Zachwyty i rozczarowania 2022 - Michał Kujawiński
Rok 2022 składał się z szumnych zapowiedzi Marvel Studios. Miał przynieść renesans seriali fantasy w amerykańskiej telewizji. Nie wszystko wyszło, jak planowano, ale więcej o tym w moim podsumowaniu.
Wydaje się, że pandemiczna rzeczywistość przynajmniej na jakiś czas nas opuściła, a to pozwoliło wyrzucić z naszej codzienności maseczki oraz zapomnieć o wielu restrykcjach (oczywiście pielęgnując wciąż nabyte w tym czasie nawyki). Powrót do względnej normalności przełożył się też na funkcjonowanie branży filmowej, która powinna złapać drugi oddech po licznych perturbacjach i zaskoczyć nas wyłącznie pozytywnie w 2022 roku. Wydawało się, że po przejściowym 2021 roku świat kina wreszcie wróci na właściwe tory – zarówno jeśli chodzi o poziom produkcji, jak i wyniki finansowe w kasach. Nie wszystkie studia filmowe mogą być jednak zadowolone. Widzowie mają powody do negatywnych emocji, bo zwyczajnie wiele hucznie zapowiadanych produkcji nie spełniło oczekiwań. Mam nadzieję, że kilka filmów zdołało potwierdzić, że postpandemiczny widz pragnie przede wszystkim jakości, co pokazują chociażby wyniki Top Gun: Maverick. Od początku było widać, że włożono w ten projekt ogrom serca i ani przez moment twórcy nie szli na łatwiznę. Udało się też oczywiście połączyć pokolenia widzów, bo na sali kinowej obecni byli synowie z ojcami. Wynik prawie 1,5 mld dolarów jest wielką niespodzianką, ale tak naprawdę Maverick nie miał wielkiej konkurencji przez długie miesiące.
Rozczarowujące zupełnie było lato 2022 roku, kiedy to mieliśmy tak naprawdę jeden udany blockbuster w postaci Thor: miłość i grom, który jednak borykał się z wieloma problemami związanymi z polityką Disneya i działaniami Marvel Studios. Ledwie miliard uciułały dinozaury z Jurassic World: Dominion, a Doktor Strange w multiwersum obłędu zdobył 955 mln dolarów, co jak na taki wielki i szumnie zapowiadany projekt MCU powinno być rozpatrywane w kategoriach porażki. Inna sprawa, że żaden film sygnowany logo Domu Pomysłów nie przekroczył tego pożądanego pułapu finansowego. Mam nadzieję, że to będzie sygnał dla władz Disneya, że coś jest nie tak i warto podjąć korki, które odmienią ten stan rzeczy. Dla mnie drogowskazem byłby Batman Matta Reevesa, o którym więcej powiem w sekcji poświęconej zachwytom.
Rok 2022 pokazał, że w nowej rzeczywistości trzeba nowych pomysłów i decyzji, ale też umiejętnego wyciągania wniosków. Jedną z większych zmian w krajobrazie filmowym jest niechęć widzów do zabierania dzieciaków na animacje. Wolą ze swoimi maluchami siedzieć bezpiecznie w domu i wypada tylko mieć nadzieję, że nie będzie to miało poważnych skutków w przyszłości, kiedy to obecne dzieci dorastać będą nie w sali kinowej, ale właśnie przy ekranie telewizora. Nie ma jednak potrzeby na razie tak mocno wybiegać w przyszłość. Skupmy się jeszcze przez chwilę na tym, co za nami. Bo mimo że 2022 rok oceniam słabo, to jednak nie brakowało w nim okazji do cieszenia się popkulturowymi dobrami.
Najlepsze filmy obejrzane w 2022 roku - moja lista
Zachwyty
Gwiezdne Wojny: Andor
Już po pierwszym zwiastunie nie miałem wątpliwości, że Andor okaże się zbawcą serialowego uniwersum Gwiezdnych Wojen. Po nierównych sezonach opierającego się na fanserwisie The Mandalorian i katastrofalnego powrotu Obi-Wana Kenobiego, dostaliśmy wreszcie projekt, który został napisany z pomysłem na ciekawą historię. Kreatywność, tematyczne spektrum i sposób kręcenia sprawia, że śmiało można postawić produkcję Tony'ego Gilroya obok największych przedstawicieli tzw. telewizji jakościowej. Dla mnie Andor to też przede wszystkim jeden z najlepszych seriali w historii całej platformy Disney+, a było to możliwe dzięki oddaniu całkowitej wolności kreatywnej twórcy, który miał wizję na to, co chce opowiedzieć. Nikt mu nic nie kazał, dzięki czemu może się z czystym sumieniem pod tym podpisać. Wyszła z tego historia dojrzała, ale też bardzo inteligentna i jednocześnie czerpiąca wszystko to, co najlepsze z uniwersum.
