Teraz zagram Polaka, rozmawiamy z Joelem Kinnamanem z serialu Altered Carbon
W Paryżu spotkaliśmy się z Joelem Kinnamanem by prozmawiać z nim o nowym serialu Netflixa. Ale nie tylko.
Joel Kinnaman: Jesteś z Polski więc zadam ci prywatne pytanie, mogę?
DAWID MUSZYŃSKI: Zazwyczaj to ja zaczynam wywiad od zadawania pytań, ale jasne. Słucham.
Czy to prawda, że Polacy cały czas przeklinają? Cały czas tylko „kurwa, kurwa, kurwa” i „skurwysynu”?
Aż mnie zatkało. Mam nadziej, że nie, ale to temat na zupełnie inną rozmowę. A skąd to pytanie?
Gram Polaka w następnym filmie i takie słowa mój bohater powtarza cały czas.
Do tego zaraz wrócimy. Ale na początku chciałbym podpytać trochę o Altered Carbon. Przeczytałeś scenariusz całego sezonu nim podjąłeś decyzję czy wystarczył ci pierwszy odcinek?
Nim zdecydowałem się na udział w tym przedsięwzięciu przeczytałem jedynie scenariusz pierwszego odcinka i jeśli mam być szczery to mnie nie powalił na kolana. Patrząc na twoją minę już odpowiadam, dlaczego. Po pierwsze nie chciałem ładować się w kolejny serial telewizyjny. Po drugie nie miałem pewności czy uda im się stworzyć ten świat, który jest tak istotnym elementem fabuły. Takie rzeczy zazwyczaj udaje się stworzyć jedynie w wysokobudżetowych filmach. Zastanawiałem się więc skąd producenci serialu telewizyjnego wezmą na to środki. Stąd ten mój sceptycyzm.
Kiedy ten sceptycyzm przerodził się w podniecenie?
Po pierwszym spotkaniu z producentami, którzy wytłumaczyli mi swoją wizję tego świata. Plan na całe trzy sezony oraz, co było chyba dla mnie najistotniejsze: szkice koncepcyjne. To wszystko wyglądało niesamowicie jak na serial.
Ale Netflix nie zmieni już naszego wyobrażenia na to czym jest serial. W końcu dostajemy tego samego dnia wszystkie odcinki, więc spokojnie możemy powiedzieć, że to jest 10 godzinny film z przerwami by pójść do kuchni po coś do jedzenia czy do toalety.
Masz rację i ten system jest cudowny. Ja tak właśnie oglądam teraz seriale. Siadam i pochłaniam w jeden czy dwa dni. Nie czekam z zapartym tchem co tydzień. Szkoda mi na to czasu. Wydaje mi się, że Netflix zmienił zachowania widzów i to jak oglądają oni telewizję.
Czy to prawda, że budżet tej produkcji był tak duży, że większość tego, co widzimy na ekranie zostało zbudowane naprawdę. Mówię oczywiście o wystroju wnętrz.
Zgadza się. Jeśli chodzi o wyposażenie, to nie ma tutaj zbyt dużo udawania czy CGI. Grałem w wielu produkcjach z wielkim budżetem i nigdy nie widziałem tak wykonanych i tak bogatych planów zdjęciowych. Nasze studio było długości trzech boisk footballowych. Ilość statystów wyniosła, jeśli dobrze pamiętam, 450 osób. Największe wrażenie zrobiło na mnie jednak wykonanie ulic. Wszystkie sklepiki które widziałeś zostały wybudowane tak, by działały. Sklepy z kluskami, odzieżowe, kafejki. Wszystko to miało działający sprzęt. Można było wejść i coś zjeść. My gramy scenę a obok nas jacyś panowie kopią dziurę w ulicy, na trzecim planie policja zatrzymuje samochód∂ który przekroczył prędkość. Nigdy nie widziałem, by reżyser dbał tak bardzo o to co się dzieje na innych planach. Dzięki temu stworzone przez nas miasto żyje. Jak będziesz oglądać jeszcze raz ten serial to zwróć na to proszę uwagę. Dzięki tej atmosferze nic nie musiałem udawać.
