Toma Hollanda już od 18 lutego 2022 roku możemy oglądać w filmie Uncharted. Odtwórca roli Nathana Drake'a kilka lat wcześniej stał się prawdziwą legendą współczesnej kinematografii. Gdy miał 20 lat, przeszedł do historii kultowego uniwersum Marvela, wcielając się w Niesamowitego Spider-Mana. Kto tak naprawdę kryję się pod maską uwielbianego bohatera? Sprawdźmy!
Tom Holland, czyli Thomas Stanley Holland, przyszedł na świat 1 czerwca 1996 roku w londyńskiej dzielnicy Surrey. Brytyjski aktor o irlandzkich korzeniach już jako kilkulatek przejawiał zdolności artystyczne. Absolwent prywatnej szkoły Donhead Preparatory School regularnie uczęszczał na lekcje tańca. Niezależna placówka pod zarządem katolickiego zakonu religijnego pozostawiała jednak wiele do życzenia pod względem uczniów. Koledzy z klasy często nękali Toma, twierdząc, że jego zamiłowanie do występów nie jest zbyt męskim zajęciem. Przyszły człowiek-pająk na szczęście nie podzielił tragicznego losu swojego bohatera. W odróżnieniu od filmowego Petera Parkera zawsze mógł liczyć na wsparcie rodziców. To właśnie dzięki Nicoli i Dominicowi chłopiec zaczął przechodzić obojętnie obok bezpodstawnych uwag swoich rówieśników. Jego mama była cenioną fotografką, a ojciec świetnie odnajdywał się na scenie w roli komika. "Fajnie jest mieć tatę, który jest w branży od ponad 30 lat, ponieważ zna wszystkie jej nakazy, zakazy i tajniki i takie tam" - przyznał Tom w jednym z wywiadów dla magazynu Interview. Już jako nastolatek chętnie korzystał z cennych rad ojca, aby rozwijać odziedziczony po nim talent. Dlatego też, po ukończeniu Wimbledon College w 2012 roku, skupił się wyłącznie na swoich artystycznych ambicjach. W tym celu postanowił spróbować sił w prestiżowej szkole artystycznej BRIT School for Performing Arts and Technology. To właśnie tam po dwóch latach ukończył profesjonalny kurs aktorstwa. Co ciekawe, do tej samej szkoły chodziła między innymi Amy Winehouse oraz Adele.
Tom Holland, zanim jeszcze stał się pełnoprawnym aktorem, miał okazję poznać tajniki tego wymagającego zawodu. Jako 10-letni chłopiec wciąż oddawał się swojej tanecznej pasji. Chętnie uczęszczał na kursy organizowane przez pobliską szkołę tańca Nifty Feet Dance School. Wyróżniał się od pozostałych kolegów z grupy. Jego los odmienił się w dniu, w którym wziął udział w konkursie na festiwalu tanecznym Richmond Dance Festival. W jury była znana choreografka - Lynne Page. Kobieta wielokrotnie współpracowała ze znanymi wytwórniami filmowymi nad licznymi projektami. To właśnie jej uwagę przykuły ponadprzeciętne umiejętności Toma. Kobieta postanowiła wziąć chłopca pod swoje skrzydła i zaproponowała mu lekcje tańca. Co ciekawe, w 2022 roku udowodniła, że niezmiennie wspiera swojego byłego ucznia. W ramach telewizyjnego wywiadu dla programu BBC The One Show Lynne Page odniosła się do jego nadchodzącej roli w filmie biograficznym od wytwórni Sony. Tom wcieli się w prawdziwą legendę Hollywood, czyli wybitnego tancerza Freda Astaire'a. "Nie przychodzi mi do głowy nikt, kto bardziej zasługiwałby na rolę Freda Astairea niż ty... radzę ci, abyś zamknął oczy, zaufał swoim stopom, tańczył do bólu i pokazał światu, co trzeba osiągnąć, aby to wszystko wyglądało tak łatwo" - zaskoczyła go motywującymi słowami.