Batman
O Batmanie Matta Reevesa na łamach naszego serwisu rozpisywałem się wielokrotnie. I zrobię to z przyjemnością ponownie! Reeves pokazał kierunek, którym może podążać kino superbohaterskie w niedalekiej przyszłości. Postawił na jakość, bawiąc się jednocześnie komiksową umownością. Działa to zarówno w warstwie wizualnej, jak i narracyjnej. Dawno też nie widziałem w kinie tak genialnie wyrokowanego i pokazanego miasta, bo Gotham możemy poczuć dosłownie na własnej skórze. Oby więcej tego typu produkcji w następnych latach.
Ród smoka
Podchodziłem sceptycznie do serialowego prequela Gry o tron, bo jednak nie takie marki w przeszłości niszczono nieudanymi spin-offami. Na szczęście jednak obawy były nieuzasadnione, a połączenie serialu fantasy z Sukcesją i powrót do dworskich gierek wypada znakomicie. W tym świecie czuć klimat i magię powieści George'a R.R. Martina. Przyjemnie każdego tygodnia zasiadało się przed ekranem, a także brało udział w dyskusjach rozkładających na czynniki pierwsze decyzje i czyny bohaterów. Serial ten zmienił też moje postrzeganie innych produkcji fantasty (w tym Wiedźmina). Sposób pisania dialogów kładzie na łopatki amatorski poziom scenarzystów konkurencji.
Peacemaker
Jeśli miałbym nominować zwycięzcę roku 2022, byłby to z pewnością James Gunn. Do jego zawodowych osiągnięć przejdę w następnym punkcie, tutaj zatrzymajmy się przy jego serialu. Humor i wrażliwość twórcy przełożone na metraż ośmiu odcinków to strzał w dziesiątkę. Gunn nie próbował kręcić dłuższego filmu poszatkowanego na odcinki, jak to ma miejsce w produkcjach MCU. Skupił się na tematach, które chciał opowiedzieć, a także zafundował to, co jest ważne w historiach superbohaterskich - walkę dobra ze złem. W życiu bym się nie spodziewał, że uronię łzę na serialu o człowieku, którego moralność daleka jest od wzorowej.
Dziadek Sam Raimi
Pamiętam, że było sporo sceptycznych głosów po nominacji Sama Raimiego na reżysera filmu Doktor Strange w multiwersum obłędu. Pisano, że za stary, że dawno nic nie wyreżyserował. A jednak dziadek Raimi pokazał młodziakom, jak robi się kino superbohaterskie. Jego Doktor Strange nie jest idealny, ma sporo wad, ale wynikają one raczej z tego, że jego styl musiał iść na ustępstwa kosztem formuły i konwencji filmów Marvel Studios. Tam, gdzie pozwolono mu zaszaleć, dostajemy wyjątkowe i przerażające momenty przypominające bardziej nowe Martwe zło, niż nowy film z herosami. Tematycznie też udowodnił, że rozumie trykociarzy. Mam nadzieję, że nie powiedział ostatniego słowa.
James Gunn i Peter Safran w DC
Było sporo narzekania na decyzje Jamesa Gunna i Petera Safrana, ale sam działania tego duetu zaliczam na plus. Efekty ocenimy, gdy ich uniwersum ujrzy światło dzienne pod postacią kolejnych filmowych projektów. Nie sądziłem, że możliwy jest całkowity restart pozwalający zacząć wszystko od nowa. Uniwersum DC miało swoje przebłyski, ale jednak słyszalne były echa kreatywnych decyzji Zacka Snydera, o których lepiej jest zapomnieć. Gunn i Safran mają mój kredyt zaufania i cieszę się, że działają we dwójkę, bo kreatywny umysł Gunna i producenckie doświadczenie Safrana mogą okazać się strzałem w dziesiątkę.
Wszystko wszędzie naraz
Absolutnie film tego roku. Dan Kwan i Daniel Scheinert rozkładają na łopatki kino, które osiąga swoje zen i pokazuje, że na ekranie nie ma żadnych granic. Przy niewielkim budżecie, ale za to przy pomocy wielkiej kreatywności można osiągać niesamowite rzeczy i opowiadać ludzkie historie. Jeśli reżyserów podkupi jakieś wielkie studio, to niech nie zabierze im tej kreatywności, bo dziś bardzo jej w kinie potrzebujemy.
Rozczarowania
Mecenas She-Hulk
Jest to symbol ostatnich problemów Kinowego Uniwersum Marvela. Zawrotne tempo w tworzeniu produkcji sprawia, że otrzymujemy kiepskie efekty specjalne i niedopracowane scenariusze. W przypadku She-Hulk okazało się jeszcze, że do projektów zatrudnia się nieodpowiednich ludzi, którzy zwyczajnie sobie nie radzą z zadaniami. Mecenas She-Hulk miała być komedią prawniczą, ale historii daleko jest od rozpraw sądowych. Do tego tytułowa postać stoi praktycznie w miejscu. Pomijam humor, bo to zawsze kwestia indywidualna, ale nie ma tutaj nic, co uzasadniałoby powstanie tej produkcji – może prócz tego, że trzeba czymś zapchać ramówkę i wprowadzić nową postać do tego świata.
Obi-Wan Kenobi
Mógłbym skopiować fragmenty tekstu napisanego pod She-Hulk i wkleić tutaj. Obi-Wan Kenobi powstał z potrzeby nie twórczej wypowiedzi, ale widowni chcącej powrotu tej kultowej postaci. Projekt przechodził przez ręce wielu scenarzystów i po wielu problemach powstało ostatecznie coś okrutnie bezpiecznego i pozbawionego jakiegokolwiek polotu. Nie ma też uzasadnienia, dla którego w ogóle ta produkcja powstała, bo jednak prequel powinien spełniać swoje zadania. Dostaliśmy wątpliwy kanonicznie pojedynek między tytułowym Jedi a Darth Vaderem, który nakręcony był fatalnie i pozbawiony jakichkolwiek emocji.
Bob Chapek
Bob Chapek – wybrany w 2020 na CEO The Walt Disney Company – po dwóch latach zakończył swoją przygodę z tą firmą. W tej krótkiej historii jest wiele ciekawych wątków, ale mnie jako konsumenta kultury interesuje przede wszystkim to, że to właśnie on naciskał na określoną liczbę produkcji wysyłanych do kin i na platformę Disney+. Kevin Feige, szef Marvel Studios, pod jego rządami nie miał pełnej autonomii, a to sprawiło, że słynny producent nie mógł poświęcić należytej uwagi powstającym filmom i serialom ze świata MCU. Przesyt to jedno! Na pewno inaczej odbieralibyśmy wszystkie te projekty, gdyby po prostu były udane. Widocznie nie jest to możliwe przy tak zawrotnym tempie. W wielkich korporacjach liczą się tylko pieniądze. Może to naiwne myślenie, ale mam nadzieję, że hasłem w przyszłości stanie się dla Disneya "mniej, ale lepiej".
Wiedźmin
Również rok temu umieściłem Wiedźmina w rozczarowaniach, więc może stanie się to tradycją. Nie mam nawet pretensji do tego, że Rodowód krwi wygląda, jakby wyszedł spod ręki 11-latka zafascynowanego pisaniem fanfików. Jest mi po prostu żal, że tak świetny materiał źródłowy trafia w ręce ludzi bez talentu czy umiejętności, którzy tworzą dla samego tworzenia. Jasne, pracować i zarabiać trzeba, ale warto w takiej sytuacji nazwać scenariusz Rodowodem krwi, pomijając w nim nazwę Wiedźmin. Wiem, że aby sprzedawać swoje wypociny z gatunku fantasy, trzeba mieć podparcie ze strony dużej marki. Udowadniają to takie seriale jak Willow i nawet całkiem niezłe Pierścienie władzy. Jednak i one równie dobrze mogłyby mieć zupełnie inne tytuły. Finansowo byłoby to jednak mniej opłacalne.
Ćwierkanie Elona Muska
Od kilku lat siedzę na Twitterze i zawsze ciepło wypowiadałem się o tym portalu społecznościowym. Jest to niesamowicie przydatne narzędzie, jeśli chce się być na bieżąco ze wszystkimi tematami, które nas interesują. Kupno Twittera wymyślił sobie Elon Musk i dopiął swego, narażając tym samym istnienie platformy. Musk udowodnił po raz kolejny, że bogaci ludzie funkcjonują w zupełnie innej stratosferze i mentalnie są daleko Ziemi. A to jest niestety cholernie niebezpiecznie, zwłaszcza w sytuacji, gdy takie osoby rządzą jednym z najpopularniejszych mediów na świecie.