Portret starszych ludzi w kinie. Jak ekran przedstawia seniorów?
Dziadersi? Boomerzy? A może stare panny? Chciałoby się rzec, że to zwykłe pomówienia, a przemysł kreuje wartościowe sylwetki emerytów. Ale niestety – stereotypy wciąż dominują. 27 stycznia do kin wchodzi Mężczyzna imieniem Otto, a my przyglądamy się portretom starszych ludzi w kinie.
To nie jest powód do dumy. Ekranowe sylwetki starszych ludzi to w większości przypadków wzory powielane na jedno kopyto – bez głębi czy większego zastanowienia nad postacią. Największą zgrozą są kreacje, które w ramach komedii próbują postawić się „starości”, oczywiście w sposób humorystyczny i lekki. Tak samo komiczny jak domniemany proces starzenia portretowany na ekranie, który niewiele ma wspólnego z naturalnym zjawiskiem zmian zachodzących w organizmie, występującymi dolegliwościami czy poważnymi chorobami. Bo największą zmorą seniorów są przecież siwe kosmyki. A krótka, przeurocza scena pokazująca, że bohaterzy nie są w stanie dotknąć swoich palców u nóg, to szczyt popisu umiejętności niektórych scenarzystów. Dodajmy do tego treści potęgujące strach przed starzeniem i mamy produkcję o emerytowanych postaciach na miarę naszych czasów. Brzmi absurdalnie? A mimo to twórcy filmowi i serialowi wciąż dążą do wypełnienia oklepanego schematu. Sztuczny obraz starości tworzony jest przez nierealistyczne, wykreowane na rzecz humoru sylwetki starszych ludzi, które w przeważającej części nie odzwierciedlają nawet minimum wartości reprezentowanych przez osoby w danym przedziale wiekowym. Co prawda notuje się pozytywną tendencję zmian, jednak to wciąż za mało, by mówić o jakimkolwiek sukcesie.
Gdzie ci wszyscy seniorzy?
Sama reprezentacja starszych osób na ekranie pozostawia wiele do życzenia. Badanie przeprowadzone przez Uniwersytet Południowej Kalifornii, w którym przeanalizowano ponad 1200 postaci w filmach z okresu 2014-2017, wykazało, że osoby 60+ pojawiły się zaledwie w 12% produkcji. Informacje o gatunkach z udziałem seniorów sporządził badacz danych filmowych Stephen Follows, który przedstawił w jednym z raportów, że najstarsi aktorzy grywali w filmach historycznych, biograficznych oraz w westernach. Tym samym pozostawiali luźniejszą rozrywkę (czyli też bardziej pożądaną) młodszym artystom. Choć przedstawione analizy raczej rozczarowują w kwestii roli starszych aktorów i ogólnego problemu produkcji kręconych dla dojrzałej widowni, pozytywów należy doszukiwać się w średniej wieku odtwórców głównych ról. A wszystko dlatego, że w przeciągu dwóch dekad wskaźnik ten ulegał regularnym zmianom. W 2000 roku średnia wieku trzech najlepiej obsadzonych aktorów filmowych wynosiła 37,8, zaś w 2019 roku wzrosła do 42,4. Jest to pozytywna prognoza dla dojrzałej widowni. Jeśli trend ten będzie dalej postępował, możemy spodziewać się w przyszłości większej liczby produkcji o seniorach.
Ageizm i stereotypy
Najbardziej martwi mnie jednak kwestia przedstawiania starszych bohaterów. Przemysł filmowy i serialowy wprowadza postaci w zróżnicowanym wieku, ale portret seniorów jest absolutnie niedopracowany, a momentami wręcz besztany. Potwierdza to badanie zrealizowane przez USC Annenberg Inclusion Initiative (organizację pozarządową zajmującą się badaniami i analizami dotyczącymi spraw publicznych). Obecność starszych artystów na scenie może lekko podnieść na duchu, ale pogłębianie stereotypów już niekoniecznie. Spośród 100 przebadanych najlepiej zarabiających filmów 2016 roku, w 57 wystąpiła główna lub drugoplanowa postać seniora. Jednakże aż 44% produkcji z udziałem starszej postaci ociekało tragicznym ageizmem. Pojawiały się komentarze ukazujące danego bohatera w poniżający sposób, a przykładowe zwroty to – „stary i zgrzybiały”, „zrzędliwa, stara kanalia” czy „obłąkany starzec”. Ponadto większość filmów z dyskryminującymi wtrąceniami zawierała negatywne odniesienia dotyczące zdrowia seniorów, w tym uwagi nawiązujące do kondycji psychicznej, pamięci i słuchu. To jest równie krzywdzące, jak portretowanie starszych ludzi jako tragicznie zacofanych, czyli niezaangażowanych w technologię i niezainteresowanych podróżami, aktywnościami czy rozrywką. O kwestii zdrowia mówiła także Alisa McArthur – profesor nadzwyczajny St. Mary's University w Calgary.
