Deadpool Jezusem Marvela, a Venom Zbawicielem Sony. Skąd ten fenomen?
Krytycy byli co najmniej zdziwieni, gdy zjechany Venom został nowym ulubieńcem fanów Marvela. Co się do tego przyczyniło?
Nie ma co ukrywać, uniwersum Spider-Mana pod pieczą Sony miało wzloty i upadki. Studio próbuje wykorzystywać prawa do Pajączka i całej kolekcji powiązanych z nim bohaterów, więc tworzy kolejne produkcje z (przeważnie) przeciwnikami herosa w rolach głównych. Sęk w tym, że ich poziom czasami nie spełniał oczekiwań widzów. Wszyscy pamiętamy Jareda Leto w Morbiusie oraz rozczarowującą jakość Madame Web. Niedługo do kin trafi również Kraven Łowca, którego wyczekuję z lekką trwogą. Jest jednak jedna komiksowa postać, której Sony oddało prawdziwy hołd. I wcale nie chodzi mi o przyjaznego Pajączka z sąsiedztwa.
Tytuł tego artykułu nie jest w żadnym stopniu clickbaitem. Deadpool, który sam siebie mianował "Jezusem Marvela", rzeczywiście uratował jego tyłek niesamowitymi wynikami w box offisie. Podobnie Venom sprawia, że światło nadziei w uniwersum Sony jeszcze długo nie zgaśnie. Nadal mi nie wierzycie? Okej, przeanalizujmy to wspólnie.
Tak, nie zapowiadało się najlepiej…
Venom najbardziej zadziwia swoimi wynikami na Rotten Tomatoes – w 2018 roku nie spodziewaliśmy się tak wielkiego kontrastu w ocenach. Podczas gdy tomatometer (ostateczna ocena krytyków) wykazywał marne 30%, widzowie przyznali ekranowemu Eddiemu Brockowi ładniutkie 80%. Dziennikarzom, którzy widzieli film przedpremierowo, nie podobał się scenariusz oraz brak równowagi w jego tonie. Rzecz w tym, że Venoma można nazwać nierównym połączeniem komedii z horrorem. Teoretycznie kosmiczny symbiont miał przerażać. W praktyce, gdy okazało się, że potrafi mówić, wychodziła z tego tragikomedia o dwóch przegrywach. Choć gadający kosmita nie do końca był pomysłem scenarzysty filmu (wziął się z komiksu z 2016 roku, za którego odpowiadał Mike Costa), w rzeczywistości ten element wzbudzał mieszane odczucia. Niektórzy już zaczęli spisywać film na straty po tym, gdy ogłoszono kategorię wiekową PG13, a na Rotten Tomatoes wleciały pierwsze negatywne recenzje.
Wkrótce nadeszła niespodzianka – widzom pomysł się spodobał, więc lgnęli do kin. Według danych BoxOfficeMojo film zarobił ponad 800 milionów dolarów w międzynarodowym box offisie. Jest to o tyle niesamowity wynik, że zdołał pobić kilkanaście produkcji należących do MCU – począwszy od Czarnej Pantery 2 oraz nowego Thora, aż po Ant-Mana czy nawet docenianych Strażników Galaktyki. Eddie Brock i jego symbiont uratowali Sony, którego uniwersum jednak nie poszło na straty. Przeciwnie – teraz wydaje się, że Disney musiałby kupić całe studio, aby odzyskać pełną kontrolę nad Pajączkiem, do czego znacząco przyczynił się sukces Venoma. Udowodniają to rozmowy Business Insidera z analitykami oraz byłymi asystentami przy produkcji filmu.
Być może te słowa są nieco wyolbrzymione, biorąc pod uwagę słabszy odbiór ostatnich produkcji. Niemniej jednak, mimo że krytycy nadal nie dawali większych szans, sequel Venoma nie poszedł ich śladami. 500 milionów dolarów w box offisie nie wzięło się znikąd. Widzowie byli zaciekawieni, jak wypadły dalsze losy Eddiego, który musiał nauczyć się funkcjonować z symbiontem. Jednak tym razem horror wszedł na dalszy plan. Zamiast tego otrzymaliśmy buddy movie. Jego absurdalność i czarny humor są największymi zaletami. I faktorem, który widocznie najlepiej przyciąga widzów do kin.
Zmęczeni superbohaterami? Potrzymajcie Venomowi piwo!
Podczas gdy w branży rozrywkowej krąży temat „zmęczenia filmami superbohaterskimi”, Venom udowadnia, że ta dyskusja go nie dotyczy. Już sam tytułowy (anty)bohater sprawia, że seria wyróżnia się na tle tradycyjnych opowieści Marvela. Zresztą Venom jest dobrze znaną i docenianą postacią z komiksów, w przeciwieństwie do słabo kojarzonej Cassandry Webb. Co więcej, mimo że jest superzłoczyńcą w oczach Spider-Mana, publika nadal chce z nim sympatyzować i mu kibicować. Do tej pory scenarzyści czerpali frajdę z bezpośredniej natury symbionta, czyniąc z niego coś bliższego człowiekowi. Sama uśmiechnęłam się, kiedy Eddie po raz enty tłumaczył Venomowi, że poza kurczakami i czekoladą nic do gęby nie dostanie. Nawet gdy ten próbował usprawiedliwić swoją ochotę na ludzką głowę "chęcią wymierzenia sprawiedliwości".
Poza tym w głównej roli obsadzono przecież Toma Hardy’ego – głośne nazwisko, które przede wszystkim kojarzy się z charyzmą i ogromnym talentem aktorskim. Jak mogliśmy się spodziewać, doskonale oddaje charaktery swoich bohaterów. Widać, że sprawia mu to frajdę, pewnie też z prywatnych powodów – w końcu przyjął ofertę ze względu na syna, który jest ogromnym fanem Venoma. Dzięki młodemu research z pewnością był dla aktora znacznie przyjemniejszy.
Venom i Eddie Brock to stare, dobre małżeństwo
Już nawet Sony się z tego śmieje! Motto nadchodzącej trzeciej części –„dopóki śmierć ich nie rozłączy” – dowodzi, że bohaterowie będą się trzymać razem. Z pewnością to reakcja studia na niekończące się memy i żarty po premierze sequela, gdy widzowie uznali Venoma i Eddiego za idealny przykład sprzeczającego się małżeństwa. Gdy symbiont pokazał środkowy palec na pożegnanie, czułam się tak, jakbym obserwowała parę przed rozstaniem. Na szczęście papiery rozwodowe nie zostały podpisane – Eddie i Venom szybko zrozumieli, że są dla siebie stworzeni. Ta dynamika w sequelu sprawiała, że publika prześmiewczo określiła film mianem rom-comu (oczywiście w pozytywnym sensie). Właśnie ta relacja i zabawne dialogi sprawiają, że chce się do tych bohaterów wracać.
Rozumiecie już ten fenomen? W rzeczywistości Venom spełnia jeden zasadniczy cel: zapewniania prostą rozrywkę. To nie jest produkcja, która udaje, że bierze udział w pościgach o Oscary. To nie jest nic błyskotliwego i nigdy nie zamierzało przypodobać się krytykom. Twórcom zależy wyłącznie na tym, aby spełnić życzenia swoich odbiorców. Dlatego też Let There Be Carnage przybrał bardziej żartobliwy ton, a horror poszedł w odstawkę. Dlatego wyżej wspomniane śmieszkowanie z "małżeństwa" Eddiego i Venoma stało się częścią kampanii promującej 3. część. Ekipie produkcyjnej udało się stworzyć serię, jakiej fani Marvela oczekiwali.
Zatem wygląda na to, że Venom znów uniesie uniwersum Sony na swoich barkach, aby podtrzymać dobrą reputację franczyzy. Bohater ma rzeszę fanów, którzy chętnie wezmą udział w tym „ostatnim tańcu”.
Tekst powstał z okazji premiery filmu Venom 3: Ostatni taniec, który będzie dostępny w polskich kinach już 25 października 2024 roku.
Źródło: businessinsider.com, rottentomatoes.com, boxofficemojo.com