Największa kuźnia talentów Hollywood świętuje 50 lat. Jak SNL przetrwało próbę czasu?
Saturday Night Live to telewizyjny fenomen zza oceanu, który od pół wieku nadaje na żywo program komediowy do domów na całym świecie.
Każdy program telewizyjny ma swoją datę ważności. Te najlepsze dostają kilka lat, lecz później tracą świeżość i idącą za nią oglądalność. Trudno znaleźć ludzi, którzy napiszą unikalne scenariusze na dziesięć następnych lat. Dlatego tak często producenci "wietrzą" obsady i starają się szukać nowych rozwiązań. Nikt jednak nie dorównuje w tej kwestii Lorne’owi Michaelsowi, który stworzył strukturę pozwalającą przetrwać próbę czasu. Mowa oczywiście o Saturday Night Live świętującym swoją pięćdziesiątkę na antenie telewizyjnej NBC.
Ten despota, Lorne
Za epokowym sukcesem stoją nietuzinkowi ludzie. Całe przedsięwzięcie nie miałoby miejsca, gdyby nie Lorne Michaels. To on w 1975 roku stworzył innowacyjny program na żywo mający zapchać wolny czas antenowy, kiedy legendarny gospodarz talk-show Johnny Carson zdecydował się wziąć urlop na sobotnie wieczory. Telewizja szybko przekształciła studio przy Rockefeller Center, w którym relacjonowano lądowanie na Księżycu, w przestrzeń pozwalającą swobodnie przemieszczać się olbrzymim kamerom telewizyjnym. To umożliwiło dynamiczną transmisję na żywo i skakanie pomiędzy scenografią przygotowaną do różnych skeczy i występów muzycznych. Z czasem dodano wcześniej nagrywane materiały, co odciążyło ekipę produkcyjną.
Od samego początku Lorne walczył o swobodę w podejmowaniu kontrowersyjnych tematów społecznych i politycznych. W latach 70. taką tematykę zamiatano pod dywan, a niektóre kwestie (takie jak rasizm) starano się przemilczeć. SNL miało być w koncepcji Michaelsa skierowane do młodych ludzi w wieku 18-34 lat, którzy chcą przełamywać tabu. Program na początku miał niską oglądalność, a oburzona skeczami starszyzna zasypała listami NBC. Z czasem jednak udało się zwiększyć widownię, a SNL stało się jedynym programem oglądanym przez młodzież.
O samym Lornie w środowisku komediowym krążą interesujące opinie. Na przykład byli członkowie obsady SNL mają zwyczaj, aby żartobliwie przedstawiać go jako dyktatora, w czym jest ziarnko prawdy – aktorzy i scenarzyści potrafili spędzać w biurze po dwadzieścia godzin na dobę, a i tak wiele skeczy bywało wycinanych w ostatniej chwili ze względu na ograniczony czas antenowy lub zmianę koncepcji. Większość aktorów jednak chętnie wraca do SNL w roli gospodarza, ponieważ zdają sobie sprawę, że to jemu zawdzięczają swoje kariery.

Na żywo z Nowego Jorku – to Saturday Night
Praca nad każdym odcinkiem Saturday Night Live rozpoczyna się w poniedziałek, gdy Lorne Michaels spotyka się w swoim biurze z gospodarzem odcinka (zwykle aktorem lub celebrytą), obsadą i producentami, by przez około dwie godziny omawiać pomysły. Przez resztę tygodnia ekipa pisze scenariusze, wybiera te najlepsze, a w piątek i sobotę szlifuje na scenie skecze mające pojawić się na wizji. Koszt produkcji jednego sezonu sięga dziesiątków milionów dolarów.
