Nowy odcinek See skupia się mocniej na polityce, ale powrót Baby Vossa wprowadza sporo zamieszania.
See stara się budować nowe motywacje Baby Vossa w sposób rozsądny. Zemsta nie staje się tutaj priorytetem, choć śmierć Bow Liona zabolała (wydaje się to zmarnowaniem interesującej postaci). Bardziej w tym aspekcie wchodzi w grę dobrze rozpisany niepokój o rodzinę, bo bohater wie, do czego doprowadzi posiadanie tak śmiercionośnej broni. Przez ten pryzmat ukazano serce Baby Vossa, który zawsze był przedstawiany jako człowiek prosty, dokonujący zero-jedynkowych decyzji. Tak przecież jest z powrotem do rodziny i atakiem na ambasadorkę Trivantian. Jason Momoa świetnie się sprawdza w takich rolach. Jego bohater nie myśli za dużo o konsekwencjach, bo wie, co jest grane. Nie trzeba tu politycznego zmysłu, by dostrzec to, czego Maghra za wszelką cenę unika. Ta różnica poglądów to dobry motyw odcinka, który podkreśla, jak te postacie są od siebie różne, i też pokazuje, kto lepiej zna rzeczywistość, w jakiej żyją.
Mam bardzo duży problem z atakiem Baby na obóz Trivantian. Z jednej strony widać znów świetną choreografię, dobrą pracę kamery i genialnego Momoę. Z drugiej strony decyzja o całkowitym braku oświetlenia przypomina koszmar z 8. sezonu
Gry o tron. Tu widać jeszcze mniej niż w niesławnej bitwie o Westeros! Rozumiem zamysł twórców, bo przecież świat bez daru widzenia nie potrzebuje światła, ale w tym momencie można było nagiąć konwencję – np. przenieść wydarzenia na poranek. Trzeba się naprawdę mocno wpatrywać, by dostrzec dobrą pracę kaskaderów. Całość wywołuje niepotrzebny dyskomfort.
Odcinek przypomina nam, dlaczego Tamacti Jun jest jedną z najbardziej charyzmatycznych postaci tego serialu. Jego starcie z przywódcą religijnych fanatyków to pokaz tego, że
See potrafi dostarczać wrażeń i rozrywki. Dobre pomysły na walkę w świecie niewidzących to zawsze duży plus, bo choć wymagają od widza pewnego zawieszenia niewiary, są konsekwentnie budowane w danej konwencji i efekciarsko nakręcone. Seny akcji w
See odznaczają się dobrą pracą kamery i kreatywnie opracowaną choreografią walk. Wygrana Tamactiego teoretycznie powinna zakończyć ten wątek, ale byłoby to raczej zbyt proste.
Maghra powoli dojrzewa do roli królowej. Szkoda tylko, że odcinek znacznie przyspiesza ten proces, bo jest to naciągane. Ta przemiana jest potrzebna, ale zabrakło tu trochę subtelności i odpowiedniego rozegrania emocjonalnego. Po zniknięciu Sibeth na końcu odcinka zacząłem obawiać się, że najgorsza postać serialu, czyli Kofun, znów dostanie absurdalny wątek. Przynajmniej będziemy mogli skupić się na nadchodzącym konflikcie, który powinien rozruszać 3. sezon.
2. odcinek
See jest słabszy od premiery przez kilka błędnych decyzji i nie do końca prawidłowo rozpisaną historię. Serial na pewno utrzymuje dobry poziom, konwencja świata do siebie przekonuje, ale ta fabuła zasługuje na więcej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h