Premiera (Świat)
20 października 2015Premiera (Polska)
23 października 2015Gatunek:
Animowany, BijatykaDeveloper:
CyberConnect2Platforma:
PC, PS4, Xbox OneWydawca:
Polska: Cenega Poland Świat: Namco Bandai
Najnowsza recenzja redakcji
Wyjątkowo długo przyszło nam czekać na debiut uwielbianej ekipy ninja na nowej generacji konsol. Poprzednia odsłona cyklu, Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution, ukazała się jesienią 2014 roku, ominęła jednak PlayStation 4 i Xboxa One. Tym samym wymagania i oczekiwania związane z niekończącymi się walkami Naruto i spółki były ogromne. Czy grze udało się im sprostać?
Fabuła Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 skupia się na ostatnich znanych z mangi i jej animowanej adaptacji przygodach bohaterów. Główny wątek podzielony został na kilkanaście sekcji, w których to nie tylko zapoznawani jesteśmy z historią, ale pomiędzy nią toczymy mniej lub bardziej efektowne pojedynki doskonale znane miłośnikom gier z Naruto i spółką. Niestety - choć oderwanie się od rutynowych walk na rzecz zupełnie innej mechaniki podczas starć z bossami czy masowych walk à la musou jest ciekawym urozmaiceniem, to jakościowo samo opowiadanie historii nie zrobiło na mnie najlepszego wrażenia.
Część scenek oparta jest na silniku gry i z nimi nie mam najmniejszego problemu. Ten pojawia się, gdy twórcy stawiają na animację próbującą naśladować anime. Chyba wszyscy się zgodzimy, że te masowo produkowane serie nie robią najlepszego wrażenia, jednak tutaj oddano w nasze ręce przerywniki, w których bohaterowie mówią, zaś ich twarze pozostają w bezruchu. Co jakiś czas w tle zobaczymy drobną animację czy przesunięcie kamery, jednak nic poza tym. Wypada to naprawdę biednie. Skoro zabrakło budżetu na pełne wstawki filmowe, to zdecydowanie chętniej zobaczyłbym rozwiązania w formie kilku komiksowych wstawek. Przynajmniej nie próbowałyby udawać, że są czymś więcej...
Poza trybem, w którym czeka nas więcej wstawek fabularnych niż faktycznych pojedynków, znalazło się miejsce dla przygody. Tam, już po wydarzeniach znanych z mangi, wcielamy się w bohaterów i niczym w bardzo uproszczonym jRPG wykonujemy rozmaite zadania, co jakiś czas tocząc walki. Czeka na nas kilkadziesiąt wspominkowych potyczek poprzedzonych krótkim przypomnieniem historii - w sam raz na szybki powrót do korzeni! Nie jest to dla serii żadne novum, jego realizacja także nie wskoczyła na jakiś wyższy poziom. Wykonany jest bardzo poprawnie, fani Naruto z pewnością spędzą w nim wiele godzin - bo z myślą o tak długiej rozgrywce został zresztą przygotowany. To masa znakomitej zabawy, zbieraniny, a także rozmów do przeprowadzenia ze znanymi nam doskonale postaciami. Nie będę ukrywał, że po kilkudziesięciu minutach ciągłej bieganiny po coraz większych lokacjach byłem nim najzwyczajniej znużony, jednak głównie przez to, że kawałek dalej czekała na mnie o wiele większa i bardziej dynamiczna uczta.
Mowa tu oczywiście o Swobodnej Walce, w której możemy prowadzić rozmaite pojedynki: w formie pojedynczej, walki, turnieju, survivalu, treningu, a kawałek niżej także - co oczywiste - sieciowych starć z innymi użytkownikami. To tutaj zaczyna się prawdziwa gra, w której do wyboru dostajemy kilkudziesięciu bohaterów. Bohaterów, którzy wyraźnie się od siebie różnią umiejętnościami, możliwościami, zasięgiem oraz siłą. Niestety - po dłuższym posiedzeniu wychodzi także na jaw fakt, że znacząco się oni od siebie różnią poziomem, a twórcy niespecjalnie przyłożyli się do odpowiedniego zbalansowania wojowników. Boli to tym bardziej, że podczas sieciowych walk o wiele mniejszą wartość mają nasze umiejętności, zręczność i spryt, a o wiele bardziej liczy się obycie i świadomość, kim grać, by wygrać.
W kwestii mechaniki zmieniło się stosunkowo niewiele. To wciąż gra, w której bitwa opiera się na jednej komendzie ataku, którą kombinujemy z czakrą, unikami, widowiskowymi skokami oraz okazjonalnymi shurikenami rzuconymi w kierunku przeciwnika, nierzadko krzyżującymi jego niecne plany. Zamiast znanych z poprzednich odsłon stylów walki tutaj w pojedynkach udział może brać nawet trzech wojowników, między którymi możemy się przełączać — to fajny patent, ale kiedy nasz rywal również zacznie podmieniać i wzywać na pomoc swoich towarzyszy, na ekranie robi się spory chaos. Nie ma jednak łatwo: niezależnie od tego, kto jest kapitanem, dzielimy ten sam pasek energii (na pocieszenie dodam, że dzielimy również ten sam status czakry). Wróciły też w blasku chwały przebudzenia oraz specjalne techniki wykorzystujące sporą część naszego paska czakry.
