Zachwyty i rozczarowania 2017 roku – Dawid Muszyński
To był dobry, powiedziałbym nawet, że znakomity rok dla popkultury w Polsce. I to nie tylko ze względu na to, co zobaczyliśmy na ekranie kin czy telewizorów, ale również dzięki wydarzeniom, jakie miały miejsce.
Moje zestawienie zacznę od rzeczy, które się udały i które mnie pozytywnie zaskoczyły. Na szczycie listy jest oczywiście Logan, czyli fenomenalne pożegnanie Hugh Jackmana z rolą Wolverina. Mroczny. Emocjonalny. Przejmujący. James Mangold wyciągną z tej postaci cały ból i pokazał go widzom. Trudno uwierzyć, że ten sam reżyser zaserwował nam wcześniej potworka, jakim był The Wolverine.
Na drugim miejscu znajduje się Blade Runner 2049. Denis Villeneuve zabiera nas w podróż do świata stworzonego przez Ridleya Scotta. Film zachwyca zarówno pod względem wizualnym, jak i muzycznym. Dorównując w tym aspekcie oryginałowi. Scenariusz może nie jest na tym samym poziomie, ale widzowie nie mają na co narzekać.
Trzecie miejsce to Okja - film, który narobił rabanu na tegorocznym Cannes. Środowisko zostało podzielone na tych, którzy nie widzą problemu, by filmy mające wyłącznie dystrybucję cyfrową mogły być pokazywane na takich festiwalach, i tych, którzy byli przeciwni. Twarzą ruchu antystreamingowego stał się Pedro Almodovar, choć po pewnym czasie nieumiejętnie starał się swoje stanowisko zmienić. Produkcja Netflixa wyreżyserowana przez Joon-ho Bonga świetnie pokazała problem konsumpcjonizmu, który ogarnia nasze społeczeństwo.
Dużym zaskoczeniem był dla mnie również Split, ale to bardziej dlatego, że M. Night Shyamalana spisałem dawno na straty. Nie sądziłem, że uda mu się jeszcze stworzyć film, który mnie zachwyci i zaskoczy. Reżyser sięgnął jednak do jednego ze swoich starszych projektów i napisał kontynuację, tworząc znakomitą intrygę i intrygujące postaci. Czekam na trzecią część.
W moim, nazwijmy to TOP 5, nie może zabraknąć też rodzimej produkcji, którą jest Cicha noc Piotra Domalewskiego. Produkcja swoim klimatem przypomina trochę filmy Wojciecha Smarzowskiego, ale niesie ze sobą trochę więcej nadziei. Pokazuje waśnie rodzinne, emigrację zarobkową i przemoc, a to wszystko przy wigilijnym stole. Do gustu przypadły mi w szczególności dialogi, które nie mają w sobie filmowej sztuczności. Dodatkowo Arkadiuszowi Jakubikowi i Dawidowi Ogrodnikowi udało się stworzyć pełnokrwiste postaci, z którymi widz bardzo szybko złapie kontakt.
W pamięci zostały mi jeszcze takie tytuły jak: The Founder, Silence, The Lego Batman Movie, T2: Trainspotting, War for the Planet of the Apes, Spider-Man Homecoming, Atomic Blonde, Miss Sloane czy Thor: Ragnarok.
Wiem, że zaraz pojawią się pytania o Star Wars: The Last Jedi. No więc, ten film mnie jakoś nie zachwycił. Fajnie się go oglądało. Posiada piękne zdjęcia. Ale to już nie są moje Gwiezdne Wojny. To nie jest już seria, na którą czekam z wypiekami na twarzy.
Pod względem seriali ten rok też był znakomity. Oprócz nowego sezonu Game of Thrones czy Stranger Things otrzymaliśmy klika perełek.
