Norman Reedus i Melissa McBride o The Walking Dead: Jesteśmy winni fanom najlepszy finał w historii telewizji [WYWIAD]
Już 1 marca na kanale Fox swoją premierę będzie miała trzecia część 10. sezonu serialu The Walking Dead. Tradycyjnie spotkaliśmy się z obsadą tej produkcji - choć tym razem wirtualnie - by porozmawiać o tym, co nas czeka i jak może wyglądać zbliżający się finałowy sezon oraz planowany spin off. Jako pierwsi rozmawiają z nami Norman Reedus i Melissa McBride.
DAWID MUSZYŃSKI: 10. sezon zmierza do końca i jak tak sobie podsumujemy całość, to z oryginalnej obsady zostaliście tylko wy dwoje.
NORMAN REEDUS: I Morgan, ale on zdezerterował i przeszedł do innej grupy (śmiech). Faktycznie… Jak się teraz na to patrzy, aż trudno uwierzyć, że z całej grupy akurat nasze postaci były w stanie wyjść ze wszystkich opresji. Gdy angażowałem się w ten projekt – chyba już ci o tym kiedyś opowiadałem – nie miałem pojęcia, jak długo serial będzie kręcony i czy utrzymam się w obsadzie. Czytając scenariusz, wiedziałem, że będzie to produkcja, którą chcę obejrzeć. A jak coś chcę oglądać, to automatycznie chcę być tego częścią.
Tak bardzo lubisz produkcje o zombie?
NORMAN REEDUS: Wiesz, te zombiaki jakoś mnie nie przyciągnęły. Bardziej zafascynowała mnie historia człowieka, który w obliczu wielkiej katastrofy stara się odnaleźć swoją rodzinę. I nagle to wszystko urosło do rangi popkulturowego fenomenu. Co tydzień ktoś z obsady żegnał się z produkcją, bo jego postać traciła życie. I powiem szczerze, że niezbyt mi się to podobało. Czułem się jak na planie reality show Surviver, gdzie co tydzień dowiadujemy się, czyja pochodnia zostaje zgaszona. Nie tak widziałem ten serial, gdy czytałem scenariusz. Tym bardziej to, że po 11 latach od premiery siedzę tu z tobą, wirtualnie oczywiście, jest dla mnie wielkim zaskoczeniem.
Przyzwyczaiłeś się do tej niepewności?
NORMAN REEDUS: Nie. Nasi scenarzyści w pewnym momencie uspokoili się z tym zabijaniem postaci i do serialu wkroczyła inna niepewność, pt. „co się za tydzień wydarzy?”. Nagle mamy mnóstwo zwrotów akcji, zaskoczeń fabularnych, powrotów, nowych bohaterów, a to mi się niezmiernie podoba. Z wielką chęcią wracam na plan finałowego sezonu, by zobaczyć, co przygotujemy dla fanów. Do tego dochodzi spin off ze mną i Melisą. Tego też jestem bardzo ciekaw.
Jak już jesteśmy przy spin offie. Możecie mi coś więcej o nim powiedzieć?
NORMAN REEDUS: Chciałbym, ale nie za bardzo mogę o nim opowiadać, bo posiadam jedynie strzępy informacji. Mogę ci za to wyjawić, jakie nadzieje wiążę z tym serialem. Marzę o tym, by finał The Walking Dead był jednym z największych i najlepszych w historii telewizji, co da ogromnego kopa na start nowej historii w spin offie. Czuję, że jesteśmy to winni naszym fanom. Mam ogromną nadzieję, że gdy wejdziemy na plan, pandemia już się skończy, wyjdzie słońce, ludzie zaczną się znów przytulać. Nasz serial jest przecież o nadziei. Jeśli ludzie ją stracą przez przeciągającą się batalię z tym wirusem, to trudno będzie im uwierzyć w lepsze jutro dla naszych postaci. Wtedy fikcją nie będą tylko zombie, ale całe nasze nastawienie. Obawiam się, że całość rozsypie się wówczas jak domek z kart.
Za chwilę dostaniemy 6, powiedzmy bonusowych, odcinków 10. sezonu The Walking Dead. Czego możemy się w nich spodziewać po waszych postaciach?
