Czy Diuna to arcydzieło science fiction? Tak, ale to tylko i aż komentarz do innej książki
Diuna jest jednym z kamieni milowych science fiction i inspiracją dla kolejnych dzieł tego gatunku. Imperium, tajne stowarzyszenia, potężne telepatyczne moce. Jednak istnieje jeszcze jedno dzieło o podobnych motywach, postaciach, a nawet używanej technologii. Czy to przypadek?
Kiedy Denis Villeneuve nakręcił swoje dwa filmy o pustynnym świecie Arrakis, po raz pierwszy zainteresowałem się serią książek opowiadających o rodzie Atrydów. Chociaż powinienem chyba sprecyzować: wtedy dostałem w swoje ręce pierwszą książkę z sagi o Diunie. Mniej więcej dwa lata wcześniej kuzyn podarował mi na urodziny pierwszą część Fundacji. Do czasu rozpoczęcia przygody z księciem Paulem miałem za sobą już lekturę całej trylogii Isaaca Asimova.
Czytając pierwszą część historii Atrydów, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że praktycznie w każdym momencie historii Herbert umieszcza subtelne nawiązania do międzygalaktycznej sagi, jednocześnie krytycznie komentując niektóre koncepty Asimova.
Historia wielkiej galaktyki z perspektywy małego człowieka
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to krótkie wstawki z fikcyjnych encyklopedii i dzieł historycznych, będących częścią świata przedstawionego. Zarówno Herbert, jak i Asimov wykorzystali ten motyw do wprowadzenia elementu intrygi lub pokazania nam lokalnej sytuacji na początku rozdziałów swoich dzieł. Cała historia Diuny zaczyna się od tego krótkiego historycznego wpisu na temat historii Muad'Diba:
swoim miejscu. O tym wie każda siostra Bene Gesserit. Rozpoczynając studia nad życiem Muad’Diba
postaraj się więc najpierw umieścić go w czasie: urodził się w 57 roku Padyszacha Imperatora Szaddama
IV. A szczególnie postaraj się osadzić Muad’Diba w miejscu: planeta Arrakis. Niechaj nie zwiedzie cię
to, że urodził się na Kaladanie i tam przeżył pierwsze piętnaście lat. Arrakis, planeta zwana Diuną, pozostanie jego miejscem po wsze czasy.
z „Księgi o Muad’Dibie” pióra księżniczki Irulany
Dla porównania pierwsza część Fundacji zawiera na samym początku krótki wstęp do Encyklopedii Galaktycznej, opisujący żywot psychohistoryka, Hariego Seldona:
Encyklopedia Galaktyczna
Oba te fragmenty są niezwykle podobne. Opisują dzieciństwo i okoliczności wychowania dwóch kluczowych dla galaktyki person, które zrewolucjonizowały swoje cywilizacje. Fakt, w Fundacji rola Hariego Seldona bardzo szybko zanika, gdyż historia koncentruje się na bohaterach narodzonych w kolejnych pokoleniach funkcjonowania organizacji, ale duch psychohistoryka wciąż unosi się nad działaniami młodych polityków.
Tym, co szczególnie łączy obie postacie, jest pewnego rodzaju możliwość wglądu w przyszłość. Jak pokazują pierwsze rozdziały Fundacji, Seldon z bezwzględną dokładnością przewiduje kryzysy ekonomiczne oraz polityczne, co doprowadza do perfekcyjnego rozwoju stworzonej przez niego organizacji.

Upadek cywilizacji w każdej formie
Fundacja i Diuna pokazują nam zamieszkany wszechświat, który stoi na krawędzi kryzysu ekonomicznego. W świecie Asimova potężne galaktyczne Imperium chyli się ku upadkowi przez stałe konflikty wewnętrzne, niekończącą się walkę o władzę i nadmierną biurokratyzację. W wyniku tego grupa ludzi na odległej planecie z bardzo ciężkimi warunkami do życia szykuje się na ocalenie dorobku ludzkości. Chociaż zakończenie tego zdania jeszcze na wiele nie wskazuje, koncept kosmicznego imperium, które chyli się ku upadkowi, powinien być całkiem znany fanom Diuny. Intergalaktyczne mocarstwo z uniwersum Arrakis opiera się w dużej mierze na jednym surowcu z piaszczystej planety i jest stale rozbrajane przez wewnętrzne konflikty wielkich rodów.