Areny są jeszcze ładniejsze i nierzadko większe... A skoro już przy nich jesteśmy, to warto wspomnieć o możliwości toczenia pojedynków na kilku płaszczyznach. Tym razem jednak, gdy bohaterowie postawią na efektowny bieg po ścianie, wcale nie oznacza to konieczności dołączenia do nich w tej samej pozycji - jednocześnie nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy to uczynili. Dodajcie do zestawu jeszcze możliwość niszczenia broni oraz pancerza, a także drobiazg, który może okazać się prawdziwym asem w rękawie doświadczonych wojowników: szkody wywoływane atakami żywiołowymi, skutków których pozbycie się może okazać się dość problematyczne dla naszych przeciwników.
Należy się także kilka słów związanych z technicznymi aspektami całej zabawy i tutaj już na starcie pojawia się mały zgrzyt: gra automatycznie instaluje spory pakiet danych na dysku. Nie ma jednak żadnego wskaźnika ani paska postępu - dopiero przy próbie włączenia trybu fabularnego jesteśmy informowani o tym procesie, a w nasze ręce oddawane są na ten czas wyłącznie swobodne walki. Szczerze? Nie miałbym z tą instalacją żadnego problemu, gdyby nie fakt, iż wszystko dzieje się w tle, bez jakichkolwiek informacji, próśb o zgodę czy właśnie komunikatu informującego nas, ile czasu to jeszcze zajmie.
Wspomniałem także już wyżej o biednym sposobie przedstawiania historii - to jednak jeszcze nie koniec niedociągnięć... Skłamałbym, że jest to problem występujący non stop, jednak przy bardziej efektownych potyczkach (np. tych z ogromnych rozmiarów bossami) w wydaniu na PlayStation 4 grze zdarzało się masowo gubić klatki i nawet wielkich wówczas bohaterów trudno wyobrazić sobie aż tak ociężałymi. Efektowna, dopracowana i przeniesiona na nową generację, o wiele wyższej jakości oprawa nie jest w tej kwestii żadnym usprawiedliwieniem - a muszę przyznać, że Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 prezentuje się naprawdę fenomenalnie. CyberConnect2 dość zgrabnie poradzili sobie z przejściem na kolejną generację, choć przed nimi jeszcze długa droga związana z optymalizacją i dbaniem o to, by wszystko dopięte było na ostatni guzik. Bardzo podoba mi się jednak, że wysłuchali głosów fanów w kwestii zmian w rozgrywce, a także drobnych spraw, jak nieco dłuższe i bardziej konkretne scenki przy wykończeniu bohatera. Dla wielu to może być niezauważalne, ale wiem z pierwszej ręki, że miłośnicy serii są nimi oczarowani. Polscy gracze po raz kolejny mogą też cieszyć się grą z ulubionymi bohaterami w rodzimej wersji językowej - co prawda "tylko" w wersji kinowej, jednak biorąc pod uwagę jej wysoką jakość, mamy się z czego cieszyć, tym bardziej że w opcjach czeka nas możliwość zmiany języka dubbingu na japoński, który daje grze o wiele więcej klimatu.
Na koniec jeszcze o trybie sieciowym, który to jest najsłabszym ogniwem całej gry. Rozumiem niedopracowanie przed premierą. Rozumiem nawet trudny start, kiedy wszyscy chcą sprawdzić co i jak, a serwery nie wytrzymują napięcia przez kilka godzin. Jednak problemy, z którymi się tu spotykamy, są o wiele większe: słabe wyszukiwanie rywali, zrywanie połączenia, nieznane błędy konsoli to wciąż chleb powszedni. Na szczęście współczesna generacja daje możliwość ich załatania, mam zatem cichą nadzieję, że pozbycie się ich będzie wyłącznie kwestią czasu, choć mając w pamięci problemy z poprzednimi częściami serii, może być z tym różnie. Liczę jednak na dużo większą motywację - tym razem bowiem zapowiedziano sieciowe wydarzenia ograniczone czasowo, które mają przytrzymać nas w tym świecie na dłużej. Oby nie były to wyłącznie czcze zapowiedzi...
Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 to bardzo miła ewolucja serii. Ewolucja, która wprowadza ją w nową generację z prawdziwą gracją, choć nie będę ukrywał, że zabrakło ostatecznych szlifów.
PLUSY:
- naturalna ewolucja serii;
- bardzo ładne przeniesienie uniwersum na nową generację konsol;
- ogromna liczba bohaterów;
- poprawione działanie kamery;
- możliwość przełączania się między trójką bohaterów;
- solidnie przygotowane tryby dla jednego gracza;
- różnorodność podczas pojedynków w Trybie Fabularnym.
MINUSY:
- fatalnie działający tryb sieciowy;
- spadek jakości animacji podczas bardziej efektownych pojedynków;
- na ekranie przy zestawie bohaterów wspierających dość szybko potrafi zapanować chaos;
- "udawane" animacje w Trybie Fabularnym.