Cezary Pazura: „Byłem przekonany, że już nigdy nie będzie wojny”. Rozmawiamy o Ludziach [WYWIAD]
Ludzie to polski, przejmujący film o wojnie w Ukrainie. Jest wyświetlany na ekranach kin.
ADAM SIENNICA: Poszedłem obejrzeć Ludzi bez wiedzy o tym, z czym będę mieć do czynienia. Zostałem znokautowany. To chyba ważne, że taki film powstał, by przypomnieć wszystkim, że tak blisko nas dzieją się takie rzeczy. Czy myśli pan podobnie o filmie?
CEZARY PAZURA: Nie robiliśmy filmu po to, aby ludziom przypominać, ponieważ pomysł i scenariusz był gotowy, tak jak Maciek Ślesicki mówi, już w maju 2022 roku. Produkcja filmowa jest długotrwała i uciążliwa. To niestety trwa latami. Jak widać, minimum dwa lata potrzeba, żeby film pojawił się na festiwalu i w kinie, więc późno. Teraz wojna nam spowszedniała.
Pojawiła się obojętność u ludzi...
Dokładnie. W tej chwili ten film nabrał jeszcze dodatkowego artystycznego znaczenia, dostał inną funkcję. Musi przypominać wszystkim, jak Maciek Ślesicki twierdzi, tym tłustym kotom z Zachodu, że tu się dzieje coś strasznego. Tu jest wojna. I to nie jest tak, że ona jest tylko tutaj, ona może być wszędzie. My jako Polacy zdaliśmy sobie sprawę 24 lutego 2022 roku, że to może stać się wszędzie. Ja szczerze mówiąc byłem przekonany, że już nigdy nie będzie wojny. Żyliśmy w świecie takich sloganów, takich powiedzeń: "nigdy więcej wojny". Byliśmy najpierw w Układzie Warszawskim, potem byliśmy w NATO. Wszystko służyło temu, żeby tej wojny nie było.
2022 rok to zmienił...
Proszę mi wierzyć, że jak słyszałem, że armia rosyjska szykuje się już przy granicy ukraińskiej i że mają wejść, jak czytałem te artykuły, to się śmiałem w głos. Powiedziałem, że to są niepoważni ludzie! Mają wejść w tych czasach i nigdzie nie wchodzili. Co to znaczy, że armia sobie wejdzie do innego kraju? W jakim celu? Co to ma znaczyć? Jakim prawem? Okazuje się, że my wszyscy jesteśmy czynni w tej wojnie do pewnego stopnia. Nie możemy się angażować w ogóle, bo jedni mówią, że to nie nasza wojna. Każda wojna, która dzieje się między ludźmi jest naszą wojną, bo to może dotknąć każdego z nas. To jest tylko ku przestrodze.
Pomimo tego, że mamy 2024 rok, wojna cały czas jest straszna, tak jak zawsze była...
Najbardziej mnie denerwują wypowiedzi polityków, którzy sobie mówią o wojnie jak o kolejnym takim elemencie relacji międzyludzkiej. To jest straszne. Tu jest wojna, ona się skończy i wtedy będziemy odbudowywać. Co to znaczy, że wojna jest i się skończy? Wiem, że kiedyś się wszystko skończy, ale jakie to jest cierpienie, ilu ludzi to dotyka? Co to w ogóle jest, że wojna będzie i się skończy? To jest robienie polityki. My nie jesteśmy winni tej wojny. Winna jest polityka. Ta znieczulica jest strasznie przerażająca, ale to jest też ucieczka.
Na szczęście mamy kino, które może o tym mówić.
Widzę po sobie, że bardzo mocno przeżyłem ten początek wojny, a w tej chwili jednak stało się to dla nas codziennością, że ta wojna jest, ona trwa, ona sobie tam gdzieś jest, a my sobie tutaj żyjemy. Dobrze, że taki film powstał, bo pod kątem tego, jak te wątki są budowane, to po prostu przemówi do serca widza.

Pana wątek zaczyna film i to jest dla mnie duża zaleta. To on pozwolił mi się zaangażować w historię, zanim jeszcze ona zaczęła uderzać w najmocniejsze tony. Pewnie niektórzy sobie pomyślą, że Cezary Pazura będzie tutaj jakimś rambo i zrobi tam porządek.
O, tak bym chciał. Tak pojechać w pojedynkę i zrobić z nimi porządek. Zgadzam się, czyli ten wątek był takim wejściem w historię. Po to został zrobiony, żeby powiedzieć: „Słuchajcie to nie jest ich, to jest nasze. To każdego z nas może spotkać”. I dobrze, że tak to działa. Maciek [Ślesicki] dobrze to skonstruował. Podejrzewam, że on to pisał w natchnieniu, ponieważ wojna wybuchła w lutym, a on już w maju miał gotowy scenariusz.
To był szybki proces, a przecież Maciej Ślesicki nie chciał już reżyserować.
Nie była to taka zwykła robota. On był człowiekiem nastawionym negatywnie do reżyserii i już nie chciał tego robić. Założył Warszawską Szkołę Filmową, gdzie chciał kształcić młodych ludzi. Był on przekonany, że już nie stanie za kamerą, ale okazało się, że dla niego była to konieczność - jako artysta zająć stanowisko wobec tej sprawy. I on ma takie narzędzie w porozumiewaniu się ze światem, z widzem, jakim jest film.
Jest tu jednak inaczej opowiadana historia niż zazwyczaj w filmach wojennych. To kobiety są w centrum.
Cieszę się, że to jest film o kobietach, bo filmy wojenne generalnie kojarzą nam się z mężczyznami, którzy strzelają do siebie. A tu jest pokazane to prawdziwe oblicze wojny. To wojna tak wygląda. My nie znamy tego z frontu, nie wiem, co dokładnie tam się dzieje, bo nikt nas nie wpuści z kamerą, ale widzimy skutki, mamy świadków. Ci, którzy to przeżyli, mogą opowiedzieć. A my jako filmowcy musimy to nakręcić.
Mamy relacje w mediach społecznościowych, które zalewają ludzi przerażającymi obrazami...
Obawiam się jednej rzeczy, że jeśli powiemy, że jest to film o wojnie, to czy ludzie będą chcieli pójść i znów to oglądać? Tak, jak pan mówi, chcąc nie chcąc, jesteśmy tymi zalani. To jest powódź tych wstrząsających zdjęć, które pokazują się w internecie. Pokazują się właśnie w filmach, w telewizji, w newsach. I teraz pytanie, czy ktoś będzie chciał iść to zobaczyć w fabularnej wersji? Ludzie się boją już takich filmów. Już chcieliby się rozerwać, zapomnieć, a nie znowu sobie przypominać.
Ten film to robi dość mocno...
Jesteśmy już tak zmęczeni tym wszystkim... Dobrze, że ten film nie idzie w taką dosadność, dosłowność. Ten film różni się od innych tym, że dzięki temu zabiegowi ukrycia kamery w wózku dziecinnym, przez co jeden z tych wątków jest widziany otrzyma dziecka, te wszystkie drastyczne sceny dzieją się pozakadrowo. Ślesicki umiał poruszyć naszą wyobraźnię dzięki takiemu zabiegowi technicznemu. I to my sobie dopowiadamy to, co dzieje się poza kadrem.
Ten pomysł świetnie działa na ekranie.
Ten film zmusza do wyobrażania sobie czegoś i nie daje wszystkiego na tacy. Współczesne kino jest takie, że wszystko można zrobić. Jeśli nie normalnie, to komputerowo. Każdy efekt. A tutaj to nie jest film efekciarski ani z efektami specjalnymi.
To na tym polega nasza robota, że to wszystko jest w naszej głowie, w naszej wyobraźni. I właśnie ten film tę wyobraźnię porusza, bo nie dopowiada wszystkiego do końca.
Mówi się, że boimy się najbardziej tego, czego nie widzimy. Wrażliwsi widzowie mogą zderzyć się z czymś za mocnym dla nich.
Nie straszmy widzów! Myślę, że ten film jest o tyle wyważony, że już tak dużo różnych rzeczy widzieliśmy – strasznych, śmiesznych, pełnych grozy, że w tym filmie nie ma nic takiego, co by nas przeraziło jeszcze bardziej. Tylko sama historia, połączenie tych wątków, przebieg wydarzeń powoduje, że to nami wstrząsa, bo my żyjemy tu i teraz, i jesteśmy świadkami tego, co tam się dzieje. A po prostu artysta pokazał nam to, jak to wygląda.
To była trudna rola dla pana?
Tak naprawdę dla aktora nie ma łatwych ról. Dla mnie o tyle było to skomplikowane, że ja przez 37 lat pracy w zawodzie nie miałem takich zadań aktorskich, żeby się wzruszać, płakać. Raczej wszystko robiłem w dużym cudzysłowie, takim komediowym, a tutaj dostałem pierwszy raz takie zadanie, z którego musiałem się wywiązać i to było dla mnie ciekawe. Cz jeszcze dam radę, czy umiem, czy potrafię? Tak generalnie to się ucieszyłem, że Maciek Ślesicki mi zaufał i mi tę rolę powierzył.
I jak pan ocenia efekt swojej pracy?
Nie wiem, dziwnie na siebie patrzę. Za każdym razem to mam od początku, że patrzę i mówię "Aj, zagrałbym inaczej". Mimo że co wieczór mogę grać w teatrze, te same słowa, te same ruchy wykonywać, to jednak każdy spektakl jest inny i tak samo jest z dublami w filmie. Po to się robi dubel, żeby ten dubel się różnił.
Nie tylko przesłanie tego filmu jest warte uwagi...
Generalnie ten film jako film jest ciekawy. Te zdarzenia, te przygody tych ludzi, relacje między nimi są dla mnie interesujące. Spotykamy faceta, ten mój bohater nagle jest skazany na dzieci, które są niewidome, a dla niego w ogóle dzieci nie mają znaczenia. Przyjechał po kochankę i dla niego te dzieci są ślepe, a nie niewidome. On nie umie używać słów, on się nie zastanawia, czy kogoś rani, czy nie. Ta refleksja przychodzi z czasem, kiedy staje oko w oko z lufą czołgu. I on wie, że jego życie się może skończyć w każdej chwili. Zdaje sobie sprawę z zagrożenia i on stawia na szali swoje życie i życie dzieci.
Zdaje sobie sprawę, co jest ważne.
Mówi się, że w czasach trudnych szybciej się dojrzewa. Nie jest tak, że Ślesicki po prostu wymyślił sobie, że główny bohater z Polski, który przyjeżdża po swoją kochankę, będzie aktorem. To nie jest bez powodu. Aktorzy w ogóle nie dojrzewają. Dlatego trzeba pokazać na podstawie aktora, jak on szybko dojrzał, stał się prawdziwym człowiekiem, mężczyzną, odpowiedzialnym. Mam trójkę dzieci, więc wyobrażam sobie, że postąpiłbym dokładnie tak samo jak on.
To coś, co trudno sobie wyobrazić.
Niektórzy ludzie nie potrafią sobie tego wyobrazić. Dobrze, że są filmowcy. Wolę sobie tego nie wyobrażać, tylko to zobaczyć. Po to jesteśmy. Zwłaszcza w takich momentach jak ten.
Czy po śmierci pana Rewińskiego plan na Kilera 3 wciąż jest?
Nie mogę nic mówić. Myślę, że gdzieś tam jest. Jest i nie jest.


