Najlepsze filmy o Asteriksie. Powinien znać je każdy fan!
Jest rok 50 przed naszą erą. Cała Galia została podbita przez Rzymian... Cała? Nie! Jedna jedyna wioska zamieszkana przez nieugiętych Galów wciąż stawia opór najeźdźcom z obozów Akwarium, Rabarbarum, Relanium i Delirium.
63 lata temu po raz pierwszy na ekranie pojawiły się postaci wykreowane przez Alberta Uderza i René Gościnnego. Asterix Gall to jeszcze nie była ta jakość. To animacja skromna, kameralna przygoda na niewielkim terenie, ograniczonym właściwie tylko do rzymskiego obozu. Jednak gdyby nie ta produkcja, nie cieszylibyśmy się dzisiaj filmami o wiele większymi i zdecydowanie lepszymi. Debiutowi Asterixa z 1967 roku nie można co prawda odmówić humoru, muzyka też robiła robotę (w tym uniwersum to absolutny standard), ale to, co przyszło po nim, jest arcymistrzostwem świata.

Panoramix zwariował, czyli Wielka Bitwa Asterixa
Najbardziej odjechany film animowany o przygodach dzielnych Galów. Tak naprawdę nowy serial Netflixa fabularnie jest luźnie powiązany z arcydziełem z 1989 roku. I tu, i tu chodzi o amnezję druida, spowodowaną pewną interakcją z Obelixem, a właściwie z jego menhirem. Tyle tylko, że Wielka Bitwa była robiona w czasach, kiedy twórcy naprawdę potrafili rysować animacje. Eksplozja kolorów, festiwal totalnych absurdów przy akompaniamencie kakofonii Kakofonixa i jeszcze ten dojmujący klimat porażki i pustki. W tym filmie najmniej jest humoru, a najwięcej powodów do refleksji i zadumy.
To uczta dla oczu. Najpierw bieg z łyżką Panoramixa, później Rzymianin rosnący do niebotycznych rozmiarów, by po chwili zamienić się w wielu małych Rzymian. Trochę nie rozumiem, czemu kiedyś można było na takim poziomie bawić się kolorami i obrazami, a w dzisiejszych animacjach jakby wciśnięto hamulec. Pod względem wizualnym Wielka Bitwa bije netflixowy serial na głowę, jak zresztą każda animacja sprzed wyprawy Asterixa do Ameryki (swoją drogą to znamienne, że wszystko popsuło się właśnie wtedy, kiedy Galowie dotarli za ocean). Walka wodzów broni się lepszym humorem względem stawiającej na zadumę Wielkiej bitwy Asterixa.

Czy mogę prosić do mojego wrzątku kleksa mleka? Asterix na ratunek Brytom
Najśmieszniejsza animacja w zestawieniu. „Potrawka z dzika w miętowym sosie”, sceny w karczmie Galijska amfora, kradzież beczki, mecz rugby. A wszystko to, by troszeczkę obśmiać flegmatycznych brytów. Mąż Petuly, odpowiadający spokojnie na pytania Galów, jest tego najlepszym przykładem. Dodatkowo ta animacja ma o wiele lepsze zakończenie aniżeli jej filmowy odpowiednik. Z niczym tutaj nie przesadzono, zamiast deus ex machina w postaci Obelixa jest naprawdę godne i mocne zwieńczenie historii.
Asterix w Brytanii jest też doskonale narysowany. Ogląda się to z wielką przyjemnością. Postaci są żywe i mają swoje oryginalne, zapadające w pamięć charaktery. Chociażby Rzymianie poszukujący beczki. Nie ma w tym filmie jednej fałszywej nuty, zero dłużyzn czy błędnych rozwiązań. Warto zwrócić na przykład uwagę na sceny lądowania Rzymian na brytyjskich plażach, która przypomina lądowanie w Normandii. Pięknie zrealizowane sceny, a na dokładkę świetna muzyka.

