Capcom jest w dobrej formie: Resident Evil 4 Remake oraz Street Fighter 6 robią bardzo solidne pierwsze wrażenie.
W lutym mieliśmy okazję wziąć udział w pokazie zorganizowanym przez firmy Capcom oraz Cenega. Mogliśmy przedpremierowo przetestować dwa nadchodzące tytuły japońskiej firmy: Street Fighter 6 oraz Resident Evil 4 Remake. Dostaliśmy 30 minut na każdą grę. Dzięki temu zapoznaliśmy się z najważniejszymi ich aspektami, ale po odejściu od monitorów odczuliśmy spory niedosyt...
Na pierwszy ogień poszła kolejna odsłona popularnej serii bijatyk. Sam miałem okazję ogrywać ten tytuł już wcześniej, w ramach testów beta, ale tutaj do dyspozycji otrzymaliśmy inny build. Mogliśmy sprawdzić tryb 1 na 1, a także cztery areny i ośmiu wojowników. W skład dostępnych postaci wchodzili zarówno najbardziej ikoniczni bohaterowie, jak Ryu, Ken czy Chun-Li, jak i nowe nabytki, Kimberly i Jamie. Ogromnym atutem gry jest fakt, jak bardzo postacie się od siebie różnią – i to w zasadzie pod każdym względem. Wyróżniają się designem (niektórzy przeszli pewne kosmetyczne zmiany od czasów "piątki"), a także stylem walki. Jestem pewny, że znajdziecie tu kogoś dla siebie, niezależnie od tego, czy jesteście zapalonymi fanami marki, czy też osobami, które dopiero stawiają w niej pierwsze kroki.
Same starcia są naprawdę dynamiczne i szalenie efektowne, a rozgrywka bardzo przystępna – nawet dla osób, które nie mają dużego doświadczenia z serią czy grami w ogóle. Choć z uwagi na ograniczony czas nie chcieliśmy tracić go na zapoznawanie się ze sposobami wykonywania najbardziej spektakularnych i niszczycielskich kombosów, to nawet grając "z marszu", udawało się od czasu do czasu wykręcać ciekawsze ataki, zaskakując tym samym nie tylko rywala, ale i samego siebie. Co więcej, twórcy postanowili dodatkowo ułatwić sprawę i zadbali o alternatywny tryb sterowania, w którym wyprowadzanie widowiskowych kombinacji jest niezwykle proste. Tym samym sprawia to, że Street Fighter 6 może okazać się świetną opcją dla osób, które poszukują tytułu na imprezy w gronie znajomych.
Świetne wrażenie robiła również warstwa audiowizualna. Jeśli chodzi o grafikę, to trudno się do czegokolwiek przyczepić. SF6 błyszczy i to dosłownie. Podczas starć jesteśmy świadkami kolorowych wybuchów i innych efektów, dzięki czemu całość obserwuje się z wielką przyjemnością. I choć czasami można było się na moment zagubić w barwnym chaosie, to zakładam, że po spędzeniu z grą kilku godzin, przestanie być to problemem – po prostu będziemy wiedzieli, co z czego wynika i co to dokładnie oznacza. Niestety emocje i obecność innych osób na pokazie sprawiły, że trudno było skupić się na komentarzu podczas pojedynków, ale to, co trafiało do moich uszu, wydawało się zaskakująco trafnie opisywać zdarzenia, które obserwowałem na monitorze.
Street Fighter 6 - zwiastun gry
Drugą z prezentowanych gier był Resident Evil 4 Remake, czyli nowa wersja kultowego survival-horroru z 2005 roku, który przez wielu uznawany jest za najlepszą odsłonę serii. Capcom, podobnie jak w przypadku RE2 i RE3, stawia na dość wierne odtworzenie oryginalnej produkcji, choć nie rezygnuje z pewnych istotnych zmian (tak, tym razem można chodzić i strzelać jednocześnie). Leon nauczył się więc nowych sztuczek, takich jak możliwość wykonywania cichej eliminacji wrogów, co może pozwolić na zupełnie inne podejście do zabawy, przynajmniej na niektórych jej etapach. No i muszę przyznać, że wygląda to naprawdę kapitalnie – zarówno podczas przemierzania pogrążonego w mroku wnętrza budynku, jak i w trakcie eksplorowania wioski pełnej zarażonych.
Misja, w którą miałem przyjemność zagrać, trwa jakieś 30 minut i polega na przejściu przez wioskę opanowaną przez kompletnie zdziczałych mieszkańców będących pod wpływem wirusa. Na początku dowiadujemy się, że Leon został tu przysłany, by uratować porwaną córkę prezydenta. Miała mu pomóc lokalna policja, ale chyba funkcjonariusze za szybko wkroczyli do akcji, bo gdy się pojawiamy, większość z nich już nie żyje. Zaczynamy od przeszukania pierwszej drewnianej chaty w poszukiwaniu jakiegokolwiek ocalałego mundurowego lub przynajmniej naboi czy innych broni mogących nam pomóc w przetrwaniu tej misji. Muszę przyznać, że wizualnie graficy z Capcomu stanęli na wysokości zadania. Gra po remasterze wygląda obłędnie – jak zupełnie inny produkt. I nie mówię tu tylko o wstawkach filmowych, ale też o całych planszach. Mroczne, brudne, zakrwawione pomieszczenia wywołują gęsią skórkę – o to właśnie nam chodzi! Oczywiście historia w gruncie rzeczy pozostała taka sama, ale to, co teraz dostajemy, znacznie potęguje uczucie grozy. Można podskoczyć na fotelu z powodu nagle pojawiającego się (dosłownie znikąd!) faceta z siekierą.
Może mnie pamięć zawodzi, ale wydaje mi się, że Resident Evil 4 Remake ma podniesiony poziom trudności. Zabicie przeciwników wymaga dużo więcej precyzji. Ma też znaczenie to, w którą część ciała trafimy i ile naboi użyjemy. Czuć to zwłaszcza w momencie misji, gdy mieszkańcy wioski ruszają za nami w pogoń. Naiwnie myślałem, że da się ich wszystkich zabić. Przeciwnicy jakby się nie kończyli. Jak to w RE bywa, trzeba też mocno kombinować, by zabić przeciwników, nie pozbywając się za szybko wszystkich naboi. Już na tym jednym poziomie twórcy pochowali wiele ciekawych broni. Trzeba tylko przeszukać wszystkie lokalizacje (a jest ich sporo), ale bez zwrócenia na siebie uwagi tłumu.
Resident Evil 4 Remake ma także ulepszone sterowanie, dzięki czemu kierowanie Leonem jest dużo płynniejsze i mniej męczące. Jako fan serii jestem zakochany w tym, co Capcom zrobił z tą częścią. Nie mogę się już doczekać, kiedy w ręce wpadnie mi pełna wersja, bo to 30-minutowe demo tylko podsyciło mój apetyt.
Resident Evil 4 Remake - zwiastun gry
Resident Evil 4 Remake zadebiutuje już 24 marca, a na premierę Street Fighter 6 będziemy musieli poczekać nieco dłużej, bo do 2 czerwca tego roku.