Co za tym idzie? Temat śmierci starszych bohaterów przedstawiany jest dwojako. W większości najlepiej zarabiających produkcji w 2015 roku seniorzy zginęli w wyniku przemocy fizycznej – zastrzelenia, dźgnięcia lub zmiażdżenia. Co nie odzwierciedla w najmniejszym stopniu prawdziwych przyczyn zgonu starzejącej się populacji, czyli chorób serca czy innych przewlekłych schorzeń. Można przy tym dostrzec, że Hollywood zwyczajnie kopiuje scenariusze napisane pod 30-letnich bohaterów, by w miejsca młodych podstawić starsze osoby. W ten oto sposób tworzone są bardzo często ograniczone, płytkie kreacje, które trudno połączyć z realiami życia seniora. Są albo zbyt mocno odrealnione w swojej beztrosce i lekkości, albo znowu dobijają przytłaczającą liczbą stereotypów. W przeważającej części nie odnoszą się do prawdziwych problemów ludzi w podeszłym wieku, kreując bańkę, która nie istnieje.
W szczytowej formie pozostają w tej dziedzinie gatunki romantyczne. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że historie są powtórką z przeszłości, ale ze starszymi aktorami. Mowa między innymi o Lepiej późno niż później – zarówno Jack Nicholson, jak i Diane Keaton prezentują się wspaniale i pokazują szczytową formę, również w intymnym wydaniu. Mamy także Pozycję obowiązkową, w której kobiety przed 60. rokiem życia wczytują się w 50 twarzy Greya, by na nowo obudzić w sobie pożądanie. Oczywiście nic złego nie ma w tak rozpisanych produkcjach, tylko przy braku autentycznych propozycji o przyziemnych i realnych problemach seniorów, trudno brać na poważnie twórczość o takim kalibrze. Fabuły tego typu nie czynią wielkiego ustępstwa na rzecz starzenia. Brak problemów finansowych, psychicznych upadków i osobistych tragedii z racji śmierci współmałżonka. Gdzie jest samotność, prawdziwe zmaganie się z chorobą, a nawet oczekiwanie na śmierć? Jeśli już pojawi się wątek podupadającego zdrowia, osamotnienia lub charakterystycznego systemu obronnego, filmy nadają temu negatywne znaczenie, tak by obrazić swoich bohaterów. W ostateczności leczą rany i stawy nową, wielką miłością. Jeszcze dodajmy, że kochanek jest seksowny, sprawny i bogaty.
Wszystko to, co na poważnie traktuje o starszych ludziach, a więc w sposób autentyczny podchodzi do życia seniorów, uważane jest za zbyt nudne, zbyt poważne i oczywiście zbyt niszowe. Lepiej zatem podążać utorowaną drogą i konstruować opowieść wokół najbardziej znanych stereotypów. W takim wydaniu starsze postaci charakteryzuje przemądrzałość, zrzędliwość, odtrącenie przez ludzkość. W przypadku „mędrców” mowa o bohaterach, którzy zdegradowani zostali do ról służących wyłącznie doradzaniu młodszym postaciom. Taką cechą obdarowuje się często bohaterów o innym kolorze skóry niż biała, co może potęgować rasistowskie wyzwiska (takie jak "Magiczny Murzyn" czy "Guru"). W przypadku związków seniorów wyjątkowo powszechna jest różnica wieku między partnerami – najczęściej starszy mężczyzna i dużo młodsza kobieta. Również w tym sektorze znajdują się aktorzy, którzy wchodzą w rolę postaci dużo starszych od siebie, co poniekąd zniekształca rzeczywisty obraz seniora. Pierwszy aspekt może przyczynić się do szkodliwych wyobrażeń o drapieżnej dynamice władzy między mężczyznami a kobietami. Ma on wiele wspólnego z drugą kwestią, gdyż odsuwa od gry artystki i artystów powyżej pewnego wieku.