MELISSA MCBRIDE: Nareszcie pytanie, na które mogę odpowiedzieć, wyprzedzając Normana (śmiech). Muszę tylko uważać, by za dużo nie zdradzić. Carol pod koniec tego sezonu stara się znaleźć usprawiedliwienie na to, co zrobiła, będąc w przekonaniu, że droga, jaką przebyła od pierwszego odcinka 1. sezonu, doprowadziła ją do tego momentu. Nie mogła po prostu postąpić inaczej. Tak to całe życie ją zmieniło. Niestety, nie może sobie z tym poradzić. Mało tego, jej otoczenie też zaczyna na nią inaczej patrzeć. W nadchodzących odcinkach Carol będzie starała się naprawić swoją więź z Darylem.
NORMAN REEDUS: Dopiero co skończyliśmy wojnę z Szeptaczami, która nas mocno dotknęła. Straciliśmy wielu ludzi. I gdy Daryl myśli, że będzie chwila, by odsapnąć i wylizać rany, zjawia się Maggie ze swoimi ludźmi. Pierwsza myśl, jaka pojawia się u niego w głowie, brzmiała: „Kur…, kolejne problemy? Bez jaj!”. Mój bohater jest już trochę zmęczony tym, że jest w ciągłym ruchu…
MELISSA MCBRIDE: Bo on to ty! Ty też nigdy nie możesz usiedzieć w jednym miejscu. Wszędzie cię pełno.
NORMAN REEDUS: Mnie? Co? Jak? Niemożliwe? Naprawdę? Ale że jestem zbyt aktywny? Ja? No co ty? Nieprawda! Wracając do twojego pytania, to te 6 odcinków było dla nas bardzo ciężkich nie tylko ze względu na historię, ale całą pandemię. Byliśmy jedną z pierwszych produkcji, która wróciła na plan. To na nas testowano różne rozwiązania reżimowe. Cała branża patrzyła na to z nadzieją, że jak nam się uda, to oni też dostaną zielone światło na powrót. To ogromna odpowiedzialność.
Jak Daryl zareaguje na powrót Maggie?
NORMAN REEDUS: Tę dwójkę zawsze łączyła specjalna więź, której częścią był Glen. To, co go spotkało, bardzo odbiło się na Darylu, który czuł i pewnie wciąż czuje się za to odpowiedzialny. Gdy Maggie wraca, te wszystkie uczucia znów się pojawiają. Do tego dochodzi to, że ona ma jakieś nowe problemy, dlatego mój bohater będzie chciał jej pomóc. Co ciekawe, zobaczymy, że ma on do niej dużo więcej cierpliwości i zaufania niż do innych osób.
No właśnie, jak to jest nagrywać serial o globalnej pandemii w trakcie prawdziwej globalnej pandemii?
NORMAN REDUSS: Jest to bardzo surrealistyczne uczucie. Jednak nasz serial jest o tym, jak ludzie w dobie kryzysu ze sobą współpracują i jak się wspierają. I próbkę tego dostajemy teraz w realnym życiu. Od tego, jak wszyscy będziemy ze sobą współpracować, będzie zależała przyszłość. Serial w niektórych aspektach zaczyna przypominać rzeczywistość. Szturm ludzi na sklepy, by zaopatrzyć się w jedzenie i papier toaletowy? Kilka lat temu byśmy nie uwierzyli, że takie rzeczy mogą nam się przydarzyć. Patrząc jednak na naszą klasę polityczną i na to, jak się zachowywała przez ostatni rok w dobie kryzysu, mam wrażenie, że nie przetrwalibyśmy nawet dnia, gdybyśmy mieli jeszcze walczyć z zombie.
MELISSA MCBRIDE: Cała sytuacja jest bardzo ironiczna. Nagle zobaczyliśmy, że wiele rzeczy możemy załatwić za pomocą technologii, bez wychodzenia z domu i kontaktu z innymi osobami. Na początku wprowadzania wszystkich nowych procedur na planie było to bardzo pomocne.
A tak z ciekawości zapytam – jak spędziliście czas przymusowej kwarantanny domowej? Odpoczęliście trochę? Pamiętam, jak mówiliście mi, że od lat nie mieliście porządnych wakacji.
NORMAN REDUSS: Jeśli chodzi o mnie, to Melissa zdradziła już mój sekret. Ja nie potrafię siedzieć na kanapie i nic nie robić. W czasie pandemii napisałem więc książkę, która niedługo będzie miała swoją premierę. Zrealizowałem pewien projekt fotograficzny. Kilkakrotnie miałem pomalowane paznokcie u rąk i nóg na wszystkie kolory tęczy dzięki mojej córce. Nauczyłem się też, jak robić przepyszne martini.