Z programu wywodzi się cała plejada gwiazd – Will Ferrell, Adam Sandler, Eddie Murphy, Chevy Chase, Tina Fey czy Amy Poehler – jednak droga do zdobycia miejsca w obsadzie nie jest prosta. Kandydaci trafiają tam różnymi ścieżkami: od rekomendacji tzw. „przyjaciół programu” (bliskich znajomych Michaelsa) po naukę w renomowanych grupach i szkołach improwizacji, takich jak The Groundlings (Phil Hartman, Will Ferrell, Kristen Wiig) czy The Second City (Dan Aykroyd, Chris Farley, Tina Fey). W szeregi obsady dołączają też uznani stand-uperzy (Dana Carvey, Adam Sandler, Norm Macdonald, Chris Rock), którzy zdążyli wyrobić sobie markę na scenie komediowej. Czasami znaczenia nie miał nawet wielki talent. Boleśnie przekonali się o tym Jim Carrey, Steve Carell, Donald Glover, Kevin Hart, Stephen Colbert i Jordan Peele, których Lorne po prostu odrzucił. Carell miał pecha (jedyne wolne miejsce w 1995 roku zabrał Will Ferrell), a taki Jim Carrey trzykrotnie nie dostał miejsca, bo podobno było go „za dużo” na scenie. Potrzebny jest więc nie tylko talent, ale również idealne wpasowanie się w koncepcję producentów.
Nowi członkowie obsady dzielą się na dwie kategorie: repertory players (bardziej doświadczeni) i featured players (mniej sprawdzeni, aspirujący do stałego składu). Jednym z najbardziej pożądanych segmentów jest Weekend Update – satyryczny serwis informacyjny, w którym aktor występuje jako prowadzący, zyskując dodatkowy czas antenowy tylko dla siebie. Wielu z nich, jak Dennis Miller, Seth Meyers, Norm Macdonald, Colin Quinn czy Jimmy Fallon, wypłynęło później na szerokie wody przemysłu rozrywkowego.
Zanim jednak trafi się na ekran, kandydaci muszą przejść prawdziwe sito rekrutacji. SNL organizuje bowiem specjalne pokazy, na których obserwuje wybranych artystów. Jeśli przejdą ten etap, zostają zaproszeni do Nowego Jorku na legendarną „próbę ciszy” w Studio 8H – w trakcie występu śmiech jest zakazany, aby sprawdzić wytrzymałość kandydata na niepewność i stres. Kolejnym testem jest występ w jednym z nowojorskich klubów komediowych, którego lokalizację poznaje się niemal w ostatniej chwili. Na koniec dochodzi do spotkania z Lorne’em Michaelsem, słynącym z oceniania świeżo upieczonych artystów i ich umiejętności „przyjmowania ciosów”. Co ciekawe, nawet gdy uda się dostać do obsady, prawdziwa weryfikacja następuje dopiero w pierwszym roku – to on pokazuje, kto poradzi sobie z szalonym rygorem pracy i naprawdę zadomowi się w SNL.
Złota era (1975–1980)
Pierwsza obsada SNL, zwana „Not Ready for Prime-Time Players”, tworzyła niesamowitą mieszankę talentów: John Belushi, Dan Aykroyd, Gilda Radner, Chevy Chase, Jane Curtin i Laraine Newman, a w 1977 roku dołączył do nich Bill Murray. W tym okresie powstały ikoniczne skecze i postaci, takie jak Samurai z Belushim czy Coneheads z Aykroydem i Curtin, a kreatywna swoboda artystów była tak duża, że nierzadko prowadziła do kontrowersji – w kuluarach powszechnie mówiono o nadmiernym imprezowaniu i używkach, w tym kokainie. Dan Aykroyd wspominał, iż „kokaina była problemem... wpływała na jakość skeczy i marnowała czas”. Ten nieokiełznany styl życia przełożył się jednak na rosnącą popularność programu, który zdobył status kultowego. Wszystko zmieniło się w 1980 roku, kiedy Michaels, zmęczony ciągłą presją i skonfliktowany z władzami NBC, odszedł z SNL – wraz z nim program opuściła większość oryginalnej ekipy, co niemal doprowadziło do jego upadku.
Eddie Murphy show (1980–1990)
Lata 80. to czas głębokich zawirowań w Saturday Night Live. Po odejściu całej oryginalnej obsady i Lorne’a Michaelsa w 1980 r. kontrolę nad show powierzono Jean Doumanian, która po słabym starcie została zwolniona zaledwie dziesięć miesięcy później. Choć niektórzy producenci sugerowali całkowite anulowanie formatu, NBC zatrudniło Dicka Ebersola – ten niemal całkowicie wymienił obsadę, pozostawiając jedynie Eddiego Murphy’ego i Joe Piscopo. Murphy, który niecały rok wcześniej błagał o przesłuchanie (i był zbywany tekstami typu „mamy już czarnoskórego członka obsady”), stał się jego główną gwiazdą. Pod rządami Ebersola program skupił się na bardziej przystępnej, szerokiej komedii, w dużej mierze unikając żartów politycznych, zwłaszcza dotyczących prezydenta Ronalda Reagana. Rosnąca popularność Murphy’ego – chociażby dzięki postaciom Mister Robinson’s Neighborhood i Gumby – wydźwignęła SNL z kryzysu, lecz wywołała też napięcia między członkami obsady. W sezonie 1984–1985 Ebersol zatrudnił doświadczonych komików, m.in. Billy’ego Crystal i Martina Shorta, co zaowocowało wysoką jakością humoru, ale oddalało program od oryginalnych pomysłów Michaelsa. Ebersol, podobnie jak wcześniej Michaels, zażądał przerwy, by przeorganizować format – NBC nie zgodziło się, a zamiast tego ponownie sięgnęli po Lorne’a. Wrócił on na sezon 1985–1986, lecz dopiero kolejne roszady w obsadzie i postawienie na mniej znanych komików (takich jak Dana Carvey czy Phil Hartman) przywróciły SNL do dawnej świetności.
Srebrna era (1990–2005)
Lata 90. w Saturday Night Live to okres dużych zmian i ewolucji stylu komediowego, który miał przyciągnąć zarówno starych, jak i nowych widzów. Początek dekady zaznaczył się stopniowym odchodzeniem doświadczonych gwiazd – Dana Carveya i Phila Hartmana – co otworzyło drzwi młodszym twórcom. Najbardziej wyróżniającą się grupą stali się wtedy tzw. „Bad Boys of SNL”: Adam Sandler, Chris Farley, Rob Schneider, David Spade i Chris Rock, znani z odważnego, niekiedy wręcz szalonego humoru. Rosnąca popularność i filmowe propozycje dla części obsady wywołały jednak niepokój wśród producentów, co doprowadziło do przeludnienia w składzie i ostrej rywalizacji o czas antenowy.
W połowie dekady wyniki oglądalności spadły, a na program spłynęła fala krytyki – m.in. za nadmierny chaos i niewystarczającą jakość skeczy. W sezonie 1994–1995 SNL przeżywało jeden z najtrudniejszych momentów w historii, co skłoniło włodarzy NBC do rozważenia radykalnych zmian. Ostatecznie dokonano przebudowy obsady w 1995 roku, której trzon tworzyli m.in. Will Ferrell, Cheri Oteri i Molly Shannon. Nowe twarze, świeża energia i wypracowane pomysły pomogły odzyskać zaufanie widzów, chociaż konkurencja w postaci Mad TV zmuszała SNL do ciągłego unowocześniania swojego formatu. Dzięki temu po burzliwym początku dekady program wyszedł na prostą, umacniając swoją pozycję jako kuźnia komediowych talentów.
