Jak opowiadać o życiu pozagrobowym z humorem? Oglądam Sok z żuka pierwszy raz po latach
Przed pójściem do kina na Beetlejuice Beetlejuice, warto odświeżyć klasyk z 1988 roku. Być może po takim seansie pokochacie twórczość Tima Burtona na nowo.
Zanim imię Beetlejuice'a wybrzmi po raz trzeci po przydługiej (aż 36-letniej!) przerwie, warto nadrobić zaległości przed pójściem do kina. Wiedziałam, że muszę wrócić do filmu Tima Burtona, z którego pamiętałam tyle, co nic. Chciałam przekonać się, czy groteskowa komedia o śmierci i życiu pozagrobowym nadal bawi. Do tego testu podeszłam z optymizmem, będąc świadoma tego, że przez te trzy dekady Burton zdążył wyrobić ze swojego nazwiska powszechnie znaną markę, której nie da się porównać z czymkolwiek innym. Sok z żuka stał się nie tylko jednym z największych hitów reżysera, ale także jego wizytówką. Przyczynił się również do rozgłosu Winony Ryder. Aktorka jeszcze później pracowała z Burtonem nad Edwardem Nożycorękim. Już teraz mogę zapewnić, że moje oczekiwania zostały spełnione.
Sok z żuka to rewelacyjna satyra o śmierci
Spodziewałam się elementów naładowanych groteską oraz absurdu połączonego z mrocznymi, wręcz gotyckimi akcentami. Czytałam wcześniej recenzje, w których wyraźnie zaznaczono, że tragiczna śmierć Barbary i Adama jest na wskroś przerysowana. "Krzywe zwierciadło" to wyrażenie, z którego często korzystają dziennikarze, gdy przychodzi im opowiadać o Burtonowskich dziełach. Można to potraktować jako komplement, bo bez wątpienia nie ma takiego reżysera, który mógłby odtworzyć unikatowy styl Tima. Beetlejuice jest na to doskonałym dowodem.
Bo w jaki sposób można opowiadać o życiu pozagrobowym, czymś powszechnie nieznanym? Czymś, co spędza wielu osobom sen z powiek? Ano z humorem. Dlatego – w przeciwieństwie do wielu dramatów – Barbara i Adam nie rozpaczają nad swoim losem czy zniweczonymi planami o założeniu rodziny. Wręcz przeciwnie – gdy młody Alec Baldwin rozmawia ze swoją ekranową żoną, podchodzi wręcz lekceważąco do minionego życia. Natychmiast usiłuje odnaleźć się w nowym, surrealistycznym świecie.
Od tego konkretnego momentu chyba każdy oglądający śledził filmowe wydarzenia z uśmiechem. Ciekawie się patrzy na poczynania Adama i Barbary, którzy próbują odnaleźć się w życiu pozagrobowym z zupełną niezdarnością – mimo że otrzymali poradnik, który pod względem grubości przypomina To Stephena Kinga. Rozbawiają komicznie wyglądające duchy, czekające (dosłownie) wieki na swoją kolej w zaświatach pogrążonych przez biurokrację. W końcu ludzi jest za dużo, zatem nieżywe małżeństwo będzie czekać 125 lat na przepustkę do nieba. Tym samym muszą odkryć w sobie tę upiorną stronę, jeżeli naprawdę chcą wypędzić rodzinę Deetzów ze swojego lokum. Zazwyczaj nawiedzony dom jest przedstawiany w filmach jako coś przerażającego. A tutaj mamy do czynienia z lokatorami oraz ich gośćmi zmuszonymi do tańca po tym, jak zdesperowane małżeństwo próbowało ich wystraszyć z podziurawionymi prześcieradłami na głowach.
W Soku z żuka nie brakuje morału, co możemy dostrzec w scenie z Lydią (graną przez nastoletnią Ryder). Gdy dziewczyna jest już gotowa targnąć się na własne życie, Barb powstrzymuje ją. Tim Burton postawił sprawę jasno – warto iść przez życie z podniesioną głową, zgodnie z ideą carpe diem. A przy tym pośmiertne losy nie muszą nas tak przerażać.
(Prawie) świeżo upieczone małżeństwo kradnie show
Trudno, żeby tytułowy bohater (oryginalny tytuł filmu to Beetlejuice) nie wyróżniał się wśród obsady. Michael Keaton jest rewelacyjny w roli, którą można określić jako tę najbardziej roztrzepaną i najgłośniejszą w całej jego karierze. Z pewnością pomógł mu kostium, który idealnie oddaje naturę tego osobnika. Nic dziwnego, że film otrzymał Oscara za charakteryzację. Fabuła koncentruje się na bioegzorcyście w momencie, gdy niewinne małżeństwo próbuje znaleźć sposób na pozbycie się problemu – rodziny Deetzów. Szkaradny umarły przesiaduje w makiecie Adama, czekając, aż jego imię zostanie trzykrotnie wywołane. W ten sposób zaczyna się prawdziwe show. Beetlejuice, jako niezrównoważony i sprośny osobnik, prędko wywraca dom Deetzów do góry nogami. Mimo szaleństw stał się ulubieńcem pokoleń. Po 36 latach nadal bawi!
Natomiast Lydia Deetz to moja nowa ulubiona rola Winony Ryder, zaraz po Veronice z Heathers (Śmiertelnego zauroczenia). Aktorka miała zaledwie czternaście lat, a dorównała Keatonowi. Udało jej się ukazać wrażliwość gotki i poczucie odrębności od otaczającego ją świata, co ukrywała pod ekscentrycznym ubiorem. Aktorka w pełni oddała charakter ówczesnych nastolatek z subkultury emo i doskonale bawiła się rolą. Jestem ciekawa, jak wypadnie jej ekranowa córka Astrid (Jenna Ortega) w nadchodzącym sequelu. Czy wyjdziemy z kina z myślą: "Jaka matka, taka córka"?
Winona Ryder - ranking filmów według krytyków
A jak wypada filmografia Winony w oczach krytyków? Oto zestawienie przygotowane w oparciu o portal Rotten Tomatoes.
Sok z żuka to świetny film, ale... - czyli oczekiwania względem Beetlejuice Beetlejuice
Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to efekty wizualne. Można uśmiechnąć się pod nosem i powspominać estetykę "starych, dobrych lat osiemdziesiątych". Może wtedy oczarowywały widzów, ale dzisiaj prezentują się sztucznie. Dlatego czekam na Beetlejuice Beetlejuice, aby zobaczyć, jak groźny stwór oraz zaświaty zostaną ukazane za sprawą nowoczesnych technik. Po zwiastunach widać sporą poprawę. Liczę, że nie zabraknie wyjątkowości, jaką charakteryzują się dzieła Tima Burtona. I mam nadzieję, że nie spadnie poziom humoru, którym Sok z żuka obfituje. Ach, prawie bym zapomniała – spodziewam się więcej tanecznych sekwencji (oczywiście z głosem Harry'ego Belafonte w tle)!