O wielkim finale Ironheart. Co może oznaczać dla Avengers: Doomsday?
Serial Ironheart nie bez przyczyny ma mieszane opinie, ale wielu się ze mną zgodzi, że twist z finału jest bardzo ciekawy! Przede wszystkim buduje potencjał na przyszłość, jeśli chodzi o 2. sezon i rolę bohaterki w Avengers: Doomsday.
Zakończenie serialu Ironheart jest arcyciekawe i buduje w MCU ogromny potencjał do wykorzystania w największym filmie w historii. Riri Williams, czyli nowa superbohaterka i w pewnym sensie następczyni Iron Mana, zaprzedała duszę diabłu. Mefisto, grany przez Sachę Barona Cohena, wykorzystał szansę, by dobić z nią targu, gdy ta nie mogła sobie poradzić z żałobą po tragicznej śmierci najlepszej przyjaciółki. Czujecie, jaką szansę daje twist z końca serialu? Mefisto to arcypotężna postać, ale zarazem ktoś, kto dba tylko o swoje interesy. Fakt, że ma w swojej talii kart kogoś takiego jak Riri Williams, daje wielką nadzieję na rozwój w MCU.
Demon w Avengers: Doomsday
To jest tak ważna sytuacja, że twórcy powinni ją wykorzystać w Avengers: Doomsday. Nie po to wprowadzano Riri Williams (najpierw w kinie), by nie pojawiła się w przyszłych produkcjach. Motyw superbohaterki będącej pod kontrolą diabła – tego nie można pominąć! By zrozumieć ten potencjał, zwróćcie uwagę na to, co pokazał serial: Hood i jego działania były w jakimś stopniu kontrolowane przez Mefista. On cały czas na niego wpływał, pogłębiając toksyczne ambicje i budując pewnego rodzaju moralną destrukcję. Przecież Hood na początku Ironheart i Hood na końcu produkcji to jakby dwie różne postacie. Kluczowa scena porzucenia "rodziny" pokazuje, jak niszczycielska jest współpraca z Mefistem, naznaczona poprzez osobliwe znamiona na ciele, które – jak pokazano w ostatniej scenie serialu – pojawiają się również u Riri Williams.
To musi się pojawić, ponieważ Avengers: Doomsday to film o zagrożeniu dla całego multiwersum, więc wszystkich alternatywnych światów, nie tylko Ziemi-616 z Avengersami. W takiej sytuacji rola Mefista w kinowej fabule może być wprowadzona naturalnie. Doktor Doom nie będzie kimś, kto może z nim współpracować. Spodziewam się, że będzie dla niego zagrożeniem. Wyobrażam sobie, że na jakimś etapie filmu Riri Williams wykorzysta to, że zna demona, a ten będzie kluczowy w ważnym momencie fabularnym. Jeśli sprawdzą się spekulacje, że Doom chce zniszczyć wszystkie światy multiwersum, by stworzyć jeden swój, piekło Mefista również będzie jego celem. Twist z serialu mógłby okazać się czymś ważnym w kinie, a nie nikomu niepotrzebnym smaczkiem dla fanów.

Zwrot akcji w Avengers: Doomsday?
Teoretycznie wszystko można wprowadzić tak, by widz nieznający serialu zrozumiał, co się dzieje i o co chodzi. Zwróćcie uwagę na fakt, że nikt poza Riri Williams i potencjalnie Doktorem Strange'em nie ma pojęcia, kim jest Mefisto. To oznacza, że reżyserzy, Joe i Anthony Russo, mają szansę racjonalnie wyjaśnić, kim jest ta postać i skąd się wzięła w życiu superbohaterki – nic, co mogłoby niepotrzebnie zagmatwać tę historię.
Zastanawiam się jednak, czy to jedyny scenariusz, jaki można byłoby wykorzystać w takim kinowym widowisku. Mefisto to jednak marvelowski odpowiednik diabła – postać przewrotna, dbająca o swoje interesy i raczej rzeczowo myśląca o tym, jak osiągnąć swoje cele. Ten manipulator równie dobrze może dogadać się z Doktorem Doomem i być jego wsparciem w zamian za coś, co byłoby dla niego cenne. Nie znamy go jeszcze tak dobrze, ale patrząc na to, że antagonista grany przez Sachę Barona Cohena bardzo przypomina typowego szatana, można założyć, że jakiś targ z Doomem jest możliwy. Szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę plotki o kluczowej roli Doktora Strange’a w tej fabule – walka z Mefistem by to wyjaśniała. W tym aspekcie mógłby pojawić się twist – w kluczowej scenie kontrolowana przez niego Riri Williams mogłaby zostać zmuszona do zdrady innych bohaterów. To coś, co mogłoby zadziałać jako duża niespodzianka z głębszym znaczeniem emocjonalnym.

Avengers: Doomsday zmarnuje szansę?
Jestem pewien, że wątek Mefista pojawi się w Avengers: Doomsday lub ewentualnie w Avengers: Secret Wars, bo jego pominięcie byłoby bezsensownym ruchem ze strony Marvela. Ironheart to nie skrajnie krytykowana Tajna Inwazja (której wydarzenia będą ignorowane lub odwracane w przyszłości), by nie wykorzystać zbudowanego potencjału z Mefistem.
Czego najbardziej się boję? Tego, że pomysł ekipy Marvel Studios zostanie zmarnowany. Mam szacunek dla braci Russo, bo to, co do tej pory zrobili dla MCU, jest dobre, ważne i ponadczasowe. Jednakże po Avengers: Koniec gry bardzo się pogubili – pod kątem czysto reżyserskim, dobierania projektów, a także oceniania scenariuszy i innych filmowych aspektów. Patrząc na ich filmografię z ostatnich lat, trudno nie dostrzec szeregu złych decyzji. Stąd też nie mam pewności ani wielkiego zaufania, że motyw z takim potencjałem jak Mefisto mający w garści Riri Williams zostanie przez nich dobrze wykorzystany. To jest za duży wątek, by zostawić go na seriale, a – pamiętajmy – fabuła Ironheart była tworzona przed zmianą strategii Marvela! Wówczas produkcje odcinkowe były realizowane z myślą o powiązaniach z filmami. Dopiero teraz nadchodzące projekty mają mieć zamknięte fabuły z mniejszą stawką, bez bezpośredniego łączenia z kosmicznymi zagrożeniami dla Avengers. Dlatego wydaje mi się, że wprowadzono go z myślą o czymś więcej!
Doceniam, że Ironheart – obok Lokiego, którego znaczenie dla Avengers: Doomsday zostało potwierdzone – wydaje się jedynym serialem mającym ważny potencjał fabularny. Relacja Riri Williams z Mefistem, która może być zarówno destrukcyjna, jak i pomocna, powinna się pojawić na ekranie. Wierzę, że ją zobaczymy. Mam jednak złe przeczucie, że zostanie to spektakularnie zmarnowane i źle wykorzystane. Obym się mylił.


