Uczta z kosmitą
10 maja 1978 roku Emilcin zapisał się na kartach historii jako miejsce, gdzie miał miejsce najsłynniejszy w Polsce incydent z pozaziemskimi stworzeniami. To właśnie w ten majowy dzień Jan Wolski, jadąc swoją furmanką przez zagajnik, natrafił na bliżej nieznane istoty, które cechowała otwartość i chęć podjęcia interakcji z człowiekiem. Dwie karłowate postacie z widocznym garbem na plecach wskoczyły na wóz rolnika, sugerując swoim zachowaniem, że oczekują podwózki. Tego typu postawa nie była niczym specjalnym w tamtych czasach. Można nawet uznać to za lokalną tradycję, gdyż miejscowi bardzo często korzystali z darmowych przejazdów. Woźnica więc nie zareagował, a jedyny fakt, który go zadziwił, to waga owych pasażerów na gapę, którzy mimo swojego niskiego wzrostu, ważyli całkiem sporo. Bliżej nieokreślone stworzenia odznaczały się specyficznymi cechami wyglądu fizycznego – około 1,5 metra wysokości, nieproporcjonalne głowy, drobne sylwetki z wyrazistym zgarbieniem, silnie zarysowane kości policzkowe, brak brwi, a także skośne i płaskie oczy. Szczególnie ważne w dalszym dochodzeniu, co tak naprawdę wydarzyło się na polskiej wsi, okazały się błony między palcami przybyszów, a także ich specyficzny ubiór – czarne kombinezony z nakreślonym, czerwonym okręgiem na klatkach piersiowych. Według zeznań Wolskiego język podróżników był równie osobliwy, jak ich wygląd – mówili „drobniutko, a gęsto”, dlatego też dziwił się, że zielone stworzenia były w stanie się nawzajem zrozumieć.Wywiad z Janem Wolskim
Jan Wolski w związku ze swoim przeżyciem udzielał wielu wywiadów. Jeden z nich został udostępniony na kanale Sowa50 na YouTube.Nieziemska komuna
Jak wiadomo, wieści szybko się rozchodzą, a zwłaszcza tak nieprawdopodobne jak propozycja wspólnego ucztowania z istotami pozaziemskimi. W momencie, gdy o sprawie zaczęło wrzeć w okolicy, znalazł się kolejny świadek zdarzeń, 6-letni Adam Popiołek. Chłopiec wyznał, że tamtego dnia zobaczył na niebie latający pojazd o dziwnym wyglądzie – według dziecka przypominał autobus. Jego zeznania różniły się od wersji Wolskiego jedynie detalami. Całą sprawą zainteresowali się również specjaliści. Jeden z nich, socjolog Zbigniew Blania-Bolnar, który z zamiłowaniem badał zjawiska mające związek z UFO, podjął się tej sprawy. O incydencie w Emilcinie dowiedział się od drugiego miłośnika zjawisk paranormalnych – Witolda Wawrzonka. Blania-Bolnar szybko przeszedł do działań, podchodząc do sprawy na pierwszy rzut oka bardzo profesjonalnie. Zebrał zeznania od świadków zdarzeń, a także okolicznej ludności. Sprowadził do miejscowości psychologów, którzy mieli orzec o kondycji psychicznej Jana Wolskiego oraz obserwatora – Adama Popiołka. Dr Ryszard Kietliński po zbadaniu pacjentów zapewnił, że są oni zdrowymi ludźmi bez żadnych oznak chorób psychicznych. Co więcej, rolnik z Lubelszczyzny pomyślnie przeszedł testy wykrywania kłamstw, podbudowując tym samym swoją prawdomówność. Za sprawą Zbigniewa Blani-Bolnara incydent w Emilcinie szybko nabrał znaczenia. Prowadzone przez niego badania, do których zaangażował sztab wykwalifikowanych osób, wykazały, że spotkanie prostego chłopa z przedstawicielami cywilizacji pozaziemskiej mogło wydarzyć się naprawdę. Wszystkie zgromadzone dowody skłaniające ku tej tezie zostały uznane za wiarygodne, a sam przypadek kontaktu z obcymi otrzymał tytuł pierwszego tak dobrze uargumentowanego incydentu kosmicznego w kraju. W związku z czym, tą niesamowitą historią zaczęła żyć cała Polska. Media silnie nagłośniły sprawę, a bohater opowieści o kosmitach otrzymał swoje 5 minut. Sława ta jednak mocno mu przeszkadzała w prowadzeniu spokojnego, wiejskiego życia, na co często miał się uskarżać. Zaczął się cieszyć zainteresowaniem turystów, a spotkanie z istotami pozaziemskimi wydało się atrakcyjne w oczach wielu twórców. Ufolog odpowiedzialny za prowadzenie badań na Lubelszczyźnie wydawał dwie książki, co poprowadziło do szybkiego rozwoju jego kariery w tej dziedzinie. Ponadto powstał film dokumentalny Emilcin – u progu tajemnicy, a dla fanów komiksów Grzegorz Rosiński stworzył zainspirowane wylądowaniem UFO dzieło – Przybysze. Niedługo później jedyny Polak, który poznał obcą cywilizację, zmarł, a jego przygoda doczekała się nawet upamiętniającego pomnika, postawionego w 2005 roku przez Fundację Nautilus.Intryga nie z tej ziemi