Ulubieńcem większości twórców jest bohater typu „stary zrzęda”, czyli senior, który nie potrafi wpasować się w ramy czasowe w filmie. Najczęściej narzeka na nowsze generacje i byle błahostka potrafi uruchomić w nim wiązankę nieprzychylnych słów w stronę drugiej osoby. Bywa, że jest samotnikiem. Jednak łatka osamotnionej osoby przylega dużo częściej do kobiet. „Stara panna” to bohaterka bez rodziny, którą nagminnie utożsamiamy ze smutkiem i żałością. Panowie natomiast, którzy pozostają wolnymi strzelcami, mogą wpasowywać się w opis „Dirty Old Man”, tym samym kreuje się ich na kogoś, kto podrywa, uprzedmiotawia seksualnie lub dotyka cieleśnie młodszych. Zachowania takiej postaci są zazwyczaj przedstawiane w sposób komediowy, co sprawia, że wydają się niewinne lub nieszkodliwe.
Nie sposób się z tym nie zgodzić, zwłaszcza że najbardziej w tym wszystkim razi fakt, że to nie są pojedyncze przypadki, a cała kultura zbudowana na skrzywionym obrazie starszych ludzi. Hollywood chowa wszystkich po 50. roku życia do wora z danym przedziałem wiekowym i postępuje tak, jakby sama generalizacja wystarczyła, by zwrócić się do dojrzałej widowni. Na szczęście tam, gdzie Ameryka lekko zawodzi, świat wyciąga pomocną dłoń. Znakomite przykłady filmowych podejść do życia seniorów pojawiają się w różnych zakątkach świata m.in. w wielu europejskich czy azjatyckich krajach.
Wartościowe ukazanie seniorów
Brytyjski film The Last Bus to zupełnie inny gatunek niż historie o atrakcyjnych sześćdziesięciolatkach, poszukujących nowych wrażeń łóżkowych. Być może nie zachwyci widzów złaknionych wielkich emocji, ale może poruszyć swoim przyziemnym i łagodnym charakterem. Produkcja podąża za starszym wdowcem, który pragnie spełnić ostatnie życzenia żony. W ten oto sposób wybiera się w melancholijną podróż, a jego środkiem transportu jest komunikacja miejska. Na korzyść The Last Bus przemawia fakt, że nie trywializuje starości, zbędnie nie upiększa, a tym bardziej nie osądza. Główny bohater jest godnym szacunku, łaskawym i zdolnym seniorem. Odznacza się wiarygodnymi słabościami, które nigdy nie przedstawiono dla taniego śmiechu. Bohater nie wygląda jak z okładki magazynu modowego – mamrocze i powoli się porusza – ale jego intencje oraz ułomności są otwarcie zaprezentowane. I nikt tutaj nie podąża drogą na skróty.
Przejmującym obrazem o przemijaniu i miłości jest Ojciec. Brytyjsko-francuskie dzieło nie szczędzi realistycznego portretu życia w ciężkiej chorobie. Wchodzi w zakamarki umysłu starszego mężczyzny, który okazuje oznaki demencji. Na skraju życia jest na przemian błyskotliwym i zagubionym, życzliwym i gburowatym, łagodnym i groźnym człowiekiem, którego kontrolę nad umysłem przejmuje poważna choroba. W świecie, który z sekundy na sekundę zmienia oblicze, poszukuje ułamka normalności i bezpieczeństwa u swojej córki. Dla niej stan ojca i jego wybryki są prawdziwym wyzwaniem i kolejnym ciężarem emocjonalnym historii. Film nie koloryzuje, podchodzi do tematu życia z osobą cierpiącą na starczą chorobę w należyty sposób. Ma dobitną warstwę psychologiczną i potrafi zawładnąć sercem oraz umysłem widza.
Szwedzki film Mężczyzna imieniem Ove proponuje Gran Torino skąpane w sosie Feel-Good Movie, co z jednej strony pokazuje nam starego zrzędę, ale też mamy zrozumienie dla bohatera, który stracił swoją małżonkę. Podejmuje decyzję o skończeniu swojego żywota i popełnieniu samobójstwa, ale ciągle coś staje mu na drodze. Hannes Holm w swoim filmie pokazuje, że nie ma sytuacji bez wyjścia, a końcowe wrażenia i refleksje na tyle spodobały się w USA, że zaplanowano powstanie ich własnej wersji zatytułowanej Mężczyzna imieniem Otto. W głównej roli zobaczymy Toma Hanksa, a produkcja zadebiutuje w naszych kinach 27 stycznia.
