Na początku był przełomowy i świetnie oceniany komiks…
Żywe Trupy to synonim nieprzemijającej, wysokiej jakości.
Paweł Deptuch, „Carpe Noctem” i „Nowa Fantastyka”
Potem pojawił się rewelacyjny serial…
The Walking Dead – kompletnie przerażający, najlepszy, najbardziej niezwykły serial, jaki kiedykolwiek pojawił się na małym ekranie – powraca. Kocham każdą jego obrzydliwą minutę
Linda Stasi, „New York Post”
Aż w końcu przyszedł czas na serię bestsellerowych powieści opowiadających historię kultowych postaci z uniwersum The Walking Dead.
Przeczytaj o tym, czego nie pokazali w serialu!
Imperium Philipa Blake’a chwieje się w posadach. Fundamenty kruszeją, fasady pokrywają się pęknięciami, a z mozołem wznoszone mury rozpadają się w proch. Upadek Gubernatora, okupiony krwią, potem i łzami, staje się faktem.
Rick, Glen i Michonne otworzyli ostatni rozdział historii sadystycznego tyrana. Philip Blake uwolnił drzemiącego w nim potwora. Kreśli linię frontu pomiędzy swoimi poplecznikami a zdesperowanymi mieszkańcami pobliskiego więzienia
Premiera (Świat)
5 listopada 2014Premiera (Polska)
5 listopada 2014Polskie tłumaczenie
Bartosz CzartoryskiLiczba stron
296Autor:
Robert Kirkman, Jay BonansingaGatunek:
HorrorWydawca:
Polska: Sine Qua Non
Najnowsza recenzja redakcji
Czarno-biały komiks Roberta Kirkmana „Żywe trupy” stał się kanwą święcącego triumfy serialu telewizyjnego, a także - siłą rzeczy - cyklu powieści opartych na stworzonym przez niego uniwersum. Czym różni się ten postapokaliptyczny świat pełen zombie od dziesiątek innych, opisanych wcześniej i później? Podczas gdy inni autorzy opisujący epidemię żywych trupów zwykle zatrzymują się na samym jej wybuchu i krótkim okresie tuż po nim, Kirkman prowadzi czytelnika w późniejszy czas, opisując trudne relacje między ocalonymi, ich walkę o byt i poszukiwania bezpieczniejszego miejsca do przeżycia. Tak naprawdę „Żywe trupy” są swego rodzaju telenowelą z dużą dozą dramatu, tym bardziej skomplikowaną, że toczącą się wśród zombie bezustannie usiłujących zjeść głównych i dalszych bohaterów, których jest niemało. Do tej pory poznaliśmy ponad sto zeszytów komiksu i pięć sezonów serialu, a powieści są ich ciekawym uzupełnieniem.
Dotychczas wydane książki z serii „The Walking Dead” koncentrowały się wokół życia Briana Blake’a, zwanego Gubernatorem, jednego z najważniejszych antagonistów w komiksie i serialu. „Narodziny Gubernatora” i „Droga do Woodbury” opowiadały o drodze, jaką przeszedł, by - z w gruncie rzeczy porządnego człowieka - zmienić się w dyktatora, a co gorsza - szaleńca psychopatę. Pierwsze części były autonomiczne, czytelnik nie musiał znać komiksu ani serialu, by wczuć się w dzieje bohaterów. W przypadku "Upadku Gubernatora" przydaje się znajomość uniwersum Kirkmana. Tom pierwszy skupił się na spotkaniu Gubernatora z grupą Ricka Grimesa oraz ponurych konsekwencjach brania odwetu, drugi rozwinął ów wątek, pokazując, w jaki sposób rządy szaleńca, nawet ukrywającego się za maską dobrego przywódcy, prowadzą do katastrofy i niepotrzebnych śmierci w świecie i tak ich pełnym. Cudem ocalały Gubernator planuje krwawą zemstę i wciąga w nią mieszkańców teoretycznie idyllicznego miasteczka Woodbury…
Najnowsza powieść pisana jest z punktu widzenia Lilly, dla której przyszłość miasteczka jest najważniejsza, rządy Gubernatora są zrozumiałe, a ludzie mieszkający w kompleksie więziennym wydają się tylko i wyłącznie zagrożeniem. Oczywiście do czasu, bo kiedy Lilly pozna drugie oblicze przywódcy, na wszystko będzie już za późno. Poprzednie części serii były przedstawiane oczyma Gubernatora, co przypomina „Rashomon” Akiro Kurosawy, ukazujący przebieg wydarzeń z czterech punktów widzenia. W tym przypadku mamy te same wydarzenia opowiadane z perspektywy Ricka Grimesa i jego grupy w komiksie (czy serialu) oraz z punktu widzenia Gubernatora i mieszkańców Woodbury w cyklu powieściowym. Co ciekawe, powieści „The Walking Dead” zdają się opierać raczej na historii snutej na kartach komiksu niż opowiadanej w serialu, miejscami w istotny sposób zmieniającego fabułę pierwowzoru.
Plusem jest, że Robert Kirkman pozostaje ich współautorem, nie pozostawiając swojego uniwersum bez opieki. Drugim autorem "Upadku Gubernatora" jest Jay Bonansinga, niezbyt znany u nas pisarz pisujący thrillery i nominowany do Nagrody im. Brama Stokera. Trudno powiedzieć, czy to zasługa oryginału, czy tłumaczenia Bartosza Czartoryskiego, ale książkę czyta się płynnie, przyjemnie (w kontekście fabuły to może nie najlepsze sformułowanie), niecierpliwie czekając na rozwój wypadków i kulminacyjny wybuch. Czytelnicy komiksu i widzowie serialu mają nieco ułatwione zadanie, wiedząc, czym skończył się szturm Gubernatora na więzienie - reszcie pozostaje trzymanie kciuków i zaciskanie zębów.
Czytaj również: „The Walking Dead” zakazanym serialem w Chinach?
"Upadek Gubernatora" nie wnosi niczego nowego czy oryginalnego do świata stworzonego przez Roberta Kirkmana, ale znacznie go poszerza. Powieść jest nieźle napisana, w przeciwieństwie do większości beletryzacji filmów i seriali. Wydaje się niemal obowiązkową lekturą dla miłośników zombie - tych oglądających „Żywe trupy”, tych czytających komiksy, a nawet tych pamiętających filmy George’a Romero.