Trzeba przyznać twórcom, że udało im się zaskoczyć wszystkich finałową strzelaniną. Myślę, że mało kto z oglądających spodziewał się, że po trudnych negocjacjach, podczas których wypracowano konsensus, Vatos Malditos zdecydują się na tak radykalną woltę. Dość ryzykowny zabieg fabularny, ale na szczęście zadziałał. Nie dość, że uraczono nas niespodziewanym cliffhangerem, to jeszcze w serialu pojawiły się pożądane emocje. Oczywiście logiki w działaniach Vatos nie ma żadnych (korzystne dla nich ustalenia przestają mieć rację bytu, a dodatkowo motocykliści sprowadzają sobie na głowę gniew SAMCRO), ale przymknijmy na to oko. Ważne, że coś w końcu zaczęło się dziać i że nasi bohaterowie nieoczekiwanie zostali wyrwani ze strefy komfortu. Pokłosie ataku Vatos to dwóch rannych Majów, w tym jeden poważnie. Czy uda się uratować życie Riza? Żeby podkreślić powagę toczących się wydarzeń, należałoby go definitywnie uśmiercić, ale seriale tego typu mają to do siebie, że umierający potrafią w cudowny sposób ozdrowieć. Powyższe rozważania to temat na kolejny odcinek. Na razie skupmy się na tym, czym jeszcze uraczył nas ten niezgorszy epizod. Wydarzyło się tutaj kilka istotnych rzeczy, choć nie każde z nich zostało właściwie przedstawione. Na pewno świetne wejście miał Chibs, obecny przywódca Synów Anarchii. Tak – legendarna postać powraca i to w najlepszy z możliwych sposobów. Moment pojawienia się bohatera na ekranie to tzw. „typowy Sutter”. Świetny rockowy kawałek i lubiana postać z wejściem jak na gali MMA. Chibs to faworyt wielu fanów SoA i oto powraca. Mimo że nieco osiwiał, nie stracił nic ze swojej charyzmy i stylu. Z rolą przywódcy SAMCRO jest mu do twarzy, pytanie tylko, czy jego rola będzie jedynie epizodem, czy na stałe zagości w Mayans MC. W świetle wydarzeń z końcówki odcinka można spodziewać się powrotu bohatera, ale nie ma co liczyć na dłuższą obecność na pierwszym planie. Nie bez kozery oglądany przez nas serial nazywa się Mayans. Reszta stanowi tło dla opowieści o członkach meksykańskiego klubu. Oczywiście oprócz Majów istotną rolę w historii odgrywa kartel Galindo. W omawianej odsłonie nasi bohaterowie rozszyfrowują w końcu zagadkę sezonu. Dita wynajęła zabójcę w celu zamordowania Felipe i jego żony. Część widzów przewidziała już takie rozwiązanie intrygi, lecz wciąż pojawia się tutaj kilka niewiadomych. Zlecenie morderstwa pani Reyes jest zrozumiałe – w grę wchodzi zazdrość i wielkie emocje. Czemu jednak Dita zdecydowała się zabić Felipe? Czyżby chciała usunąć ze swojego życia przeszłość? A może w całą sprawę był zaangażowany również jej niebezpieczny mąż? W świetle powyższego można zastanawiać się nad celem jej obecnych spotkań ze swoim byłym kochankiem. Meksykańska opera mydlana zgotowała nam pod sam koniec całkiem niezłą zagwozdkę. Ciekawe, czy serial w odpowiedni sposób skonkluduje ten wątek. Niezły pomysł mieli twórcy również w kwestii użycia kobiety, w celu zaszantażowania Pottera. Miło będzie zobaczyć bezlitosnego prokuratora sprowadzonego do parteru. Dobrze też, że Miguel Galindo wreszcie rusza do akcji. Jest on w końcu przywódcą jednego z największych meksykańskich karteli, a jak na razie sprawia wrażenie całkiem przyzwoitego i miłego gościa. W każdym razie żaden z niego Pablo Escobar, ale to może się teraz zmienić. Miguel musi jednak popracować nad swoją ochroną, bo jak do tej pory nie spisuje się ona najlepiej. Łatwość, z jaką Dita i Emily uciekają swojej eskorcie, nie pokazuje jej w dobrym świetle. Powyższe oczywiście pół żartem, pół serio, ale scenarzyści mogli tutaj wprowadzić nieco więcej finezji. W pierwszym sezonie Mayans MC złapał drugi oddech praktycznie pod sam koniec. Czy teraz sytuacja się powtórzy? Przed nami dwa odcinki napisane przez Kurta Suttera. Wkrótce przekonamy się, czy słynny showrunner pożegna się ze swoim projektem z odpowiednią pompą.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj