Sense8, czyli najbardziej niedoceniony serial ostatnich lat. Dlaczego nie stał się tak kultowy jak powinien?
Sense8 to jeden z najciekawszych seriali science fiction ostatnich lat. Jednak wydaje się również tym najbardziej niedocenianym. Postanowiłem się temu przyjrzeć.
Sense8 to serial sióstr Wachowskich, który miał stać się popkulturowym fenomenem, gromadzącym przed ekranami miliony fanów. Ostatecznie wielbiciele produkcji nie doczekali się 3. serii, bo Netflix ogłosił w 2017 roku, że nie będzie kolejnej odsłony. Jednak w tym miejscu pojawił się dowód na to, jak mocny, społeczny i popkulturowy wydźwięk miało Sense8. Fani z całego świata zaczęli pisać listy i petycje o wznowienie. Streamingowy gigant tylko przez krótki czas pozostawał nieugięty. W czerwcu 2017 roku ujawniono, że powstanie dwugodzinny finał, który ostatecznie został wyemitowany w 2018 roku. Sam jestem fanem tej produkcji, ponieważ uwielbiam science fiction, a serial Wachowskich prezentował ciekawy pomysł na fabułę oraz świetną grupę bohaterów. Postanowiłem zastanowić się, dlaczego mimo sporej fanbazy i elementów, które spokojnie mogłyby uczynić Sense8 serialem kultowym, to jeden z najbardziej niedocenionych projektów odcinkowych ostatnich lat.
Sporym zarzutem wobec projektu było to, że jest przesiąknięty poprawnością polityczną. Serial opowiada o grupie bohaterów należących do gatunku tak zwanych sensorian – osób, które mogą odczuwać emocje, zmysły, myśli, a nawet dzielić się umiejętnościami z innymi członkami swojej gromady, nawet będąc oddzielonymi od siebie o tysiące kilometrów. Każda gromada liczy 8 sensorian. Ta, którą poznajemy, składa się z policjanta z Chicago Willa, hakerki Nomi z San Francisco, będącej osobą transpłciową, farmaceutki Kali z Bombaju, kasiarza Wolfganga z Berlina, didżejki Riley z Islandii, która na początku historii mieszka w Londynie, Capheusa, kierowcy autobusu z Nairobi, homoseksualnego aktora Lito z Meksyku oraz lubiącej walczyć w nielegalnych pojedynkach bizneswoman Sun z Seulu. Jak zatem widać, w produkcji nie brakuje różnorodności – zarówno jeśli chodzi o rasę, jak i tożsamość seksualną i płciową.
Jednak pragnę zauważyć, że wspomniana poprawność miała jak najbardziej uargumentowanie w historii. Produkcja pięknie pokazuje, że osoby, które zostały wychowane w różnych kulturach, środowiskach i religiach, mogą stworzyć interesującą i empatyczną rodzinę. Różnice rasowe i kulturowe tylko ubogacają opowieść, a relacje między bohaterami stają się w ten sposób pełniejsze. Okazuje się, że mimo przeciwności losu każdy z nas tak naprawdę pragnie tego samego – miłości, uznania czy szacunku. Zatem wspomniana poprawność polityczna nie jest elementem, który na siłę musiał znaleźć się w fabule, bo znakomicie przedstawia pewne uniwersalne wartości i pragnienia.
Elementy, które mogą być uznane za przejaw poprawności politycznej, dobrze przedstawiają głównych bohaterów. Homoseksualizm Lito napędza jego wątek, czyniąc go ciekawszym. Jego przemiana w serialu jest jednym z najmocniejszych momentów. Z kolei transpłciowość Nomi (szczególnie na początku) płynnie przeplata się z główną intrygą. Stanowi integralną część wątku, jednak nie przysłania reszty opowieści. W przypadku Sun obraz udręczonej kobiety, która musi brać na siebie grzechy mężczyzn, również wpływa na charakter postaci. Twórcy i aktorka Doona Bae pięknie zbudowali ze wspomnianej kwestii fundament, na którym kreują wewnętrzne rozterki i gniew Sun. To swoją drogą chyba moja ulubiona (obok Wolfganga!) postać w całym serialu. To tylko kilka przykładów, ale na ich podstawie mogę śmiało stwierdzić, że nie nazwałbym Sense8 produkcją, która wykorzystuje poprawność polityczną do opowiadania historii.