Era cyfrowa (2005–2015)
Lata 2005–2015 w Saturday Night Live to okres intensywnej modernizacji i rozwoju formatu. Program rozpoczął nadawanie w wysokiej rozdzielczości, a do obsady dołączyła czwórka nowych twórców: Andy Samberg, Bill Hader, Kristen Wiig i Jason Sudeikis. Wiig szybko stała się ulubienicą publiczności dzięki parodiom Drew Barrymore i Megan Mullally oraz postaci Target Lady. W tym czasie na program spadły też cięcia budżetowe, co przyczyniło się do odejścia wieloletnich członków obsady, m.in. Chrisa Parnella i Horatia Sanza, a także Tiny Fey i Rachel Dratch, które odeszły do sitcomu 30 Rock. Sezon 2007–2008 został dodatkowo skrócony przez strajk scenarzystów, podczas którego część ekipy zagrała specjalny występ Saturday Night Live – On Strike! w Upright Citizens Brigade Theatre.
Kluczowe znaczenie w nadaniu show nowej energii miała współpraca z komediowym trio The Lonely Island (Samberg, Akiva Schaffer, Jorma Taccone), które zrewolucjonizowało formułę krótkich, nagranych wcześniej skeczy – tzw. SNL Digital Shorts – zdobywając viralową popularność utworem Lazy Sunday. Kolejny przełom przyniosły wybory prezydenckie w 2008 roku, kiedy to Tina Fey powróciła do roli Sarah Palin i przyciągnęła do programu rekordową widownię. Następujące lata charakteryzowały się coraz większym udziałem materiałów przednagrywanych, a także kontrowersjami (np. obsadzenie Freda Armisena w roli Baracka Obamy). Mimo rotacji w obsadzie (po odejściu m.in. Billa Hadera i Jasona Sudeikisa) SNL zdołało utrzymać wysokie wyniki oglądalności – zwłaszcza dzięki głośnym występom gościnnym (jak Betty White w 2010 roku) i jubileuszowemu SNL 40th Anniversary w lutym 2015, które przyciągnęło ponad 23 miliony widzów.
Obecnie (2015–2025)
Lata 2015–2025 w Saturday Night Live to czas nowej fali politycznego humoru, zdominowanej przez wybory i prezydenturę Donalda Trumpa. Program przyciągnął ogromną uwagę satyrą na amerykańską scenę polityczną – od występów Kate McKinnon jako Hillary Clinton, przez gościnne epizody Larry’ego Davida w roli Berniego Sandersa, aż po kontrowersyjne zaproszenie samego Trumpa jako gospodarza w 2015 roku. Największą popularność przyniosła jednak parodia prezydenta w wykonaniu Aleca Baldwina, która w połączeniu z innymi politycznymi kreacjami wywindowała oglądalność SNL.
W czasie pandemii COVID-19 program musiał eksperymentować z odcinkami kręconymi zdalnie (SNL at Home), a kolejne ograniczenia (jak odwołanie publiczności w grudniu 2021 r.) zmuszały twórców do ciągłych zmian. Mimo rotacji w obsadzie i odejścia wieloletnich gwiazd (m.in. Kate McKinnon, Aidy Bryant, Pete Davidson) show utrzymało solidną pozycję. Sięgało coraz częściej po nagrane wcześniej skecze, m.in. od grupy Please Don’t Destroy. Obecnie w składzie brakuje jednak wyróżniających się postaci, które wybiłyby program na dawne wyżyny.
Choć zdaniem niektórych humor bywa ostatnio coraz bardziej suchy, a osiemdziesięcioletni Lorne Michaels najwyraźniej nie ma już tej samej siły przebicia co dawniej, Saturday Night Live nadal pozostaje wyjątkowym zjawiskiem w historii telewizji. Przyszłość programu, tak jak w latach 80., wydaje się niepewna, jednak nie sposób nie docenić fenomenu, który przez pół wieku bawił kolejne pokolenia widzów, wylansował setki gwiazd i wciąż potrafi być twórczą siłą napędową dla amerykańskiej komedii. Bez względu na to, jak potoczą się dalsze losy SNL, jedna rzecz pozostaje pewna: jego wpływ na kulturę popularną pozostanie niezaprzeczalny.