Asterix kontra urzędnicy
Zaświadczenie A38. Reszta jest historią. Jednak przecież nie samą misją w „domu, który czyni szalonym” (czyli urzędzie) 12 prac Asterixa stoi. To przecież także inne wymyślne zadania. Przy niektórych potrzebny jest spryt małego Gala, przy innych siła Obelixa. Animacja wypełniona po brzegi niezwykle oryginalnymi pomysłami. Do humoru także nie można się przyczepić. A jakość „kreski”? Tutaj także postawiono na dość specyficzne podejście, ale się opłaciło. Przybrudzone kolory, a także brak proporcji i poszczególnych bohaterów sprawiają, że 12 prac wchodzi na poziom pewnego mistycyzmu. Do tego sekwencja końcowa – Galowie „walczący” na arenie – to kolejny szczyt nieprawdopodobnej abstrakcji, która bawi do łez. Nie ma tu chwili nudy. Genialna rozrywka, która ma do przekazania także kilka zakamuflowanych życiowych mądrości.

Jak to jest być skrybą? Dobrze?
Polski dubbing masterclass. Misja Kleopatra to najlepszy film aktorski z uniwersum Asterixa i jedna z lepszych komedii w ogóle. Z netflikową Walką Wodzów łączy ją postać scenarzysty – komika Alina Chabata (który w części Misja Kleopatra zagrał także Juliusza Cezara). Humor tego filmu przeszedł już do legendy. Niesamowicie sprawny Cezary Pazura jako Numernabis, wściekłość Kleopatry, która nie zdążyła przebrać się na wizytację pałacu i Otis – absolutny MVP filmu – oraz chyba pierwszy raz tak mocny nacisk postawiony na żarty z imion bohaterów.
Jednak doskonały scenariusz to tylko połowa sukcesu, trzeba jeszcze to dobrze wykonać. I tutaj się to udało. W obsadzie znalazło się kilka wielkich gwiazd europejskiego kina. Obok znakomitego duetu Depardieu – Clavier, możemy podziwiać przepiękną Monicę Belluci czy niezwykle zabawnego Jamela Debbouze. Fabuła jest płynna, czarne charaktery świetnie napisane i poprowadzone. Plus wspaniałe kostiumy, charakteryzacje i scenografia. Czego chcieć więcej? No może tylko aktorskiej kontynuacji stojącej na podobnie wysokim poziomie.

Tragiczne losy Tragikomixa i pięknej Falbali
Asterix kontra Cezar z 1985 roku to najbardziej kompletna produkcja. Zaczyna się od wpadającej w ucho piosenki „Asterix est la!”, a potem jest tylko lepiej. To tak naprawdę kilka doskonałych filmów zbitych w jeden twór. Twórcy przez cały czas idealnie bilansują humor oraz poważniejsze tony. Galowie w Legii Cudzoziemskiej (chyba najzabawniejszy wątek z całego uniwersum) są przeciwwagą do scen na pustyni czy tych będących konsekwencją wydarzeń w łaźni. Smutny śpiew Falbali niemal rozrywa serce widza, który za chwilę dostaje jednak przepiękną i cudownie zabawną namiastkę Asterixa na Olimpiadzie.
Melancholia miesza się tutaj z zabawą. Jest to też najlepiej narysowana animacja. Tam, gdzie trzeba, za pomocą kolorów twórcy oddają nastrój i pomagają lepiej zrozumieć sytuację. W tej animacji – jak nigdzie wcześniej ani nigdzie później – wrogowie są autentycznie wrodzy. Zło jest namacalnie złe, a ludzie paskudni nie są w swoim paskudztwie przerysowani. To bajka dojrzała, ale – tak jak wspomniałem – nie zapomina o swoich korzeniach, dzięki czemu potrafi zapewnić rozrywkę na najwyższym możliwym poziomie.
Podróż rozpoczęta w 1967 roku jest wciąż kontynuowana. I choć renderowane animacje to kompletnie nie moja bajka (Walka wodzów broni się humorem, a nie warstwą estetyczną), to niemal każdy kolejny powrót do wioski Galów sprawia niezwykłą satysfakcję. Przecież nawet wyprawa Asterixa i Obelixa do Chin na wielu poziomach naprawdę się obroniła.