Holland nie ukrywa, że to właśnie dzięki Lynne odniósł pierwszy zawodowy sukces. Po nawiązaniu nowej znajomości aktor nie musiał bowiem długo czekać na propozycje publicznego występu. W 2008 roku zadebiutował na deskach teatru jako Michael w produkcji Billy Elliot the Musical. Jak się później okazało, ponad dwa lata wyczerpujących treningów baletu i akrobatyki nie poszło na marne. Sztuka na podstawie filmu Stephena Daldry'ego niedługo po premierze przeniosła się również na ekran. Tym razem tytułowa rola Billy'ego przypadła właśnie Tomowi. Młody aktor nauczył się nawet amerykańskiego akcentu, aby upodobnić się do filmowej wersji chłopca. Co ciekawe, umiejętność zmieniania akcentów ponownie wykorzystał w 2017 roku, gdy wcielił się w Irlandczyka - Brata Diarmuida w filmie Pilgrimage. Już pierwsi krytycy zauważyli talent chłopca. Ich entuzjastyczne podejście znacznie wpłynęło na popularność początkującego artysty. Młody Tom chętnie udzielał wywiadów na temat musicalu. Jeden z nich do dziś bawi nawet jedną z gwiazd - Zendayę. "Moim ulubionym jest ten, w którym po prostu zaczynasz śpiewać, ten o Billym Elliocie. Musisz przyznać, że jest on niesamowity" - zwróciła się do Toma w rozmowie z dziennikarką Melissą Nathoo. "Zabawne jest to, że kiedy patrzę wstecz, już wtedy myślałem, że mi się udało, będę gwiazdą filmową, bo byłem w telewizji i śpiewałem" - odpowiedział z lekkim zażenowaniem. Początki jego kariery wcale nie były jednak powodem do wstydu. Tom otrzymał zaproszenie do programu telewizyjnego The Feelgood Factor, w którym zaprezentował jeden z układów tanecznych wraz z kolegami z planu. Później zainteresował się nim ówczesny premier Wielkiej Brytanii - Gordon Brown. Mężczyzna zaprosił Toma oraz jego kolegów pod najsłynniejszy adres w Londynie - 10 Downing Street. To właśnie tam odbyła się wyjątkowa uroczystość z okazji 5. rocznicy powstania uwielbianego musicalu z Tomem w roli głównej. Jeszcze przed rozpoczęciem kierunku aktorskiego Holland miał okazję sprawdzić się w dubbingu. Pierwsza okazja pojawiła się za sprawą popularnego japońskiego filmu fantasy. W anglojęzycznej wersji Tajemniczego świata Arrietty z 2010 roku użyczył głosu postaci Sho.
Zanim jego życiem zawładnął niesamowity superbohater, Tom Holland musiał zmierzyć się ze scenariuszem autentycznej katastrofy z 2004 roku. Wówczas wystąpił w swojej pierwszej pełnometrażowej produkcji - Niemożliwe z 2012 roku. Wcielił się w nim w nastoletniego Lucasa. Film w reżyserii J.A. Bayrona śledzi losy kochających rodziców trójki dzieci, którzy podczas wakacji w Tajlandii odczuwają dramatyczne skutki niespodziewanego tsunami. Żywioł rozdziela członków rodziny. Muszą zrobić wszystko, aby przetrwać w tragicznych warunkach. Rola w pełnometrażowym filmie wymagała od Toma ogromnego poświęcenia. Udzielając wywiadu dla Teen Vogue w 2013 roku, aktor przyznał, że jego przygotowania do roli w musicalu znacznie wpłynęły na przedstawienie postaci Lucasa: "Cała sekwencja tsunami była bardzo męcząca, a z Billym Elliotem codziennie mieliśmy treningi fitnessu. Mieliśmy dużo pracy fizycznej, więc byłem naprawdę przygotowany na fizyczną stronę rzeczy. Emocjonalna strona Niemożliwego była czymś, czego tak naprawdę nigdy wcześniej nie doświadczyłem, więc było to prawdziwe nurkowanie na nieznanym terytorium" - stwierdził Tom. Dla 14-letniego wówczas aktora temat poruszony w filmie rzeczywiście był nadzwyczajnie emocjonujący. W wywiadzie dla portalu Hitflix w 2012 roku wspomniał, o swoim dość traumatycznym przeżyciu: "Pamiętam, że mój tata oglądał wiadomości i natychmiast wyłączył telewizor, ponieważ nie chciał, żebyśmy oglądali ciała. Kiedy dowiedziałem się, że dostałem rolę, przeprowadziliśmy research, obejrzeliśmy filmy dokumentalne, czytaliśmy artykuły i spotykaliśmy się z ocalałymi". Tom za tę rolę otrzymał aż 9 prestiżowych nagród filmowych. Wśród nich znalazło się między innymi specjalne wyróżnienie od nowojorskiej organizacji filmowej National Board of Review za najbardziej przełomową rolę. Ponadto sukces produkcji przekonał Toma, że równie dobrze radzi sobie po drugiej stronie kamery. Dlatego też postanowił spróbować swoich sił jako reżyser. W 2015 roku stworzył film krótkometrażowy pod tytułem Tweet. Do komediowej produkcji zatrudnił całą swoją rodzinę - rodziców, braci bliźniaków Harry'ego i Sama oraz najmłodszego brata Paddy'ego. Ostatecznie postanowił pozostać w roli aktora, a marzenie o reżyserii odłożył na później. "Moim celem na 20 lat jest zostanie reżyserem filmowym. Celem na 15 lat jest zdobycie Oscara. Celem na 5 lat jest po prostu dobra zabawa" - ogłosił swoje plany magazynowi Interview w 2017 roku.