Cięgi produkcja Netflixa zbierała również za kontrowersyjne, miejscami obrazoburcze dla wielu osób sceny. Chodzi między innymi o ukazanie porodów głównych bohaterów czy orgii. Moim zdaniem nie miały one na celu szokowania dla samego szokowania, sprawdzania poziomu tolerancji u odbiorcy czy zaburzenia jego komfortu w trakcie oglądania. Wszystkie kontrowersyjne dla widza treści miały swoje uzasadnienie fabularne. Nawet orgia między głównymi bohaterami była przedstawiona w sposób humorystyczny. Symbolizowała pewne uwolnienie (dosłownie i w przenośni) napięcia oraz dramat towarzyszący historii. Wspomniana sekwencja narodzin miała natomiast za zadanie zbudować poczucie więzi członków gromady. Sprawiła, że można było się wzruszyć w trakcie jej oglądania.
Zatem Sense8 nie było produkcją, która miała na siłę szokować. Być może – gdyby to było dzieło niszowej stacji telewizyjnej – to nie oddziaływałoby tak mocno na niektórych odbiorców. Ale to projekt Netflixa, streamingowego giganta, który trafia do milionów widzów na całym świecie. Platformy pozwalają twórcom na więcej i siostry Wachowskie z tego skorzystały. Ostatecznie Sense8 można spokojnie określić mianem produkcji pełnej skrajności. Mam wrażenie, że wcale nie było skoncentrowane na dotarciu do mas. Widać w nim naprawdę spory budżet związany choćby z lokacjami, jednak myślę, że wielbiciele niszowych produkcji odnaleźliby w nim coś dla siebie. Widowisko jest czystą rozrywką, ale pod tym płaszczem opowiada o problemach współczesnego świata.
Niektórzy mogli uznać, że serial ma banalną fabułę. Oto grupa osób, które odkrywają u siebie pewne niespotykane zdolności. Do tego mamy tajemniczą agencję rządową, która ma za zadanie ich ścigać. Po drodze spotykają dziwnych sojuszników oraz inne osoby obdarzone podobnymi umiejętnościami. Brzmi znajomo? Oczywiście. Science fiction to bardzo wyeksploatowany gatunek i trudno znaleźć w nim coś świeżego. Schemat fabularny, który możemy zaobserwować w Sense8, na pewno dla wielu osób będzie powielał wielokrotnie wykorzystane w kinie i telewizji elementy. Jednak musicie przyznać, że fabuła i postacie to najmocniejsze punkty produkcji.
A jednak kwestia sensorian jest bardzo świeżym zagadnieniem, którego nie było wcześniej w popkulturze, przynajmniej nie w takim stopniu. Twórczynie w bardzo ciekawy sposób podeszły do ewolucji człowieka. Serial Netflixa stanowi pewną wariację na temat nadczłowieka, którą opracował Fryderyk Nietzsche. Dobrze nawiązuje do tego tematu, poruszając choćby element walki gatunków i lęku, który homo sapiens czują w stosunku do homo sensorium. Poszukiwanie własnego ja przez bohaterów jest ważnym wątkiem, który mocno wybrzmiewa przez obydwa sezony. W ten sposób Sense8 staje się rozprawą filozoficzną na temat ludzkości i relacji społecznych.
Sense8 to przede wszystkim piękna opowieść o rodzinie. Dziwnej, pełnej wad i lekko dysfunkcyjnej – jednak to wszystko sprawia, że chce się ją oglądać na ekranie. Każda z głównych postaci jest tak różna od reszty, że widz spokojnie może znaleźć bohatera, z którym się utożsami. Przy okazji nasza gromada została zbudowana na zasadzie kontrastu. Z jeden strony mamy pewną swojej tożsamości i wyzwoloną Nomi, z drugiej trochę świętoszkowatą i zamkniętą w sobie Kalę. Do tego złodzieja Wolfganga i stróża prawa Willa, twardą i silną Sun oraz delikatną i uroczą Riley. Jest też Lito, który ukrywa swoje prawdziwe ja, oraz Capheus, który znalazł się w blasku fleszy przez swoją szczerość i otwartość. Mimo całej otoczki science fiction to naprawdę ludzka historia. Widać w niej człowieka z wszelkimi jego zaletami i słabościami. Nasze postacie nie są jakimiś superbohaterami. Są po prostu ludźmi, którzy chcą normalnie żyć. Sceny, w których główni bohaterowie wchodzą ze sobą w interakcje i starają się wspólnie rozwiązać dany problem, to najpiękniejsze, co Sense8 ma do zaoferowania.
Podsumowując: Sense8 to produkcja pełna skrajności. Ma w sobie wiele elementów, które spokojnie mogły z niej zrobić jeden z najlepszych seriali świata – bardzo dobrze napisanych bohaterów, ciekawą, wciągającą intrygę i tematykę zachęcającą do dyskusji. Niektórzy jednak mogą zarzucić jej schematyczność, granie kontrowersjami i grupę stereotypowych postaci na pierwszym planie. Jak widać, zderzenie tych dwóch stron produkcji sprawiło, że Sense8 jest jednym z najbardziej niedocenionych serialowych projektów ostatnich lat.