zostaje nagle przywódcą jednego z największych krajów na świecie. Znamy przecież takie przypadki (śmiech). No właśnie, ale dlaczego on się na własną prośbę wycofał z tego wyścigu o fotel prezesa? Nie miał chyba większego wyboru. Moim zdaniem jego niestabilność psychiczna automatycznie usunęła go z tego wyścigu. On gdzieś sobie zdaje z tego sprawę, dlatego w swoich marzeniach stworzył sobie swój własny iluzoryczny świat, do którego uciekł. Spójrz na jego historię. Logan rozwiódł się z jego matką, gdy chłopak miał zaledwie 8 lat. Musiał mieszkać z matką, która jak wiemy cierpiała z powodu choroby psychicznej. I ojciec ma teraz z tego powodu wyrzuty sumienia, dlatego Connor w jego oczach ma pewną taryfę ulgową. Do tego Logan nie potrafi radzić sobie z problemami – gdy jakiś widzi to rzuca w niego pieniędzmi, by zniknął, dlatego mój bohater ma ich tak dużo. W ramach zadośćuczynienia za te lata rozłąki został obdarowany dość sporym funduszem powierniczym i sobie z niego żyje. A że nie musi pracować, to wymyśla sobie projekty takie jak prezydentura. Wydaje mi się też, że wygranie wyborów byłoby dla niego sposobem zyskania pewnego szacunku w oczach ojca. Może dzięki temu będzie mu do czegoś potrzebny, bo – bądźmy szczerzy – nikt go do niczego nie potrzebuje i to też mu daje w kość. Czy ja wiem... Czasami widać, że rodzeństwo wykorzystuje go jako taką skarbnicę wiedzy dotyczącej sekretów rodzinnych. W tym sensie masz rację, rodzeństwo często przychodzi do niego po poradę, bo to on jest najstarszy i ma najszerszą wiedzę na temat tego, co ich ojciec kiedyś robił. Connor jest bacznym obserwatorem. I w tym sezonie wyciągnie spod dywanu rodzinnego trochę brudów.  A co się stanie, jeśli Connor przegra wybory? Gdy to marzenie pryśnie i jego świat się zawali? Wszystko wtedy w rękach Willi (Justine Lupe). Jeśli ona dalej będzie stała u jego boku, to wszystko będzie dobrze i on jakoś się pozbiera. Jeśli ona odejdzie, to obawiam się, że on nie będzie chciał już być na tym świecie. Może tak być, że odbierze sobie życie. Jeśli ten czarny scenariusz by się ziścił, a wszyscy wiemy, że jest to bardzo prawdopodobne, to wtedy on traci wszystko. Nie ma już nic. A wielokrotnie Connor podkreśla, jaką ostoją jest dla niego Willa. Jak ważna jest dla niego. To będzie bardzo smutny koniec dla tego bohatera. Ja uważam, że ta historia nie skończy się dobrze dla nikogo z klanu Royów. Ty uważasz inaczej?
foto. Naekranie.pl
Tam musi być jakieś światełko nadziei. Może ostatni, który będzie stał w tej wojnie, po prostu ją wygra? Wydaje mi się, że tam będą jacyś ocaleńcy z tej katastrofy, ale nikt nie wyjdzie z tego cało i raczej zdeklarowanego zwycięzcy nie będzie. Raczej sami przegrani. Ale zobaczymy, jak scenarzyści to widzą, to tylko moją wizja (śmiech). Wspomniałeś o pieniądzach, które Logan rzuca w kierunku swoich problemów, by one zniknęły. Czy zbudowanie takiej złotej klatki dla Connora faktycznie spowodowało, że problem zniknął? Ciekawe pytanie. Na pewno pomogło Connorowi w tym, by się w swoim szaleństwie nie zatracić. Ale jak spojrzysz na jego rodzeństwo, to każde z nich jest przetrzymywane w takiej złotej klatce, tylko część się z tym nie chce pogodzić i udaje, że jej nie ma. Oni wszyscy nigdy w sumie nie wykonywali żadnej normalnej pracy. Wszystko było w obrębie biznesów ich ojca, więc nie byli skazani na porażkę ani nawet reprymendę od kogoś innego niż on. W tym serialu każdy, i to bez wyjątku, marzy o władzy, a jak już ją posiądzie choć na chwilę, to nie chce jej wypuścić z rąk. Zastanawiam się, czy kiedyś poczułeś, że masz władzę? Nigdy. Wciąż czekam na ten moment (śmiech). I mówię poważnie. Z zewnątrz może się tak wydawać, że jeśli gram w tym serialu, to wszystkie drzwi stoją dla mnie otworem, ale tak nie jest. Prawda jest taka, że nikt nie buduje seriali wokół mojej osoby, projekty filmowe, w które jestem zaangażowany, bardzo często nie dostają finałowo zielonego światła. Dlatego gra w Sukcesji jest dla mnie przeskokiem do zupełnie innej, wyższej ligi, gdzie po boisku biegają już starzy wyjadacze. A miałeś kiedyś taką chęć, by coś trwałego po tobie na świecie zostało? Jak byłem młody, to tak, miałem takie zapędy. Teraz po prostu cieszę się z tego, że żyje i wyciągam z tego czasu, który mi został, ile się da (śmiech). Jest taki aktor Michael Moriarty, który teraz już pewnie nie gra, bo ma jakieś 80 lat, ale czytałem kiedyś wywiad z nim, który zapadł mi w pamięć. Michael powiedział w nim, że jeśli pod koniec dnia jesteś w stanie spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie z pełną powagą, że jesteś dobrym aktorem, to to powinno ci wystarczyć. Gdy spotkaliśmy się na planie pierwszego sezonu, wspomniałeś mi, że przygotowując się do tej roli, obejrzałeś dokument z 2003 roku Bron Rich i tak się zastanawiam, jak on ci pomógł w zrozumieniu tego świata? Czego się dowiedziałeś? Bardzo wielu drobnych rzeczy, na które nigdy nie zwracałem uwagi. Na przykład tego, że ci najbogatsi ludzie nie noszą kurtek czy rękawiczek. Może jakieś płaszcze, ale żadnych ciepłych grubych nakryć wierzchnich. Nie są im potrzebne, bo oni cały czas przechodzą z pomieszczenia do pomieszczenia, z samochodu do helikoptera albo samolotu. Nawet zimą nie ma zbyt wielu momentów, kiedy muszą na coś czekać na zimnie czy w deszczu. Dowiedziałem się wielu rzeczy na temat ich zwyczajów żywieniowych. Na przykład, że proteiny na ich talerzu zawsze musza być położone na godzinie szóstej. Takich dziwnych, ale bardzo interesujących rzeczy jest mnóstwo.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj