Yellowstone to nowe House of Cards? No Kevin, no problem
Ostatnie odcinki serialu Yellowstone to nie było to, do czego przyzwyczaiło nas uniwersum stworzone przez Taylora Sheridana. Jednak czy nie można było się tego spodziewać? Czy pewna produkcja w przeszłości nie przeszła niemal identycznej drogi?
Cofnijmy się do roku 2018. Netflix wypuszcza ostatni sezon chyba najważniejszej produkcji serialowej w swojej historii. Karierą Franka Underwooda żyli widzowie na całym świecie. To był pierwszy tak spektakularny sukces „czerwonej enki”. Przebijanie czwartej ściany, charyzmatyczne przemowy, totalny brak moralności i nieposzanowanie zasad. Taki był człowiek grany przez Kevina Spaceya. Tyle że aktor popadł w kłopoty natury osobistej. Oskarżenie o molestowanie nieletnich chłopców musiało spowodować tąpnięcie w jego karierze.
Po House of Cards pozostał niesmak
Prowadzona w sposób rewelacyjny fabuła, powolne dochodzenie na szczyt władzy przez Franka Underwooda, jego misternie budowany plan, który nakreślił sobie w pierwszym odcinku pierwszego sezonu. To wszystko trafiło do kosza, kiedy z serialu zdecydowano się usunąć Kevina Spaceya – człowieka, na którego barkach ta produkcja spoczywała. Sezon szósty szybko udowodnił, czym jest House of Cards bez Franka. To chyba jedno z najgorszych zakończeń seriali w historii. I nie chodzi o pojedyncze rozwiązania fabularne, a o cały składający się z ośmiu odcinków sezon.
To była istna męczarnia. Najpierw zupełne nieposzanowanie postaci Franka Underwooda, później wyniesienie na piedestał jego żony Claire, która w pojedynkę kompletnie tego nie udźwignęła. Twórcy House of Cards nie wzięli sobie do serca tekstu, że trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny niepokonanym. Zamiast pogodzić się z faktami i zamknąć projekt w momencie jego świetności, zdecydowali się kompletnie go zaorać. W sporcie mówi się: "Jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz". Jeśli przełożymy to na realia serialowe i zamienimy mecz na odcinek/sezon, to House of Cards z poziomu serialu wybitnego wpadł do szufladki z napisem nielogiczny/nieoglądalny.
Nie rozumiem, czemu wraz z Frankiem Underwoodem scenarzyści postanowili pogrzebać też pozostałych bohaterów. Decyzje podejmowane przez nich w tym fatalnym szóstym sezonie mają się nijak do tego, co czynili wcześniej. Cała psychologia poszczególnych postaci została wywrócona do góry nogami. Oczywiście w ten sposób twórcy zaskoczyli widza, dali mu to, czego zupełnie się nie spodziewał, jednak w tym przypadku nie jest to niczym pozytywnym. Szósty sezon jest robiony totalnie na siłę i widać to w każdej minucie. Szkoda, że nie zostało to odebrane jako przestroga dla przyszłych twórców. Taki na przykład Taylor Sheridan postanowił pójść identyczną drogą.
No Kevin, no Problem? Czyli Yellowstone bez Costnera
Kiedy dwa wielkie ego ścierają się w jednym miejscu, w końcu musi dojść do konfliktu na wielką skalę. Tym razem do gardeł rzuciło się sobie dwóch kowbojów. Jeden, który lata temu stał na szczycie gatunku opowiadającego o Dzikim Zachodzie. Drugi szturmem wdarł się na salony i w ostatniej dekadzie zdobył pozycję nowego króla neowesternu, którą zaczął sukcesywnie umacniać. Zarówno Kevin Costner, jak i Taylor Sheridan mieli swoje ambicje. Hollywoodzkiemu gwiazdorowi zamarzyła się własna saga (Horyzont), natomiast twórca Yelloverse (uniwersum skupionego wokół Yellowstone) nie chciał o tym słyszeć. Chciał mieć Costnera na wyłączność w pełnym wymiarze czasowym. Postawił ultimatum. Albo poświęcasz mojemu serialowi sto procent, albo nie ma cię wcale.
I tak oto doszliśmy do miejsca, w którym największa gwiazda serialu nie zjawia się na planie sezonu 5B. Podobnie jak w przypadku House of Cards, zdecydowano się na kontynuowanie historii. Też zrobiono to na siłę i bez większego pomysłu, a protagonistę pożegnano w sposób upokarzający. Nagle wszystkie poprzednie sezony tracą sens, wszystkie rozwiązania w nich zawarte, nieugiętość i nieustępliwość głównego bohatera okazują się nic niewarte. Kaprys scenarzystów czy raczej lenistwo? Można było zrobić to inaczej, bez deptania tego, co się wcześniej stworzyło, bez obalania pomnika, który samemu się postawiło. Jednak wtedy trzeba byłoby choćby w delikatny sposób przyznać się do błędu, a tego Taylor Sheridan absolutnie nie zamierza robić. Zresztą to, jaką nadał sobie rolę w tym ostatnim sezonie, doskonale pokazuje, jakim jest człowiekiem. Narcyzm i samouwielbienie biją z ekranu w scenach, w których prezentuje swoje umięśnione ciało oraz udowadnia wszystkim, jakim jest bożyszczem.
Czy ostatni sezon Yellowstone wpłynie na całe Yellowerse?
Nawet jeśli zgodzimy się z tym, że w sezonie 5B zachowano pewien klimat, za który widzowie pokochali Yellowstone, to rozwiązania fabularne są trudne do zaakceptowania. Zakończenie walki o utrzymanie rancza da się zrozumieć, ale wszystko inne wygląda tak, jakby było napisane przez przedszkolaka. Tajne służby, które organizują supermisję, a ich szef potem daje się zastraszyć jak amator, absurdalna sekcja zwłok najważniejszej osoby w stanie, przeprowadzana przez panią, która tak naprawdę nie wie, czego szukać, przeocza oczywiste kwestie i jeszcze o wszystko pyta się członka rodziny. Jak można było wymyślić coś tak głupiego?
Jest jeszcze, znów tak jak w przypadku House of Cards, zupełne przeinaczenie psychologii postaci. Coś, co zapewne miało być powolnym logicznym procesem, z powodu szybszego zamknięcia serialu musiało zostać spłycone w sposób nielogiczny i niespójny. Nie mam pojęcia, co miał w głowie Taylor Sheridan, wymyślając te szyte naprawdę grubymi nićmi intrygi. Oczywiście w poprzednich sezonach scenarzyści także nie grzeszyli subtelnością, ale nigdy nie szli na tak wielkie skróty. Byli wierni pewnej filozofii, która zaprowadziła ich do sukcesu.

Yellowstone pożera własny ogon?
Ze starcia Kevin Costner – Taylor Sheridan nikt nie wyszedł w pełni zwycięsko. Aktor poniósł spektakularną porażkę ze swoim Horyzontem, a twórca Yellowstone zaprezentował najgorsze możliwe zakończenie historii tej części Rodziny Duttonów. Dodatkowo Sheridan wyraźnie znajduje się na pewnej sinusoidzie. Całkowicie przestrzelił w drugim sezonie Króla Tulsy, ale nowy projekt – Landman: Negocjator z Billy Bobem Thortonem – jest więcej niż udany.
Co czeka Yelowerse? Na razie na mały ekran zmierza kontynuacja 1923 – serialu, który do tej pory mocno wynudził i który w przeciwieństwie do 1883 nie spełnił oczekiwań widzów. Teraz powinno się to zmienić. Ma być zdecydowanie więcej akcji, a znakomita obsada musi wreszcie zacząć być wykorzystywana w lepszy sposób. Na horyzoncie (choć nie tym Costnerowym) pojawiają się także kolejne produkcje. Potwierdzony jest serial The Madison z Michelle Pfeiffer w roli głównej, a coraz więcej spekuluje się o produkcji poświęconej Beth (Kelly Reilly) i Ripowi (Cole Hausner). W nowym otwarciu mógłby wystąpić także najmłodszy z Duttonów – Kayce (Luke Grimes). Widać więc, że Taylor Sheridan nie zamierza przejmować się odbiorem ostatniego sezonu swojej produkcji. Wręcz przeciwnie – udaje, że wszystko jest w porządku, dokładnie tak, jak miało być. Może nawet gdzieś tam po cichu wbija delikatne szpileczki Kevinowi Costnerowi, mówiąc, że z ich pojedynku to on wyszedł zdecydowanie mniej poobijany.
Franczyza Yellowstone nie umarła wraz z Johnem Duttonem. I to jedyna różnica między tym serialem a House of Cards, które zostało pogrzebane wraz ze śmiercią nieodżałowanego Franka Underwooda.