Co ciekawe, Tom dorastał u boku swojego największego idola... Spider-Mana! "Wydaje mi się, że od urodzenia miałem 30 kostiumów Spider-Mana. Miałem pościel Spider-Mana. Dwa lata temu poszedłem na bal przebierańców przebrany za Spider-Mana i wyglądałem jak absolutny idiota"- wyznał redakcji portalu The Hollywood Reporter w 2016 roku. Jego emocjonalna więź z postacią znacznie wpłynęła na przygotowania do tej życiowej roli. Choć zagranie ulubionego bohatera z dzieciństwa było jego marzeniem, Tom nie spodziewał się, że kiedykolwiek się spełni. Wszystko zmieniło się, kiedy wybrał się na pierwszy casting do filmu Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów. Twórcy przyszłego filmu Marvela niemal natychmiast zauważyli wyjątkową charyzmę młodego aktora. Szczególne wrażenie zrobiły na nich jego akrobatyczne umiejętności. Na jednym z castingów udowodnił komisji, że nie potrzebuje specjalnego kostiumu, aby dosłownie stać się Spider-Manem. Jedna ze scen w scenariuszu wymagała od potencjalnego kandydata zrobienia salta - Tom nie miał z tym najmniejszego problemu. Nietypowy casting kolegi z planu pamięta nawet odtwórca roli Kapitana Ameryki - Chris Evans: "Marvel nie chciał, aby ten dzieciak skręcił kark, więc wszyscy ze studia powiedzieli: Nie! Nie!, a Joe (reżyser) po prostu zaczął się ślinić. Po prostu to zrób! - wspomniał słowa portalowi Entertainment Weekly w 2016 roku.
Choć Tom od początku był jednym z faworytów przedstawicieli wytwórni, na początek oficjalnej współpracy czekał prawie pół roku. O otrzymaniu roli dowiedział się w niezwykle absurdalny sposób: "Leżałem w łóżku i przeglądałem Instagrama. Od mojego przesłuchania minął jakiś miesiąc. Marvel właśnie opublikował zdjęcie z napisem: wejdź na naszą stronę i dowiedz się, kto jest następnym Spider-Manem. Wszedłem na stronę Marvela na moim komputerze i oto było: Nowym Spider-Manem jest Tom Holland. Dostałem bzika, absolutnego szału" - wspomniał portalowi The Hollywood Reporter w rok premiery filmu. Wcześniej nie poinformował go o tym nawet dobry przyjaciel - Chris Hemsworth. A to właśnie filmowy Thor przyczynił się do ostatecznej decyzji twórców: "Robiłem, co mogłem, zadzwoniłem i mówiłem, że jest jednym z najbardziej utalentowanych ludzi, z którymi pracowałem, ma wielkie serce i uznanie" - przyznał portalowi Entertainment Tonight w 2019 roku. Tom Holland i Chris Hemsworth wcześniej współpracowali ze sobą na planie filmu Rona Howarda, W samym sercu morza. W dramacie przygodowym z 2015 roku Tom wcielił się w swojego imiennika - Thomasa Nickersona.