W obu historiach kosmiczne potęgi padają pod butem planet, wydawałoby się, zacofanych i nieucywilizowanych. W Diunie wychowani w drakońskich pustynnych warunkach Fremeni okazują się najlepszymi wojownikami mogącymi rozbroić nawet najpotężniejszą armię. Natomiast obywatele Fundacji stanowią latarnię morską w sztormie upadającej Galaktyki, gdyż przez wygnanie na niegościnną skałę bez surowców musieli ulepszyć swoją technologię tak, aby przeżyć. Jednocześnie uczynili z siebie potężną kartę przetargową wśród odłamków niegdysiejszego Imperium. Zarówno Herbert, jak i Asimov podążają za ideą, że społeczności umieszczone w trudnych warunkach wespną się na wyżyny swoich możliwości, jednocześnie przyćmiewając wszystko wokół.
Technologia przepisana jak praca domowa
Ale skoro mowa o osiągnięciach fikcyjnych cywilizacji, warto przyjrzeć im się z bliska. Tak naprawdę obie historie bardzo mocno pokazują, że symbolem potęgi w kosmosie jest energia atomowa. Sam początek Fundacji opiera się na tym, że Terminus – jako słaba i bezbronna planeta – jedyne, co ma do zaoferowania, to elektrownie, głowice i mnóstwo pomniejszych wynalazków, opartych na atomie. To właśnie wokół tego sąsiednie planety tworzą w zasadzie religię, w której naukowcy uważani są za boskich proroków. Nie inaczej jest na Arrakis, gdzie Paul przy pomocy odziedziczonego składu głowic atomowych jest w stanie dyktować warunki niestabilnemu Imperium Galaktycznemu, grożąc, że zniszczy jedyne źródło cudownej przyprawy.
Ale nie tylko dość generyczne głowice nuklearne stanowią podobieństwo obu uniwersów, koniec końców nie są niczym nowym. Co innego charakterystyczne tarcze, chroniące przed niemal każdym atakiem. Jakież było moje zdziwienie, gdy przeczytałem, jak w Fundacji i Imperium pewien szpieg uniknął jakiegokolwiek zadrapania przy pomocy małego urządzenia, tworzącego wokół niego barierę ochronną. Niemalże identyczny wynalazek znalazł się na pierwszych stronach Diuny, gdy młody Paul ćwiczył szermierkę z Gurneyem Halleckiem.
Ale nie tylko w typowej technologii odnalazłem pewne podobieństwa. Niezwykle ważnym wątkiem Diuny jest zakon Bene Gesserit, specjalnie szkolonych kobiet, które za pomocą politycznych małżeństw, mocy telepatycznych i eugeniki przejmują kontrolę nad galaktyką. To właśnie one wyznaczają przyszłość kosmicznej cywilizacji. Organizacja znana jest z przewidywania przyszłości (czy też prowadzenia do jakiejś jej konkretnej wersji) i potężnych mocy, które pozwalały wpływać na osoby wokół. Identyczne możliwości przedstawia organizacja nazwana Drugą Fundacją w serii stworzonej przez Asimova. Jej członkowie są mistrzami matematyki i psychologii, a także posiadają zdolności parapsychiczne, przede wszystkim telepatię. Działają zza kulis, pilnując, by historia toczyła się zgodnie z przewidywaniami Seldona. Ich wpływ opiera się na subtelnej manipulacji jednostkami i społeczeństwami, przy jednoczesnym zachowaniu maksymalnej dyskrecji, a samo istnienie organizacji pozostaje przez długi czas tajemnicą. To w zestawieniu z dziełem Herberta daje nam dwie organizacje, które z ukrycia mają kontrolować kierunek, w jakim rozwija się galaktyka.

Utopia vs. Anarchia
Porównałem postacie, historię, sposób jej opowiadania i przedstawioną technologię. Jednak cała idea zestawienia tego wszystkiego ze sobą przyszła do mnie, ponieważ chciałem poświęcić czas na pokazanie, jak różne podejście do rozwoju kosmosu mieli zarówno Asimov, jak i Herbert. Książka ta jest przede wszystkim konstruktywną krytyką i rozwinięciem idei, które w serii Fundacja były uznane za pozytywne.
