Nie 4K, nie ray tracing i nie 120 FPS. W nowych konsolach najbardziej ekscytują mnie… dyski SSD
W przededniu premier PlayStation 5 i Xbox Series X chciałem opowiedzieć Wam o tym, co najbardziej przekonuje mnie do tego, by wymienić swoje wysłużone już konsole na ich nowsze modele.
Każda nowa generacja konsol wiąże się z obietnicami składanymi tak przez producentów sprzętu, jak i twórców gier. Jedni i drudzy zawsze zgodnie zapewniają, że w ręce graczy trafią wydajniejsze urządzenia, a dostępne na nich produkcje będą większe, bardziej immersyjne, rozbudowane czy wręcz trudne do odróżnienia od prawdziwego życia. Ze spełnianiem tych obietnic bywa różnie i historia niejednokrotnie nauczyła nas, by podchodzić do nich raczej z pewną dozą dystansu i ostrożności, bo z takim podejściem zdecydowanie trudniej będzie się rozczarować. W tegorocznych „next-genach” jest jednak pewna rzecz, która wywołuje u mnie naprawdę sporą ekscytację i jednocześnie sprawia, że nie mogę doczekać się, aż sam położę swoje ręce na PlayStation 5 i Xboksie Series X. Tą rzeczą są… zastosowane w nich dyski SSD.
Absolutnie nie jest to technologia nowa i w pecetach są one powszechne od kilku lat, a ich ceny spadają ostatnio tak szybko, że obecnie bez problemu można korzystać z nich jako nośników także dla dużych gier pokroju Call of Duty. Dla graczy konsolowych to jednak nowość, bo w urządzeniach dobiegającej kresu generacji nie mieliśmy do tej pory z nimi do czynienia. Oczywiście ich użytkownicy mogli na własną rękę wymieniać dysk ze standardowego HDD na SSD i rzeczywiście przynosiło to mniejsze lub większe efekty. Trzeba jednak pamiętać, że dostępne na PS4 i XONE gry nie były w żaden sposób optymalizowane, by wykorzystać pełnię możliwości oferowanych przez SSD, a także o tym, że pamięć nowych konsol to szybsze SSD NVMe – a tutaj już ceny są zdecydowanie wyższe i wydają się w pełni usprawiedliwiać te 2000 zł, które trzeba zapłacić za PS5 czy XSX.
To właśnie szybkość działania ma być jednym z argumentów przemawiającym za, nomen omen, jak najszybszą przesiadką na nową generację. Zastanawialiście się kiedyś, ile czasu dziennie poświęcacie na oglądanie ekranów ładowania? Do niedawna nie zaprzątało mi to zupełnie głowy. Tematem zainteresowałem się poważniej dopiero wtedy, gdy na YouTube natrafiłem na kilka porównań nagranych przez osoby, które mają już możliwość obcowania z najnowszymi konsolami. Sprawdziłem, jak wygląda to u mnie i wyszło mi, że przy dłuższych wieczorach z PlayStation 4 potrafię stracić nawet kilkanaście minut na doczytywanie się gier, przejść między lokacjami czy „szybkiej” podróży. Gdy zsumujemy takie doświadczenia z całego tygodnia czy miesiąca, otrzymamy naprawdę sporo bezpowrotnie straconego czasu. Czasu, który moglibyśmy przeznaczyć na coś zupełnie innego.
Podczas korzystania z PlayStation 5 i Xboksa Series X ma wyglądać to zupełnie inaczej – loadingi zostaną zredukowane do minimum lub nawet całkowicie wyeliminowane. I już teraz można przekonać się, że nie są to jedynie puste, pozbawione oparcia w faktach slogany internetowe. W sieci bez problemu znajdziecie konkretne wideo, na którym widać moc nowych dysków w pełnej krasie. Nawet w przypadku gier, które nie doczekały się jeszcze aktualizacji do nowej generacji, czasy ładowania skróciły się o kilkadziesiąt procent. Jeszcze bardziej imponująco wygląda to jednak przy najnowszych tytułach – rozpoczęcie zabawy w Marvel Spider-Man: Miles Morales zajmuje zaledwie kilka sekund.
Nie zapominajmy jednak, że wiele zależy od umiejętności programistów, bo już teraz, ze standardowymi HDD, czasami można bardzo pozytywnie się zaskoczyć. Ghost of Tsushima błyskawicznie rzuca nas w wir wydarzeń, Ghostrunner w mgnieniu oka cofa nas do punktów kontrolnych po zgonie, a The Last of Us: Remastered, czyli produkcja sześcioletnia, doczekała się ostatnio łatki, która na PlayStation 4 skraca czas ładowania o 70%!
Co ciekawe, pamięc SSD NVMe może mieć wpływ na znacznie więcej, niż jedynie komfort codziennego korzystania z konsol. Przykład Ratchet & Clank: Rift Apart pokazuje, że kreatywni deweloperzy mogą wykorzystać je także do rozwinięcia rozgrywki. W nowej produkcji studia Insomniac Games pozwalają one na błyskawiczne i płynne przemieszczanie się pomiędzy różnymi wymiarami i lokacjami, co nie tylko wygląda świetnie, ale też bez wątpienia wzbogaci sam gameplay. Stanie się on bardziej dynamiczny, nieprzewidywalny. Niecierpliwie czekam też na kolejnych twórców, którzy w tak ciekawy sposób wykorzystają te nowe możliwości sprzętów od Sony i Microsoftu.
I to właśnie tego typu zastosowania ekscytują mnie znacznie bardziej od pogoni za coraz wyższą rozdzielczością czy technologiami mającymi wpływ wyłącznie na warstwę wizualną. Odniosłem już zresztą takie wrażenie, że już jakiś czas temu dotarliśmy do ściany i trudno oczekiwać większego realizmu. W końcówce aktualnej generacji wypuszczono przecież niemal fotorealistyczne The Last of Us: Part II i pełne detali, tętniące życiem Red Dead Redemption 2. Czy rzeczywiście potrzebujemy czegoś więcej? Nie jestem przekonany. Jestem za to pewien, że pod koniec tego roku nie raz docenię korzyści z przejścia na szybsze dyski. Pozostaje tylko jedno pytanie: co ja zrobię z tym zaoszczędzonym czasem?