You Stockin’ to me? – Paweł Lubicz, twardziel z polskich seriali obyczajowych
Tomasz Stockinger, wcielając się w rolę doktora Pawła Lubicza, nie zdawał sobie zapewne sprawy, że wykreuje jednego z największych twardzieli polskich seriali obyczajowych.
Polski Bond, który został chirurgiem plastycznym
Uroda i głos amanta bez wątpienia predestynowałyby naszego bohatera do roli agenta 007. Załóżmy, że zdjęcia do jednej z części Jamesa Bonda kręcono w latach 80. na Mazurach. Z łódki wysiada młody Stockinger, a na plaży opala się piękna Jolanta Nowak. W roli "M" Krystyna Feldman, a jako oponent Bonda Roman Wilhelmi. Mogłoby być ciekawie. Tak czy owak, pan Tomasz, który talenty artystyczne otrzymał w genach (jest synem piosenkarki Barbary Barskiej oraz aktora Andrzeja Stockingera), dał się poznać szerokiej publiczności rolami m.in. Bogdana Majera w Sto koni do stu brzegów, hrabiego Leszka Czyńskiego w Znachorze i Karola Langa w serialu Dom. Na prawdziwy boom fanki aktora musiały jednak poczekać do czerwca 1997 roku, kiedy to na antenie TVP 1 pojawił się serial Klan. To właśnie tu rozpoczął się nowy rozdział kariery Tomasza Stockingera, który stał się doktorem Pawłem Lubiczem, najpopularniejszym medykiem polskiej telewizji rozrywkowej (do czasu pojawienia się Jakuba Burskiego z Na dobre i na złe).
Przyjrzyjmy się zatem postaci pana doktora – jest symbolem sukcesu końca lat 90. Odrzuca wszak propozycję posady ordynatora chirurgii w szpitalu i niczym rasowy kapitalista poświęca się rozwojowi kliniki El-med, której jest współwłaścicielem. Ma w sobie również konserwatystę – jest ojcem dwóch córek, od 2003 roku również syna, mężem Krystyny (do jej śmierci) i miłośnikiem porządku oraz zasad wszelakich. Do tego posiada elegancki dom, samochód, raczy się "koniaczkiem", gra w golfa (pasją zaraził go kolega, doktor Tadeusz Koziełło-Kozłowski). Czego chcieć więcej? Żeby skończyło się przerysowanie. Przecież nawet dr Lubicz musi mieć jakieś grzeszki na sumieniu! I ma (słynna afera "Wigagate").
Zasadniczy ojciec i twardy negocjator
Paweł Lubicz to przede wszystkim budzący respekt rodzic. Jeden z archetypów zasadniczego ojca, jeśli chodzi o polskie opery mydlane.
– Gdybyś miał takiego tatę, jak doktor Lubicz z Klanu, to chodziłbyś jak w zegarku – mówi przeciętny ojciec do rozwydrzonego dziecka w trakcie emisji ulubionego serialu.
Dyscyplina to bowiem dla pana doktora chleb powszedni. Czy to Ola próbująca zdenerwować równie (albo i bardziej) zasadniczego dyrektora liceum im. Tetmajera, pana Kozuba (w tej roli genialny Dariusz "30 ton – lista, lista przebojów i wiele innych" Odija) bądź broniąca kolegi, który w jej obecności palił papierosy, czy to żona sugerująca, że powinni wysłać córce więcej pieniędzy lub szwagier szantażysta – oto jak Paweł Lubicz wyjaśnia swoich interlokutorów:
Współwłaściciel El-Medu symbolem granic, których w dawaniu wolności młodym ludziom przekraczać nie należy? Może przedkłada on zasady nad empatię, ale jest w tym przynajmniej konsekwentny. Nie oznacza to jednak, że jest jej całkowicie pozbawiony, czego dobrym przykładem jest udzielanie lekcji życia granemu przez Mateusza Damięckiego synowi ówczesnego przyjaciela i wspólnika, Andrzeja Marczyńskiego, kiedy chłopak zaczyna brać narkotyki. Abstrahując jednak od metod wychowawczych pana doktora, warto zwrócić uwagę na skuteczność jego sposobów komunikacji w świecie dorosłych (przykład ze szwagrem Leszkiem). Pewność siebie i konstruktywne argumenty to podstawa.
Konkurencja Tracza
Niekwestionowany król internetu, gangsta raper i biznesmen z Tulczyna, postrach urzędników oraz gospodyń wiejskich, Wujek Czyste Zło – Janusz Tracz. Kanał dedykowany tej postaci ma już ponad 16,4 tysięcy subów, a każdy filmik prezentujący sceny z najsłynniejszym czarnym charakterem polskich seriali cieszy się ogromną liczbą komentarzy internautów. Urodziła mu się jednak konkurencja – Paweł Koniak Lubicz (znajdą tam coś dla siebie również miłośnicy Mody na sukces). Na razie ów kanał to przy tym pana Janusza mały Miki, ale sądząc po zainteresowaniu komentujących i biorąc pod uwagę aktywność twórców obu kanałów oraz czas ich powstania, jest cień szansy, że pewnego dnia ten "ostatniego sprawiedliwego" z Klanu stanie się równie istotny, co poświęcony łotrowi z Plebanii. Wystarczy tylko przeczytać komentarze:
– Doktor Lubicz jak zawsze w formie. Znał życie i ludzi, a jego oceny były zwykle trafne.
– Bardzo dobre komentarze pana Lubicza. To jest wzór męskości.
– Jak Koniak wchodzi do pokoju, to nawet roślinki zamierają. Zapada na moment grobowa cisza.
– Musiało minąć parę lat. Musieliśmy naoglądać się tego aktualnie puszczanego gwóna (pisownia oryginalna, zapewne celowa) w tv, by dziś docenić pana Lubicza.
– Takich ludzi, jak dr Lubicz potrzeba w dzisiejszych czasach.
– Chcemy więcej Lubicza!
Gdyby stoczyć telewizyjny pojedynek dobra i zła, to właśnie ta dwójka powinna stanąć naprzeciwko siebie. Obu panów cechuje bowiem cięty dowcip i miłość do luksusu, a więc poziom wyrównany. Intelektualni tytani reprezentujący różne wektory moralności, choć jak wiemy i tu brak czerni oraz bieli (doktor Lubicz do świętych nie należy, o czym wspominałem na początku, a Tracz nie jest taką bestią, na jaką się kreuje), mogliby stoczyć pojedynek, o którym marzyli przez lata zarówno telewidzowie, jak i internauci. I wcale nie wydaje mi się, aby wygrał Tracz. Pan doktor to wszak równie twardy zawodnik, który nie raz pokazał, że nie da się zastraszyć. A może zamiast pojedynku mielibyśmy ciekawą wymianę poglądów przy "koniaczku"? Kto wie…