Podróż w czasie w historii kina, czyli od Wehikułu czasu po Avengers: Endgame
Podróże w czasie to nośny temat w kinie. Postanowiłem przyjrzeć się fenomenowi motywu i jego rozwojowi w historii filmu.
Podróże w czasie to obecnie jeden z najpopularniejszych, jeśli nie najpopularniejszy motyw w gatunku science fiction. Co roku możemy oglądać wiele produkcji, które jako swój fundament wykorzystują podróże w czasie (wraz z ich wszelkimi paradoksami) albo po prostu stosują pewien element dotyczący wspomnianego zagadnienia. Zapewne wielu z Was myśli, że pierwszym filmem o podróżach w czasie był Wehikuł czasu z 1960 roku na podstawie powieści HG Wellsa. Jednak wcześniej powstały produkcje oparte na książce Marka Twaina pod tytułem Jankes na dworze Króla Artura. Doczekała się ona trzech ekranowych wersji w postaci niemej z 1921 roku, udźwiękowionej w 1931 roku oraz musicalu z 1949 roku. Historia opowiada o człowieku, który po uderzeniu łomem przenosi się do czasów legend arturiańskich.
Jednak rzeczywiście pierwszym bardziej znaczącym filmem, który wykorzystuje motyw podróży w czasie, był wspomniany Wehikuł czasu. To również pierwszy obraz o tej tematyce, który otrzymał Oscara (za efekty wizualne). Mimo sukcesu motyw podróży w czasie w Hollywood był przez lata trzymany na marginesie, ewentualnie sporadycznie wykorzystywany w filmach klasy B. Co ciekawe, niechęć do tego motywu wcale nie wiązała się z potrzebami budżetowymi (nawet dzisiaj nie trzeba ogromnej kwoty na realizację, a wystarczy kreatywne podejście do tematu). Wynikało to raczej z trudności związanych ze scenariuszem. Wiąże się to bowiem z określeniem odpowiednich zasad dla podróży w czasie i omówieniem paradoksów z nimi związanych, a to wszystko musi jeszcze być spójne i logiczne dla odbiorcy.
Jednak w końcu nastąpił bum na podróże w czasie, które zostały mocno spopularyzowane w latach 80. XX wieku. Przyczyniły się do tego dwie produkcje - Terminator z 1984 roku i Powrót do przyszłości z 1985 roku. Projekty zyskały bardzo dobre recenzje oraz zostały ciepło przyjęte przez widzów, a dziś są po prostu filmami kultowymi. To dzieła, które pokazały, można stwierdzić, klasyczny model historii o podróżach w czasie, jakie widzowie mogli później zobaczyć w wielu innych widowiskach. Chodzi o to, że główny bohater cofa się w czasie i jego działania powodują pewne zmiany w linii czasowej lub wręcz ją uzupełniają, jak ma to miejsce w przypadku Terminatora i tożsamości ojca lidera ruchu oporu przeciwko maszynom, Johna Connora. Obydwie produkcje polegają na działaniach w przeszłości, które mają nie dopuścić do pewnej katastrofy w przyszłości, co stanowiło szkielet wielu późniejszych widowisk science fiction.
Wspomniany zbiór stanowi chyba najlepiej przyswajalne dla widza omówienie kwestii podróży w czasie w filmach. Nie sprawia, że oglądając dany obraz, musimy w międzyczasie zastanawiać się nad pewnymi kwestiami naukowymi. Po prostu możemy cieszyć się dobrą rozrywką, z całkiem sprawnie wytłumaczonym elementem związanym z fizyką. Później przez lata wspomniany "klasyczny" motyw był wykorzystywany w wielu filmach, takich jak Czas na miłość, kolejnych częściach trylogii Powrót do przyszłości, Efekt motyla czy Star Trek. Jest to bardzo ciekawa i wciągająca kwestia - dochodzi do nas, że czasem nawet najmniejsza decyzja dotycząca minięcia kogoś na ulicy czy wypowiedzenia pewnych słów może rzutować na przyszłości bohatera. Szczególnie pięknie element tych zmian przedstawia wymieniony wcześniej Efekt motyla - bohater przenosi się do przeszłości i obserwujemy kilka wersji jego teraźniejszości.
Jednak nie tylko jednym podejściem podróże w czasie żyją! Przez lata, gdy motyw stawał się coraz popularniejszy, twórcy używali również innych kwestii, pozwalali sobie na coraz więcej odwagi i bawili się tematem, stosując choćby zagadnienia paradoksów czasowych. Już po części w Terminatorze i Powrocie do przyszłości mieliśmy pewne otarcie się o paradoks dziadka, jednak dopiero w kolejnych latach powstały produkcje, które w głównej mierze skupiały się na pewnych aspektach podróży w czasie. Doskonałym przykładem jest kwestia alternatywnych linii czasowych i istnienia multiwersum. Chodzi o to, że gdy cofamy się w czasie i dokonujemy pewnych zmian, to tak naprawdę nie kształtujemy na nowo linii czasowej, ale tworzymy jej inną wersję. Motyw ten wykorzystało sporo dzieł. Dobrym przykładem jest Kod nieśmiertelności z 2011 roku. Produkcja w świeży sposób podeszła do tematu - tworzenie alternatywnych rzeczywistości wiąże się tu z techniką do przywoływania wspomnień zmarłych osób. To stworzyło ciekawą produkcję, którą chce się oglądać, nawet jeśli zna się zakończenie. Sam film prowadzi nas do motywu pętli czasowej, ale o tym za chwilę.