Interesująca w wielu kwestiach jest francuska produkcja Moje popołudnia z Margueritte. Ukazuje historię nietuzinkową i podejmującą różne aspekty. Opowieść dotyczy relacji niewykształconego robotnika (uznawanego za nieszkodliwego głupca) z oczytaną seniorką, która za pomocą książek zmienia perspektywę na świat mężczyzny. Podejście do literatury i życia w filmie jest niebanalne, a obraz miłości wyłania się nawet w złości i gniewie. Znajdziemy tu fabułę łamiącą wiele stereotypów oraz imponujące aktorstwo. W rolę pogodnej seniorki wcieliła się wówczas 95-letnia uznana francuska aktorka Gisèle Casadesus. Co więcej, za reżyserię odpowiedzialny był 76-letni wówczas Jean Becker.
Natomiast Miłość to jedna z najbardziej bezlitosnych, a zarazem poruszających wizji schyłku życia kochającej się pary. Początkowa walka z postępującą chorobą, a następnie akceptacja i oczekiwanie na odejście partnera to łamiący obraz kończącej się miłosnej historii. Film porusza do głębi oddaniem dla drugiej osoby, promienistym uczuciem i przywiązaniem do kochanki, z którą dzieliło się życie przez dziesiątki lat. Nie jest to opowieść o zakochanych, ale o prawdziwej miłości – marzy o niej każdy człowiek. Doskwiera ból serca, gdy wybranek „na dobre i na złe” zaczyna gasnąć i nic nie można z tym zrobić. Doprawdy piękny i trudny film we wspaniałej obsadzie. Jean-Louis Trintignant miał 81 lat, gdy wcielił się w rolę męża kobiety po udarze granej przez Emmanuelle Riva, wówczas 84-letniej aktorki.
Portret seniorów w światowym kinie wyróżnia się przede wszystkim bardziej realistycznym podejściem. By przedstawić życie starszych bohaterów, wchodzi w najmroczniejsze zakamarki ich ostatnich lat. Stąd też twórcy podejmują w dużej mierze tematykę chorób, finansowego zagrożenia, śmierci współmałżonka i związanej z nią samotności oraz powolnego gaśnięcia. Przedstawiają również zajęcia seniorów, starając się dbać o rzetelne ukazanie ich złożonej codzienności, a w wielu produkcjach rozkładają życie starszych na czynniki pierwsze, zmuszając bohaterów do odbycia podróży w głąb własnych refleksji. Podobnych historii można doszukać się w filmach: Le cousin Jules, Umberto D., Tam, gdzie rosną poziomki czy wybitnym japońskim dziele Piętno śmierci.
Co ciekawe, nawet wśród amerykańskich produkcji, w których króluje ageizm, można znaleźć filmową perełkę. Prosta historia Davida Lyncha to warte poznania dzieło traktujące o poświęceniu starszego człowieka. Jest to kilkutygodniowa odyseja starszego mężczyzny, który zdecydował się wyruszyć w podróż na swojej kosiarce. A powodem tak zadziwiającej decyzji była desperacka próba pojednania ze zwaśnionym, schorowanym bratem. Inspirująca historia, która wydarzyła się naprawdę. I to jest najlepszy dowód na to, że seniorzy – mimo przeciwności i podupadającego zdrowia – są w stanie dokonać niemożliwego.
Portret starszych ludzi na małym i dużym ekranie powinien zostać ukazany z największym szacunkiem i dbałością o szczegóły. Wyzbycie się realizmu na rzecz infantylnych historii i fantazjowania o skraju ludzkiego życia nie wróży zbyt wielkiego sukcesu. Kino powinno tworzyć treści z myślą o swojej widowni. Przede wszystkim jej nie obrażać, a wspierać. Przekazywać dojrzałej publice, że jej życie, problemy, troski i zmartwienia są rozumiane i społecznie akceptowane. Na szczęście zauważa się pozytywną prognozę na przyszłość. Miejmy nadzieję, że obraz seniorów na ekranie będzie prawdziwy. Chciałabym, aby twórcy konstruowali wielowarstwowe, wartościowe postaci starszych osób. Bohaterów o różnorodnych tożsamościach, charakterach, a przy tym własnych zasadach i słabościach. Seniorzy nie są tłem i dopełnieniem historii o młodych ludziach. Zasługują na właściwe ukazanie w popkulturze. To też ma duży wpływ na ich samopoczucie i postrzeganie własnej osoby.
Źródło: stephenfollows.com, unitedactiveliving.com, wbur.org, worldcrunch.com, icaa.cc, nextavenue.org, news.usc.edu, seejane.org