Twórczość Michała Protasiuka to przede wszystkim science fiction bliskiego zasięgu, próby wkomponowania w fabuły teorii naukowych i kształtujących się współcześnie trendów, wreszcie osnucie wokół podobnych motywów fabuł sensacyjnych czy wykorzystujących cechy charakterystyczne dla thrillera. Wszystkie te cechy znajdziemy w Anatomii pęknięcia: zbiorze sześciu zróżnicowanych opowiadań prezentujących nieodległe wizje naszego świata i społeczeństwa. Nierzadko niepokojące.
Zbiór rozpoczyna Fikcja polityczna, nieco starszy tekst z 2015 roku, w którym autor zastanawia się, jak wyglądałyby wybory za pięć, piętnaście czy dwadzieścia pięć lat. Od czasu powstania tekstu sytuacja się zmieniła i częściowo zdezaktualizowała prezentowane wizje, inne nadal mają szansę zaistnieć, choć trzeba przyznać, że im dalej odległe, tym wydają się mniej prawdopodobne. Ale kto wie? Paręnaście lat temu nikt by nie przypuszczał, że aż taką rolę będą miały np. media społecznościowe.
Kwestia internetu, technologia deepfake i tworzenie prywatnych baniek informatycznych pojawia się u zbiorze kilkukrotnie. W tytułowej Anatomii pęknięcia zamknięcie na poglądy i informacje sprzeczne z wizją danej osoby może doprowadzić wręcz do powstania nowej jednostki chorobowej. W innym tekście, Ciała za mało, autor zastanawia się, czy wyjściem z narastającego zalewu fałszywych informacji nie będzie pomocna sztuczna inteligencja, czy też jednak nasza biologia ma mechanizmy, których nie będziemy w stanie zaprogramować lub w inny sposób wykształcić u SI.
Kwestia zagrożenia ze sztucznej inteligencji pojawia się w szeroko rozumianej fantastyce już od dawna, więc nie dziwi fakt, że i po ten motyw sięgnął Protasiuk. Sześć to swego rodzaju thriller korporacyjny, ale ze zbuntowaną, rozproszoną po całym Internecie, siecią neuronową. Utwór ten to także poniekąd próba pokazania, że porozumienie się z inteligencją inna niż nasza wcale nie może być oczywisty.
Najdłuższym tekstem, ale też najmniej nasyconym koncepcjami, są Grzybiarze. To fabuła łącząca elementy kryminalno-sensacyjne, obudowana wątkiem osobistym. U podstaw leży koncepcja, dość medialna w ostatnich czasach (pojawia się chociażby w bestsellerze Sekretne życie drzew Petera Wohllebena), czyli leśnej grzybni jako swego rodzaju naturalnego Internetu przekazującego informacje i substancje. A co by się stało, gdyby można było tę sieć i jej potencjalną moc obliczeniową wykorzystać do naszych potrzeb?
Najmniej do zbioru pasuje ostatni tekst, Przeciw naturze. To interesujący pomysł, ale bardziej z naciskiem na element fiction niż science. Mamy tu zabawę z historią, gdzie mechanizmem wywołującym zmiany (a może raczej je zatrzymującym) jest entropia i odwrócenie czasu. Owszem, są to elementy typowe dla SF, ale – jak sam autor zauważa – to tylko gra, bez umocowania w nauce. Niemniej w połączeniu z fabułą godną thrillera oraz podlaniu elementami mistycznymi i epidemiologicznymi, wypada nieźle.
Hasła promocyjne przyrównują Anatomię pęknięcia do Black Mirror. Z racji tylko sześciu opowiadań jest to porównanie nieco na wyrost, ale faktycznie – niektóre wizje są zbieżne, wywołują niepokój i stawiają pytanie czy kierunek, w którym zmierzamy, jest właściwy? Przy tym Protasiuk zdaje się mówić, że obrany kurs jest nieunikniony i jeśli nawet nastąpią jakieś zmiany, to nie będą one jakościowe (casus Fikcji politycznej).
W wizjach Protasiuka wrażenie robi nie tylko koncept, ale także kwestia tego, że one czekają tuż za rogiem. Świat, który opisuje prawie nie różni się od tego za oknem: czasem wręcz dopiero jakiś detal, ciekawostka technologiczna przypomina nam, że to nie teraźniejszość.
Anatomia pęknięcia to najbardziej interesująca i najlepsza książka w dorobku autora. Nie jest co prawda pozbawiona pewnych wad, które są charakterystyczne dla twórczości Protasiuka. Czasem idea bierze górę nad formą, a publicystyka popularnonaukowa dominuje fabułę. W takich przypadkach nadal jest interesująco, acz już w mniejszym stopniu można mówić o literaturze. To jednak detal: w większości przypadków jest interesująco zarówno pod kątem fabularnym, jak i koncepcyjnym. Właśnie tak powinna wyglądać science fiction bliskiego zasięgu: ekstrapolować trendy, wydawać się prawdopodobną, a jednocześnie mieszać obawy i nadzieje, by nadać całości emocji. I z tego zadania autor wywiązuje się więcej niż dobrze.