Obecnie kwestia multiwersum jest mocno omawiana w produkcjach komiksowych należących do MCU oraz do DCEU. Szczególnie oryginalny kierunek obrali bracia Russo w widowisku Avengers: Koniec gry. Projekt tak naprawdę zapoczątkował temat alternatywnych linii czasowych w Kinowym Uniwersum Marvela, gdzie mamy chociażby wątek Lokiego. Sama produkcja również w ciekawy sposób podeszła do zasad dotyczących podróży w czasie. Zresztą wyśmiewa się choćby z Powrotu do przyszłości czy Terminatora, twierdząc, że kłamią one na temat tego zagadnienia. W wersji MCU swoimi czynami w przeszłości nie można zmienić teraźniejszości, ponieważ - gdy cofamy się w czasie - przeszłość staje się naszą przyszłością, a teraźniejszość przeszłością i nie zmieniamy w ten sposób naszej linii czasu. Wiem, trochę zagmatwane, ale po obejrzeniu bohaterów w akcji wydaje się sensowne.
Innym bardzo popularnym paradoksem podróży w czasie wykorzystywanym w kinie jest pętla czasowa, czyli pewien rodzaj zakrzywienia czasoprzestrzeni, który sprawia, że przeżywany daną sytuację czy dzień od nowa i od nowa. Wydawać by się mogło, że jeśli widziało się jedną produkcję z takim fundamentem fabularnym, to widziało się już wszystkie, jednak przez lata twórcy znaleźli swoje bardzo kreatywne kierunki na wykorzystanie pętli czasowych i zaskoczenie widza. Sztandarowym przykładem filmu ze wspomnianym motywem jest Dzień świstaka z udziałem Billa Murraya. W produkcji główny bohater wpada we wspomnianą pętlę czasową, przeżywając na nowo ten sam dzień. Jest to dla niego okazja, aby zmienić się na lepsze i podejść do danych sytuacji inaczej. W ciekawym kierunku paradoks wykorzystał Doug Liman w swoim widowisku sci fi, Na skraju jutra. Powiązał pętlę czasową z umiejętnością rasy kosmitów, która dokonuje inwazji na Ziemię, i postanowił wplątać głównego bohatera w system działania obcych. Dziwny rodzaj pętli czasowej, bo rozciągniętej na przestrzeni wielu lat, użyto w filmie Looper - Pętla czasu. W niej główny bohater, który zajmuje się zabijaniem podróżników w czasie, trafia na samego siebie, który jest jego kolejnym celem. Jak zatem widzicie, tak prosty motyw można opowiedzieć na różne sposoby.
A teraz opowiem Wam o paradoksie dziadka. W skrócie: polega on na założeniu, że cofamy się w czasie, aby zabić własnego dziadka przed narodzeniem naszego ojca. Przez to nie rodzimy się my, zatem nie ma kto cofnąć się w czasie, aby zabić naszego dziadka. Skutek występuje przed przyczyną i pojawia się paradoks. W tej teorii pojawia się również kwestia tworzenia alternatywnych linii czasowych, ale na razie skupimy się na samym paradoksie. Był on poruszany, choć nie wprost, w Terminatorze (Skynet wysyłający do przeszłości T-800, aby mógł powstać Skynet) czy Powrocie do przeszłości (Marty cofający się w czasie, aby jego rodzice mogli się poznać). Tak naprawdę w każdej wymienionej wyżej produkcji można by zastosować paradoks dziadka, nawet jeśli nie jest on omawiany przez bohaterów i nie jest ważnym czynnikiem fabuły. Zatem staje się przez to najpopularniejszym motywem podróży w czasie.
Najświeższym przypadkiem, który w bardzo odmienny sposób podchodzi do schematu, jest Tenet Christophera Nolana. Już sam koncept podróży w czasie jest wywrócony do góry nogami, ponieważ mamy do czynienia z inwersją czasową, czyli odwróceniem linii czasu, a nie klasyczną podróżą do przeszłości. W produkcji wspomniany jest paradoks dziadka, gdy główni bohaterowie rozmawiają o swojej misji, aby nie dopuścić do inwersji całej linii czasu, którą planuje czarny charakter. Jeden z nich twierdzi, że skoro nadal żyją, to ich misja już musiała zakończyć się sukcesem. Zresztą Nolan to człowiek, który w pewnym momencie z podróży w czasie i zagadnień fizycznych uczynił swój konik. W Tenecie mieliśmy do czynienia między innymi z odwróconą entropią, a w Interstellar postawił na kwestie czarnej dziury, tuneli czasoprzestrzennych czy dylatacji czasowej. W swoim dziele z 2014 roku Nolan pokazał zupełnie inne podejście do kwestii podróży w czasie. Przy filmie pracowali nawet doradcy, fizycy, aby fabuła była spójna pod względem naukowym. W produkcji mamy do czynienia chociażby z czterowymiarowymi strukturami, anomaliami czasowymi, które wykorzystywały teorie względności czy nowe podejście do paradoksu dziadka.
Dlaczego filmy o podróżach w czasie są obecnie tak popularne? Na myśl przychodzi mi jedna odpowiedź. Na pewno wielu z nas chciałoby w pewnym momencie cofnąć się w czasie, aby sprawdzić, jak potoczyłby się nasze losy, gdybyśmy podjęli inną decyzję w pewnej sytuacji. Oczywiście, wiązałoby to się z ryzykiem zmiany wszystkiego na gorsze. Podróże w czasie dają też wiele możliwości. Chcecie pooglądać dinozaury? Śmiało. Przejść się po starożytnym Rzymie lub Grecji? Jak najbardziej. To po prostu działa na umysł odbiorcy - to kwestia dotknięcia niemożliwego, choć na chwilę. Dlatego sądzę, że filmy o podróżach w czasie jeszcze przez wiele lat będą rządziły w kinie, nie tylko w gatunku science fiction.