Family Guy, czyli niepoprawna animowana komedia, która nigdy się nie znudzi
Family Guy to serial animowany dla dorosłych, który jest na ekranach od 1999 roku. Dlaczego wciąż bawi?
Family Guy w 1999 roku był innym serialem niż współcześnie. Jest to dobry przykład na to, że tego typu produkcje (również Simpsonowie) wciąż mogą się podobać. Potrzebny jest tylko kreatywny twórca, który nie uważa się za Alfę i Omegę. Taki, który wie, że nie może wszystkiego zrobić sam, więc otacza się ludźmi podobnymi do siebie. I takim twórcą jest właśnie Seth MacFarlane. Oczywiście ekipa musiała się co jakiś czas zmieniać, by format zachował swoją świeżość, a konwencja ewoluowała. Dlatego po 25 latach ten serial jeszcze nas bawi!
Family Guy – kłopotliwa ewolucja serialu
Nie da się jednak ukryć, że widowni nie wszystko przypadło do gustu – w tym mnie, a oglądam ten serial od początku. Przy tylu odcinkach nie da się wszystkiego zrobić perfekcyjnie. Nikt nigdy tego nie osiągnął i raczej nie osiągnie. Ideały nie istnieją. Twórcy potrafili jednak wyciągać dobre wnioski i nie przeciągali czegoś, co zbierało mieszane opinie. Oferowali nowe gagi i wątki.
Do Family Guy przyciągał mnie głównie Stewie. Początkowo był przezabawnym berbeciem z manią wielkości i chęcią władania światem. To świetnie budowało całą otoczkę wokół postaci, która podczas 22 sezonów przeszła przez wiele różnych faz. Najbardziej zabawne i efektowne były jego przygody z Brianem podczas podróży w czasie. Twórcy popuszczali wodze fantazji i szaleli, ile wlezie. To, co jednak wydaje się nietrafione i mimo wszystko dziwne, to faza Stewie'ego, w której non stop padały dwuznaczne sugestie co do jego orientacji seksualnej. Ten pomysł czasem bawił – nie przeczę, bo miał dobre gagi – ale w dużej mierze nie miał sensu. Takie maniakalne skupienie się na orientacji dzieciaka było zwyczajnie dziwne i nieśmieszne, a przede wszystkim niepasujące do charakteru Stewie'ego. Zwykle koncentrowano się na tym, że był małym okrutnikiem.
To tylko jeden z przykładów popadania w skrajność. To, co powinno trafić do widza, nie sprawdzało się należycie. Choć niewykluczone, że amerykańscy odbiorcy lubili tego typu motywy. A to ich opinia była dla twórców najważniejsza.
Jeśli chodzi o humor, ten serial zawsze był różnorodny, niepoprawny i diabelnie szalony. Esencją Family Guya było zwyczajne śmianie się ze wszystkiego i wszystkich, ale – i to jest głównym powodem sukcesu tej produkcji – bez przekraczania granic dobrego smaku. Nie każdy gag potrafił rozśmieszyć, ale twórcy nigdy nie obrażali drugiej osoby (a do tego często posuwają się współcześni stand-uperzy...). To dowód na to, że polityczna poprawność wcale nie jest jakimś ograniczeniem. Wystarczy podejść ze smakiem i pomysłem do tworzenia niepoprawnych, szalonych i kuriozalnych gagów. I nikt nie będzie mieć o to pretensji. Bez chamskiego obrażania, bo autor pomyślał sobie: "Ale to śmieszne!". Seth MacFarlane jest mistrzem oryginalnego humoru. Brawa dla niego, że potrafił zebrać utalentowanych ludzi o podobnych charakterach.
W serialu często powracały pewne pomysły na gagi. Mój ulubiony? Konflikt Petera z Kogutem! Panowie piorą się po pyskach, aż pióra lecą. Twórcy nie tylko bawili się humorem, ale też nadawali scenom epicki rozmach. Dzięki temu serial stawał się przekomiczny. Za każdym razem, gdy ten wątek powracał, gwarantował najlepszy odcinek sezonu.
Family Guy, czyli dlaczego rodzina jest kluczem
Nie da się ukryć, że Seth MacFarlane ma specyficzne poczucie humoru, w którym łączy wulgarne i niepoprawne pomysły. To szalenie utalentowany facet, który potrafi zaskoczyć. Do mnie to trafiło, ale jestem świadomy, że nie każdy się do tego przekona. Warto też dodać, że MacFarlane potrafi bawić się nawiązaniami do klasyków. Do tego jego równie klasyczne podejście do muzyki orkiestrowej nadaje Family Guy wyjątkowy charakter.
Warto zwrócić uwagę na fundament tego serialu. Jak w każdym tradycyjnym sitcomie mamy rodzinę: mamę, tatę, trójkę dzieci i gadającego psa, który jest alkoholikiem aspirującym do bycia pisarzem. Twórca wziął znany nam wszystkim schemat i... wywrócił go do góry nogami, następnie przeżuł, zjadł, wydalił... Już wiecie, skąd wzięła się ta dysfunkcyjna rodzinka? Ich toksyczne relacje generują zwariowane wydarzenia. Do tego dochodzą jeszcze przyjaciele i ich dziwactwa (Quagmire, Cleveland, Joe i inni). Stają się oni nieodłącznym elementem rodzinnej otoczki związanej z postaciami.
Ta rodzinka fajnie się rozwinęła w ciągu tych wszystkich lat. Twórcy nie zapomnieli, że obok śmiania się z ludzkich przywar czy głupoty, ważna jest także emocjonalna strona. Rodzina Griffinów jest dziwaczna i dysfunkcyjna, ale gdy przychodzi co do czego, zaskakuje autentycznością emocji – a te potrafią uderzyć w najmniej oczekiwanym momencie. Trzeba jednak pamiętać, że Family Guy ma dawać radość i śmiech, a nie wzruszenia.
Family Guy – fenomen wciąż działa
Nie jest to serial, który coś zmienia w naszym życiu – nigdy taki nie był i taki nie będzie. Polecam go każdemu, kto lubi kreatywne i niepoprawne żarty. Gdy współczesne komedie nudzą lub zawstydzają głupimi pomysłami, Family Guy zawsze gwarantuje luz, dystans do rzeczywistości i śmiech. I tak od 25 lat!
Family Guy – wersja aktorska wg AI
Zobaczcie, jak te postacie mogłyby wyglądać w wersji aktorskiej.