DAWID MUSZYŃSKI: Nie byłeś pozytywnie nastawiony do tego projektu na samym początku. NAVI: Odmówiłem udziału w nim dokładnie pięć razy. Ale muszę sprostować, że to nie był cały czas ten sam projekt. Film miał być o Michaelu Jacksonie, ale cały czas zmieniała się ekipa mająca go zrealizować. Dopiero udział reżyserki Dianne Houston przekonał mnie, by się mocniej temu filmowi przyjrzeć. Gdy przeczytałem scenariusz momentalnie się zdecydowałem. Poczułem, że w końcu natrafiłem na historię godnie upamiętniającą Michaela. Taką, pod którą mogłem się podpisać. Ale nie jest to jakaś przesłodzona laurka? Nie. Zobaczymy Michaela zarówno w radosnych chwilach, jak i tych, które niszczyły jego legendę. Zajrzymy za kulisy jego koncertów, ale także pokażemy, co działo się w sądzie. Michael Jackson był bardzo skrytą osobą. Myślicie, że chciałby, aby wszystkie jego „brudy” zostały wyciągnięte? Długo biłem się z myślami, czy to, co robimy, jest właściwe. Czy on by tego chciał. Z drugiej strony pomyślałem: „A co się stanie, jeśli zabierze się za to ktoś inny? Ktoś, kto go tak dobrze nie znał i nie odda w należyty sposób jego bólu i cierpienia?”. Chyba nie wybaczyłbym tego sobie. Ale czy on by tego chciał? To, kto by go zagrał, jest tu chyba drugorzędną sprawą. Rozumiem, o co ci chodzi i częściowo się z tobą zgadzam. Pewnie by nie chciał. Jednak jako jego przyjaciel, który towarzyszył mu podczas licznych batalii sądowych, widziałem jego ból. Widziałem, jak go to niszczy. Widziałem, jak otwiera się przed niektórymi dziennikarzami, którzy później wbili mu nóż w plecy. Jego wycofanie nie było wynikiem jego natury, ale tym, jak wiele osób go skrzywdziło. Jedyne, czego chciał, to tego, by ludzie zobaczyli, że jest normalnym człowiekiem, a nie jakimś dziwolągiem, jak pisała część mediów. Boli mnie to, że ludzie powoli zaczynają zapominać, jakim był wspaniałym i ciepłym facetem, a zapamiętują tylko skandale, które są mu niesłusznie przypisywane. Stał się obiektem żartów i to mi nie odpowiada. W filmie Michael Jackson: W poszukiwaniu szczęścia usłyszymy, jak opisują go ludzie, którzy pracowali z nim na co dzień, jak choćby ochroniarze. Oni znali go najlepiej. Przed nimi się otwierał i był naturalny.
foto. Lifetime
Naprawdę myślisz, że ludzie pamiętają tylko skandale Michaela, a nie jego muzykę? Wydaje mi się, że tak. Ponieważ media do dziś wałkują tę historię opowiadaną tylko z jednej strony. Tej oczerniającej Michaela. Przynajmniej tak jest w USA. Dlatego staraliśmy się zrobić ten film, jak najlepiej potrafiliśmy, oddając mu należyty szacunek. I chyba się udało. Jego matka płakała podczas seansu. Czyli celem tego filmu jest odkłamanie jego wizerunku? Nie do końca. Chcemy pokazać, co naprawdę się wydarzyło i jak ostatnie dwa lata życia Michaela wyglądały. To, co opisują media, to w dużej mierze stek bzdur. Wszystko zostało podkręcone tak, by się sprzedawało. Wystarczy spojrzeć, jak była pokazywana jego autopsja. Przecież jego córka, Paris, była załamana tym, co media wygadują na temat jej ojca i dokładnych „przyczyn” śmierci. Doszliśmy więc do wniosku, że nie możemy tego tak zostawić. Byłeś jego przyjacielem i jak sam mówisz, widziałeś go zarówno w tych dobrych chwilach, jak i złych. Czy wcielając się w jego postać, czegoś nowego się o nim dowiedziałeś? Tak. Nie zdawałem sobie sprawy, że Michael czuł się zapomniany. Nie wierzył w to, że ludzie na całym świecie wciąż słuchają jego piosenek. Uważał, że skoro od dłuższego czasu nie nagrał nic nowego, to wypadł z obiegu. Ludzie mają nowych idoli, a starych wepchnęli gdzieś głęboko do szafy. Jego managerowie nie wyprowadzali go z błędu. To byli ludzie, którzy go okradali i chowali przed światem. Na rękę im było, że żył w zamknięciu. W niewiedzy. Czy ty wiesz, że on nawet nie wiedział, że ma problemy finansowe? Nikt mu o tym nie powiedział. On żył dla fanów. Jego ulubioną rozrywką było jeżdżenie limuzyną i czytanie listów od fanów. To dawało mu ogromną radość.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj