David Attenborough, ostatni z proroków. 100 lat mądrości na planecie ekologicznej ignorancji
David Attenborough lada dzień zabierze nas do świata oceanów. Jego niezwykłe, blisko 100-letnie życie jest najlepszym dowodem na to, jak bardzo potrzebujemy dziś mądrości. Oto opowieść o człowieku, który zmienił nasze postrzeganie natury. O ostatnim z proroków.
W nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 roku rdzeń reaktora w bloku numer 4 Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej w wyniku awarii ulega przegrzaniu i doprowadza do wybuchu wodoru, pożaru i powstania radioaktywnej chmury, która rozprzestrzenia się po całej Europie. 31 osób ginie w konsekwencji działań podejmowanych bezpośrednio na miejscu, według różnych źródeł kolejne od 4 do nawet 200 tysięcy traci życie wskutek przewlekłej choroby popromiennej, ponad 350 tysięcy ludzi zostaje przesiedlonych. Ten wielki dramat człowieka jest jednak również tragedią świata natury. Drzewa w okolicznych lasach pod wpływem promieniowania zmieniają kolor na rdzawoczerwony. Na igłach sosen pojawiają się przedziwne wypukłości. Populacja ptaków w promieniu 10 km od reaktora do końca roku spadnie o 50%. Obserwowane są rozmaite zmiany i mutacje w budowie, zachowaniu i genotypie zwierząt: zdeformowane dzioby i pióra jaskółek dymówek, barwa rzekotek wschodnich z jasnozielonej staje się czarna, porzucone psy charakteryzują się większą agresją, w całej faunie odnotowano liczne przykłady spadków masy mózgu i liczby czerwonych krwinek. Są też przerażające, ogromne cmentarzyska gryzoni i owadów wystawionych na działanie ostrego promieniowania. Niezależnie od stopnia naszej wrażliwości trudno nie dojść do wniosku, że w 1986 roku Matka Ziemia zapłakała nad swoimi dziećmi. Miną jednak przeszło trzy dekady, aż jeden z jej najpiękniejszych synów przyniesie światu wiadomość, która da kolejne świadectwo na niewyobrażalną potęgę natury. Da nadzieję. Zapamiętajcie powyższe informacje – jeszcze do nich wrócimy.
David Attenborough, pierwszy człowiek w dziejach
Jest człowiekiem z innej epoki w każdym tego słowa znaczeniu. David Attenborough urodził się w 1926 roku na przedmieściach Londynu jako młodszy brat Richarda, legendarnego reżysera takich filmów jak Gandhi czy O jeden most za daleko. Obaj spędzili dzieciństwo w Leicester, z jednej strony mając pierwszą styczność ze światem akademickim – ich ojciec był wykładowcą na tamtejszym uniwersytecie, z drugiej mogąc oddawać się wspólnej pasji: zbieraniu skamieniałości w pobliskich kamieniołomach wapiennych. To były amonity, czasem "zwinięte jak rogi baranie", w innym miejscu wielkości "orzechów laskowych", ale zawsze – jak wspominał David po latach w książce Życie na naszej planecie. Moja historia, wasza przyszłość – dające ten sam "dreszczyk emocji" przy rozbijaniu kolejnych kamieni. Nie możemy wykluczyć, że już wtedy Matka Ziemia zwróciła uwagę na młodszego z braci Attenborough. Chłopiec nie dość, że szukał w skamieniałościach wzorów i ukrytych prawidłowości, to jeszcze był zafascynowany faktem, iż patrzy na nie "jako pierwszy człowiek w dziejach". Ta amonitowa sielanka trwała przynajmniej do 1937 roku, gdy naszą planetę zamieszkiwało 2,3 mld ludzi, stężenie dwutlenku węgla w atmosferze sięgało poziomu 280 ppm, a dzika przyroda była zachowana w 66%. Panującą wówczas epokę geologiczną nazywamy holocenem, trwającym blisko 12 tysięcy lat okresem względnej stabilności klimatycznej, który umożliwił rozrost naszej cywilizacji. Są jednak naukowcy, którzy postulują, że od lat 50. zeszłego wieku holocen ustąpił miejsca antropocenowi; według tej tezy działania człowieka z ostatnich 75 lat będą widoczne w śladach kopalnych w przyszłości. Zgadzający się z powyższymi założeniami David Attenborough konfrontuje nawet dwie epoki, w których przyszło mu funkcjonować. W 2020 roku na Ziemi żyło 7,8 mld ludzi, stężenie dwutlenku węgla w powietrzu przekroczyło 415 ppm, a obszar nienaruszonej przyrody na całej kuli ziemskiej spadł do poziomu 35%. Jesteśmy dziećmi ery wielkiego, geologicznego przełomu. Problem polega na tym, że latoroślami niepokornymi i przez to nieodpowiedzialnymi, często podważającymi i wypierającymi wywołany przez nas samych proces zagłady jedynego domu, jaki znamy.
Najważniejsze książki Davida Attenborough
Powiedzieć, że sir David Attenborough zmienił postrzeganie świata natury w skali globalnej, to właściwie nic nie powiedzieć. Jestem święcie przekonany, że każdy z Czytelników tego artykułu ma z nim mniej lub bardziej świadome wspomnienie, zakodowane gdzieś głęboko w pamięci za pomocą potęgi ekranowego przekazu. Do dziś zachodzę w głowę nad tym, jak udało mu się dzielić fascynującymi bez reszty opowieściami o zwierzętach, mając za plecami ptaka w tańcu godowym czy innego lwa. Prominentni przedstawiciele fauny zachowywali się jak zaczarowani – nie odlatywali, nie odbiegali, nie atakowali, jakby asystowali brytyjskiemu nestorowi w snuciu historii o pięknie przyrody. Podwaliny pod te jedyne w swoim rodzaju, bliskie spotkania trzeciego stopnia z naturą kładło całe wcześniejsze życie Attenborough. Po skamieniałościach zajął się traszkami, wyławianymi z pobliskiego stawu i następnie dostarczanymi za kilka pensów na uniwersytet. Może to właśnie ten płazo-amonitowy sojusz doprowadził do studiowania zoologii na Clare College w Cambridge? Zanim w 1952 roku bohater niniejszego tekstu trafił do BBC na dobre, odbył też służbę wojskową i pracował dorywczo przy telewizyjnych teleturniejach i debatach politycznych. W dodatku zatracał się w pierwszych programach przyrodniczych najstarszej stacji świata: tych, w których dyrektor londyńskiego zoo, George Cansdale, pokazywał w studiu prawdziwe zwierzęta, jak i tych stworzonych przez braci Denisów, przemierzających Afrykę po to, by filmować lwy i słonie w ich naturalnym środowisku. Attenborough podkreślał po latach, że chciał znaleźć złoty środek pomiędzy obiema tymi formami narracyjnego przekazu. Sęk w tym, że do realizacji tego celu wykorzystał łut szczęścia. Inni z nas dostrzegą tu chyba jednak kolejną w jego życiu interwencję wspaniałej Matki Ziemi.
Polowanie na ptaka i wielki powrót gorylicy
Uzbrojony w biologiczną wiedzę i telewizyjne doświadczenie Attenborough najpierw na początku lat 50. wyprodukował dla BBC trzyczęściowe The Pattern of Animals, by później, w 1954 roku, wraz z kuratorem działu gadów w londyńskim ogrodzie zoologicznym, Jackiem Lesterem, wyruszyć do Sierra Leone, aby zrealizować tam zupełnie nowy program, Zoo Quest. Obaj, wspomagani jeszcze przez czeskiego fotografa Charlesa Lagusa, filmowali zwierzęta na wolności, natomiast lejtmotywem premierowego sezonu serii stała się próba złapania niewidzianego jeszcze w europejskich zoo ptaka, sępowronki żółtogardłej. To była zupełnie nowa jakość wśród telewizyjnych programów przyrodniczych. Nie chodzi tylko o sposób kadrowania i opowiadania o florze i faunie, ale również o użycie 16-milimetrowej, a nie standardowej 35-milimetrowej taśmy filmowej. Lepszy obraz dawało w tym przypadku korzystanie z jej kolorowej wersji – i to na 13 lat przed pierwszymi w BBC transmisjami w kolorze. Gdzie w tym wszystkim tchnienie Matki Ziemi? Mający być główną gwiazdą Zoo Quest Lester zmagał się z chorobą tropikalną i zdołał wystąpić w zaledwie jednym odcinku. Jego miejsce w roli prezentera zajął David Attenborough – bez dodatkowej opłaty, za to z niespotykaną we wciąż młodej telewizji pasją i prostotą w przybliżaniu widzom nieznanego im świata. Wielka Brytania oszalała na punkcie poszukiwań sępowronki żółtogardłej. I to do tego stopnia, że przechadzający się ulicami Londynu, 28-letni wówczas biolog pomiędzy emisjami kolejnych odcinków był zasypywany pytaniami spod znaku: "Złapiesz w końcu tego ptaka czy nie?". Gwiazda Attenborough rozbłysła jak supernowa. Zoo Quest doczekało się sześciu kolejnych sezonów, z których najpopularniejszy okazał się ten dokumentujący poszukiwania warana z Komodo. Współczesne smoki kradły zresztą kolejne sceny widowiska. Podchodząca do nich coraz bliżej ekipa programu zupełnie nie wiedziała, na co może sobie pozwolić, wpadając w konsternację z uwagi na fakt, że warany ani myślały uciekać. Sir David biegał nawet z aparatem tuż przed ich pyskami, uwieczniając na fotografiach siadające na nozdrzach zwierząt motyle czy kolejne kęsy przeżuwanego jedzenia. Matka Ziemia po raz pierwszy pozwoliła Attenborough "dotykać" swoich najprawdziwszych cudów. To był jednak dopiero początek.