Cały koncept Fundacji opiera się na idei, że jako ludzkość powinniśmy działać wspólnie. Hari Seldon wyznacza jeden konkretny kierunek dla całej cywilizacji za pomocą wyliczeń matematycznych i analizy socjologicznej. Jednocześnie powstaje Druga Fundacja, organizacja, której członkowie mają być drogowskazem dla kolejnych pokoleń, z ukrycia kierując dalszymi losami całej rasy ludzkiej. Asimov w swojej historii przede wszystkim zakłada, że odpowiednio poprowadzona ludzkość rozwinie się do swojej najlepszej możliwej wersji. Jednocześnie przyjmuje tezę, jakoby zbyt duża wolność i świadomość pojedynczej jednostki, choć niezbędna w samym planie, może spowodować wielkie szkody. Idealnym przykładem jest postać wspomnianego Muła, który jako niekontrolowany czynnik staje się zagrożeniem dla przyszłości rasy ludzkiej. Całość brzmi dość dystopijnie. To idea, według której tylko garstka (jak na galaktykę) wybranych osób decyduje o tym, co właściwe, a co nie.
Tej idei właśnie sprzeciwia się Herbert, pokazując w Diunie zdeprawowany i kompletnie zagubiony we własnych tradycjach zakon Bene Gesserit, który mimo dążeń do kontroli nad ludzkim rozwojem i przyszłością, ostatecznie staje się ofiarą własnej pychy i długoterminowych planów. Herbert ukazuje, że wszelka próba narzucenia historii konkretnego kształtu, niezależnie od intencji i metod, prowadzi do nieprzewidywalnych, często tragicznych skutków. Paul Atryda, choć początkowo wydaje się spełnieniem oczekiwań zakonu, szybko wymyka się spod ich kontroli i staje się symbolem tego, jak niebezpieczne może być tworzenie „nadczłowieka” czy manipulowanie społeczeństwem pod pozorem dobra. Herbert krytykuje ideę centralnego planowania dziejów, pokazując, że wolna wola, chaos i nieprzewidywalność są nieodłącznymi elementami ludzkiej natury i rozwoju cywilizacji. W przeciwieństwie do utopijnej wizji Asimova, Herbert tworzy świat, w którym każda próba ujarzmienia przyszłości staje się kolejną formą tyranii — nawet jeśli jej twórcy uważają się za oświeconych przewodników.
Sam Paul jest wręcz pewnego rodzaju odpowiedzią na postać, która pojawia się w sadze Asimova, mianowicie niejaki Muł — potężny telepata, który także jest elementem wywrotowym w galaktyce, niszcząc plan Seldona i tworząc dyktatorski reżim. Podobnie jak Muł, Paul stanowi anomalię, której nie przewidziały wieloletnie kalkulacje i plany — zarówno Bene Gesserit, jak i inne potężne siły próbujące kształtować przyszłość. Obydwaj bohaterowie wcielają się w rolę katalizatorów, którzy obnażają kruchość wszelkich projektów podporządkowania historii ludzkiej logice czy prognozie. Jednakże Asimov traktuje postać Muła jako wyjątkowe, choć destrukcyjne odstępstwo od większego porządku. Stawia go w roli antagonisty całej historii. Herbert idzie dalej – pokazuje, że sam porządek, sama idea sterowalnej historii jest iluzją prowadzącą do katastrofy. Paul nie tylko wymyka się spod kontroli, ale również uświadamia sobie tragizm własnej roli jako mesjasza, którego działania doprowadzą do świętej wojny i masowych zbrodni. Herbert ukazuje, że nawet najbardziej szlachetne intencje, jeśli związane są z próbą dominacji nad przyszłością, mogą prowadzić do przemocy i despotyzmu. Tym samym Diuna staje się nie tylko krytyką technokratycznego optymizmu Asimova, ale też filozoficzną refleksją nad ograniczeniami ludzkiego poznania i pychą wynikającą z przekonania o możliwości pełnej kontroli nad losem ludzkości.


