Jak To zawsze Agatha stała się kryminałem. Takich detali w MCU dawno nie było
Naprawdę spodobał mi się 1. odcinek serialu To zawsze Agatha, a szczególnie scenografia i kostiumy. Dlatego postanowiłam się z wami trochę moją moją ekscytacją podzielić.
Po części rozumiem, dlaczego 1. odcinek To zawsze Agatha nie wszystkim się spodobał. Ma zupełnie inne tempo i klimat niż reszta produkcji. Było to widać nawet w porównaniu z 2. epizodem. Sama obejrzałam już niemal połowę serialu i mogę to z jeszcze większą pewnością potwierdzić. Jednak premierowy epizod należy docenić za stronę wizualną i scenografię, ponieważ absolutnie zachwyciło mnie to, jak twórcy zbudowali historię na podstawie otoczenia, rekwizytów i kostiumów. A jest szansa na to, że nie wszystkie takie smaczki wyłapaliście na pierwszym seansie.
W 1. odcinku Agatha wciąż jest pod wpływem magii Scarlet Witch. Dlatego wydaje jej się, że jest detektywką, badającą sprawę morderstwa. W tym czasie odwiedza między innymi miejsce zbrodni i komisariat. Sęk w tym, że zaklęcie wypacza jej rzeczywistość. Tak jak wcześniej mieszkańcy Westview byli uwięzieni w sitcomie, tak teraz Agatha widzi wszystko przez pryzmat serialu kryminalnego, mającego naśladować styl Mare z Easttown.
W praktyce oznacza to, że przez trzy lata zachowywała się jak detektywka, gdy wszyscy pozostali mieszkańcy Westview wiedli normalne życie. Jest to o tyle ciekawe, że przez ten czas najwyraźniej dbali o sąsiadkę i starali się brać udział w przedstawieniu Agathy. Z ich punktu widzenia albo jest ostatnią ofiarą Scarlet Witch, której nie udało się uratować, albo heroską, która próbowała ich ocalić.
W tym artykule chciałabym jednak zwrócić uwagę na scenografię, pełną detali, które łatwo przeoczyć przy pierwszym seansie, gdy widz w głównej mierze skupia się na fabule i dialogach, a nie otoczeniu bohaterów. Okazuje się bowiem, że miejsca, które na początku odwiedzała „detektywka” Agatha, były odbiciem jej prawdziwego otoczenia. Twórcy postarali się, by było to widać. Chciałabym pokazać Wam kilka takich smaczkach, które odnaleźli widzowie. Są one dowodem na to, że wbrew pozorom 1. odcinek był wyjątkowo przemyślany.
Większość odcinka w rzeczywistości rozgrywała się w domu Agathy. Gdy bohaterka myślała, że podróżuje po Westview, tak naprawdę przebywała w swoim mieszkaniu. Pewne elementy wystroju wskazują dokładnie na to, które miejsca odpowiadały tym z jej wyobraźni. Na przykład w jej mieszkaniu znajdowało się biurko z kierownicą, a pod nim – dwa opakowania czegoś na kształt płatek śniadaniowych, naśladujących pedały. W ten sposób Agatha „jeździła” samochodem jako detektywka. Pokój, w którym przesłuchiwała Nastolatka na komisariacie, był w rzeczywistości jej salonem (zobaczcie tutaj). Nie można też zapomnieć o lampach – w scenie, w której rozmawia z Rio w świecie true crime, są one tak samo ułożone jak wtedy, gdy wraca do normalności.
Czasem kryminalne wcielenie Agathy wychodziło z domu, ale nigdy nie oddalało się od niego za daleko. Na samym początku, gdy rozmawia o nowym morderstwie z innym policjantem, dzieli ich żółta taśma policyjna. W prawdziwym świecie to krzak z kwiatami, który oddzielał jej podwórko od sąsiedniego. Zwróćcie uwagę, że współpracownik Agnes przywitał się z nią słowami: „Witaj, sąsiadko”. Niektóry fani spekulują także, że miejsce, w którym główna bohaterka odnalazła ciało – las w rzeczywistości true crime – tak naprawdę było pozostałościami domu Wandy i Visiona.
Twórcy także za pomocą grafitti na domu Wandy i Visiona dobitnie pokazali, jaki stosunek mieszkańcy mają do Scarlet Witch. Dla nich „zła wiedźma” pozostała antagonistką, która zrujnowała im życie. Kolejnym dowodem na to, jak traumatyczne było dla nich zaklęcie Wandy, jest tablica „Witamy” na wjedźcie do Westview (pokazana w 2. odcinku) z napisem, że obecnie miasteczko liczy 2251 mieszkańców. A w serialu WandaVision – czyli trzy lata wcześniej – było ich 3892. Podoba mi się to, bo te informacje dla widza są dobrze wplecione w otoczenie i scenografię. Wydają się też naturalne i rzeczywiste.