Na szczycie mojego zestawienia znajduje się Mindhunter Davida Finchera. Serial pokazujący przemiany w myśleniu policji na temat zbrodni i to, jak postrzegani są seryjni mordercy. Nie ma tutaj może wartkiej akcji, ale cała opowieść jest tak skonstruowana i wyśmienicie napisana, że trudno zatrzymać się na jednym odcinku.
Druga pozycja należy do Wielkich kłamstewek. Produkcji HBO, która z miniserialu ma przerodzić się w regularny serial. Obawiam się, że może to być fiasko podobne do drugiego sezonu Detektywa, ale czas pokaże. Niemniej pierwszy sezon oparty na książce Liane Moriarty, pod tym samym tytułem, trzyma w napięciu od pierwszego do ostatniego odcinka. Do tego dochodzi idealnie dobrana obsada w składzie m.in. Laura Dern, Reese Witherspoon i Nicole Kidman.
Na trzecim miejscu nowości serialowych uplasował się Legion. Jedyny serial na podstawie komiksu Marvela, który kompletnie mnie wciągnął. I to, że jestem fanem X-menów nie miało na to jakiegokolwiek wpływu. Do niektórych odcinków wracałem kilka razy, by sprawdzić, czy to, co wydaje mi się rzeczywistością, nie jest próbą zmylenia mnie przez twórców. Legion złamał większość reguł, jakie panowały w tego typu produkcjach. Zamiast trzymać się sztywno komiksu, poszedł we własną stronę, co wyszło całej produkcji na dobre
Na wyróżnienie zasługują również takie seriale jakAmerican Gods, The Handmaid's Tale, Rick and Morty, 13 Reasons Why, Wataha, Marvel's The Punisher, Silicon Valley, Mr. Mercedes czy Taboo. Jak widzicie przeważająca część z nich to nowości, a nie seriale powracające z nowymi sezonami.
Rok 2018 to też kilka ciekawych wydarzeń popkulturalnych, jak choćby przyjazd Jima Lee na Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi, II edycje imprezy Warsaw Comic Con, Kenneth Branagh na festiwalu Camerimage, Edward Norton na Transatlantyk Festival, Luc Besson prezentujący w Warszawie swój najnowszy film Valerian i Miasto Tysiąca Planet czy odwiedziny części obsady serialu The Walking Dead z okazji premiery nowego sezonu.
A co się nie udało?
Zawiedziony jestem najnowszą komedią Juliusza Machulskiego pod tytułem Volta. Widać, że reżyser zatracił gdzieś wyczucie tego, co śmieszy publiczność.
Zażenowany byłem The Emoji Movie i The Dark Tower. Oba filmy były fatalne, tyle że na różnych poziomach. Emotki - nie wiem, po co powstały ani dla kogo. Mroczna wieża natomiast tak daleko odeszła od dzieła Kinga, że trudno było ją rozpoznać. Podobne odczucia miałem, oglądając Assassin's Creed na podstawie popularnej i lubianej przeze mnie gry. Film miał chyba być początkiem jakiejś serii, ale zmarnował swoją szansę na samym wstępnie, zbyt mocno skupiając się na tym, co dzieje się w laboratorium, a zbyt mało na wątku skrytobójców.
O takich gniotkach jak Zerwany kłos, Bodo, Szatan kazał tańczyć, The House czy King Arthur: Legend of the Sword nawet nie chce mi się rozpisywać. Serialowo rozczarowali mnie Defenders. Nie na takie zwieńczenie seriali Marvela od Netflixa czekałem. Zabrakło mi tam historii, akcji i mrocznego czarnego charakteru. W zamian dostałem mdłą opowieść o superbohaterach walczących ze swoimi słabościami, a do utworzenia tytułowych Defendersów potrzeba było aż 4 z 8 odcinków. Choć jeszcze większym rozczarowaniem był Marvel's Inhumans, szybko okrzyknięty mianem Marvelowskiej wersji Klanu.
Podsumowując, pomimo kilku potknięć to był bardzo udany rok i mam nadzieję, że następny będzie jeszcze lepszy.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe