The Batman, Joker, Legion samobójców 2, Shazam, Wonder woman 1984 – patrząc na liczbę dużych projektów realizowanych w oparciu o komiksy DC, można wysnuć wnioski, że obecnie stajnia ta znajduje się na samym popkulturowym i artystycznym szczycie. Zaznajomieni z tematem wiedzą jednak, że prawda nie jest tak kolorowa. Jak to w końcu jest z tym DC?
Plany były piękne i ekscytujące. Wizja artystyczna Zack Snyder miała prowadzić DC przez kolejne etapy filmowego uniwersum, w kontrze do estetyki zaproponowanej przez Marvela. Mrocznie, poważnie, realistycznie i mądrze – kto nie wziąłby w ciemno takiej kolorystki, prosto z palety reżysera Watchmen? Wyszło jak wyszło – nie będziemy skupiać się tutaj na przeszłości, bo wszyscy pamiętamy niezdarne starania decydentów Warnera, aby wymienić snyderowską stylistykę na coś bardziej strawnego dla przeciętnego popcornożercy. W pewnym momencie uniwersum DC groziła bezlitosna marvelizacja, która byłaby zapewne gwoździem do trumny dla tego filmowego świata. Całe szczęście, ostatnimi czasy udało się odnaleźć klucz do sukcesu DC. Kino autorskie zadziałało w przypadku Marvela, dlaczego miałoby nie zagrać także i tutaj? James Wan i Patty Jenkins udowodnili, że swoboda artystyczna sprawdza się również w superprodukcjach. Warner i DC postanowili pójść za ciosem, stawiając na tego typu podejście przy kolejnych produkcjach. Co jednak oznacza to dla spójności uniwersum? Czy w takim przypadku ma ona nadal sens?
Kluczem do nowego otwarcia jest świeży pomysł na Batmana. Nikt nie ma chyba wątpliwości, że to od sukcesu Mrocznego Rycerza zależą dalsze losy filmowego DC. To przecież Człowiek Nietoperz zawsze był ikoną tej stajni i jednym z najbardziej popularnych superbohaterów w ogóle. Snyder próbował zrobić z Bruce’a Wayne’a zmęczonego życiem starca. Ciekawy pomysł, jednak ze względu na błędy scenariuszowe, spalił on na panewce. Kilka dni temu światło dzienne ujrzała nowa koncepcja. Matt Reeves, twórca takich obrazów jak Cloverfield, Let Me In i Dawn of the Planet of the Apes stawia na młodego Batmana. To jednak nie koniec niespodzianek. Fabuła ma skupiać się na detektywistycznych zagadkach i kryminalnych sprawach. Jednym słowem, wracamy do korzeni komiksów o Człowieku Nietoperzu. Cóż za genialny pomysł – aż dziw bierze, że nikt na to wcześniej nie wpadł. Dzięki temu rozwiązaniu na pierwszym planie pojawi się fabuła, a widowiskowość i efekciarstwo będą odgrywać drugoplanową rolę. Opowieść musi być świetna – to nie ulega wątpliwości. Na tym etapie jednak, warto pochwalić tę decyzję, ponieważ daje ona kilka nowych możliwości, które do tej pory nie były brane pod uwagę. Wielu fanom marzy się kameralna historia, w którym gołowąs Bruce Wayne będzie wodzony za nos przez klasycznych złoczyńców z Gotham.
Taki kierunek fabularny wyeliminował z obsady Ben Affleck. Aktor zbliżający się już do pięćdziesiątki nie miał czego szukać w opowieści o młodym Batmanie. W tym momencie pojawia się jednak pytanie o przyszłość spójnego świata DC. Czy nadchodzący obraz o Człowieku Nietoperzu będzie należeć do uniwersum? Teoretycznie jest to możliwe – podobnie jak Wonder Woman, może przedstawić coś na kształt genezy bohatera. Takie rozwiązanie pozwoliłoby Benowi Affleckowi powrócić do roli, gdy fabuła znów będzie toczyć się w teraźniejszości. Z drugiej strony, jeśli The Batman odniesie wielki sukces, to Warner z pewnością będzie chciał realizować kolejne obrazy z młodym bohaterem. W tym temacie jest wciąż bardzo dużo znaków zapytania. Można zaryzykować stwierdzenie, że to od sukcesu The Batman zależy przyszłość uniwersum DC. Czy będzie się ono dalej rozwijać? A może czas zakończyć budowanie spójnego świata i skupić się na osobnych, autorskich projektach?
Taką koncepcje zaproponowali producenci przy filmie Joker. Projektem miał zająć się Martin Scorsese, ale okazało się to zbyt piękne, aby było prawdziwe. Finalnie za kamerą stanął Todd Phillips, twórca znany chociażby z trylogii The Hangover. Realizacyjnie nie można mu nic zarzucić, ale jeśli chodzi o wizję artystyczną, to film ten z pewnością będzie teatrem jednego aktora. Joaquin Phoenix, jak to ma w zwyczaju, z pewnością zdominuje opowieść na każdej możliwej płaszczyźnie. Nie ma sensu dywagować o jakości produkcji, ponieważ wciąż niewiele o niej wiemy. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że Joker nie ma nic wspólnego z Kinowym Uniwersum DC. Decydenci umyślnie odchodzą od wizerunku ikonicznej postaci, wykreowanej w filmie Suicide Squad. Jeśli Joker odniesie sukces (a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują że tak będzie), Warner będzie miał kolejną zagwozdkę. Po co wracać do kontrowersyjnego wizerunku Jared Leto, jeśli widzowie jeszcze długo po premierze będą porównywać go z kreacją Joaquina Phoenixa. Jeśli jednak Warner wybierze inną drogę, wciąż ma w zanadrzu projekt Harley Quinn & Joker, o którym swojego czasu było głośno. Wszystkie te zawirowania sprawiają, że po raz kolejny pojawia się pytanie o sens ciągnięcia uniwersum DC. Zmiana kierunku nie będzie jednak taka prosta, ponieważ część projektów jest nadal ściśle powiązana ze DCEU.
O ile kolejne produkcje już dawno zgubiły snyderowską estetykę, to fabularnie bohaterowie wciąż przeżywają przygody w tym samym świecie. Próbując ratować słupki oglądalności, poszczególne filmy pozwalały sobie na flirt z marvelowską stylistyką. W Aquaman i Wonder Woman górą jednak było kino autorskie i chwała za to Warnerowi, bo zdecydował się oddać głos artystom. Jak sytuacja będzie wyglądać z filmami, na których premierę jeszcze czekamy? Shazam!, to projekt realizowany w ramach DCEU, który swoją premierę będzie miał już za kilka miesięcy. Również Wonder Woman 1984 (premiera 2020) stanowi część DCEU. Jeśli chodzi o Suicide Squad 2 i Birds of Prey (And The Fantabulous Emancipation of One Harley Quinn) sprawa nie jest tak oczywista. W przypadku tego pierwszego, mówi się o reboocie w ramach tej samej franczyzy. James Gunn proponuje osobliwe podejście, w którym pierwsza część zostanie w praktyce wymazana ze świata DCEU.
Birds of Prey natomiast zapowiada się na jeden z najbardziej autorskich i specyficznych projektów stworzonych w ramach istniejącego uniwersum. Powierzenie sterów reżyserce Cathy Yan i scenarzystce Christina Hodson pozwoliło Warnerowi oderwać projekt od osób, które do tej pory miały najbardziej kreatywny wpływ na produkcje powiązane z komiksami. Mamy tu do czynienia z dobrze rokującymi, młodymi artystkami, które wedle zapowiedzi odświeżą zarówno sam koncept, jak i postać Harley Quinn. Jednym słowem, dostajemy intrygujący, autorski projekt, który mimo że tworzony w ramach DCEU, pod względem artystycznym będzie stanowił wielce oryginalny twór.
To dobra droga dla Warnera i opowieści komiksowych. Przewrotne, zaangażowane, awangardowe produkcje, takie jak The Batman, Joker czy Birds of Prey, mogą spokojnie koegzystować z wizjami twórców zaprawionych w kinie komercyjnym. James Wan i jego Aquaman, James Gunn z Legionem samobójców z powodzeniem tworzyliby kino rozrywkowe, bawiące i wzruszające widzów na całym świecie. Miłośnicy DC z pewnością oddaliby spójne uniwersum w zamian za wysoką jakość artystyczną kolejnych produkcji. Czemu nie zrezygnować z jednolitej estetyki na rzecz swobody twórczej? Przecież DCEU i tak oficjalnie nie istnieje. Nazwa ta została użyta w 2015 roku przez jednego z dziennikarzy, po czym zaadaptowali ją fani na użytek określania świata akcji filmów DC. Zbudowanie filmowego uniwersum to wielkie wyzwanie. Na sukces takiego przedsięwzięcia wpływa wiele czynników, jednak najistotniejsze są oczywiście pieniądze. Jeśli filmy zaczną dołować w box office, zasadność kolejnych projektów stanie pod znakiem zapytania. Marvelowi się udało, jednak jak długo będą w stanie utrzymać bieżący poziom? Nie oszukujmy się – nic nie trwa wiecznie. Wcześniej czy później i MCU wpłynie na mieliznę.
Dlatego też plany DC i Warnera na najbliższe lata są światełkiem w tunelu dla wszystkich fanów komiksowych opowieści. Większość zapowiedzi imponuje oryginalnością, świeżością i pewnego rodzaju awangardą. Jeśli Joker, The Batman i Birds of Prey osiągnął sukces, może ktoś na górze weźmie pod uwagę inną drogę dla DC w kinie. Bruce Wayne, Harley Quinn i pozostali zasługują na produkcje, w których sukces artystyczny idzie w parze z triumfem komercyjnym. DC i Warner w planach mają wiele interesujących projektów. Flash, Black Adam, Nightwing, Blue Beetle i Lobo czekają na swoje filmy. Jakie podejście zaproponują decydenci w ich przypadku. Czy dostaniemy odważne, niepoprane produkcje, prowadzące opowieść komiksową na przeciwległy biegun od tego marvelowskiego? A może znów dostaniemy gonitwę za dokonaniami MCU?