Najlepsze filmy, seriale i programy z Davidem Attenborough
Już w trakcie emisji Zoo Quest pozycja bohatera niniejszego tekstu w BBC stała się tak mocna, że na początku lat 60. zaproponowano mu szefowanie dopiero co rodzącemu się drugiemu kanałowi stacji. Tak, to właśnie Attenborough był jednym z głównych odpowiedzialnych za przejście BBC z ery czarno-białej do kolorowej. By do tego doprowadzić, musiał przerwać rozpoczęte dopiero po czterdziestce studia podyplomowe z antropologii. Dekadę później mógł nawet zostać dyrektorem całej firmy, jednak jego zamiłowanie do "wyruszania raz na kilka lat w teren" okazało się silniejsze. I chwała mu za to, skoro owocem tej decyzji stała się emitowana w 1979 roku monumentalna, złożona z 13 odcinków, seria Życie na Ziemi, która na całym świecie biła rekordy popularności. To w trakcie jej realizacji Attenborough zupełnie niespodziewanie stanął oko w oko z samicą goryla górskiego w Rwandzie, wygłaszając szeptem poruszającą przemowę o tym, jak człowiek postrzega swojego kuzyna. Brytyjczycy byli przejęci do tego stopnia, że nawet 22 lata później w wielkiej sondzie Channel 4 spotkanie sir Davida z gorylicą wskazywali jako ważniejszy dla historii telewizji moment niż choćby koronację Elżbiety II czy ślub Karola i Diany. Mało kto jednak wie, że Attenborough w to samo miejsce wrócił następnego dnia. Zza zarośli na przywitanie wyszła ta sama gorylica, tym razem z dwójką młodych. Zwierzęta zaczęły przeczesywać przyprószone już siwizną włosy biologa, by później się z nim bawić. Z tego zdarzenia nagrano zaledwie kilka sekund materiału; operator oszczędzał taśmę na sekwencję o przeciwstawnym kciuku naszych kuzynów. Wciąż aktualne są jednak słowa z pierwszego spotkania:
Ucieczka iguany w stronę lepszego świata
Nie sposób zebrać w jednym miejscu wszystkich filmów, seriali i programów, które stworzył David Attenborough lub w których choćby wystąpił jako narrator. Poza wspomnianym Życiem na Ziemi wybija się zwłaszcza rozpisana na trzy części Planeta Ziemia, arcydzieło zrealizowane do spółki przez człowieka i naturę. Znajdziemy tu tak ponadczasowe sceny, jak ucieczkę iguany przed stadem węży na wyspach Galapagos – ogląda się ją jak sekwencję żywcem wyjętą z rasowego thrillera. W dodatku pod koniec każdego odcinka rozbrzmiewa fenomenalny motyw muzyczny Hansa Zimmera, korespondujący z małymi wielkimi triumfami walczących o przetrwanie zwierząt czy odradzającej się na zniszczonych przez ludzi terenach roślinności. Mamy też rewelacyjne tytuły, takie jak Błękitna planeta, Życie, Zaginione światy, Największe widowisko świata natury, Życie na naszej planecie czy najnowszy, genialny Świat oceanów, który już w najbliższą niedzielę, 8 czerwca, trafi na Disney+. Przemierzając glob wraz z Davidem Attenborough, warto pamiętać o tym, że za jego pracą stoją wysiłki członków wybitnego zespołu – tego samego, którego działania od strony technicznej możemy obserwować po każdym odcinku Planety Ziemi. To ich zawodowa magia i niemająca analogii cierpliwość zrodziły sekwencje-pomniki, by przywołać choćby pokazywanie dwóch planów, bliższego i dalszego, w pełnej ostrości czy niepozorne marsze zwierząt kończące się w miejscu, w którym Attenborough właśnie opowiadał o tym, co dzieje się za nim. Tu prawda czasu i prawda ekranu są dokładnie tym samym. Sir David nie byłby jednak sobą, gdyby zadowolił się wyłącznie rolą bezstronnego obserwatora.