Nawet sceny tortur w świecie wirtualnym?
O kurczę, to był hardkorowy tydzień.
Tydzień?
Dla ciebie to jest tylko kilka minut odcinka, ale dla nas to był tydzień pracy by nagrać te sceny jak najbardziej wiarygodnie. Była to chyba jedna z najtrudniejszych scen jakie musiałem tu wykonać.
To była jedyna rzecz, która sprawiła ci trudność i jakoś cię zaskoczyła podczas tej produkcji?
Generalnie po przeczytaniu scenariusza zupełnie inaczej wyobrażałem sobie moją postać. Myślałem, że to jest taki małomówny typ, który rozwiązuje problemy za pomocą siły. Okazało się, że mam zaskakująco dużo kwestii. Coś w klimacie wczesnych policyjnych filmów z Clintem Eastwoodem.
Zwłaszcza twoje sceny z Jamesem.
Dokładnie. Reżyser zdecydował byśmy realizowali je w sposób teatralny, co znaczy, bez żadnych cięć. Cały dialog jednym ciągiem, z kilku ujęć. To oczywiście super wychodzi na ekranie, ale jest niezmiernie trudne dla aktora. Jeśli raz się pomylisz całe ujęcie idzie do kosza. Ale dzięki temu nasze rozmowy z Jamesem są tak mocne.
Jak sam wspomniałeś to będzie serial składający się z 3 sezonów. Czytałeś drugą i trzecia cześć książki?
Zacząłem drugą, ale przestałem w momencie, gdy mój bohater zmienia ciało. W tym momencie straciłem zainteresowanie (śmiech).
Jeśli mają cię kimś zastąpić to po co tracić czas na czytanie.
Dokładnie (śmiech).
Grałeś już w nowej wersji RoboCop, Suicide Squad, a teraz w Altered Carbon. Co tak ciągnie cię do science fiction ?
Prywatnie uwielbiam ten gatunek kina i literatury więc podświadomie ciągnie minie do takich projektów. Jakoś tak wychodzi, że te proponowane filmy mają najciekawszych bohaterów do zagrania. Ale mogę ci zdradzić pewną tajemnicę, że na jakiś czas robię sobie przerwę od Sci Fi. Za dużo tego w moim dorobku.
To co z drugą częścią Legionu samobójców?
Ten projekt jest obecnie na poziomie mrzonek. Nie nastawiałbym się na to, że go szybko zobaczymy w kinie.
A nie byłeś trochę zawiedzony tym, że skasowali RoboCop po pierwszym filmie? To miał być z tego co pamiętam początek serii.
Oczywiście, że byłem zawiedziony. I to nie dlatego, że chciałem grać Robocopa przez następne 10 lat. Jestem człowiekiem, który uwielbia rywalizację. Jak więc słyszę, że nasza wersja byłą dużo gorsza od oryginału to się wściekam. Nasz film nie był tragiczny, ale też nie był na tyle dobry by go kontynuować. Druga sprawa, że nikt nie miał pomysłu jak ta historia miałaby być rozwinięta.
Twój ulubiony film z tego gatunku?
Bezapelacyjnie Blade Runner. Mogę go oglądać codziennie.
A druga część?
Dzieło sztuki. Wizualnie coś pięknego. Nie widziałem piękniejszego filmu. Moim zdaniem Powinien za to dostać Oscara.
No dobrze, to teraz przejdźmy do tego projektu, gdzie grasz Polaka. Zdradź więcej szczegółów.
Na razie film nosi roboczy tytuł Three SecondsMam nadziej, że ulegnie zmianie. Gram gościa z Brooklynu, który ma polskie korzenie. Mówię w nim nawet kilka zdań po polsku.
Ale inne niż przekleństwa?
Tak ale nie dużo. Większość z nich to „Kurwa, kurwa, kurwa” czy „zabije cię” (śmiech).
To nie pomaga nam w poprawie wizerunku Polski.
Sorry, takie kwestie napisano mi w scenariuszu.