Science fiction i western od dawna mają dziecko. Ten gatunek fascynuje nieustannie
Kiedy powstał space western? Co jest w nim wyjątkowego? I dlaczego w tekście pada nazwisko George'a Lucasa? Zapraszam do lektury.
Czy istnieje bardziej amerykański gatunek filmowy niż western? Ukształtowany pod wpływem przygodowych powieści z drugiej połowy XIX wieku, trafił na ekrany kin już w 1903 roku za sprawą filmu Napad na ekspres. Od tego momentu rozwijał się nie tylko w literaturze, ale także w obrazie, eksploatując motywy związane z podbojem Dzikiego Zachodu. Przedstawiał rzekome trudności osadników – od nieprzyjaznych rdzennych ludów, przez nieprzewidywalne siły natury, po konflikty między osadnikami. Napady na pociągi i banki czy rewolwerowe pojedynki stały się najbardziej rozpoznawalnymi elementami gatunku. Jego klasyczna, i trochę monotematyczna, forma dominowała mniej więcej do połowy lat 60., kiedy to western zaczął podlegać dekonstrukcji w ramach nurtu rewizjonistycznego. Wówczas szersza publiczność zetknęła się także z jego futurystycznym wariantem, później nazwanym space westernem.
Może to brzmieć jak żart, ale faktycznie istnieje podgatunek łączący futurystyczny świat kosmosu z westernem. Warto jednak zaznaczyć, że nie chodzi tu o western science fiction, czyli podgatunek westernu. Najczęściej bazujący na historii osadzonej na Ziemi (lub w świecie przypominającym jej przeszłość), wzbogaconej o elementy science fiction. Space western to natomiast science fiction czerpiące z estetyki i motywów westernu, lecz osadzone w kosmosie – zwykle w odległej przyszłości, gdzie podróże międzygwiezdne są codziennością. Nie czujecie się jeszcze za bardzo skołowani? Postaram się bardziej szczegółowo objaśnić.

Space western zawiera wszystkie kluczowe elementy klasycznego westernu – oczywiście te, które można przenieść w realia kosmicznych podróży. A wbrew pozorom, wcale nie jest to trudne. Weźmy na przykład motyw pogranicza – w westernach to rozległe, dzikie tereny Ameryki Północnej, natomiast w space westernie ich odpowiednikami są odległe planety i inne ciała niebieskie, dopiero odkrywane lub zasiedlane przez ludzi. Problemem takich obszarów jest oczywiście brak bądź nieznaczny wpływ instytucji państwowych, które w jakimś stopniu pilnowałyby przestrzegania prawa, a tym samym dbały o zwalczanie przestępczości. Grupy bandytów zastąpione zostają statkami łupieżców. A rdzenni mieszkańcy przyjaznymi bądź nie – obcymi cywilizacjami. Bohaterowie to zazwyczaj indywidualiści – łowcy nagród, przemytnicy, najemnicy czy uciekinierzy, którzy w kosmicznej pustce muszą polegać głównie na sobie.
Space western nierzadko splata się ze space operą lub wojennym science fiction, które chyba najlepiej kojarzymy z Gwiezdnych Wojen. Bazuje na narracji prowadzonej jako malownicza przygoda w niekończących się obszarach kosmosu, podczas której obserwujemy różnorodne osobiste przeżycia bohaterów. Często pojawiają się wątki romantyczne, a także polityczne. W przypadku tych drugich mowa o wojnie między autorytarnym imperium międzyplanetarnym a rebeliantami, którzy mu się sprzeciwiają. Rzadziej walka toczy się z obcą cywilizacją, co np. świetnie oddaje seria gier komputerowych Mass Effect.
Na tle tego konfliktu osadzeni zostają główni bohaterowie, którzy w pewnym stopniu są powiązani z jedną ze stron – najczęściej tą przeciwstawiającą się nadmiernej władzy. Mimo to starają się unikać konfrontacji i balansując na granicy prawa, podróżują przez kosmos własnym statkiem. Wojenny charakter przejawia się czasem w postaci wymyślnych pojazdów bojowych lub broni, które w space westernie przyjmują formę np. laserowych rewolwerów czy mechanicznych koni.

Ale żeby nie było tak kolorowo, należy wspomnieć o ostrej krytyce skierowanej przeciwko gatunkowi kosmicznego westernu. Najczęściej negatywne osądy na tematy tworów popkultury wydają osoby, które w żaden sposób nie są z nimi związane. W tym przypadku jednak głos zabrało Turkey City Writer's Workshop z Teksasu, czyli stowarzyszenie twórców, przede wszystkim pisarzy, science fiction. W wydanym przez siebie The Turkey City Lexicon, czyli swojego rodzaju podręczniku dla autorów science fiction, space western opisano jako: „Najbardziej wyświechtana wersja kosmicznych schematów. Zgarbiony, doświadczony kapitan kosmiczny wkracza do baru dla gwiezdnych włóczęgów, opróżnia szklankę joviańskiej brandy, po czym rzuca kilka kredytów na stół, by kosmiczna prostytutka zapewniła mu Galactic Rim Job.”
Popularny amerykański magazyn Galaxy Science Fiction tak bardzo nienawidził space westernu, że w pierwszym numerze z 1950 roku zamieszczono informację, że opowieści z tego gatunku „nigdy nie zobaczysz w Galaxy”. Ta nieco bufonowata deklaracja widniała pod krótkim satyrycznym tekstem, w którym zaprezentowano rzekomy archetyp postaci kosmicznego westernu, czyli szeryfa Bata Durstona. W efekcie na wiele lat do gatunku przylgnęło pejoratywne określenie „opowieści Bata Durstona”.
Skoro już mniej więcej wiecie, co możemy nazywać space westernem, pora na krótką historię jego powstania i rozwoju — tym razem bez hejterów. Za pierwszy utwór z tego gatunku uważa się Shambleau autorstwa Cathrine Lucille Moore, opublikowane w Weird Tales — tej samej gazecie, w której ukazywały się prace H.P. Lovecrafta. Opowiadanie cieszyło się na tyle dużym powodzeniem, że zapoczątkowało całą serię dzieł o Northwestcie Smithie, typowym cynicznym antybohaterze zajmującym się przemytem. Zwykle działał we własnym interesie, ale czasami podejmował również działania o bardziej szlachetnym charakterze.
Z biegiem czasu powstawało coraz więcej dzieł z gatunku space western, zwłaszcza wśród komiksów. Lata 30. i 40. były okresem popularności horroru i westernu, jednak ten pierwszy gatunek napotkał trudności z powodu cenzury Comics Code Authority — organizacji stojącej na straży moralności historii obrazkowych. W odpowiedzi na te ograniczenia, autorzy coraz częściej zwracali się ku science fiction, a niekiedy łączyli ją właśnie z westernem. Przygody bohaterów takich jak Buck Rogers czy Flash Gordon niejednokrotnie czerpały inspirację z opowieści o Dzikim Zachodzie. Lata 50. były dla space westernu, zresztą jak dla klasycznego westernu, złotym okresem.
W latach 60. popularność westernowych historii spadła, ustępując miejsca westernowi rewizjonistycznemu, w tym włoskiemu spaghetti westernowi. Z tego powodu, a także przez złą sławę, kosmiczny western na pewien czas poszedł w odstawkę. Nie oznaczało to jednak, że twórcy filmowi i serialowi nie czerpali inspiracji z kowbojskich historii. Po latach sam George Lucas przyznał, że postać łowcy nagród Boba Fetta wzorował na Człowieku bez imienia z trylogii dolarowej Sergio Leone. Tropy westernowe można również dostrzec w postaci Hana Solo czy scenografii planety Mos Eisley z Gwiezdnych wojen: Nowa nadzieja, gdzie rozgrywała się słynna scena w kantynie.