Wraz z realizacją kolejnych zawodowych przedsięwzięć da się zauważyć fundamentalną przemianę bodaj najsłynniejszego popularyzatora nauki i natury doby dzisiejszej. Attenborough, choć już wcześniej przynosił nam poruszające, ponadczasowe lekcje o Matce Ziemi, dzieląc się z widzami swoją mądrością, w ciągu ostatnich kilkunastu lat stał się prawdopodobniej najbardziej znanym obok Grety Thunberg aktywistą klimatycznym. Zdarzyło mu się nawet założyć konto na Instagramie na ledwie miesiąc (z miejsca zaczęło go obserwować 6 mln ludzi), by powiedzieć internautom "kilka ważnych rzeczy". Brytyjczyk bierze udział w tematycznych szczytach, spotyka się z możnymi tego świata, a jego najnowsze produkcje przywodzą na myśl testament, co widać najpełniej w sposobie ekspresji narratora w Życiu na naszej planecie. Postawa Attenborough bywa krytykowana z uwagi na jej rzekomą "naiwność"; z drugiej jednak strony określa się go mianem "współczesnego proroka". Wszyscy chyba zgodzimy się z tezą, że po wkroczeniu w setny rok życia biolog ma zupełnie inną perspektywę postrzegania zagrożeń dla natury. Jeśli przestaniemy wypierać fakty, szybko dojdziemy do wniosku, że przemiana sir Davida jest całkowicie uzasadniona. To jeden z ostatnich mędrców współczesnego świata, który w dziesiątej dekadzie życia obserwuje działania polityków i lobbystów mające doprowadzić do zwiększenia wydobycia surowców naturalnych, jednostronne wypowiadanie porozumień klimatycznych, rozpędzone globalne ocieplenie, ekstremalne zjawiska pogodowe, wymykającą się spod kontroli produkcję plastiku czy wycinanie lasów w coraz dalej położonych zakątkach globu. Attenborough wzywa nas wszystkich do mądrości, do takiego jej przejawu, który potrafi dostrzec więcej niż wyłącznie "tu i teraz". Stoi za nim potężna siła: to nasza dobra znajoma, Matka Ziemia.
Najważniejsza z życiowych lekcji
Najwyższy czas wrócić do Czarnobyla – tym razem jednak z Davidem Attenborough. W 2020 roku Brytyjczyk udał się wraz z odpowiedzialną za Życie na naszej planecie ekipą do miejsca naznaczonego katastrofą. Po odejściu człowieka tereny te stały się jednym z największych w Europie rezerwatów przyrody. Efekt działania uwolnionej spod jarzma naszej cywilizacji natury w tak małej skali czasu robi piorunujące wrażenie. Porzucone wioski i miasta porasta bujna roślinność, las stał się gęsty jak nigdy dotąd, populacja wilków jest 7-krotnie liczniejsza niż w innych rezerwatach (watahy podzieliły nawet między sobą obszar katastrofy na mniej więcej równe tereny łowieckie), fotopułapki uchwyciły niewidziane w okolicach Czarnobyla od kilkuset lat niedźwiedzie brunatne, ale też rysie, jelenie, lisy, bociany czarne i żubry. Naukowcy doliczyli się setek nowych gatunków roślin, w tym blisko 60 uznawanych za rzadkie, a pomiędzy opuszczonymi budynkami hasają zagrożone wyginięciem, reintrodukowane tu w latach 60. XX wieku konie Przewalskiego – ich liczebność zwiększyła się z 36 do prawie 200. Dokumentujący ten nieoczekiwany cud natury Attenborough zwraca się wprost w kierunku kamery, jakby chciał mówić bezpośrednio do każdego z widzów z osobna:

