Maja Ostaszewska: o Teściach 3, losie komedii w Polsce i Magdalenie Popławskiej [WYWIAD]
Podczas festiwalu filmowego BellaTofifest 2025 miałem okazję obejrzeć film Teściowie 3 i porozmawiać z Mają Ostaszewską o oczekiwanej kontynuacji. Premiera 12 września w kinach.
ADAM SIENNICA: Oczekiwałem, że będę się dużo śmiać na seansie filmu Teściowie 3, ale te silne emocje – między innymi w wątku Małgorzaty – mnie zaskoczyły. Czy na planie czuła pani, że tym razem emocje u Małgorzaty będą jeszcze większe?
MAJA OSTASZEWSKA: Może nie większe, bo już w pierwszej części pojawił się ogromny wachlarz emocji. Prawdą jest, że przy pracy nad kolejną częścią zastanawialiśmy się, co nowego możemy zaprezentować. To też była dobra przestrzeń na to, by – zachowując humor, który jest niezbędny w gatunku – pokazać coś z subtelnej wrażliwości i prawdy o tych ludziach.
Lubimy śmiać się z siebie i z naszych bohaterów, ale równie ważne jest, by potrafić ich zrozumieć i im współczuć. Na tym zależało reżyserowi. Od razu widać podobieństwo tej części do pierwszej, ponieważ pracował przy nich ten sam reżyser. Kiedy gra się w komedii, trzeba czuć tę konwencję. Nawet jeśli pojawią się łzy, to musi być w tym maleńki twist. To naprawdę trudny i wciąż niedoceniany w Polsce gatunek. Często bardziej ceni się role dramatyczne. A tak naprawdę rola w dobrze napisanej komedii, w której występuje kalejdoskop emocji, bywa trudniejsza do zagrania.
Często mówi się, że komedia to najtrudniejszy gatunek. W Teściach 3 ciekawe jest to, jak utrzymano balans między komedią a dramatem...
To jest właśnie tutaj najciekawsze. Jesteśmy z tego powodu szczęśliwi, bo to stanowi o sile tego wyzwania.
A lubi pani wyzwania?
Kocham wyzwania. Pracuję w tym zawodzie na tyle długo, że lubię, gdy pojawia się coś nowego i zaskakującego. Jak coś stawia mi opór i jest po prostu ożywcze. Nie chodzę tylko po przetartych szlakach, ale za każdym razem szukam czegoś nowego. Praca w teatrze, za którą jestem bardzo wdzięczna, jest dla mnie takim doświadczeniem. Mimo że gramy cały czas ten sam spektakl, za każdym razem odkrywamy w nim coś nowego, a wpływ na to ma energia widowni. To jest dla mnie część uprawiania tego zawodu.
Czy jest coś, co panią zaskoczyło w trzeciej części?
Chyba to, o czym pan mówił. Patrzę z zachwytem na moich kolegów. To, co robi Iza Kuna – jej postać czasem zachowuje się paskudnie, a po chwili jest wzruszająca. Widzimy jej samotność, potrzebę bliskości i jednocześnie zmęczenie życiem. Bardzo mi się podoba to, co Iza zrobiła w trzeciej części.
Dla mnie ważne były sceny z Marcinem. Tak się cieszę, że wrócił. Ten wątek jest ludzki, życiowy – pokazuje, że wszyscy popełniamy błędy, ale warto dawać sobie przestrzeń na pracę nad sobą i dostrzec siebie na głębszym poziomie. Czasem trzeba kryzysu, zbłądzenia, by móc w ogóle zobaczyć, co się miało.
Do obsady dołączyła Magdalena Popławska. Widać chemię między jej postacią a Małgorzatą. Tego nie da się podrobić.
Ogromnie mnie ucieszyło, że moją filmową przyjaciółkę zagrała moja bardzo serdeczna koleżanka z teatru, Magdalena Popławska. Jest cudowną aktorką i idealnie czuje balans między tym, co śmieszne, a tym, co ma być poważne. Spędziłyśmy razem dużo czasu, a relacja tych postaci to trochę mieszanka miłości i nienawiści.
Powiem szczerze: my bardzo się lubimy i rozumiemy w tym składzie. Wspieramy się wzajemnie. Właściwie nigdy nie zdarzyła się sytuacja konfliktowa, a to już przecież trzecia część.
To widać na ekranie. Chemia jest wyczuwalna pomiędzy całą grupą postaci.
Wspaniale, że się to czuje na ekranie. Spotykamy się jak rodzina, która raz na jakiś czas zjeżdża się z całego świata. Dla mnie to naprawdę wyjątkowy projekt i cieszę się, że jest też taki dla widzów. Zastanawiałam się, czy będą jakieś złośliwe komentarze, gdy ogłosimy, że pojawi się trzecia część. Czy ktoś nam zarzuci, że odcinamy kupony? A nie dostałam ani jednego takiego komentarza!
Magdalena Popławska ma taką jedną scenę – nie chcę spoilerować – w której dochodzi do ciekawej konfrontacji.
W dwójce miałam podobny moment. To mi się bardzo podoba, ponieważ w tych treściach pojawia się kobiecy komunikat. Jej rola jest ważna. Oczywiście nie jest pierwszoplanowa, bo te zajmuje nasza czwórka, ale zarówno Magda, jak i Wojtek Mecwaldowski wnoszą coś bardzo ciekawego do tej fabuły. Drugi plan zawsze jest u nas mocny. Cieszę się, że zadbano o takie perełki i o to, że każdy jest wyrazisty.
Czy mogłaby się pani zaprzyjaźnić z Małgorzatą?
Kto wie... Ona jest zaskakująca. Lubię ludzi z charakterem i poczuciem humoru. Osoby inteligentne często są złośliwe. O ile nie są jakieś wyjątkowo podłe, ich złośliwość bywa fajna, bo ma w sobie błyskotliwość i pokazuje pewien dystans do świata. Uwielbiam grać Małgorzatę, bo jest nieprzewidywalna – w jednej chwili potrafi być urocza i miła, zagubiona, szczera i odważna, a chwilę później zachowuje się jak współczesna Dulska. Czy to jest materiał na przyjaciółkę? Nie wiem, ale myślę, że jest w niej coś, co lubię w ludziach.
Ma pani ulubioną część z serii Teściowie?
Nie umiem wybrać. W każdej jest coś, co jest mi bliskie. Pierwsza była takim przełomem: mam do niej ogromny sentyment. Wymagała też niezwykłej dyscypliny. Paradoksalnie podczas pandemii COVID mieliśmy idealne warunki – cały zamknięty hotel był do naszej dyspozycji.
W dwójce uwielbiam ten moment, kiedy wybucham w trakcie ślubu. Dotarły do mnie wiadomości, że kobiety puszczają to sobie na różnych spotkaniach terapeutycznych. To jest dla nich ważne pod kątem psychologicznym. Niezmiernie mnie to cieszy. A trzecia część to dowód, że w podobnym materiale można jeszcze głębiej drążyć. Bardzo ją lubię.