Choć pojawiało się wielu sceptyków, incydent w Emilcinie przez dłuższy czas rozpatrywany był zgodnie z wizją Blani-Bolnara. Dlatego też położona na Lubelszczyźnie wieś wydawała się atrakcyjna w oczach wielu podróżnych. Dopiero w 2013 roku tezę bliskiego spotkania trzeciego stopnia poddał w wątpliwość publicysta i badacz zajmujący się głównie tematyką wojenną – Bartosz Rdułtowski. W swojej książce Tajne operacje. PRL i UFO przedstawił szereg argumentów, że mieszkańcy Emilcina padli ofiarą zwykłej mistyfikacji. Mężczyzna przeprowadził własne dochodzenie, w którym dotarł do kaset z przesłuchania Wolskiego przez ufologa oraz nawiązał kontakt z osobą bezpośrednio połączoną z tamtym zdarzeniem – Adamem Popiołkiem. Choć badacz prosił o zabranie głosu w tej sprawie, mężczyzna odmówił składania jakichkolwiek zeznań. Nie przeszkodziło to jednak Rdułtowskiemu w wysnuciu własnych wniosków. Mimo iż pisarz nie potwierdził głównego założenia, jego książka wywołała kolejną burzę. Bartosz Rdułtowski przyjrzał się całej sprawie jeszcze raz z dbałością o szczegóły. Po pierwsze zauważył, że Zbigniew Blania-Bolnar dopuścił się nieprawidłowości, przesłuchując Wolskiego. Badacz wmówił rolnikowi niektóre z cech postaci z polany, w celu identyfikacji kolejnych zgłaszanych przypadków kontaktu z UFO. Kiedy tylko sprawa nabrała tempa, a sam Jan Wolski zaczął być na ustach wielu Polaków, do badacza zgłosiły się kolejne osoby zapewniające o rzekomym spotkaniu z kosmitami. Te, które podały elementy wyglądu fizycznego zmyślone przez ufologa, były odsyłane z kwitkiem, gdyż automatycznie traciły swoją rzetelność. Owymi cechami specjalnie wykreowanymi pod to przedsięwzięcie były błony między palcami istot, a także nakreślone, czerwone okręgi na piersiach obcych. Mimo iż badacz przyznał się do tego w swojej książce Zdarzenie w Emilcinie, prawdomówność Wolskiego została poddana wątpliwości. Skoro dał sobie z łatwością wmówić pewne elementy, to nie mógł być postrzegany za osobę asertywną, odporną na wpływ z zewnątrz. Co prawda Jan Wolski był starszym człowiekiem, który mógł zwyczajnie ugiąć się pod autorytetem wykształconych person. Tak czy tak, Rdłutowski wprost stwierdził, że Zbigniew Blania-Bolnar manipulował świadkami, zadając pytania w taki sposób, aby nadać wiarygodność temu incydentowi.Dalsze kontrowersje
Książka Rdłutowskiego nie obyła się bez echa. Wywołała ogromne zamieszanie nie tylko w środowisku zgłębiającym tajemnice kosmosu, ale także wśród zwykłych ludzi. Po ukazaniu się publikacji przeprowadzono kolejne śledztwo, wobec którego zeznania złożyła rodzina Wawrzonka. Żona wraz z synem zapewniali, że Witolda nigdy nie interesowała hipnoza, a teoria Rdłutowskiego to zwykłe oszczerstwa. Nowe światło na sprawę rzuciło kolejne dzieło, poświęcone kosmicznemu zdarzeniu. Wydał ją były milicjant Krzysztof Drozd, który przez wiele lat prowadził własne dochodzenie w tej sprawie. Ze względu na to, że należał do komendy w Lublinie, historia Wolskiego była mu szczególnie bliska. W Emilcin. W poszukiwaniu prawdy wykazał, że Zbigniew Blania-Bolnar nie przyłożył się do dochodzenia w należyty sposób. Zbagatelizował kwestię śmigłowców, nie sprawdzając tym samym odbytych lotów z pobliskich lotnisk. Badanie nie było prowadzone skrupulatnie i nie obejmowało wszystkich możliwych tropów.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj