Magiczna opowieść o wychodzeniu z traumy. Byliśmy na planie filmu Lany poniedziałek
Wielkanocna tradycja związana z oblewaniem się wodą w poniedziałkowy poranek to czas, który dobrze nam się kojarzy. Niestety dla kogoś może to być dzień doświadczenia wielkiej traumy i o tym m.in. będzie film Lany poniedziałek. Byliśmy na planie nowej produkcji powstającej w Łodzi.
W lutym ruszyły prace nad filmem Lany poniedziałek, realizowanym przez łódzkie studio Lava Films, a my skorzystaliśmy z zaproszenia i pojawiliśmy się na planie. Temat produkcji z miejsca budzi zainteresowanie – nie tylko dlatego, że czas akcji osadzono w trakcie trwania mniej popularnych w popkulturze świąt Wielkiej Nocy, ale głównie dlatego, że będzie to historia dotykająca tematyki gwałtu i radzenia sobie z traumą. Nie są to zagadnienia mocno eksplorowane w polskim kinie. Tym bardziej zastanawiam się, jak w tym wszystkim poradzi sobie debiutująca w pełnym metrażu reżyserka – Justyna Mytnik.
Bohaterką filmu będzie 15-letnia Klara, która została zgwałcona przez zamaskowanego chłopaka w tytułowy lany poniedziałek. Zbliża się kolejna Wielkanoc, a dziewczynę dręczą koszmary i ataki paniki. Starsza siostra Marta każe jej o wszystkim zapomnieć, jednak jej nowo poznana przyjaciółka Diana sugeruje jej odwiedzenie miejsca traumy. Uważa, że istnieje szansa, że w ten sposób nocne lęki odejdą w niepamięć. Niestety wizyta w kanałach sprawia, że wypierane wspomnienia wracają. Bliscy nie rozumieją Klary i nie mogą zaakceptować jej zmiany. Oparciem dla głównej bohaterki będzie Bogini, która pomoże jej zebrać siłę na konfrontację z siostrą, a potem także z gwałcicielem.
Polski film operujący realizmem magicznym? To zawsze budzi moją ostrożność. Nie chodzi nawet o wykonanie czy groteskowe efekty wizualne, ale o wykorzystanie symboliki i znaczeń, które kreowane są za pomocą nierzeczywistych zdarzeń. Zdaje się jednak, że w przypadku Lanego poniedziałku mamy do czynienia z projektem bardzo przemyślanym, którego wizja nie zrodziła się w jeden wieczór. W rozmowie z dziennikarzami reżyserka Justyna Mytnik wspomniała, że prace przedprodukcyjne rozpoczęły się dwa lata temu, ale nad samym scenariuszem pracowała już na czwartym roku łódzkiej filmówki, czyli jakieś pięć lub sześć lat temu.
Zdjęcia do Lanego poniedziałku odbywają się w większości w Łodzi. Wszystkie wnętrza, które zobaczymy w filmie, powstały w mieście określanym często jako Hollyłódź. Co prawda akcja ulokowana jest w Bystrzycy Kłodzkiej, ale tak naprawdę nie ma znaczenie, gdzie się rozgrywa akcja. Łódź jest partnerem i koproducentem, więc wykorzystane zostaną przestrzenie udostępnione im przez miasto. Maciej Twardowski (operator filmowy) docenił lokacje. Szczególnie zachwycony był możliwością kręcenia w kanałach. W jednym z nich powstała zresztą najbardziej widowiskowa scena z udziałem wspomnianej Bogini.
Plan, na który zostali zaproszeni dziennikarze, znajdował się na ulicy Kopernika. Mieliśmy okazję wejść do kolorowo udekorowanego mieszkania, w którym było mnóstwo akcentów świątecznych. Reżyserka podkreśla eklektyczne podejście do dekoracji, w której zawarto dużo wątków wielkanocno-zajączkowo-magicznych. Nie brakowało też akcentów słowiańskich. Podczas naszej obecności na planie, kręcono akurat sceny z Wielkiej Soboty, gdy bohaterka filmu zbierała się na święcenie koszyczka wielkanocnego. Wcześniej realizowano jeszcze scenę poranną, w której Klara odkrywa, że ciąży na niej... klątwa.
Wspomniałem, że tematyka gwałtu nie jest często poruszana w polskim kinie, a przynajmniej nie jest ona ustawiona w samym centrum zdarzeń. Tym ciekawsze jest to, w jaki sposób reżyserka podeszła do castingu. Zdradziła, że to było duże wyzwanie. Martwiła się, czy uda się znaleźć młodą, niepełnoletnią dziewczynę bez doświadczenia zawodowego, która uniesie tak trudną tematykę. Okazało się, że główna rola została obsadzona najszybciej, a Julia Polaczek dowiedziała się o angażu dwie godziny po swojej próbie. Trzeba przyznać, że nie dziwi to wcale - młoda aktorka wypowiadała się o swoim zadaniu z dużą swobodą i świadomością tego, w czym bierze udział. Nie kryje swoich ambicji i marzeń – chce w przyszłości sama stanąć za kamerą jako reżyserka. Jeśli utrzyma pewność siebie i dalej będzie się rozwijać, to kto wie?
Reżyserka skupia się przede wszystkim na tym, w jaki sposób bohaterka odzyskuje chęć życia i wyzwala się spod presji zewnętrznej. Twórczyni powiedziała, że wybrała lany poniedziałek, bo to święto kojarzące się z dużą radością, dzikim żywiołem, a film traktuje o wypieraniu trudnych emocji. Jak zauważyła, kluczowe było odnalezienie balansu między przekazaniem trudnej historii a niesieniem nadziei.
Udało nam się też porozmawiać z aktorkami. Jowita Budnik wciela się w drugoplanową rolę matki głównej bohaterki. Aktorka zdradziła, że gra "fajną mamę" z tradycyjnego domu, która wychowuje samotnie dwie córki. Nie jest jednak świadoma tego, co dzieje się w życiu nastolatek, co też poniekąd będzie tematem eksplorowanym w filmie. Jak wiadomo, wielu rodziców nie potrafi rozmawiać ze swoimi dziećmi o emocjach czy intymnych sprawach. Mam nadzieję, że wątek ten dobrze wybrzmi w filmie Mytnik.
Na koniec pojawiły się dwie młode aktorki. Julii Polaczek towarzyszyła Nel Kaczmarek, która wciela się w Martę, siostrę Klary. Mówiły o swoich przygotowaniach do ról, castingu i ich siostrzanej relacji w filmie. Początkowo młodsza bohaterka próbuje naśladować starszą, ale z czasem szuka swojej własnej drogi. Zwłaszcza wtedy, gdy doświadcza rzeczy strasznych i musi zmagać się z traumą. Zastanawiam się, jak ostatecznie zostanie to wszystko przedstawione na ekranie. Czy debiutująca w pełnym metrażu reżyserka zdoła opowiedzieć tę historię w taki sposób, aby wszystkie te emocje wybrzmiewały?