O podgatunku przypomniano sobie dopiero w latach 80. dzięki filmowi Odległy ląd z 1981 roku, w reżyserii i ze scenariuszem Petera Hyamsa. Jak wspominał reżyser, wytwórnie filmowe w tamtym czasie nie chciały inwestować w westerny, więc postanowiono osadzić historię w kosmosie. Fabułę zaczerpnięto z klasycznego W samo południe z 1952 roku, opowiadającego historię szeryfa O’Niela, który bada sprawę morderstwa na Io, jednym z księżyców Jowisza. Kilka lat później zainteresowanie kosmicznym westernem znalazło swoje odzwierciedlenie w kreskówkach BraveStarr oraz The Adventures of the Galaxy Rangers, gdzie sam tytuł tego drugiego jest wyraźnym odwołaniem do Strażników Teksasu (ang. Texas Rangers).
Zainteresowanie gatunkiem wkrótce wykroczyło poza granice Stanów Zjednoczonych. W latach 90. świat ujrzał anime Trigun, Outlaw Star oraz Cowboy Bebop. Trzeci tytuł powinien być znany części czytelników, ponieważ przez jakiś czas cieszył się w Polsce dużą popularnością. Opowieść o grupie przemierzających kosmos łowcach nagród była pełna odniesień do amerykańskiej popkultury, nie tylko tej westernowej. Kilka lat później na stacji Fox rozpoczęła się emisja serialu Firefly, który z lekkim przymrużeniem oka przedstawiał załogę statku kosmicznego Serenity, zajmującą się nie do końca legalnymi zleceniami. Chociaż produkcja zbierała pochlebne opinie, nie przyciągnęła wystarczającej liczby widzów, przez co po emisji 11 z 14 odcinków zdjęto ją z anteny. Serial zyskał jednak wierną grupę fanów, którzy pod ich naciskiem doczekali się w 2005 roku kontynuacji w postaci filmu Serenity.
Dziś space western wciąż ma swoje miejsce, chociaż nie jest już tak popularny jak w latach 80. czy 90. Wydaje się, że sam western ma swoje wierne grono fanów, którzy z chęcią akceptują jego łączenie z innymi podgatunkami, w tym science fiction. Współczesne przykłady, które je spinają, to między innymi The Mandalorian. Elementy kosmicznego westernu można również znaleźć w takich produkcjach jak The Expanse czy Strażnicy Galaktyki, gdzie motywy z Dzikiego Zachodu, takie jak samotny bohater czy moralne dylematy, są obecne w zupełnie nowym kontekście.
Pomimo wielu lat krytyki i trudności, jakie space western napotykał w przeszłości, gatunek wciąż przyciąga twórców zarówno w kinie, jak i w telewizji. Wydaje się, że wciąż ma on potencjał do rozwoju i zyskiwania nowych fanów. Jako miłośnik westernów, mogę jedynie napisać, że liczę na trend rosnący, zwłaszcza w kontekście współczesnej popkultury, która wciąż ceni sobie mieszanie gatunków i świeże podejście do klasycznych tematów.
Najlepsze książki science fiction wszech czasów
Gatunek science fiction bez dwóch zdań zdominował tematykę zamieszczanych na naszej stronie rankingów, ale takiego na naEKRANIE.pl jeszcze nie mieliśmy. Przyszedł już czas, aby przedstawić Wam cieszące się w sieci olbrzymią popularnością i wywołujące liczne dyskusje zestawienie prestiżowego magazynu Esquire, którego dziennikarze postanowili wytypować najlepsze książki science fiction wszech czasów.
75. „The Echo Wife” – Sarah Gailey
Będąc u szczytu swojej kariery naukowej, doktor Evelyn Caldwell dowiaduje się, że jej mąż, Nathan, przejął jej własne badania nad klonowaniem, aby stworzyć idealną żonę zastępczą z materiału genetycznego Evelyn: Martine. Wygląda niemal identycznie jak prawdziwa partnerka Nathana, ale ten ostatni zmienił ją, aby była bardziej podporządkowana, zajmująca się rodziną i skłonna do zaspokajania jego potrzeb.