Na pewno na uwagę zasługuje też fakt, że gdy Agatha została uwolniona spod wpływu Scarlet Witch, kolory stały się żywsze. Wcześniej były przytłumione, by odpowiadać estetyce seriali kryminalnych, takich jak wspomniana Mare z Easttown. Wiem, że to wydaje się oczywiste, ale naprawdę warto o tym wspomnieć, by mieć pełen obraz tego, jak zrealizowano założony koncept. Swoją drogą, strasznie bawi mnie to, że niektórzy narzekali na umiejętności aktorskie Kathryn Hahn z 1. odcinka, gdy wcielała się w Agnes. Aktorka celowo przyjęła taką manierę – inaczej grałaby, gdyby Agatha została uwięziona w sitcomie czy stereotypowym horrorze.
Na szczególne wyróżnienie, jeśli chodzi o opowiadanie historii za pomocą obrazu, zasługuje jedna scena. To moment, w którym Agatha wreszcie uwolniła się spod zaklęcia Scarlet Witch. Twórcy znaleźli kreatywny sposób, by wizualnie pokazać, jak odzyskuje wolność – bohaterka zaczęła odrzucać swoje kolejne serialowe wcielenia, trochę niczym ubrania, by wreszcie wydobyć spod nich prawdziwą siebie. Wyglądało to genialnie.
To jeden z wielu momentów, w którym postawiono na stare, dobre efekty praktyczne. Po tym, co zafundowała mi Mecenas She-Hulk, a nawet Ant-Man i Osa Kwantomania, gdzie wymiar kwantowy okazał się najbardziej generycznym pokazem CGI na świecie, mam ochotę wyć z radości. Sam Joe Locke przyznał także, że na potrzeby serialu To zawsze Agatha zbudowano pełne plany zdjęciowe, i wierzcie mi – to widać! W końcu mam wrażenie, że ktoś w MCU, zamiast zmieniać zdanie co chwilę i robić miliard dokrętek, miał wizję i dostał szansę, by ją zrealizować. Widać w tym wszystkim pasję, serce i godziny spędzone na planowaniu każdego detalu – by dopiąć na ostatni guzik rzeczywistość true crime, w której znalazła się Agatha, w 1. odcinku dostosowano pod nią cały opening!
Poświęcę także chwilę na kostiumy. Krótką, ale ten element zasługuje na to, by o nim wspomnieć, szczególnie jeśli mówimy o stronie wizualnej, która idealnie dopełnia historię. Kathryn Hahn nalegała, by w momencie, w którym Agatha wychodzi z domu – już po wyrwaniu się z czaru – jej bohaterka była naga. Początkowo twórcy chcieli, by ubrała szlafrok, zanim wyjdzie na zewnątrz. Aktorka uważała jednak, że Agatha miałaby w nosie, co pomyślą o niej sąsiedzi. Poza tym dobrze oddawało to fakt, że w tym momencie została całkowicie odarta z jakiejkolwiek władzy i mocy. Później z kolei jest scena, w której wychodzi w pełnym i starannie wyselekcjonowanym kostiumie, który od razu przywodzi na myśl potężną wiedźmę. Co ciekawe, Kevin Feige po zobaczeniu wstępnej wersji zapytał, czy ta scena miała na celu tylko pokazanie jej ubrania. Showrunnerka odpowiedziała, że tak. I jestem jej za to wdzięczna, bo właśnie takie małe detale budują historię bardziej niż jakiekolwiek ilości ekspozycji i pustych monologów. Nawet drobna zmiana szlafroka na brak szlafroka była ważna.
Wydaje mi się, że 1. odcinek przez wiele osób nie został zrozumiany. Tak jak wspomniałam, znalazły się lamenty, że Kathryn Hahn zagrała w nim gorzej, niż w WandaVision. W rzeczywistości aktorka celowo w przesadny sposób naśladowała bohaterów true crime – to miała być kiepska parodia. W kolejnych epizodach, gdy jest już sobą, znów zachowuje się jak stara (nie)dobra Agatha, którą kochamy. Podobnie tempo i klimat są inne, ponieważ dosłownie pochodzą z innego serialu niż To zawsze Agatha, po raz ostatni dając nam konwencję, która tak sprawdziła się w WandaVision. Co ciekawe, pomysł na ten odcinek narodził się właśnie, gdy pisano scenariusz do pierwszego serialu. Showrunnerka wymyśliła epizod w klimacie CSI, w którym Wanda badałaby sprawę śmierci swojego brata. To miał być jej sposób na wyrwanie się z serialowego świata i poznanie prawdy. Ostatecznie zrezygnowano z niego, ponieważ twórcy chcieli mieć jednolity koncept i zostać przy sitcomach familijnych.
Ja też wolę kolejne odcinki, w których porzucamy konwencję true crime, by wejść na Szlak Wiedźm, do przesiąkniętego magią świata. Trudno mi jednak nie docenić, ile serca wlano w stworzenie 1. epizodu i jak dobrze zrealizowano ten pomysł. Dlatego chciałam rozłożyć na czynniki pierwsze stronę wizualną, która jest dla mnie niezwykle ważna w filmach i serialach. Często opowiada swoją własną historię w sposób, którego nie uraczymy chociażby w ukochanych przeze mnie książkach. I mam nadzieję, że tym razem mogłam Was czymś zaskoczyć!