The Last of Us: Part II – o co ta cała awantura?
Śmiało można powiedzieć, że The Last of Us: Part II to najlepsza gra tej generacji konsoli Sony. Jednak nie wszyscy tak uważają. Dlaczego? Gra bombardowana jest negatywnymi ocenami, rzecz jasna jest niesłusznie. Skąd więc taki hejt?
Twórcy The Last of Us: Part II spodziewali się, że gra podzieli graczy, ale chyba nie sądzili, że podział będzie taki kolosalny. Gra według branży to majstersztyk, klasa sama w sobie, najlepszy tytuł, jaki wyszedł spod ręki Naughty Dog. Jednak niektórzy szczerze nienawidzą produkcji i z tej nienawiści postanowili… atakować ją, wystawiając grze negatywne opinie na metacriticu. Próbując zgłębić tę sytuację, trzeba zanurzyć się w spoilery fabularne gry. Zatem jeśli jeszcze nie macie tej wyjątkowej przygody za sobą, nadróbcie ją czym prędzej.
The Last of Us: Part II porusza tematykę, na którą chyba nie wszyscy są gotowi, a sądząc po tym, co dzieje się na metacriticu, z pewnością znaczna część graczy nie jest na to gotowa. Homoseksualna bohaterka gry i różnorodne etnicznie postacie. To musiało się tak skończyć, a opinie w sieci są tylko tego dowodem
95 versus 43
Ponad 100 branżowych recenzji i imponująca średnia 95/100 staje w opozycji do ponad 74 tys. „recenzji” wystawionych przez graczy i wynikiem 43/100. Celowo wyraz recenzji powziąłem w cudzysłów, bo w końcu o tym powstał cały ten wątek. Oceny te budzą sporo wątpliwości, bo sama gra na rynku dostępna jest od kilku dni. Na jej przejście potrzeba, z grubsza licząc, około 30 godzin, a już w kilka godzin po oficjalnej premierze tytuł miał mnóstwo negatywów – zapewne od tych, którzy nawet jej nie skończyli, a całkiem śmiało można powiedzieć, że nawet w nią nie zagrali. Zapewne ten trend utrzymuje się w dalszym ciągu.
Gracze masowo wystawiają produkcji negatywne oceny, zaś twórców nazywają oszustami i czują się znieważeni produkcją, którą Naughty Dog dostarczyło.
Zmiana bohatera
Twórcy od samego początku podkreślali, że to Ellie będzie bohaterką gry, ale w nasze oddali nam także postać Joela, sympatycznego gościa, z którym związaliśmy się w pierwszej części gry. Wielka radość w sercach każdego, kto nazywał się miłośnikiem The Last of Us. Problem w tym, że nasz ulubiony bohater szybko wyzionął ducha i bohaterką jest... Elie. Dziewczyna, młoda kobieta. Ale, że jak to tak?! Podniósł się pierwszy głos lamentu.
Co więcej, twórcy postanowili pójść o krok dalej, czym oczywiście rozwścieczyli graczy, a frustraci dali upust swej złości negatywnie oceniając grę, pozwolono nam kierować poczynaniami tej, która stoi za brutalną śmiercią Joela. Kolejny wirtualny cios dla graczy, prawdziwa potwarz. Olaboga! Jak tak mogli. Oczywiście przemawia tutaj cynizm, ale zapewne tak to wyglądało u tych, którzy nazywają siebie prawdziwymi fanami. I cyk! Poszło 0 na metacriticu.
Przyznaję, że sam początkowo miałem z tym problem, ale nie stanowiło to dla mnie powodu do tego, żeby oceniać grę już po samym początku zabawy. Zresztą nie tylko mnie z redakcji w tym momencie fabuły dotknęło „WTF” (pozdrawiam Cię Aleksandrze), ale przeszedłem przez to dalej, by poznać motywy, którymi się twórcy i „ta zła” kierowali.
Gra o zemście
„Dwójka” ma zdecydowanie inny klimat od poprzedniczki. To już nie jest gra mówiąca o przetrwaniu. To jest gra mówiąca o zemście. O jej sensie i znaczeniu. Kto ma przygodę za sobą, ten wie, czy Joel ostatecznie był dobrym, czy złym bohaterem. Był egoistą czy populistą? Jakimi motywami się kierował, podejmując decyzję, która nadała tor fabule The Last of Us: Part II? Myślę, że gdy poznamy te wszystkie wątki, decyzja Abby nie jest wcale tak daleka od tego, co sami byśmy zrobili. Zatem Abby miała uzasadniony motyw, żeby posłać Joela do piachu.
Abby dokonała zemsty. Ellie jej pragnie, pomimo tego, że zna całą prawdę. To właśnie czyni z niej negatywną postać całej gry. Bohaterka poświęca osobiste relacje z partnerką tylko po to, aby dokonać zemsty. Kiedy jednak nadarza się taka możliwość, odpuszcza. Pozwala żyć Abby, jak i ta wcześniej puściła wolno Ellie. Czyżby zatem śmierć Joela była bezcelowa?
Nie.
Naughty Dog zrobiło to, ponieważ The Last of Us: Part II ma zmusić graczy do analizowania wartości moralnych, których są świadkami. Do myślenia tak, jak w danej chwili myślą bohaterowie. Obserwowania tego, co dzieje się z takimi wartościami, jak miłość, przyjaźń czy rodzina, kiedy zapatrzeni jesteśmy w akt zemsty. Trzeba mieć odwagę, żeby podjąć się takiego tematu i ND miało odwagę się z nim zmierzyć. Zrobiło to bardzo dobrze.
Małe jednak jest w tym prawdopodobieństwo, że wszyscy ci internetowi hejterzy zrozumieli, co grą ND chce przekazać.
(Nie) taka perfekcyjna
Trzeba powiedzieć jedno – nie ma gry, która spodoba się każdemu. TLOU2 mnie akurat przypadła do gustu (o tym dlaczego, możecie się dowiedzieć z naszej recenzji), ale są tacy, którym się ona nie podobała i mają ku temu faktyczne powody. Inne, niż „bo zabili Joela” czy "gramy babą i w dodatku jeszcze lesbijką”.
Opinie tych właśnie osób zalewają metacritic. Śmiem jednak wierzyć, że mało jest pośród nich graczy, którzy grali wystarczająco długo, aby zobaczyć, jak gra rozwija się dalej. Dokąd zmierza.
Złe wieści dla hejterów
Heheszki mnie nachodzą, kiedy wyobrażam sobie miny tych wszystkich krzykaczy, internetowych trolli, gdy dowiadujesz się, że TLOU2 to najszybciej sprzedający się tytuł na wyłączność PlayStation 4. To także jedna z najlepiej ocenianych gier na wyłączność tej platformy. Dziesiątki miliony graczy nie mają problemu z różnorodnością, są wciągające i poruszają trudne tematy. Te tysiące „krzykaczy” z metacritic przy nich to mrzonka, więc ze spokojem ocenę 4,3 użytkowników metacricu można całkowicie zignorować.