Dzięki nowej przygodzie na planie Tom Holland zyskał również prawdziwą przyjaciółkę - Zendayę. Jedna z najpopularniejszych aktorek młodego pokolenia zadebiutowała w filmie Spider-Man: Homecoming z 2017 roku. W pierwszej produkcji poświęconej w szczególności bohaterowi Hollanda Zendaya wcieliła się w jego wielką miłość - Mary Jane. Najwięksi fani filmowej pary podejrzewali ich o romans na długo przed oficjalnym ogłoszeniem prawdy o ich relacji. Sami postanowili ogłosić przełomową wiadomość na Instagramie. W dniu 25 urodzin aktorki Tom opublikował wyjątkowe zdjęcie zza kulis Spider-Mana. W komentarzu pod zdjęciem po raz pierwszy nie krył prawdziwych uczuć do koleżanki z planu. "Która celebrytka była twoją pierwszą miłością?" - spytała go redaktorka w jednym z wywiadów promujących film z 2017 roku. "Zendaya" - odpowiedział bez zastanowienia Tom. "Nie, to nie była Zendaya, to chyba była Jennifer Aniston. Hej, tylko dlatego, że nie była pierwszą, nie znaczy, że nie jest największą, prawda?" - dodał. Jak się później okazało, jedna z producentek filmu niemal zabroniła aktorom związku: "Wzięłam Toma i Zendayę na bok i wygłosiłam im wykład. Powiedziałam - to może tylko pokomplikować sprawy, wiecie? Wszyscy mnie zignorowali"- wspomniała Amy Pascal w wywiadzie dla The New York Times. Stanowczy charakter Hollanda i tym razem nie dał za wygraną. Aktor do dziś regularnie pojawia się na ściankach u boku swojej ukochanej. Para chętnie udziela również zabawnych wywiadów. Zgrany duet niezmiennie dogaduje się zarówno w kwestiach zawodowych, jak i prywatnych. Kultowemu superbohaterowi artysta zawdzięcza jednak nie tylko odnalezienie swojej wielkiej miłości. Godny następca Andrew Garfielda w 2017 roku otrzymał między innymi nagrodę BAFTA w kategorii największej aktorskiej nadziei kina.
Najnowsza część Spider-Mana, Bez drogi do domu, przebiła największe kinowe hity pod względem wyniku w światowym box office. Ponad 1,5 miliardowych wpływów ze sprzedaży biletów nie udało się osiągnąć nawet filmom takim jak Avengers czy Czarna Pantera. Dlatego też Toma Hollanda śmiało można ogłosić najlepszym odtwórcą Spider-Mana w dotychczasowej historii uniwersum. "Czuję się, jakbym grał Spider-Mana całe swoje życie. Jest postacią, którą udawałem, gdy byłem dzieckiem, więc przygotowywałem się na to od zawsze" - podsumował swój sukces podczas promocji filmu. Jedyną wadą kariery Toma jest fakt, iż już kilkukrotnie zdarzyło mu się publicznie spoilerować swój nadchodzący projekt. Dlatego też twórcy serii Avengers, bracia Russo, dawali mu tylko wybrane części scenariusza: "Tom Holland dostaje swoje kwestie i to wszystko. On nawet nie wie, z kim gra. Po prostu używamy niejasnych określeń, aby opisać to, co dzieje się w danej scenie, ponieważ bardzo trudno mu trzymać gębę na kłódkę"- przyznał Joe Russo podczas panelu promującego film Avengers: Koniec gry z 2019 roku.
Poza życiem zawodowym Tom Holland poświęca również dużo czasu swojej rodzinie. Wraz z młodszymi braćmi sponsoruje organizację non-profit The Brothers Trust. Pieniądze zebrane przez fundację trafiają na wybrane cele charytatywne. Tom wciąż regularnie trenuje gimnastykę, aby utrzymać odpowiednią formę do roli.
"Najważniejszą rzeczą we wszystkim, co robisz, jest zawsze staranie się z całych sił, ponieważ nawet jeśli starasz się z całych sił i nie jest to na tyle dobre, jak oczekiwałeś, nadal masz poczucie, że nie zawodzisz samego siebie" - mówił w wywiadzie dla Teen Vogue w 2013 roku. Od czasu swojego debiutu na wielkim ekranie kieruje się właśnie tą zasadą. Dlatego też nie boi się przyjmować kolejnych wymagających ról. W przyszłości zapewne zaskoczy nas nie tylko rolą w Uncharted. Aktor jest dopiero na początku swojej wielkiej kariery.